Odciete glowy wladcow - Elwira Watala.pdf

(4385 KB) Pobierz
Redakcja i korekta:
Zespół
Opracowanie wersji elektronicznej:
Grzegorz Bociek
Na okładce wykorzystano fragment obrazu Michelangela Caravaggia
Dawid z głową Goliata/
© Wikimedia Commons
Zdjęcia we wkładkach:
© Wikimedia Commons
Tekst opracowano na podstawie wydania Oficyny Wydawniczej RYTM, 2009
Wydanie I, Chorzów 2013
Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA
41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c
tel. 32-348-31-33, 32-348-31-35
fax 32-348-31-25
office@videograf.pl
www.videograf.pl
Dystrybucja: DICTUM Sp. z o.o.
01-942 Warszawa, ul. Kabaretowa 21
tel. 22-663-98-13
fax 22-663-98-12
dystrybucja@dictum.pl
www.dictum.pl
Tekst © Elwira Watała
© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2013
ISBN 978-83-7835-288-4
Zadawanie bólu stało się porządkiem świata.
(Janusz Tazbir)
Wstęp
Nie ma takiego kraju i nie było takiej epoki, w których nie stosowano by tortur. Inkwizycja: tortury,
polowanie na czarownice i heretyków. Czarny okres w dziejach historii. Francuski Filip II Piękny,
król o brzydkich nawykach, to z jego rozkazu templariusze niczym chrust płonęli na stosach.
Umierająca Maria Tudor owładnięta jednym tylko pragnieniem: przed swą śmiercią jak najwięcej
ludzi posłać na stos. Kodeksy karne wielu krajów jeszcze do końca XIX wieku dopuszczały
stosowanie najwymyślniejszych tortur dla wymuszenia zeznań. Dzieło dominikańskich inkwizytorów
z XV wieku „Młot na czarownice”, stanowiące swoisty kodeks tortur, dawało wskazówki, jak można
zgodnie z prawem męczyć ludzi. Kaci dobrze wiedzieli, że nie wolno ulegać emocjom. I jeśli
miłosierna caryca rosyjska Elżbieta, córka Piotra I, która zniosła w swym państwie karę śmierci,
rozkaże swym dworkom wyciąć języki, a potem na śmierć je zachłostać, kat musi to wykonać.
Emocjom uległ sadysta, markiz de Sade, i miał za swoją litość odpokutować własnym żywotem:
Robespierre podpisał na niego wyrok śmierci. Na szczęście dla literatury nie zdążono go wykonać.
W dniu podpisania wyroku na markiza bezduszna gilotyna odcięła głowę Robespierre’a.
Kat był ważnym elementem społecznego życia każdego kraju. Znamienity Charles Henri Sanson, kat
epoki Wielkiej Rewolucji Francuskiej, napisał coś w rodzaju pamiętnika, w którym opisuje różne
rodzaje tortur. Klasyfikować ich nie sposób, spróbować wszakże warto. Czytelnikowi, liczącemu na
„lekką” lekturę, któremu obrzydły okrucieństwa, w które tak bardzo obfituje nasze życie, radzimy tej
książki nie czytać, bo to książka O STRASZNYM, stanowiąca świadectwo straszliwych paradoksów
historii, do jakich dochodziło, gdy władza, seks i ból łączyły się w jeden nierozerwalny stop. Rąbano
głowy bezpardonowo. Coraz częściej przychodzi nam kochać bezgłowych facetów. Bo przecież
rąbniętych głów napłodziło się obecnie co niemiara i z braku laku musimy my, kobiety, zadowalać się
byle półgłówkiem. W obawie przed zlinczowaniem przez czytelników mężczyzn bądź w Internecie,
bądź w ciemnym zaułku, porzucam drażliwy temat, czyja głowa mądrzejsza, mężczyzny czy kobiety,
i przechodzę do tematu mojej książki.
Trzeba stwierdzić, że władcy dawnych epok przynajmniej oszczędzali nam iluzji. Za ich czasów,
jeśli rąbano głowy, to nie przy pomocy politycznych metod, lecz konkretnym narzędziem: sztyletem,
toporem, gilotyną, a nawet brzytwą, jeśli uznamy, że w epoce kamienia łupanego za brzytwę mógł
uchodzić ostry krzemień.
Skąd się wzięła moja ciągotka do tak strasznego, bulwersującego, a nawet niewdzięcznego tematu?
Wyjaśniam: podjęłam go wyłącznie w merkantylnych celach. Bo na czym obecnie autor może dobrze
zarobić, jak nie na okrucieństwie? Już nawet seks nieco się przejadł i zaczął być niczym jadło bez
soli, bez której mdli. Ile można wyszukiwać perwersji seksualnych, aby apetyty czytelnika
zadowolić? Sperma przecież również swoją miarę ma, wyczerpuje się od nadmiernego użytku. Żadne
zboczenia już nie zadowolą wybrednego i obytego w tym temacie czytelnika. Musiałam więc, Drogi
Czytelniku, w imię wyższych racji sięgnąć do jeszcze jednego rodzaju okrucieństwa ze starożytności,
średniowiecza i najnowszych, a nawet naszych czasów – odcinania głów władcom. Fikcji w tej
książce nie ma, wszystko jest świętą prawdą, zaczerpniętą z dzieł starożytnych, i nie tylko,
historyków, proszę mi wierzyć na słowo i nie zadawać mi w Internecie i w listach dziwnego pytania:
„Proszę mi wyjaśnić, skąd Pani czerpała te bulwersujące wiadomości?”. Otóż, Moi Drodzy, nie
wyjaśnię. Po pierwsze, szkoda na to czasu, po drugie, jest to tajemnica firmy. A każda tajemnica ma
przecież swoje prawo do milczenia. I tak przed Państwem moja kolejna książka: „Rąbnięte
głowy…”. Pardon, pomyłka: „Odcięte głowy władców”.
Elwira Watała
I. ŁOWCY GŁÓW
Mitologia
Dawniej głowy rąbano jak kapustę.
(arystokrata z czasów Katarzyny II)
Wszystko miało swój początek w mitologii, w opowieści o wielkiej miłości Orfeusza, mistrza gry
na lirze, do swej żony, nimfy Eurydyki. To jego odcięta głowa płynęła po otwartym morzu, dając
początek fali odciętych głów, którymi bawiono się jak piłkami, poniewierano je, nanizywano na
włócznie jak flagi bojowe, tarzano w mokrym piasku, opłakiwano, trzymając na królewskich
kolanach, pluto na nie, taszczono je, trzymając za włosy, lub niesiono, wkładając pięść w usta
martwej głowy. Ludzkie odcięte głowy na przestrzeni historycznych dziejów doświadczyły różnych
rodzajów tortur, kaźni i poniewierek. I tak się dzieje do naszych dni. Barbarzyńskie zwyczaje
odcinania głów ożyły znów w Iraku i Pakistanie jako straszliwe wiano starożytnych czasów.
Orfeusz, władca malutkiej Tracji, której zachodnią granicę stanowił brzeg Morza Czarnego, nikomu
nie zawadzał: kochał żonę Eurydykę, śpiewał i grał na lirze. Za co więc odcięto mu głowę
i wrzucono wraz z lirą do rzeki, aby z jej prądem popłynęła do morza? Na wyspie Lesbos, gdzie
mieszkała obsesyjna lesbijka, poetka Safona, wyłowiono odciętą głowę Orfeusza i godnie ją
pochowano. Godnością wieszcza nie wskrzesisz! Zginął wielki artysta. Dźwięki jego muzyki
poruszały góry, lasy puszczały się w pląs szalony, a ptaki wtórowały tej niebiańskiej muzyce, ludziom
i nimfom robiło się na sercu słodko, chciało się żyć!
Eurydyka umykała wciąż Orfeuszowi, gonił więc ją wytrwale. Aż trafiła do podziemnego królestwa
Persefony. Miłość nie zna granic, trafił Orfeusz i tam, wszystkie trudności i potwory pokonał,
a jedynym jego przestępstwem było, że obejrzał się do tyłu. Ludzie, nie oglądajcie się za siebie, bo
utracicie wszystko, tak jak Orfeusz na zawsze utracił Eurydykę. Pokolenia na kanwie tej
sentymentalnej historii układały piosenki, pisały opery, rozsławiały wielką miłość i wyciągnęły
prosty wniosek: pruj do przodu i nie oglądaj się za siebie. Czyż to nie kusząca strategia dla
polityków naszych czasów? Orfeusz obejrzał się i na zawsze pozostawił swą ukochaną w mrocznym,
podziemnym Hadesie, a Gluck, Offenbach i Puccini nasładzają nas wspaniałą muzyką
i sentymentalnym librettem. Ludzie leją łzy, bo gdzie jeszcze oprócz Szekspira znajdziesz taką czystą,
taką wielką miłość, bez której, jak się okazuje, ludzkość mimo swego cynizmu nie może żyć.
Pijane, oszalałe menady, jak współczesne kurwy przed Nowym Rokiem, w szczytowym momencie
bachanaliów, orgiastycznych uroczystości ku czci rozpustnego boga Dionizosa, zabiły nie
zawadzającego nikomu Orfeusza. Te oszalałe menady przeżyły wieki i przestrzenie, żyją wciąż –
niezniszczalne. Dziś spotkać je można przeżarte prochami, o otumanionych umysłach, w chaosie
przerażającej kakofonii dźwięków i błysków zeusowskich piorunów, nazywanym dyskoteką.
***
Nieprawda, że martwe głowy na nic nie są przydatne. Barbarzyńcy robili z czaszek misterne kubki,
pokrywali je złotem i pili z nich wino. Jeszcze inni barbarzyńcy nanizywali je na piki i machając nimi
jak flagą, straszyli wrogów. Odciętymi głowami były usiane pola i drogi całej Italii, gdy Pompejusz
Wielki w 73 r. p.n.e. pokonał powstańców Spartakusa. Odcięte głowy sterczały na basztach twierdz
nie tylko w starożytnych czasach. Piotr I, choć to przecież oświecony car, ubzdurał sobie, aby
odciętymi głowami strzelców ozdabiać mury swych pałaców. Jeszcze wcześniej to samo czynił
w Moskwie Iwan Groźny na placu Czerwonym, na słynnym „łobnym miejscu”. Głowy jako
architektoniczna ozdoba – nie nowość. Odcięte głowy jako straszydło – historyczna powszechność.
Głową słynnej Meduzy, której wzroku nie można było wytrzymać, żeby nie obrócić się w popiół,
posłużył się legendarny bohater Perseusz, ratując przy jej pomocy Andromedę, którą następnie
poślubił. Perseusz był synem Zeusa, najbardziej rozpustnego ze wszystkich bogów, który wstydliwie
ukrywał swój wybujały erotyzm pod różnymi postaciami, co mu ułatwiało kopulację z ziemskimi
kobietami, na przykład z matką Aleksandra Macedońskiego. Patrząc w dół ze swego Olimpu,
doszczętnie znużony swą żoną, zrzędliwą i zazdrosną Herą, Zeus upatrzył sobie nowy obiekt do
fizycznego stosunku: Danae, córkę króla Argos Akrizjosa. Szczęśliwa niewiasta, doświadczywszy
boskiej miłości, urodziła syna, Perseusza, lecz niedługo nim się cieszyła. Jej ojciec, ulegając
plotkarskim słowom wyroczni, która oznajmiła, że umrze z rąk własnego wnuka, wsadził córkę wraz
z niemowlęciem do skrzyni, które wypchnął w otwarte morze. Reszta należała do boga mórz
Posejdona: miał zatopić skrzynię podczas burzy. Lecz nad biednymi ofiarami czuwał Zeus, który
poprosił swego brata, żeby nie zanadto się starał i nie zabijał jego kochanki i syna. Posejdon usłuchał
starszego i ważniejszego brata, podczas morskiej podróży matce i synowi zostały stworzone niemal
komfortowe warunki: morze było gładkie niczym miedziane lustro, lekkie fale współgrały
z pluskającymi się w nich delfinami, a skrzynia huśtała się na wodzie niczym kołyska, usypiając
niemowlę. Skrzynię zauważył rybak, Diktys, przyholował ją do brzegu, a matkę z dzieckiem
zaprowadził do króla Polidektesa, który natychmiast zakochał się w Danae i będąc człowiekiem
uczciwym, a nie takim podłym uwodzicielem jak Zeus, zaproponował jej małżeństwo. Danae
stanowczo odmówiła, tłumacząc to tym, że już ma męża, którym jest sam bóg Zeus. Usłyszawszy to,
król Polidektes szyderczo się zaśmiał: „Co? bóg Zeus? Przecież on już ma dwie oficjalne żony
i niezliczone ilości kochanek”. I dodał: „Nie ma na świecie większego i bardziej przebiegłego
erotomana niż Zeus, on dla zaspokojenia swej chuci przybiera różne postacie: byków, łabędzi,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin