Lee Miranda - Życie w luksusie.txt

(163 KB) Pobierz
Miranda Lee 
Życie w luksusie 
PROLOG 
Sydney. Wrzesień. 
Przed wejciem na cmentarz Alanna chwilę za­wahała się. Żołšdek miała cinięty i robiło jej się niedobrze. 
To tylko nerwy, powiedziała sobie i ruszyła dalej. 
Dziwne sensacje w żołšdku nasiliły się, kiedy stanęła przed grobem. Postanowiła jednak doprowa­dzić wszystko do końca. Powiedzieć to, co chciała powiedzieć. Zakończyć sprawę raz na zawsze. 
-
 Ostatni raz stałam tutaj pięć lat temu - powie­działa głono Alanna. - Pięć długich, niepraw­dopodobnie trudnych lat. Przyszłam tu dzisiaj, Darko, żeby powiedzieć, że nie udało ci się wy­grać. Przeżyłam. Czas ma moc uzdrawiania i w końcu odnalazłam w sobie wolę, żeby żyć dalej. Wzięłam życie w swoje ręce. Swoje ręce 

-
 powtórzyła, ciskajšc mocniej torebkę. 

-
 Wyszłam ponownie za mšż, Darko. Tak, dobrze mnie słyszałe. Jestem znów żonš. Pewnie przewracasz się w grobie - rzuciła przez zacinięte zęby. - Oczywicie nie jest to małżeństwo z mi­łoci. Nie jestem na tyle szalona, żeby znów 


 MIRANDA LEE 
wychodzić za mężczyznę, który mnie kocha. Ale Reece i ja lubimy się i szanujemy. On nie chce mieć mnie na własnoć. Ufa mi i chce, żebym była szczęliwa. Nie przeszkadza mu, że wychodzę gdzie z przyjaciółkami. Że ubieram się w seksow­ne ubrania. Sam mi je nawet kupuje. O, kupił mi ten kostium, który mam dzisiaj na sobie. Ty ze­rwałby ze mnie takie ubranie, ale Reece nie, on lubi, kiedy tak się ubieram. 
Uniosła dumnie głowę, rozpostarła ramiona i obróciła się wokół własnej osi, pokazujšc swojš zgrabnš figurę w krótkiej, obcisłej spódnicy z kre­mowego jedwabiu i dopasowanym żakiecie z głę­bokim dekoltem. 
-
 Czy wspominałam ci już, że mój mšż jest bardzo bogaty i przystojny? - kontynuowała Alan­na. - I bardzo zmysłowy. Nie jest we mnie zako­chany do szaleństwa, ale chce kochać się niemal co noc. Żeby mnie zaspokoić. Słyszysz mnie, Darko? 

-
 rzuciła wyzywajšcym tonem, przez który jednak 

przebijał ból i ciskał jej	 serce. Do oczu napłynęły jej łzy, ale je powstrzymała. 

-
 Jeszcze jedna rzecz -powiedziała już spokoj­niej. -Reece i ja będziemy starać się o dziecko. Nie każdy mężczyzna jest taki jak ty, Darko. Reece nie postrzega dziecka jako rywala. Nie będzie zazdros­ny. On nie jest zazdrosny. - Umilkła na chwilę. 

-
 Może ty by powiedział, że nie zależy mu na mnie. Ale wiesz co? Nie chcę, żeby kiedykolwiek komu zależało na mnie w ten sposób, w jaki 


ŻYCIE W LUKSUSIE 7 
zależało tobie. A poza tym mylisz się. Reece'owi zależy na mnie, na jego własny sposób. A mnie na nim. Sprawia, że czuję się dobrze, co tobie nigdy się nie udało pomimo tej twojej wielkiej miłoci. 
Wzięła głęboki wdech, czujšc, jak powoli się rozlunia. 
- Moja matka powiedziała, że powinnam ci wybaczyć. Ale nie potrafię. Nie można wybaczyć tego, co zrobiłe. Odchodzę, Darko, i nigdy już nie wrócę. Jeste przeszłociš. I postaram się nigdy już 
o tobie nie myleć. 
ROZDZIAŁ PIERWSZY 
Organista zagrał marsza weselnego. 
-
 No, nareszcie - westchnšł Reece, umiecha­jšc się do Richarda. 

