Jack Ketchum, Lucky McKee - KOBIETA.pdf

(762 KB) Pobierz
Jack Ketchum
Lucky McKee
Kobieta
Tłumaczył
Mateusz Kopacz
Replika 2012
Wydanie I
„Ty chcesz ją pocałować.
Ja chcę jej spróbować.
Nie ma żadnej różnicy.”
Issei Sagawa
„W każdym domu jak ze snów Koszmar”
Joe Jackson
„Zeszłej nocy rozmawiałem z bogiem. Mówi,
że gdyby mogła znowu umyć cipę do czysta,
mogłaby wam wybaczyć, wy tępe chuje,
którzy ją zgwałciliście.”
Jerzy Livingston, The Stroup Stories
OD KETCHUMA:
Dziękuję Andrew, Billowi oraz mojemu wspólnikowi,
Lucky’emu. Braunie za marzenie. Pauli za prawie
wszystko. Kristy - doskonale wie, za co. A także
Pollyannie za bezpośrednią, potworną inspirację.
OD McKEE:
Mamie i tacie za przyzwoite wychowanie. Siostrom:
Boog, Jaye i Angie, za to, że są wspaniałymi kobietami.
Braciom, Kevinowi oraz Chrisowi, za to, że nie są jak
Cleek, a także moim towarzyszom zbrodni, Andrew,
Billowi i Polly. Dzięki również tobie, Dallas, za pokazanie
dzieciakowi, jak to się robi.
Kobieta
CZĘŚĆ PIERWSZA
JEDEN
DWA
TRZY
CZTERY
PIĘĆ
SZEŚĆ
SIEDEM
OSIEM
DZIEWIĘĆ
DZIESIĘĆ
JEDENAŚCIE
DWANAŚCIE
CZĘŚĆ DRUGA
TRZYNAŚCIE
CZTERNAŚCIE
PIĘTNAŚCIE
SZESNAŚCIE
SIEDEMNAŚCIE
OSIEMNAŚCIE
DZIEWIĘTNAŚCIE
DWADZIEŚCIA
CZĘŚĆ TRZECIA
DWADZIEŚCIA JEDEN
DWADZIEŚCIA DWA
DWADZIEŚCIA TRZY
DWADZIEŚCIA CZTERY
DWADZIEŚCIA PIĘĆ
DWADZIEŚCIA SZEŚĆ
DWADZIEŚCIA SIEDEM
DWADZIEŚCIA OSIEM
DWADZIEŚCIA DZIEWIĘĆ
TRZYDZIEŚCI
TRZYDZIEŚCI JEDEN
TRZYDZIEŚCI DWA
TRZYDZIEŚCI TRZY
TRZYDZIEŚCI CZTERY
TRZYDZIEŚCI PIĘĆ
Reproduktor
Kobieta
CZĘŚĆ PIERWSZA
JEDEN
Kobieta nie zna pojęcia piękna.
Sama też nie jest urodziwa. Chyba że piękno sprowadza się do siły, a ona jest silna -
ponad sześć stóp wzrostu, długie ramiona i nogi jak u małpy. Mimo to z jej dużych szarych
oczu wyziera pustka, o ile akurat nie przypatruje się czemuś z uwagą, cerę ma bladą od braku
światła, skórę paskudną, poznaczoną ukąszeniami pasożytów i owadów, śmierdzącą krwią jak
sęp. Od jej pełnej prawej piersi do biodra biegnie szeroka, gładka blizna - przed jedenastoma
laty śrut ze strzelby wyszarpnął jej kawał ciała. Nad lewym okiem, aż za ucho, rozciąga się
druga szrama, zasługa kolejnego pocisku. Od tamtej pory w tym miejscu nie rośnie ani brew,
ani włosy.
Wygląda, jakby poraził ją piorun.
Kobieta nie jest urodziwa i nie zna pojęcia piękna...
Już prawie świt - najmroczniejsza część doby za nią. Wyłania się z gęstego lasu, całymi
godzinami, może nawet dniami, przemierzała go skalistym, ubitym szlakiem, z gorączką
buzującą we wnętrzu. Noc dogania dzień, dzień dogania noc. Zna dobrze wszystkie te ścieżki.
W końcu plaża. O świcie to miejsce nie oferuje schronienia. Po drodze zatrzymywała się,
nasłuchiwała, wracając raz po raz po śladach. Jest pewna, że nikt jej nie śledzi. Dali za
wygraną.
Jeśli w ogóle śledzili ją w ciemnościach. A poruszała się tylko w mroku.
Jej rany to świadectwo szczęśliwego losu - lewy bok pokazuje dobitnie, że niewiele
brakowało. Nóż i kula. Sierp księżyca i pełnia, ledwie kilka cali od siebie. Zakleiła rany
błotem i mocno zacisnęła na nich pas. Smuga krwi nie pomoże nikomu tropić.
Mimo to potrzebuje leczenia.
Ból. Ból pulsuje w całym ciele, od ramion po kolana. Bije w ciało jak fale o brzeg. Lecz
Zgłoś jeśli naruszono regulamin