O-zydach-wschodu-i-innych.doc

(68 KB) Pobierz

 

Krzysztof Orszański, „Rok Polski”, Nr 3, kwiecień 1916, Str. 55-63.

 

 

O żydach Wschodu i innych

 

­Wśród szeregu spraw, wyłaniających się w wielkim konflikcie europejskim, sprawa żydowska z dniem każdym przybiera na znaczeniu. Dzieje się tak nie dlatego, jakoby ta właśnie kwestia była szczególnie paląca, należy ona bowiem typowo do tak zw. kwestii "wewnętrznych", które dadzą się definitywnie uregulować dopiero po wojnie. Jest to natomiast sprawa, mająca na swe usługi szczególnie wprawną i szczególnie potężną publicystykę, która działa niezmordowanie po obu stronach rowów strzeleckich, zasypując świat mnóstwem broszur i artykułów dziennikarskich. A jakkolwiek jest ta kwestia jedną z najbardziej skomplikowanych, jakkolwiek traktowaną bywa ustawicznie z dwu tak diametralnie różnych stanowisk, jak diametralnie różnymi są interesy dwu walczących z sobą grup mocarstw, to jednak dzięki owej wytrwałej, imponującej zgoła agitacji powoli rozpowszechnia się wszędzie przekonanie, że jednak z żydami trzeba będzie "coś zrobić" po wojnie.

 

To "coś" rozmaicie sobie można wyobrażać, jednakże w żadnym razie nie da się takiego czy owego załatwienia odłączyć od sprawy polskiej, wprost z racji masowego pobytu żydów na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej.

 

Stąd też tak wiele pism, traktujących dziś o kwestii "polskiej" omawia właściwie sprawę żydowską na ziemiach polskich, stąd żywe zainteresowanie się publicystów żydowskich naszą przyszłością i chętny, niejednokrotnie zresztą wcale życzliwy udział żydów w publikacjach sprawom polskim poświęconych[1]. Zwolna ustala się przekonanie, że rozwiązanie kwestii żydowskiej stanowi iunctim ze sprawą polską, przekonanie, któremu w pewnym sensie trudno odmówić słuszności, jakkolwiek komplikuje to zadania polityki polskiej; każde bowiem rozwiązanie kwestii żydowskiej uderza bezpośrednio w interesy polskie i na odwrót. Tym bardziej jednak domaga się rozpatrzenia bogata literatura w sprawie żydowskiej, którą wydaje obecna wojna. Jest to zadanie publicystyczne coraz to trudniejsze, bo w ostatnich czasach niema prawie d­nia, żeby któraś z gazet niemieckich nie drukowała w tej materii artykułu.

 

Z powodzi broszur wybieramy w poniższym omówieniu parę charakterystycznych przykładów.

 

"Prawa dla żydów wschodnich!"[2] ("Den Ostjuden ihr Recht!"), oto tytuł wydanej w Wiedniu broszury Dra Natana Birnbauma. Żądanie wyrażone w artykule jest zarazem hasłem bojowym całej nowej żydowskiej literatury publicystycznej. Chodzi w niej bowiem bynajmniej nie o żydów w ogóle, lecz o nowe, nieznane dotychczas środkowej Europie, potężne, około 12-milionowe plemię "żydów wschodnich", zamieszkałe przeważnie na ziemiach dawnej Polski. "Żydzi Wschodu, to pojęcie dla laika zupełnie nowe, rozpowszechnione dopiero przez wojnę, podobnie jak np. od niedawna dopiero rozpowszechniło się specjalne pojęcie "Europy środkowej", objętej nie "środkową" jakąś, lecz właśnie - zachodnią kulturą.