-
 Masz obršczki? - szepnšł Richard. W jego 


głosie słychać było lekkie zdenerwowanie. Reece poklepał prawš kieszeń smokingu. 
-
 Jasne, że tak. Wyluzuj, Rich - powiedział. 

-
 Robię to nie pierwszy raz. 

-
 Tak jak i on - wymruczał Mike, stojšcy po drugiej stronie Reece'a. 


Reece odwrócił głowę i spojrzał na Mike'a z wyrzutem. Mike był porzšdnym facetem, ale jego cyniczny stosunek do miłoci każdego mógł doprowadzić do szału. Poza tym tego dnia było to zupełnie nie na miejscu. Każdy widział, że Richard i Holly sš w sobie zakochani. To małżeństwo będzie dużo lepsze niż poprzednie Richa z Joannš, której, oględnie mówišc, daleko było do idealnej wybranki. 
Reece nigdy nie zapomni nocy, kiedy próbowa­ła go uwieć. Kiedy zginęła w wypadku samochodowym kil­ka lat temu, Reece bardzo współczuł Richardowi, 
ŻYCIE W LUKSUSIE 9 
ale w głębi duszy zdarzało mu się pomyleć, że może i dobrze się stało. 
Tak czy inaczej, pierwsze małżeństwo Richarda należało już do przeszłoci. Dzi był nowy dzień i Reece poczuł przypływ optymizmu, mylšc o ak­tualnej wybrance przyjaciela. 
Na poczštku martwił się, że Holly, dwudziesto­szecioletnia, jest zbyt młoda i naiwna dla męż­czyzny w jego wieku i z jego pozycjš. 
Richard miał trzydzieci osiem lat i był dyrek­torem banku. Teraz Reece widział, że Holly była kobietš, jakiej Richard potrzebował - kochajšcš i licznš dziewczynš. 
Będzie pięknš pannš młodš. 
Reece przymrużył oczy, wpatrujšc się w wej­cie kocioła. Przez drzwi wlewało się wiatło, więc widział tylko sylwetki. 
W końcu pierwsza druhna znalazła się w zasię­gu jego wzroku - bardzo elegancka w długiej, prostej, czerwonej sukience i z bukietem białych róż w ręku. Była wysoka, miała kasztanowe włosy, ładnš figurę i szlachetne rysy. 
Reece nie znał jej osobicie. Była florystykš i przyjaciółkš Holly. Miała trzydzieci lat i męża, jak powiedziała mu wczoraj Alanna. 
Reece miał nadzieję, że to prawda, skoro miała dzisiaj partnerować Mike'owi. 
Zerknšł w lewo na Mike'a, który wyglšdał wy­jštkowo dobrze - w niczym nie przypominał siebie na co dzień. Zadziwiajšce, co fryzjer i smoking 
 MIRANDA LEE 
mogš zdziałać. Na ogół Mike wyglšdał jak bohater jakiego przydługiego westernu. Tak się też zresz­tš zachowywał. Jak burkliwy twardziel. 
Jednak niektórym kobietom to się podobało. Bóg jeden wie dlaczego. Reece uważał, że dzisiej­szy schludny Mike jest o niebo atrakcyjniejszy. No, ale kobiety miały swoje gusty. 
Mike był komputerowym geniuszem, a od ko­biet oczekiwał jedynie seksu bez zobowišzań i bardzo szybko nudził się kolejnymi partnerkami. Z ostatniš dziewczynš, egzotycznš tancerkš, wy­trzymał zaledwie miesišc. 
-
 Bšd dzisiaj grzeczny - szepnšł w jego stronę Reece. - Ona jest mężatkš. 

-
 Im nigdy to nie przeszkadza - odpowiedział Mike. - Ale nie martw się. Unikam mężatek jak ognia. Same z nimi kłopoty. 

-
 Czyli miałe jakie dowiadczenia? 

-
 Tylko raz. Było goršco, ale udało mi się zwiać. 

-
 Znam jš? 

-
 Mylę, że to nie jest najlepsza pora na takie dyskusje - ucišł Mike. 


Reece spojrzał na przyjaciela, który lekko skinšł głowš w stronę Richarda. Całe szczęcie Rich nie zwracał na nic uwagi, wpatrujšc się w głšb kocioła. 
-
 Joanna? - szepnšł Reece. 

-
 Tak. 

-
 Na mnie też zaginała parol - przyznał Reece. 

-
 Żartujesz. Ale z niej była... 

-
 Musisz jednak przyznać, że nieprawdopodo­bnie piękna. 

-
 To włanie z pięknymi sš największe kłopoty 

-
 wymruczał Mike. 


Wtedy włanie pojawiła się najważniejsza druh­na panny młodej, ubrana tak samo, jak dziewczyna idšca parę metrów przed niš. 
Reece poczuł, jak burzy się w nim krew. Była uderzajšco piękna. 
Ale w końcu nie było to żadnym zaskocze­niem. Alanna była jego żonš od dziewięciu mie­sięcy. 
Reece poczuł ukłucie zazdroci, na widok wszy­stkich mężczyzn wpatrzonych w Alannę. 
Dziwne, ale wczeniej nie czuł zazdroci, nawet kiedy eksponowała swojš figurę modelki w suk­niach wieczorowych, w których tak bardzo jš lubił. 
Dzi była ubrana skromnie, ale z jakiego powo­du wydawała się jeszcze bardziej zmysłowa. Może to prawda, że co ukryte przycišga wzrok bardziej niż to, co jest na wierzchu. 
A może spowodował to kolor. 
Alanna wczeniej nie nosiła nic czerwonego. Wołała łagodniejsze, bledsze odcienie. Holly jed­nak wybrała dla druhen kolor czerwony. Chodziło chyba o bukiet czerwonych róż, które połšczyły jš i Richarda. 
Czerwień wyglšdała wspaniale na tle porcela­nowej cery Alanny i jej jasnozłotych włosów. Sukienka była prosta. Miała szeroki dekolt, 
12
 MIRANDA LEE 
. proste i długie rękawy, bez wštpienia ze względu na pogodę. Był czerwiec, a czerwiec w Sydney to pora zimowa. Alanna doszła do ołtarza, po czym przeszła dwa kroki w bok i odwróciła się w stronę Reece'a, zwracajšc ku niemu twarz. Jakaż była piękna. Miała klasyczne proporcje, delikatny podbródek, wysokie koci policzkowe i jasnš cerę. Jej oczy były ciemnozielone, w kształ­cie migdałów i okalały je długie rzęsy. Miała mały, prosty, zgrabny nos i pełne usta pomalowane na szkarłatny kolor. Reece przesunšł wzrokiem po ciele Alanny, w mylach rozbierajšc jš z tej sukienki i oglšdajšc takš, jakš najbardziej lubił. Alanna miała ciało, które go pocišgało i podnie­cało. Smukłe i gładkie. Zachwycał się jej długimi nogami, jędrnymi poladkami i małymi piersiami. Miała ciało podobne do Kristine. To był jeden z powodów, dla których Reece wybrał Alannę na swojš żonę. Nigdy nie zdecydo­wałby się na małżeństwo z kobietš, która nie pocišgałaby go fizycznie, bez względu na inne walory. A kolejnym powodem, dla którego jego wybór padł na Alannę, było to, że była jeszcze piękniejsza niż eksnarzeczona Reece'a. No i chcia­ła mieć dzieci. Mylšc o tym, Reece próbował przywołać uczu­cia, które skłoniły go do lubu z Alanna w zeszłym roku. 
ZYCIE W LUKSUSIE 
Jakież było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że nie pozostało po nich ladu! Gniew szybko zastšpiła ulga, kiedy zdał sobie sprawę, że Kristine już go nie obchodzi. 
Jedyna kobieta, na której mu teraz zależało, stała teraz naprzeciw, w czerwonej sukni, po dru­giej stronie ołtarza. Była jego żonš. Nieprawdopo­dobnie pięknš, tajemniczš, intrygujšcš Alannš. 
Kilka lat temu być może pomylałby, że to ukłucie zazdroci, które poczuł na jej widok, ozna­czało, że się w niej zakochał. 
W tym roku skończył trzydzieci szeć lat i mi­nšł już wiek, w którym inteligentny mężczyzna myli męskš zaborczoć z miłociš. Lubił i szano­wał Alannę. Nawet bardzo. Ale miłoć? 
Nie. Nie czuł miłoci, kiedy na niš patrzył. 
I dobrze, bo miłoć nie wchodziła w zakres ich umowy. Alannie bardzo zależało na tym, żeby w ich zwišzku nie było gwałtownych uczuć. 
Wyjaniła mu, że była już raz szaleńczo zako­chana. W swoim nieżyjšcym mężu. Miło...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin