Bronię Prymasa Józefa Glempa.docx

(15 KB) Pobierz

Bronię Prymasa Józefa Glempa

czw, 2009-03-05 09:24 | Jan Engelgard

·                      Jan Engelgard

·                      wiara

Swego czasu paryska „Kultura” zajmowała się niemal na stałe piętnowaniem stanowiska Prymas Stefana Wyszyńskiego, a potem Józefa Glempa. Zarzucano obu hierarchom zbytnią „uległość” wobec władz PRL. Czynili to także ludzie KOR-u, którzy dążyli do zaprzęgnięcia Kościoła, a raczej szeregowych duchownych, do walki z „reżimem”.

Oba środowiska, jak najbardziej odległe od Kościoła, podążały śladem radykałów z XIX wieku, którzy także upatrywali swojego sukcesu w rozbudzeniu namiętności religijnej Polaków. Dzisiaj zapominamy, że pomysł tzw. mszy za Ojczyznę w latach 60. XIX wieku, przed wybuchem powstania styczniowego, dał Ludwik Mierosławski, sam ateusz i wolnomularz (Wielki Wschód). Plan się powiódł – znaleźli się księża, którzy wpadli w sidła „ruchu”. Kościół stawał się polem gry politycznej dla sił zgoła antychrześcijańskich. Solidarność stawała się – jak zauważył abp. Bronisław Dąbrowski – ważniejsza niż Polska i Kościół.

Prymasi Wyszyński i Glemp znali historię Kościoła i Polski. I kiedy w latach 1980-1981 i w stanie wojennym zaczynało dochodzić do takiej samej sytuacji, jak przed 1863 rokiem – dmuchali na zimne, chcieli uchronić Kościół i Polskę przed powtórką tragedii. Kto tego nie rozumie, niech się więc nie wypowiada na tematy, które go przerastają. Cezary Gmyz z „Rzeczypospolitej” (2.03.2009) stawia zarzut (dzisiaj brzmi to jak wielkie oskarżenie) Prymasowi Józefowi Glempowi, że nie chce zeznawać przed komisją powołaną w sprawie beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki i że zawsze hamował ten proces.

Prymas jest w niewygodnej sytuacji, bo kult ks. Popiełuszki staje się dosyć powszechny, choć kiedy patrzy się, jak stacja TVN bierze w tym udział – to można mieć co najmniej poważne wątpliwości, co do intencji tych zabiegów, tak jak można było mieć wątpliwości wtedy, na początku lat 80., widząc w najbliższym otoczeniu ks. Jerzego Adama Michnika. Czy Kościół hierarchiczny nie mógł nie mieć wątpliwości? Czy Prymas Wyszyńskie nie miał racji mówiąc o niepolskich siłach, które oddziaływają na Solidarność? I czy nie mieli prawa studzić nastrojów widząc uwikłanie kapłana w działalność tejże Solidarności, a także widząc zagrożenie dla jego życia?

Warto dzisiaj przypomnieć tok myślenia Prymasa Glempa z tego okresu. Podczas spotkania z księżmi Archidiecezji Warszawskiej w dniu 7 grudnia 1982 r. ks. Prymas tak wyjaśniał motywy swojego postępowania:

„Najpierw prymas wezwał do zadawania mu dalszych pytań po jego przemówieniu, ale prosił, żeby pytania nie były „dziennikarskie”. Następnie ustosunkował się negatywnie do polskich powstań (XIX-wiecznych i warszawskiego): były przegrane, a więc ofiary naród złożył niepotrzebnie, stało się tak (szczególnie w roku 1863), ponieważ naród nie posłuchał Kościoła ulegając obcej manipulacji, której celem było pchnąć nas na drogę beznadziejnej walki przeciwko Rosji.

Prymas zajął postawę realistyczną, pragmatyczną i pozytywistyczną: stoimy wobec silniejszego, powinniśmy zatem ulec, zwycięstwo (rozumiane wąsko — militarnie) jest kryterium słuszności zrywu i celowości ofiar, praca podstawowa ma znaczenie nieporównanie większe niż walka, która w naszej sytuacji jest beznadziejna, zagrożenie główne płynie nie ze Wschodu, lecz z Zachodu, spełnieniem dążeń narodu jest państwo, które w obecnych warunkach jest ułomne, ale lepsze takie niż żadne, służenie w jakimś zakresie państwowym instytucjom takim, jakie są, służy narodowi.

Prymas dostrzegł częściową analogię między naszą obecną sytuacją a przeszłą sytuacją przedpowstaniową (zwłaszcza sprzed powstania w roku 1863), nie dopuszcza jednak takich określeń teraźniejszości jak okupacja lub brak niepodległości. Chociaż zastrzega wielokrotnie i mocno, że nie uprawia żadnej polityki, gdyż po prostu wyraża stanowisko Kościoła (całkowicie zgodne ze stanowiskiem Ojca Świętego), program jego mieści się w orientacji politycznej tzw. endeckiej.

Przypisywanie nadrzędnej wartości państwu, nieufność wobec Zachodu i zgoda na czasową zależność od Rosji, realizm małych kroków, pragnienie ratowania przede wszystkim „substancji narodu”, zgoda na służebną rolę Kościoła wobec państwa w sytuacji zagrożenia — wszystko to stwarza jakąś płaszczyznę cichego, lecz głębokiego porozumienia między prymasem a władzami, które pomimo deklaratywnego socjalizmu kontynuują w jakiejś mierze endecką linię polskiej polityki”.

Ktoś dokonał zapisu jego wystąpienia, a „Zeszyty Historyczne” (wydawnictwo „Kultury” paryskiej) ten zapis opublikowały (nr 64, 1983, ss. 206-218). Od tego momentu Prymas był pod stałym obstrzałem i „Kultury” i KOR-u. Ta „polityka endecka” była czymś, co tamte środowiska uznawały za casus belli. Dziwi tylko to, że dzisiaj tak wielu ludzi, także z rzekomo prawicowych, powtarza ówczesne zarzuty paryskiej „Kultury” i tzw. lewicy laickiej, i posługuje się jej ówczesną argumentacją, bez chociaż próby zrozumienia złożoności sytuacji i intencji

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin