Debski.Rafal-Gosciun.pdf

(715 KB) Pobierz
Rafał Dębski
Gościun
Gościun
Redakcja i korekta: Paweł Dembowski
Ilustracja na okładce: Iwan Bilibin
Projekt graficzny okładki: Nina Makabresku
Copyright © by Rafał Dębski
Wszelkie prawa zastrzeżone
All rights reserved
ISBN 978-83-65074-55-3
Wydawca: Code Red Tomasz Stachewicz
ul. Sosnkowskiego 17 m. 39
02-495 Warszawa
http://www.bookrage.org
Przedmowa — krótka, bo i książka nie za długa.
Opowieść, którą mam przyjemność przedstawić, zawiera elementy nawiązujące do
różnych dziedzin i gatunków literatury fantastycznej — od baśni przez fantasy po
science fiction. Teoretycznie mogą ją czytać obywatele od lat czterech do stu czterech.
Lecz tylko teoretycznie, co podkreślam. Bo o ile ci starsi mogą bez ryzyka zapoznać się z
całością, o tyle w przypadku dzieci radziłbym się ograniczyć do czytania im ewentualnie
do snu jedynie wyjątków z tej historii. A jakich wyjątków, każdy się bez trudu sam
zorientuje, kiedy zapozna się z powieścią.
Po tym jakże istotnym ostrzeżeniu, życzę wszystkim miłej lektury!
Prolog
Biegli przez las — na czele Wszebór, za nim Mściwój, na końcu Radko. Giętkie
gałązki chłostały zarośnięte twarze, po policzkach ściekał pot. Pędzili na oślep, aby
znaleźć się jak najdalej od niebezpieczeństwa.
Za sobą słyszeli okrzyki, ujadanie psów. Książęcy pachołkowie pod wodzą synowca
palatyna ścigali ich jak dzikie zwierzęta. A wszystko przez to, że porywczy Radko, nie
mogąc patrzeć, jak siekiery rąbią posąg Swaroga, wyciął w pysk pierwszego z brzegu
męża. Jeno że mężem tym okazał się nie zwykły drwal, lecz ciemno odziany człek, który
przewodził intruzom.
I był to jeden z tych, co to kazali na nich mówić — ksiądz. Dawniej tytuł ten
przynależał kniaziowi jeno, a nie byle przybłędzie nie wiadomo skąd. Ów ksiądz miał
wzrok natchniony i gdy pachołkowie niszczyli posąg, odczytywał z księgi słowa w obcym
języku. Pięknie wprawdzie brzmiał ten język, gdy słuchało się go w kościelnej nawie, lecz
dla trzech wojów, patrzących na zagładę chramu, zdawał się teraz pochodzić z czeluści, na
której dnie czekał nie Weles, łaskawie przeprowadzający dusze na łąki Nawii, ale jakiś
stwór czarny i cuchnący, o zębach wielkich, ociekających jadem i żabim języku.
Kapłan Dago — kiedy go odwiedzali w leśnej komyszy — powiadał, że przywlekli
owego potwora ze sobą wyznawcy nowej wiary, zasiedlili go w dawnych przyjaznych
czeluściach, gdzie po śmierci człek znajdował ukojenie, a jeśli był dość śmiały, za życia
mógł się tam nawet wyprawić, aby uszczknąć coś z nieprzebranych bogactw surowego,
lecz sprawiedliwego władcy podziemi.
Nie taka była wiara ojców. Nie musieli się oni obawiać Złego wcale bardziej niż
słonecznych, ognistych bóstw, jak choćby Swaroga czy Dadźboga. Wadzili się bogowie,
czynili sobie różne krzywdy, albo i zwykłe psoty, jednakowoż nie trzeba się ich było lękać
zabobonnie.
A ci, co przywlekli wizerunek nieszczęsnego, umęczonego człowieka, kazali się bać
zarówno światła, jak i ciemności. W dodatku ten rozpięty na krzyżu człowiek miał być
synem stworzyciela świata, najwyższego boga. Wszeborowi, najstarszemu z trójki
uciekinierów, w głowie się nie mieściło, jak też ojciec mógł zaniechać syna, aby ktoś go
ukrzywdził w taki sposób. Zresztą, przedtem na ogół się nad tym nie zastanawiał. Kazali
się kniaź ochrzcić, to się ochrzcił, podobnie jak inni. Kazali co niedziela chodzić do
gontyny przynależnej nowej wierze, to chodził. Jak inni.
Szedł zaraz po owym nabożeństwie w las, pokłonić się też dawnym bogom. Skoro ten,
co przybył, miał być najwyższy, nie powinien mu wadzić dobry, życzliwy ludziom Swaróg
i pomniejsze bóstwa.
A jednak wadziły mu. Bo nowy bóg okazał się bardzo zazdrosny, a jeśli nie on, to jego
kapłani. Chramy padały jeden po drugim, uchowały się tylko te ukryte gdzieś w głębi
lasów, których nikt nie wyzdradził.
Nowe porządki zaś polegały na niszczeniu posągów i podpalaniu gontyn.
Wszebór wraz z towarzyszami nieraz byli wyznaczani na przystawów, ale zawsze
niszczono chramy gdzieś w oddalonych miejscach, gdzie nie jeździli ani nawet chadzali.
Lecz tego dnia przyszła pora na świątynię, do której byli mocno przywiązani. Gdyby
Zgłoś jeśli naruszono regulamin