 

Nowa nazwa, zdaniem autora potrzebna jest tutaj dla zaakcentowania, że mamy do czynienia z czymś zupełnie nowym, czego nie należy bezwarunkowo podciągać pod panujące dotychczas pojęcia o żydach. Nie należy bowiem wyobrażać sobie, że ci żydzi Wschodu należą do kultury rosyjskiej lub polskiej, w podobny sposób jak np. żydzi niemieccy albo francuscy stanowią całość kulturalną z Niemcami lub Francją. Wystarcza rzucić okiem do miast i miasteczek galicyjskich albo do tzw. "rejonu osiedlenia" w Rosji, żeby przekonać się o śmieszności takiego przypuszczenia (str. 14).

 

Żydzi wschodni mają wszystkie zasadnicze cechy odrębnej narodowości, wśród nich zaś zwłaszcza język: "jiddisch" (str. 15). Tak się nazywa w nowszej literaturze polemicznej dotychczasowy żargon. Język ten, jak podkreśla p. Birnbaum, powstały z pierwiastków średnio-górno-niemieckich, hebrejsko-aramejskich i słowiańskich stanowi twór zupełnie jednolity, podobnie jak inne ­języki mieszane, np. język angielski (str. 15). Pan ­Birnbaum bardzo stanowczo zastrzega się przeciwko podciąganiu żydów pod kultu­rę niemiecką. "Żydzi wschodni nie są Niemcami, równie jak nie są Rosjanami ani Polakami" (str. 16). Fałszywymi są też pogłoski o rzekomych zdradach żydów rosyjskich na korzyść mocarstw centralnych. Raczej przeciwnie możnaby powiedzieć, że żydzi rosyjscy ze zbyt wielkim zapałem poszli na wojnę[3] (str. 17).

 

Inna rzecz, że żydzi rosyjscy objawiają wobec Niemców istotnie pewne zaufanie. "Nie jest to bynajmniej wynik jakichś bezpośrednio od Niemców doznanych uprzejmości" (str. 17). "Rozwiązanie zagadki leży właśnie w tym, że ta sympatia nie jest sprawą dzisiejszą ani jutrzejszą, ani wczorajszą ani pozawczorajszą, lecz głębokim, naturalnym poczuciem nienaruszonego, czystego i samodzielnego instynktu narodowego żydów" (str. 18). Instynkt ten poucza żydów o wewnętrznym pokrewieństwie duchowym charakteru niemieckiego i żydowskiego: tu i tam karność, obowiązek jako podstawa życia zbiorowego, tu i tam wewnętrzne dążenie do moralności ponad popędem do zabawy, tu i tam silna wola w walce z bezmyślnym światem wokoło (str. 18).

 

Niestety, konstatuje autor, Niemcy dotychczas nie poczuwają się do tego pokrewieństwa z żydami. Przeciwnie, nie mogą się uwolnić od uczuć antyżydowskich. Niema nadziei, żeby otworzyła im oczy nawet obecna wojna i ta powszechna (!!) antypatia, która właśnie ze względu na wybitne cnoty narodowe prześladuje zarówno żydów jak Niemców (str. 18).

 

Główną tendencją autora jest wpojenie w czytelnika przekonania, że żyd Wschodu stanowi zgoła nowy, odrębny typ narodowy. "Dla każdego, kto należycie pojął zasadniczą różnicę pomiędzy żydami wschodnimi a zachodnimi, nie ulega wątpliwości fakt, że ci pierwsi nie dadzą się już w krótkiej drodze (ohnewei-ters) zasymilować przez ten czy inny naród. Usiłowanie w tym kierunku podjęte skończyłoby się niepowodzeniem jeszcze rychlej i pewniej niż próby asymilacji podejmowane już dawniej przez wytrąconą z równowagi inteligencję w związku z odnośnymi prądami wśród żydów zachodnich" (str. 21. i nast.).

­

Zresztą jakaż korzyść z asymilacji? W najlepszym razie żydzi Wschodu staliby się Niemcami, tym samym zaś nie mogliby spełniać niezmiernie doniosłej funkcji, a mianowicie: "być tym ludem na nowym obszarze, który z wewnętrznego powołania buduje most ludzkiego porozumienia pomiędzy Niemcami a Słowianami" (str 22). Tylko w razie, jeśli pozostaną na nowym obszarze jako uznany samoistny naród (als ein anerkanntes Eigenvolk), "potrafią zapewnić sobie w życiu publicznym kraju tyle miejsca i wpływu, że silne działanie zdoła uzyskać ich rola naturalnie, można by rzec - automatycznie pośrednicząca" (str. 22).

 

Jak widzimy jest to rola faktorów podniesiona do wyżyny ideału narodowego. W końcu rzuca jeszcze autor pytanie, czy leży w interesie wewnętrznej spoistości Niemiec takie masowe wchłonięcie żywiołu żydowskiego, jakie nastąpiłoby w razie masowej asymilacji.

 

Powyższe przestrogi owiane dumnym poczuciem odrębności żydowskiej, odnoszą się głównie do roli Niemiec na terytoriach okupowanych. Osobny rozdział tyczy się Austrii. Autor podkreśla "niewzruszone, namiętne przywiązanie żydów do Austrii" (str. 24), mimo że Austria nie jest jeszcze po prostu przygotowana na to, żeby "żydów, ten naród najdojrzalszy w austriackości (dieses österreichreifste Volk) ująć i uznać jako naród" (str. 25). Zwłaszcza co do żydów galicyjsko-bukowińskich to nazbyt długo zajmowano wobec nich niejasne stanowisko.

 

"Raz nareszcie jednak należałoby sobie z tego jasno zdać sprawę, że mamy tu do czynienia z narodem, który w charakterze narodowym wyraźniejszym jest niż jego sąsiedzi[4], który przy tym charakterze trwa uparcie i coraz więcej wyrabia w sobie woli w kierunku nieustępliwości i że jako naród trzeba koniecznie wobec tego narodu zająć jakieś stanowisko. Raz nareszcie należałoby przecie uznać, że trzeba koniecznie zerwać ze starym systemem formalnego zaliczania go do tej narodowości, która właśnie góruje, bo ów system z konieczności wytwarza coraz nowe komplikacje, takie jak owe, które wytworzyły niemiły rozdział historii,

galicyjskiej w ostatnich lat dziesiątkach. Raz nareszcie należałoby przecie też uznać, jak korzystnym byłoby dla austriackiej idei państwowej, gdyby tam właśnie, gdzie owa idea z powodów przyrodzonych jak i historycznych napotyka na trudności, zyskał na przestrzeni element narodowy, który również z powodów

przyrodzonych i historycznych powołany jest do wspierania tej idei" (str. 26).

 

Przytoczyliśmy umyślnie dłuższy ustęp dosłowni­e, bo tu autor mówi językiem dla Galicjan przynajmniej najzrozumialszym, j­ęzykiem syjonistów galicyjskich, którzy już dawno porzucili marzenia o Palestynie, marzą zaś o "zyskiwaniu na przestrzeni" kosztem swych sąsiadów, nie mających tak "wybitnych" cech narodowych (?!).

 

Czegóż więc żąda p. Birnbaum, wykazawszy tak dobitnie korzyści, płynące z popierania rozwoju narodowego żydów? Żąda przede wszystkim pełnego równouprawnienia mas żydowskich, tam gdzie równouprawnienie to nie stało się jeszcze faktem. Z uznania odrębności narodowej żydów Wschodu wynikają jednak jeszcze dalsze postulaty:

 

. . ."Z całą potęgą bezpośredniej konieczności chodzi przede wszystkim o to, by żydostwo wszędzie, gdzie ma po temu warunki, w drodze prawnopaństwowej zostało uznane jako naród: by w obrębie danego terytorium państwowego zostało równouprawnione i na równi z innymi narodami zaspokojone co do języka, szkoły i prawnopublicznej reprezentacji" (str. 30).

 

Jest to więc żądanie pełnej autonomii narodowej, znany postulat syjonistyczny w odniesieniu do terytorium dawnych ziem Rzeczypospolitej. Opinia polska z tym postulatem nie po raz pierwszy się spotyka i zdołała już pod tym względem niedwuznacznie się wypowiedzieć. Pewną nowością i specjalnym plonem wojny jest jedynie przeprowadzony przez p. Birnbauma "dowód" jakoby te prawa narodowe, jakich żydzi milcząco zrzekli się w krajach niemieckich, były dla nich nieodzowną koniecznością, jeśli chodzi o ziemie polskie. "Dowód" ten, opierający się na poczuciu odrębności narodowej "żydów Wschodu" mimo woli musi się spotkać z pytaniem, czy te rzekome różnice natury jakościowej, cechujące "żydów Wschodu", nie są po prostu złudzeniem, wywołanym przez sztuczne zgęszczenie ilościowe żywiołu żydowskiego na ziemiach polskich. Zgęszczenie to jest objawem nienormalnym, wywołanym celowo w przeważnej mierze przez wrogi nam rząd rosyjski. Zali p. Birnbaum zupełnie nie wyobraża sobie, że wraz z ustaniem rosyjskiego ucisku ziemie polskie mogą zwolna wrócić do normalnych stosunków?

 

Jeśli celem broszury p. Bitnbauma było dumne żądanie pełni praw narodowych dla żydów Wschodu w imię ich zupełnej odrębności narodowej, to inne nieco zadanie wytknął sobie p. Davis Trietsch, autor rozprawki o wspólności interesów żydowsko-niemieckich[5]. Trietsch abstrahuje od akcentowania narodowego stanowiska żydów, natomiast usilnie stara się wykazać te cechy, które zbliżają żydów do Niemców i czynią z nich najwierniejszych niemieckich sprzymierzeńców.

 

Chodzi tu głównie o znaczenie żargonu, który u p. Trietscha nazywa się językiem jüdisch-deutsch albo też yiddisch (tak!) Język ten, zdaniem autora, jest bardziej zbliżony do literackiego niemieckiego niż niejeden dialekt czysto niemiecki (jak np. zuryski)(?) Statystyka wykazuje, że na 14 milionów żydów na świecie blisko 13 milionów mówi po "niemiecku" (str. 14). Z tego w samej Rosji na 7 milionów żydów ma być 6.780.000 mówiących po niemiecku (str. 14).

 

W wymownych słowach maluje autor przywiązanie żydów do niemczyzny, które pozostaje niewzruszone mimo notorycznego antysemityzmu Niemców (str. 51). Co prawda prąd niechęci ku żydom można zauważyć i w innych krajach Europy, ale fakt istnienia antysemityzmu nie może jeszcze stanowić argumentu przeciwko żydom: "także Niemcy poza zakresem swego panowania prawie tylko w krajach islamu nie wzbudzają obawy, nienawiści lub wzgardy" (str. 51). Autor zaznacza wprawdzie w przypisku, że niechęć owa towarzyszy Niemcom równie niesłusznie jak żydom, ale bądź co bądź uwaga powyższa jest dość oryginalnym sposobem jednania sobie niemieckiej opinii.

 

Wspomniana wierność żydowska objawia się zwłaszcza wyraźnie "na niemieckim Wschodzie", gdzie jak np. w Galicji przy spisach ludności nawet karami pieniężnymi(?) odstraszano żydów od podawania za swój język - żydowskiego (str. 17). (tj. żydowsko-niemieckiego, dodaje autor, zapominając, że język "żydowski" jest w obrębie monarchii ustawowo niedopuszczalny.

 

Zagranicą, zdaniem autora, wierni niemczyźnie żydzi przedstawiają dla interesów niemieckich większą wartość niż sami nawet koloniści Niemcy, którzy jako rolnicy mieszkają po wsiach rozproszeni, podczas gdy żydzi stanowią zbitą masę po miastach. Na dowód tej żydowskiej solidarności z niemczyzną przytacza autor ciekawe uwagi o żydach i Niemcach łódzkich; które wyczytał w gazecie niemieckiej "Königsberger Harlungsche Zeilung" z dnia 22 grudnia 1914, tj. po zajęciu Łodzi przez Niemców:

 

"Uczucie mówi żydom na...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin