Aleksijewicz S. - Czasy secondhand.Koniec czerwonego człowieka.pdf

(1519 KB) Pobierz
Świetlana Aleksijewicz Czasy secondhand
Koniec czerwonego człowieka
Przełożył Jerzy Czech
ś
zarne
wydawnictwo^
Wołowiec 2014
Ofiara i kat są jednakowo wstrętni, a lekcja obozu polega na tym, że jest to braterstwo w upadku.
David Rousset, L’Univers concentrationnaire (Wszechświat koncentracyjny)
Zawsze musimy pamiętać, że za zwycięstwo zla w świecie odpowiedzialni są nie jego ślepi wykonawcy, ale przede
wszystkim oświeceni duchowo słudzy dobra.
Fiodor Stiepun, Bywszeje i niesbywszejesia (To, co było, i to, co się nie spełniło)
Notatki współuczestnika
Żegnamy się z epoką radziecką. Z naszym ówczesnym życiem. A ja staram się uczciwie wysłuchać wszystkich uczestników
socjalistycznego dramatu...
Komunizm miał szalony plan - zmienić starego człowieka, starotestamentowego Adama. I to się udało... Może ta
jedna jedyna rzecz mu się udała. Przez siedemdziesiąt z górą lat w laboratorium marksizmu-leninizmu wyhodowano odrębny
gatunek - homo sovieticus. Jedni uważają go za postać tragiczną, inni u nas mówią o nim pogardliwie „sówek”*. Wydaje mi
się, że znam tego człowieka, że jest mi bliski, że jestem jego sąsiadką, przeżyłam wiele lat tuż koło niego. Ten człowiek to ja.
A także moi znajomi, przyjaciele, rodzice. Kilka lat jeździłam po całym byłym Związku Radzieckim, bo przecież homini
sovietici to nie tylko Rosjanie, ale także Białorusini, Turkmeni, Ukraińcy, Kazachowie... Mieszkamy teraz w różnych
państwach, mówimy różnymi językami, ale nie sposób nas z nikim pomylić. Od razu się nas poznaje! My wszyscy, z
socjalizmu, podobni i zarazem niepodobni do reszty ludzkości, mamy własny słownik, własne wyobrażenia o tym, co dobre i
złe, o bohaterach i męczennikach. W opowieściach, które zapisuję, nieustannie atakują mnie słowa:
* W oryginale sowok - słowo oznaczające „szufelkę” od czasów zaś pierestroj-ki także pogardliwe określenie zwolennika
ustroju radzieckiego (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).
„strzelać”, „rozstrzelać” „zlikwidować”, „wyeliminować”, albo takie radzieckie warianty zniknięcia, jak „aresztowanie”,
„dziesięć lat bez prawa korespondencji”, „emigracja” Ile może być warte życie ludzkie, kiedy w pamięci pozostaje fakt, że
jeszcze niedawno ginęły miliony? Jesteśmy pełni przesądów i nienawiści. Wszystko bierze się z tego samego źródła, co
Gułag i straszliwa wojna. Kolektywizacja, rozkułaczenie, deportacje narodów...
Taki był socjalizm, i takie było po prostu nasze życie. Mało o nim wówczas mówiliśmy. Teraz jednak, kiedy świat
nieodwracalnie się zmienił, wszyscy się tamtym naszym życiem zainteresowali, i to niezależnie od tego, jakie było. A było po
prostu nasze. Ze szczątków, z okruchów piszę, układam historię „domowego”, „wewnętrznego” socjalizmu. Opisuję to, jak
żył on w duszy człowieka. Zawsze pociąga mnie ta mała przestrzeń - człowiek... jeden człowiek. Tak naprawdę to w nim
wszystko się dzieje.
Dlaczego w książce zamieściłam tak wiele opowieści samobójców zamiast relacji zwyczajnych ludzi radzieckich, mających
zwyczajne życiorysy? Człowiek może przecież odebrać sobie życie, dlatego że się nieszczęśliwie zakochał, czy też z
obawy przed starością, albo tak, z ciekawości, bo po prostu chce poznać tajemnicę śmierci... Szukałam tych, którzy na stałe
przyrośli do idei, wchłonęli ją w siebie tak, że już nie dało się jej z nich wyrwać - państwo stało się ich całym światem,
zastąpiło im wszystko, nawet własne życie. Nie potrafili opuścić wielkiej historii, pożegnać się z nią, być szczęśliwymi w
inny sposób. Zanurzyć się... rozpłynąć w prywatnej egzystencji, jak to się dzieje teraz, kiedy małe awansowało do rangi
wielkiego. Człowiek chce dzisiaj żyć zwyczajnie, bez wielkiej idei Czegoś takiego nigdy w Rosji nie było, nie zna tego nawet
rosyjska literatura. Właściwie to jesteśmy ludźmi wojny. Albo braliśmy w niej udział, albo się do niej szykowaliśmy. Nigdy
nie żyliśmy inaczej. To dlatego mamy psychikę żołnierzy. W czasie pokoju też wszystko odbywało się zgodnie z wojskowym
rytuałem. Dudniły werble, powiewał sztandar, serce wyrywało się z piersi... Człowiek nie dostrzegał
tego, że jest niewolnikiem, kochał nawet tę swoją niewolę. I ja pamiętam, jak po szkole zbieraliśmy się całą klasą, żeby
pojechać na ugory; gardziliśmy tymi, którzy odmawiali. Strasznie żałowaliśmy, że wszystko - i rewolucja, i wojna domowa -
działo się bez nas. Gdy patrzę za siebie, zastanawiam się, czy to byliśmy naprawdę my? Naprawdę ja? Snułam wspomnienia
razem ze swoimi bohaterami. Ktoś z nich powiedział: „Tylko człowiek radziecki może zrozumieć człowieka radzieckiego”
Byliśmy ludźmi z jedną, komunistyczną pamięcią. Sąsiadami w pamięci.
Ojciec mi opowiadał, że sam uwierzył w komunizm po locie Gagarina. Jesteśmy pierwsi! Wszystko potrafimy! Tak właśnie z
mamą nas wychowywali. Należałam do oktiabriat - zuchów, nosiłam odznakę z kędzierzawym chłopcem, byłam
pionierką, komsomołką. Rozczarowanie przyszło później.
Po pierestrojce wszyscy czekali, żeby otwarto archiwa. No i otwarto je. Poznaliśmy wszyscy historię, którą przed nami
ukrywano...
Musimy porwać z a sobą dziewięćdziesiąt ze stu milionów mieszkańców Rosji Radzieckiej. Z pozostałymi niemożna
rozmawiać -należy ich zlikwidować. (Zinowjew, 1918).
Powiesić (koniecznie powiesić, tak żeby ludzie widzieli) co najmniej tysiąc zatwardziałych kułaków, bogaczy... zabrać im
zboże, wyznaczyć zakładników... Zrobić tak, żeby na setki wiorst dookoła ludzie to widzieli i trzęśli się ze strachu... (Lenin,
1918).
- Moskwa dosłownie umiera z głodu [profesor Kuzniecow do Trockiego].
- To żaden głód. Kiedy Tytus oblegał Jerozolimę, żydowskie matki zjadały swoje dzieci. Jeśli przeze mnie wasze matki
zaczną jeść dzieci, to będziecie mogli przyjść i powiedzieć: „Cierpimy głód”. (Trocki, 1919).
9
Ludzie czytali gazety, tygodniki i milczeli. Spadło na nich coś przerażającego, coś, czego nie byli w stanie udźwignąć! Jak
mają z tym żyć? Wielu przyjęło prawdę jak wroga. Tak samo wolność. „Nie znamy swojego kraju. Nie wiemy, co myśli
większość ludzi, widzimy ich, spotykamy codziennie, ale o czym myślą, czego pragną - tego nie wiemy. Ośmielamy się
jednak ich uczyć. Niedługo wszystkiego się dowiemy, a wtedy się przerazimy” - mówił jeden z moich znajomych, z którym
często siadywaliśmy u mnie w kuchni. Kłóciłam się z nim. To było w roku dziewięćdziesiątym pierwszym... Szczęśliwe
czasy! Wierzyliśmy, że jutro, dosłownie jutro zacznie się wolność. Zacznie się z niczego, z naszych pragnień.
„Byłem uczestnikiem wielkiej przegranej bitwy o rzeczywistą odnowę życia” - napisał Warłam Szałamow, człowiek,
który przesiedział siedemnaście lat w stalinowskich łagrach. Przetrwała w nim tęsknota za ideałem... Ludzi radzieckich
podzieliłabym na cztery pokolenia: stalinowskie, chruszczowowskie, breżniewowskie i gorbaczowowskie. Ja należę do tego
ostatniego. Nam było łatwiej pogodzić się z krachem idei komunistycznych, bo nie żyliśmy w epoce, kiedy idea była młoda,
silna, pełna utopijnych nadziei i miała w sobie jeszcze magię straceńczego romantyzmu. Dorośliśmy pod władzą
kremlowskich starców. W jałowych, „wegetariańskich” czasach. Ogrom krwi przelanej za komunizmu został już zapomniany.
Nadal panoszył się dawny patos, ale pozostała wiedza, że utopii nie należy wprowadzać w życie.
To było podczas pierwszej wojny czeczeńskiej... Na dworcu w Moskwie poznałam kobietę z okolic Tambowa. Jechała
do Czeczenii, żeby zabrać syna z wojny: „Nie chcę, żeby umierał. I nie chcę, żeby zabijał”. Państwo już nie miało władzy nad
jej duszą. Była wolnym człowiekiem. Takich jednak nie znalazło się wielu. Liczniejsi byli ci, których wolność irytowała:
„Kupiłem trzy gazety i w każdej mam inną prawdę. A jak poznać, która prawda jest prawdziwa? Dawniej przeczytało się rano
»Prawdę« i wszystko człowiek wiedział. Wszystko rozumiał
1
! Spod narkozy
idei ludzie wychodzili powoli. Jeśli zaczynałam rozmowę o pokajaniu się, to w odpowiedzi słyszałam: „Za co miałbym się
kajać?”. Każdy czuł się ofiarą, a nie współuczestnikiem. Jeden mówił: „Ja też siedziałem”, drugi: „Ja walczyłem”, trzeci z
kolei: „Odbudowywałem z gruzów własne miasto, w dzień i w nocy dźwigałem cegły”. Tobyło zupełnie zaskakujące:
wszyscy upojeni wolnością, ale na nią niegotowi. Gdzież jest ta wolność? Wyłącznie w kuchni, gdzie z przyzwyczajenia
nadal pomstowano na władzę. Na Jelcyna i Gorbaczowa. Na Jelcyna - za to, że zmienił Rosję. A na Gorbaczowa? Za to, że
zmienił wszystko. Cały wiek dwudziesty. I teraz u nas będzie tak, jak gdzie indziej. Jak u wszystkich. Myśleliśmy, że tym
razem się uda.
Rosja się zmieniała i nienawidziła samej siebie za to, że się zmienia. „Nieruchawy Mongoł" - pisał Marks o Rosji.
Cywilizacja radziecka... Spieszę się, by utrwalić jej ślady. Znajome twarze. Wypytuję nie o socjalizm, ale o miłość, zazdrość,
dzieciństwo, starość. O muzykę, tańce, o fryzury. O tysiące szczegółów życia, które zniknęło. To jedyny sposób, żeby
zapędzić katastrofę w ramy czegoś zwykłego i spróbować coś opowiedzieć. Czegoś się domyślić. Nie przestaję się dziwić
temu, jak ciekawe jest zwykłe ludzkie życie. Nieskończona liczba ludzkich prawd... Historię interesują tylko fakty, emocje
zostają za burtą. Z zasady nie mają wstępu do historii. A ja patrzę na świat oczami humanisty, nie historyka. Jestem zdziwiona
człowiekiem...
Ojca już nie ma. Nie mogę więc dokończyć pewnej rozmowy z nim... Powiedział, że im umierać na wojnie było łatwiej
niż tym niedoświadczonym chłopcom, którzy dzisiaj giną w Czeczenii. W latach czterdziestych z piekła trafili do piekła.
Przed wojną ojciec studiował w mińskim instytucie dziennikarstwa. Wspominał, że kiedy wracali z wakacji, często nie
zastawali już nikogo ze znanych wykładowców, wszyscy siedzieli w więzieniu. Nie rozumieli, co się dzieje, ale czuli się
strasznie. Tak strasznie jak na wojnie.
Niewieleśmy mieli z ojcem szczerych rozmów. Chyba mnie oszczędzał. A czy ja oszczędzałam jego? Trudno mi na to
odpowiedzieć... W stosunku do swoich rodziców byliśmy bezlitośni. Wydawało się nam, że wolność to bardzo prosta sprawa.
Minęło trochę czasu i sami ugięliśmy się pod brzemieniem wolności, bo nikt nas jej nie uczył. Uczono nas jedynie, jak mamy
za nią umierać.
No i mamy wreszcie tę wolność! Czy takiej właśnie oczekiwaliśmy? Byliśmy gotowi umrzeć za swoje ideały. Walczyć. A
zaczęło się życie „jak u Czechowa” Bez historii. Upadły wszystkie wartości poza wartością życia. Życia w ogóle. Nowe
marzenia: zbudować dom, kupić dobry samochód, posadzić agrest... Wolność okazała się rehabilitacją mieszczaństwa,
zazwyczaj w Rosji prześladowanego. Wolnością Jej Królewskiej Mości Konsumpcji. Majestatu masy. Masy pragnień,
instynktów - utajonego życia człowieka, o którym mieliśmy tylko przybliżone wyobrażenie. W ciągu całej historii nie
żyliśmy, tylko starali się przeżyć. A teraz już wojenne doświadczenie nam się nie przyda, trzeba o nim zapomnieć. Tysiące
nowych emocji, stanów, reakcji... Nagle wszystko dookoła całkiem się zmieniło: szyldy, przedmioty codziennego użytku,
pieniądze, flaga... Sam człowiek też jest inny. Barwniejszy, bardziej odrębny... Monolit wysadzono w powietrze i życie
rozpadło się na wysepki, atomy, komórki. Jak w słowniku Dahla* - woluszka-razdoluszka... wolność kojarzy się z razdoljem,
przestrzenią. Wielkie zło zmieniło się w opowieść o zamierzchłych czasach, w kryminał polityczny. Nikt już nie mówił o idei,
mówiono o kredytach, procentach, wekslach, nie zarabiano pieniędzy, ale je „robiono”, „wygrywano” Czy długo tak będzie?
„Z duszy Rosjanina nie da się wyplenić poczucia, że pieniądze są czymś grzesznym” - pisała Cwietajewa**.
* Władimir Dahl (1801 1872) pisarz i językoznawca, autor czterotomowego słownika języka rosyjskiego.
** Ze szkicu wspomnieniowego Mariny Cwietajewej Otiec i jego muziej. Uwaga dotyczyła intencji, jakimi kierują się
rosyjscy mecenasi sztuki.
12
Tymczasem wydaje się, że bohaterowie Ostrowskiego i Sałtyko-wa-Szczedrina* ożyli i spacerują po naszych ulicach.
Każdego, z kim się spotkałam, pytałam: „Co to znaczy wolność?”. Rodzice i dzieci odpowiadali rozmaicie. Ci, którzy
urodzili się w zsrr, i ci, którzy urodzili się po jego upadku, nie mają wspólnych doświadczeń. Są ludźmi z innych planet.
Rodzice: wolność to brak strachu; trzy sierpniowe dni, kiedy pokonaliśmy pucz; człowiek, który wybiera w sklepie jeden
ze stu gatunków kiełbasy, jest bardziej wolny niż ten, który wybiera z dziesięciu; wolność to znaczy nie być bitym, tyle że
niebitych pokoleń się nie doczekamy - mieszkaniec Rosji nie rozumie wolności, musi mieć Kozaka z nahajką.
Dzieci: wolność to miłość; wewnętrzna wolność to wartość absolutna; człowiek nie boi się wtedy własnych pragnień;
wolność to dużo pieniędzy, wtedy można mieć wszystko; wolność jest wtedy, gdy można żyć tak, żeby się nie zastanawiać
nad wolnością; wolność to rzecz normalna.
Szukam języka. Człowiek używa wielu języków: jednym mówią rodzice do dziecka, drugim rozmawiają zakochani... Jeszcze
inaczej porozumiewamy się sami ze sobą, prowadzimy wewnętrzne dialogi. Na ulicy, w pracy, w podróży - wszędzie słychać
co innego, zmieniają się nie tylko słowa... Nawet poranna rozmowa różni się od wieczornej. A to, co w nocy odbywa się
między dwojgiem ludzi, całkowicie znika z historii. Mamy do dyspozycji tylko historię dzienną.
Samobójstwo jest tematem nocnym; człowiek znajduje się na granicy bytu i niebytu. Snu. Chciałabym to zrozumieć,
pytałam więc z natarczywością człowieka dziennego. Usłyszałam: „A nie boi się pani, że to się pani spodoba?”
4
Aleksandr Ostrowski (1823-1886) - dramatopisarz, realistycznie ukazujący życie sfer kupieckich i ziemiańskich; Michaił
Sałtykow-Szczedrin (1826-1889) - prozaik, autor zjadliwych satyr społecznych i politycznych.
*
Jedziemy przez Smoleńszczyznę. W pewnej wsi zatrzymujemy się koło sklepu. Jakież bliskie (sama wychowałam się na
wsi), piękne i dobre twarze - i jakże nędzne, poniżające jest życie, które je otacza. Zaczęliśmy rozmawiać o życiu.
- Pyta pani o wolność? Proszę zajrzeć do sklepu - wódka jest, jaka pani chce: „Standard” „Gorbaczow”, „Putinka”,
kiełbasy pełno, sera też, ryb. Banany leżą. Po co tu jeszcze wolność? Ta nam wystarczy.
- A ziemię wam dali?
- Kto by tam się z nią mordował? Chcesz, bracie, to bierz. U nas wziął taki jeden, Waśka Krutoj. Młodszy chłopak
ma osiem lat, a już chodzi za pługiem razem z ojcem. Jak się do niego kto najmie do roboty, to człowiekowi ani pospać nie
da, ani ukraść. Faszysta jeden!
U Dostojewskiego w Legendzie o Wielkim Inkwizytorze toczy się spór o wolność. O to, że droga wolności jest trudna,
pełna cierpienia, tragiczna... „A po cóż takim kosztem poznawać to diabelskie dobro i zło?” Człowiek musi cały czas
wybierać: wolność czy dobrobyt i wygodne życie, wolność i cierpienia czy szczęście bez wolności. Większość ludzi
wybiera to drugie.
Wielki Inkwizytor mówi do Chrystusa, który wrócił na ziemię:
Po co przyszedłeś nam przeszkadzać? Bo przyszedłeś nam przeszkadzać i sam o tym wiesz.
Przez tak wielki dlań (człowieka) szacunek uczyniłeś tak, jakbyś przestał mu współczuć, bo też zbyt wiele odeń żądałeś...
Gdybyś mniej go szanował, mniej też byś od niego żądał, to zaś bliższe byłoby miłości, ulżyłbyś bowiem jego brzemieniu.
Słaby jest i podły... Cóż winna słaba dusza, że nie jest zdolna pomieścić tak strasznych darów?
14
Człowiek, pozostając wolnym, niczym nie trapi się tak ustawicznie i boleśnie, jak tym, by co prędzej komuś się pokłonić... i
tym, na kogo by co prędzej scedować dar wolności wrodzony tej nieszczęsnej istocie...*
♦ * *
W latach dziewięćdziesiątych... Tak, byliśmy szczęśliwi, do tej naszej naiwności nie da się już powrócić. Wydawało nam się,
że wybór został dokonany, że komunizm bezapelacyjnie przegrał. Tymczasem wszystko dopiero się zaczynało...
Minęło dwadzieścia lat... „Nie straszcie nas socjalizmem” - mówią dzieci do rodziców.
Z rozmowy ze znajomym wykładowcą uniwersytetu Pod koniec lat dziewięćdziesiątych - mówił - studenci śmiali się, kiedy im
wspominałem o Związku Radzieckim; byli przekonani, że przed nimi otwiera się nowa przyszłość. Teraz to
wygląda inaczej... Dzisiejsi studenci już się dowiedzieli, już poczuli, co to znaczy kapitalizm - nierówność, ubóstwo,
bezczelne bogactwo; zobaczyli, jak żyją ich rodzice, którzy nic nie dostali z rozgra-bionego kraju. Są więc nastawieni
radykalnie. Marzą o własnej rewolucji. Noszą czerwone tiszerty z portretami Lenina i Che Guevary.
W społeczeństwie pojawiło się zapotrzebowanie na Związek Radziecki. Na kult Stalina. Połowa młodych ludzi między
dziewiętnastym a trzydziestym rokiem życia uważa Stalina za „największego polityka” Nowy kult Stalina w kraju, w którym
wymordował on nie mniej ludzi niż Hitler?! Znowu w modzie jest wszystko, co radzieckie. Na przykład „radzieckie”
kawiarnie o radzieckich nazwach, z radzieckimi daniami w karcie. Pojawiły się
* Fragmenty rozdziałów „Bunt” oraz „Wielki Inkwizytor” z Braci Karamazow Fiodora Dostojewskiego w przekładzie
Adama Pomorskiego.
15
„radzieckie” cukierki i „radziecka” kiełbasa o zapachu i smaku znanych nam z dzieciństwa. No i oczywiście „radziecka”
wódka. W telewizji dziesiątki audycji, a w internecie dziesiątki nostalgicznych „radzieckich” stron. Do stalinowskich obozów
Zgłoś jeśli naruszono regulamin