0:00:01:23.976 fps 0:00:05:Tłumaczenie: Kazimierz Młynarz|zaczerpnięte z: 0:00:09:"Ingmar Bergman-scenariusze",|Warszawa 1977 0:00:14:synchro do wersji:The Seventh Seal (1957) BRRip x264 AAC ~SecretMyth|AngelicShine 0:00:43:{y:b}SIÓDMA PIECZĘĆ 0:01:20:Jest połowa XIV wieku. 0:01:21:Antonius Block i jego ziemianin, 0:01:24:po wielu latach jako krzyżowcy|na Ziemi więtej, 0:01:28:wreszcie wrócili|do swojej ojczystej Szwecji. 0:01:31:Kraj jest spustoszony|przez Czarnš Zarazę. 0:02:01:/A gdy Baranek|/otworzył siódmš pieczęć, 0:02:06:/stało się milczenie na niebie|/jakoby przez pół godziny. 0:02:14:/I widziałem siedem onych Aniołów,|/a dano im siedem tršb. 0:02:20:/I zatršbił pierwszy Anioł.. 0:04:18:Kto ty? 0:04:20:Jestem mierć. 0:04:23:Przyszedłe po mnie? 0:04:25:Towarzyszę ci od dłuższego już czasu 0:04:27:Wiem o tym. 0:04:29:Jeste gotów? 0:04:31:Jeno ciało moje jeszcze się lęka. 0:04:42:Wstrzymaj się na chwilę. 0:04:44:Wszyscy tak mówicie.|Nikomu nie udzielam zwłoki. 0:04:49:Ale grasz w szachy, prawda? 0:04:51:Skšd o tym wiesz? 0:04:53:Widziałem to na obrazach,|nasłuchałem się w pieniach. 0:04:56:Doprawdy, jestem wcale niezłym graczem. 0:05:01:Nie lepszym jednak ode mnie. 0:05:03:Dlaczego chcesz ze mnš grać w szachy? 0:05:05:- Mam swoje powody.|- Twoja sprawa. 0:05:11:Jeżeli pozwolisz, postawię warunek:|będę żyć, dopóki dotrzymam ci kroku w grze. 0:05:14:Jeli wygram, uwolnisz mnie. 0:05:23:Grasz czarnymi! 0:05:27:Nie uważasz, że w tym kolorze|bardzo mi do twarzy? 0:06:42:Między nogi dziewki hożej 0:06:47:Wszystkie chęci swoje złożę 0:06:58:Pan Wszechmogšcy wysoko na niebie 0:07:03:A diabeł, twój brat, skacze wokół ciebie. 0:07:10:W Farjestad gadali o złych wróżbach|i innych okroponociach. 0:07:14:W nocy dwa konie|pożarły się nawzajem, 0:07:18:za na cmentarzu rozwarły się groby 0:07:20:a potem koci ludzkie|walały się po całej okolicy. 0:07:24:Wczoraj po południu ukazały się|na niebie aż cztery słońca. 0:07:47:Gdzie jest karczma? 0:08:14:I co, wskazał ci drogę? 0:08:16:Niezupełnie. 0:08:18:- A co powiedział?|- Nic. 0:08:20:- Niemowa?|- Raczej nie. 0:08:24:W rzeczywistoci powiedział mi wiele. 0:08:31:Doprawdy, wiele mi powiedział, 0:08:33:ale to nie było wesołe. 0:10:06:Dzień dobry.|Oczywicie już po niadaniu? 0:10:10:Mówi się trudno,|ja trawy jeć nie mogę. 0:10:13:A może mógłby mnie tego nauczyć? 0:10:15:Jestemy przecież bez grosza. 0:10:18:W tej częci kraju ludzie nie sš|zbyt łaskawi dla kuglarzy. 0:11:15:Zbud się, Mia! Zbud się! 0:11:17:Widziałem co,|chcę ci to opowiedzieć. 0:11:20:Co się stało? 0:11:22:Miałem widzenie!|Nie, to nie było żadne widzenie! 0:11:25:To było prawdziwe, najprawdziwsze! 0:11:28:Ech, znów miałe widzenie. 0:11:34:Ja jš widziałem! 0:11:37:Kogo widziałe? 0:11:40:Matkę Boskš. 0:11:44:Widziałe jš naprawdę? 0:11:46:Była tak blisko,|że mogłem jej dotknšć. 0:11:48:Na głowie miała złotš koronę,|za odziana była w niebieskš szatę w złote kwiaty. 0:11:51:Była boso, w wysmukłych ramionach trzymała|Dziecištko. Uczyła je chodzić. 0:11:57:Gdy mnie tylko dostrzegła,|umiechnęła się. 0:12:04:Aż mi oczy nabiegły łzami. 0:12:06:Kiedy je przetarłem,|ona już odchodziła. 0:12:09:Na ziemi i na niebie|była wielka cisza. 0:12:13:Możesz to zrozumieć.. 0:12:20:Ależ ty masz fantazję! 0:12:22:Nie wierzysz mi.|Mówię ci, to była prawda. 0:12:26:Nie z tych powszednich,|ale jaka inna. 0:12:31:Jak wtedy, gdy zobaczył diabła,|co to własnym ogonem 0:12:34:koła naszego wozu|malował na czerwono. 0:12:37:Musisz mi to cišgle wypominać? 0:12:40:A potem się okazało,|że za twoimi paznokciami, sš resztki czerwnonej farby. 0:12:43:Niech ci będzie,|to chyba naprawdę byłem ja. 0:12:45:Chciałem po prostu,|by uwierzyła w moje widzenia. 0:12:47:Te prawdziwe,|których nie zmylam. 0:12:49:Musisz opanować swojš wyobranię,|inaczej ludzie powiedzš, że półgłówek. 0:12:54:Choć nim nie jeste.|O ile mi wiadomo. 0:12:57:Wiedz jednak,|że nie mam co do tego pewnoci. 0:12:59:Naprawdę nie wymylam sobie|tych historii. 0:13:01:Nic na to nie poradzę,|że słyszę jakie głosy, 0:13:04:że ukazuje mi się|Najwiętsza Panienka, 0:13:06:że aniołowie i diabły|upodobały sobie mojš kompanię. 0:13:10:Czyż nie wbiłem wam do głowy|raz na zawsze, 0:13:13:że rano muszę spać? 0:13:17:Grzecznie prosiłem, błagałem -|wszystko na nic. 0:13:19:Więc teraz rozkazuję: zamknijcie się! 0:13:48:Chciałabym, by Mikael|miał lepsze życie, niż my. 0:13:50:Mikael wyronie|na wspaniałego akrobatę, 0:13:53:albo kuglarza, który wykona|tę jednš jedynš sztuczkę. 0:13:58:Co takiego? 0:14:00:By jedna z piłeczek|zawisła nieruchomo w powietrzu. 0:14:02:- Przecież to niemożliwe.|- Dla nas, ale nie dla niego. 0:14:09:Znowu bredzisz! 0:14:13:W nocy, kiedy nie mogłem zasnšć,|ułożyłem piosenkę. 0:14:19:Chcesz posłuchać? 0:14:21:Oczywicie, zapiewaj.|Jestem bardzo ciekawa. 0:14:24:Na gałšzce lilii 0:14:28:siadła gołšbeczka, 0:14:32:piewa o Jezusie, 0:14:36:Wielka radoć w niebie.. 0:14:44:Ty pisz, Mia? 0:14:46:- To naprawdę urocza piosenka.|- Jeszcze nie skończyłem. 0:14:50:Wiem, lecz teraz chciałabym się trochę przespać.|Dokończysz potem. 0:14:55:Ty nic, tylko by spała i spała. 0:14:59:Czy prawdziwemu aktorowi|godzi się grać w czym takim? 0:15:04:Gdyby księża nie płacili nam tak dobrze|nie usłyszeliby ode mnie dobrego słowa. 0:15:07:Masz zamiar występować|w roli mierci? 0:15:08:Włanie obmylam, jak by tymi bajeczkami|nastraszyć poczciwy, ciemny naród. 0:15:13:Kiedy więc wystšpimy z tš sztukš? 0:15:15:Na uroczystoci|więtych patronów w Elsynorze. 0:15:17:Uwierzycie lub nie, ale wystšpimy|na stopniach kocioła. 0:15:20:A czy nie lepiej dać co spronego?|Ludzie za tym przepadajš. 0:15:25:Głupi. 0:15:27:Gadajš, że w kraju|panuje straszliwa zaraza. 0:15:30:Księża przepowiadajš ludziom rychły koniec. 0:15:34:A jakš ja otrzymam rolę? 0:15:36:Taki dureń jak ty może zagrać|tylko jedno: Duszę Człowieka. 0:15:39:Rzeczywicie, to doć nędzna rola. 0:15:41:Kto tu właciwie rzšdzi?|Do kogo należy ostatnie słowo? 0:15:46:Głupcy, zapamiętajcie to sobie! 0:15:49:Wasze życie wisi na włosku, 0:15:53:za dni wasze sš policzone. 0:15:58:Czy kobiety mnie zechcš|w takim przebraniu? 0:16:15:- Jof!|- Co takiego? 0:16:18:Sied cicho, nie ruszaj się. 0:16:20:Milczę jak grób. 0:16:23:Kocham cię. 0:16:53:Co to wyobraża? 0:16:55:Taniec mierci. 0:16:57:- A tamta postać, to mierć?|- Tak, tańczy wraz z innymi. 0:17:01:Dlaczego namalowałe tę niedorzecznoć? 0:17:03:Żeby ludzie pamiętali o mierci. 0:17:06:Tak, ale to nie przysporzy im|ani odrobiny szczęcia. 0:17:08:Czy ludzie muszš być|stale szczeliwi? 0:17:12:Nie uważasz, że trochę strachu|dobrze im zrobi? 0:17:13:Ludzie wszak mogš zamknšć oczy,|odwrócić się od ciebie. 0:17:15:Przenigdy. 0:17:17:Trupia czaszka intryguje ich bardziej,|niż naga kobieta. 0:17:21:Jeżeli zaczniesz ich straszyć.. 0:17:23:- Pocznš myleć.|- Skoro jednak pocznš myleć.. 0:17:25:- Będš się bać jeszcze bardziej.|- I wtedy wpadnš w ręce klechów. 0:17:29:To już nie moja sprawa. 0:17:30:A jakże! Ty tylko malujesz|swój Taniec mierci. 0:17:32:Maluję rzeczy takimi, jakimi sš.|Każdy może to czynić na swój sposób. 0:17:35:Jestem pewien, że wielu|będzie ci złorzeczyć. 0:17:37:Być może. Dopiero wtedy namaluję co,|co sprawi im uciechę. 0:17:41:Muszę przecież z czego żyć. 0:17:43:Dopóki nie zmoże mnie zaraza. 0:17:46:Zaraza! To brzmi strasznie. 0:17:49:Gdyby widział te wrzody|w gardle dotkniętego chorobš. 0:17:54:Gdyby widział, jak wysycha jego ciało,|że nogi wydajš się poskręcanymi powrozami. 0:18:03:To straszne. 0:18:05:Próbuje rozdrapać ten wrzód, 0:18:07:gryzie palce, 0:18:11:paznokciami rozrywa żyły, 0:18:16:a jego wycie usłyszysz wszędzie. 0:18:20:Czy nie ogarnia cię strach? 0:18:22:Strach? Mnie?|Ty mnie nie znasz. 0:18:25:A co to za okropieństwa|namalowałe po drugiej stronie obrazu? 0:18:28:Zauważ, że te biedne strworzenia 0:18:31:przyjmujš zarazę|jako karę boskš. 0:18:35:Przez kraj przecišgajš gromady ludzi,|którzy sami nazywajš się niewolnikami grzechu, 0:18:40:biczujš siebie i innych,|a wszystko na chwałę boskš. 0:18:43:Oni naprawdę się biczujš? 0:18:44:Tak, i jest to straszny widok. 0:18:47:Kiedy tylko się zbliżajš,|wskakuję do rowu. 0:18:52:Nie masz choć odrobiny gorzałki?|Przez cały czas piłem tylko wodę. 0:18:56:Teraz jestem spragniony|jak wielbłšd na pustyni. 0:19:00:Chyba jednak|napędziłem ci strachu.. 0:19:32:Chciałbym porozmawiać z tobš|jak tylko umiem najszczerzej, 0:19:35:serce jednak mam puste. 0:19:38:Pustka stała się zwierciadłem|zwróconym ku mej twarzy. 0:19:44:Dostrzegam w nim swoje odbicie, 0:19:46:ogarnia mnie strach i odraza. 0:19:54:Obojętnoć wobec przyjaciół sprawiła, 0:20:02:że żyję teraz w samotnoci|poród zjaw. 0:20:05:Zostałem więniem|moich snów i wyobrażeń. 0:20:07:- I nie chcesz teraz umierać?|- Zgadłe. 0:20:12:Na co właciwie czekasz? 0:20:14:Chcę poznać prawdę. 0:20:17:Żšdasz gwarancji? 0:20:19:Nazwij to jak chcesz. 0:20:26:Czyż jest rzeczš nieprawdopodobnš|ogarnšć Boga przy pomocy zmysłów? 0:20:31:Dlaczego on sam się skrywa|za mglistš zasłonš niespełnionych obietnic 0:20:36:i cudów, których nikt|nigdy nie widział? 0:20:38:Czyż możemy dać wiarę tym, co wierzš,|skoro nie potrafimy uwierzyć w samych siebie? 0:20:43:Co stanie się z tymi sporód nas,|co chcieliby uwierzyć, ale nie sš do tego zdolni? 0:20:50:A z tymi, co i nie chcš wierzyć|i nie sš zdolni do wiary? 0:20:54:Dlaczego nie mogę zabić Boga we sobie? 0:20:57:Dlaczego on trwa nadal w poniżeniu i bólu,|mimo że złorzeczę mu nieustannie 0:21:00:i pragnę wyrwać go z serca? 0:21:02:Dlaczego stanowion tę trudnš|do zniesienia rzeczywistoć, 0:21:05:której nie mogę się pozbyć? 0:21:07:- Czy mnie słyszysz?|- Tak, słyszę cię. 0:21:12:...
kiperr