Duchowe życie zwierząt(1).pdf

(1458 KB) Pobierz
WPROWADZENIE
Koguty okłamujące kury? Łanie pogrążone w żałobie? Zawstydzone konie?
Jeszcze przed kilku laty można by to uznać za przejaw fantazji, życzeniowego
myślenia miłośników zwierząt, pragnących komunii dusz ze swymi podopiecznymi.
Nie inaczej było ze mną, bo zwierzęta towarzyszą mi przez całe życie. I zawsze –
czy chodziło o pisklaka u moich rodziców, który mnie upatrzył sobie na mamusię,
czy kozy w leśniczówce, wesołym meczeniem uatrakcyjniające nam dzień, czy
wreszcie o zwierzęta w lesie, które codziennie spotykam podczas obchodu rewiru –
zawsze zadawałem sobie pytanie, co też się może dziać w ich głowach. Czyżby
faktycznie prawdziwe były od dawna powtarzane twierdzenia nauki, że tylko my,
ludzie, jesteśmy w stanie doświadczać pełnej gamy uczuć? Czy to możliwe, że
przyroda specjalnie dla nas wypracowała wyjątkową biologiczną drogę, która jako
jedyna gwarantuje świadome, spełnione życie?
Gdyby tak było, moja książka tu by się skończyła. Bo gdyby człowiek był czymś
szczególnym w sensie konstrukcji biologicznej, to nie mógłby się porównywać
z innymi gatunkami. Współczucie wobec zwierząt nie miałoby sensu, bo nie
bylibyśmy w stanie nawet w przybliżeniu zgadnąć, co też się dzieje w ich wnętrzu.
Jednak szczęśliwie natura zdecydowała się na wariant oszczędnościowy. Ewolucja
„tylko” przebudowywała i modyfikowała to, czym dysponowała w danej chwili,
podobnie jak ma to miejsce w systemach komputerowych. I tak jak w Windows 10
są jeszcze aktywne funkcje z poprzednich wersji, tak samo w nas działają programy
genetyczne naszych przodków. I we wszystkich innych gatunkach, których drzewo
pochodzenia w ciągu milionów lat oddzieliło się od wspólnej linii. Dlatego też nie
ma według mnie dwojakiego rodzaju żałoby, bólu czy miłości. Nie wątpię, że
zuchwale może zabrzmieć twierdzenie, że świnia czuje tak samo jak my. Jednak
prawdopodobieństwo, że zranienie nie wywoła u niej tak nieprzyjemnych odczuć jak
u nas, jest bliskie zeru. „Chwila, moment! – mogą teraz zawołać uczeni. – To jeszcze
wcale nie jest dowiedzione”. Zgadza się, bo tego nigdy nie da się dowieść. To, czy
czujecie tak samo jak ja, też jest tylko teorią. Nikt nie jest w stanie wczuć się
w drugiego człowieka, nikt nie może dowieść, że ukłucie igłą wywoła identyczne
odczucia u każdego z siedmiu miliardów mieszkańców Ziemi. Jednak ludzie potrafią
ujmować swoje uczucia w słowa, a wynik tych przekazów zwiększa
prawdopodobieństwo, że na płaszczyźnie uczuć i doznań wszyscy jesteśmy podobni.
Również nasza suka Maxi, która wrąbała w kuchni pełną miskę pyz, po czym
przybrała minę niewiniątka, nie była biologiczną maszyną wszystkożerną, tylko
rozbrajającym cwaniakiem kutym na cztery nogi. Im częściej i im dokładniej
przypatruję się otoczeniu, tym więcej emocji zarezerwowanych rzekomo jedynie dla
ludzi odkrywam u naszych zwierząt domowych i ich dzikich krewniaków w lesie.
I nie jestem w tym odosobniony. Coraz więcej leśników dochodzi do wniosku, że
wiele gatunków zwierząt dzieli z nami niektóre cechy. Prawdziwa miłość między
krukami? Uznajemy ją za pewnik. A co z wiewiórkami, które znają swych
krewniaków po imieniu? Od dawna udokumentowane. Gdziekolwiek spojrzeć,
wszędzie kwitnie miłość, panuje współczucie i buzuje radość życia. Zdążyła się już
też pojawić spora liczba prac naukowych dotyczących tej tematyki, jednak zajmują
się one jedynie cząstkowymi aspektami zagadnienia i często napisane są tak suchym
językiem, że nie nadają się specjalnie do odprężającej lektury, no i przede
wszystkim do lepszego zrozumienia problemu. Z tej właśnie przyczyny chciałbym
wystąpić tu jako wasz tłumacz, przełożyć te fascynujące wyniki badań na język
Zgłoś jeśli naruszono regulamin