Henry James - Dokręcanie śruby.pdf

(981 KB) Pobierz
Henry James
DOKRĘCANIE ŚRUBY
Przełożył Jacek Dehnel
Tytuł oryginału:
The Turn of the Screw
Copyright © for this edition by Grupa Wydawnicza Foksal, MMXV
Copyright © for the Polish translation by Jacek Dehnel, MMXV
Wydanie I
Warszawa, MMXV
***
Nam, zgromadzonym wokół kominka, opowieść nieźle zaparła dech
w piersiach i, jeśli nie liczyć oczywistej uwagi, że była ona przerażająca – bo
taką w rzeczy samej powinna być dziwna historia, opowiadana w Wigilię
Bożego Narodzenia w starym domu – nie przypominam sobie żadnych
komentarzy, dopóki ktoś wreszcie nie powiedział, że to jedyny znany mu
przypadek, aby podobne nawiedzenie przytrafiło się dziecku. Przypadek ten,
dodać mogę, dotyczył pojawienia się zjawy w takim właśnie starym
domostwie, w jakim zgromadziliśmy się z owej świątecznej okazji: straszliwa
zjawa ukazała się małemu chłopcu, śpiącemu u boku matki, którą,
przerażony, obudził, nie po to jednak, jak się okazało, aby ukoiła jego lęk
i ukołysała go z powrotem do snu, ale by i ona, zanim to uczyni, ujrzała
widok, który nim wstrząsnął. Owo właśnie spostrzeżenie przyniosło – nieco
później, ale jeszcze tego samego wieczora – odpowiedź Douglasa, mającą
ciekawe następstwa, na które pragnąłbym zwrócić uwagę. Już po tym, że nie
śledził on opowiadanej przez kogoś jeszcze niezbyt porywającej historii,
widziałem, że ma coś do przekazania, i że wystarczy tylko poczekać. Jak się
okazało, mieliśmy czekać bite dwa dni, ale to, co mu leżało na sercu,
powiedział jeszcze tego samego wieczora, zanim rozeszliśmy się do
pokojów.
– Zgadzam się w kwestii ducha, czy cokolwiek to tam było w opowieści
pana Griffina, że ukazanie się małemu chłopcu, tak delikatnemu ze względu
na wiek, dodaje sprawie szczególnej siły. Ale nie jest to pierwsze znane mi
tego rodzaju nadprzyrodzone nawiedzenie, które dotyczyłoby dziecka. A jeśli
jedno dziecko w historii dokręca jeszcze śrubę grozy, to co powiedzielibyście
na
dwoje
dzieci…?
– Powiedzielibyśmy, rzecz jasna – ktoś krzyknął – że dwoje dzieci to dwa
obroty śruby! I że chcemy o tym usłyszeć.
Widzę teraz Douglasa, stojącego plecami do kominka, jak spogląda z góry,
z rękoma w kieszeniach, na swego rozmówcę.
– Jak dotąd, nie słyszał o tym nikt prócz mnie. Zbyt to przerażające.
Kilka głosów oczywiście odparło, że to czyni historię szczególnie cenną,
a nasz przyjaciel, z powściągliwym kunsztem poczynił przygotowania do
swego triumfu, tocząc po nas wzrokiem i ciągnąc:
– To przechodzi ludzkie pojęcie. Nie znam niczego, co mogłoby się z tym
równać.
Spytałem, pamiętam:
– Że niby czysta groza?
Chciał chyba powiedzieć, że to bardziej skomplikowane, jakby nie
wiedział, jak rzecz właściwie określić. Przesunął dłonią przed oczami,
skrzywił się leciutko.
– Że taka straszliwa… straszliwość!
– Och, przepysznie! – zakrzyknęła jedna z pań.
Nie zwrócił na nią uwagi; spojrzał na mnie, ale tak, jakby zamiast mnie
widział to, o czym opowiadał.
– Że ogólnie taka odrażająca ohyda i groza, i cierpienie.
– No cóż – odparłem – proszę siadać i zaczynać.
Obrócił się do ognia, kopnął polano, przez chwilę się w nie wpatrywał.
A potem zwrócił się do nas ponownie.
– Nie mogę zacząć. Musiałbym posłać do miasta. – Przyjęliśmy te słowa
jednogłośnym pomrukiem niezadowolenia. – Historia została spisana –
wyjaśnił nam właściwym sobie, zamyślonym tonem. – Leży zamknięta
w szufladzie, skąd od lat jej nie wyjmowano. Mogę posłać służącemu liścik
z kluczem, a on mógłby nam przekazać kopertę, skoro tylko ją odnajdzie.
Zdawało się, że z tą propozycją zwraca się w szczególności do mnie, jak
gdyby zarazem prosił o wsparcie w razie wahania. Przebił się przez grubą
lodową pokrywę, budowaną przez wiele kolejnych zim; miał swoje powody,
aby milczeć tak długo. Inni sarkali na to opóźnienie, ale mnie ujęły właśnie
jego skrupuły. Poradziłem mu, by posłał list pierwszą pocztą i zgodził się na
jak najprędsze jego odczytanie; następnie zaś spytałem, czy pomienione
doświadczenie było jego własnym. Na to odparł bezzwłocznie:
– Och, nie, dzięki Bogu!
– A zapiski? To pan wszystko zanotował?
– Moje jest tylko wrażenie. Zapisałem je
tutaj
– poklepał się po sercu –
i nigdy stąd nie znikło.
– A zatem ten pański rękopis…?
– Jest zapisany starym, wyblakłym atramentem, prześlicznym charakterem
pisma… – znów zawiesił głos – …kobiecym. A kobieta ta od dwudziestu lat
Zgłoś jeśli naruszono regulamin