Zyskowska-Ignaciak Katarzyna - Upalne lato Marianny (1).pdf

(725 KB) Pobierz
KATARZYNA ZYSKOWSKA - IGNACIAK
Upalne lato Marianny
Dziękuję Ci za nasz ostatni spacer...
I Tobie Mamo, że tak wiele ocaliłaś od zapomnienia.
Taki to już los mój będzie,
Takie to już miłowanie:
Przywitanie, pożegnanie,
Pożegnanie, wspominanie...
Oczy twoje widzę wszędzie,
Oczy twoje mnie całują
Z dali, z dali mnie miłują,
Z dali, z dali mnie żałują,
Nie przychodzą na wyzwanie,
Jeno błyszczą, jak w legendzie,
W dali, w dali, zewsząd, wszędzie, -
Taki to już los mój będzie, takie to już miłowanie:
Przywitane... pożegnanie...
Julian Tuwim
(7 X 1915)
Rozdział I
Marianna
Lipiec dopiero się zaczyna, ale jest już niezwykle parno i gorąco, a okoliczne pola
złocą się od młodych kłosów, które spuszczają pokornie główki przed żarem lejącym
się z nieba. W takie dni tylko cień może dać ukojenie. Choć przed rozpalonym słońcem
nie da się uciec. A uczucia zrodzone w takie lato nie dadzą się już zapomnieć. Nigdy.
Gdzieś z oddali rozedrgane powietrze przynosi ze sobą dźwięki wsi, którym
wtóruje jednostajne, drażniące brzęczenie tysięcy owadów. Ukrywają się wśród
falujących, młodziutkich łanów, w kielichach kwiatów, w wysokich trawach. I głośno
akcentując swoje istnienie, nieprzerwanie wygrywają uwerturę wakacji.
Przebudzona po długich miesiącach uśpienia przyroda znów pulsuje
niepohamowaną chęcią życia. I silnie kontrastuje ze starą, choć zadbaną fasadą
okazałego domu, z którego przez szeroko pootwierane okna wydostają się na zewnątrz
odgłosy przygotowywanego właśnie obiadu. Monotonna muzyka natury łączy się z
pojedynczymi dźwiękami fortepianu, wydobytymi z instrumentu czyjąś niewprawną
ręką.
Pod rozłożystymi konarami starego orzecha, którego opiekuńcze ramiona
poruszane podmuchami głaszczą szary dach dworu, na kraciastym kocu leży młoda
dziewczyna. Fałdy jej letniej, zwiewnej sukienki, usłanej drobnymi kwiatkami, co
chwilę unosi ciepły powiew. Oczy ma zamknięte, ale nie śpi. Po jej ładnych, pełnych
ustach błąka się uśmiech. Drobna figura sprawia, że wygląda na najwyżej szesnaście
lat - mniej niż ma w istocie. W falujących, jasnych włosach, ściętych krótko, zgodnie z
modą, igrają promienie. Tworzą roziskrzoną aureolę wokół ładnej, młodej twarzy.
Gdzieś w zasięgu szczupłej dłoni leży porzucona książka. Widocznie nie doczekała się,
by choć zaczęto lekturę, bo tylko wiatr, co jakiś czas, trzepocze nią, szeleszcząc przy
tym kartkami.
Marianna nie ma czasu na czytanie. Zbyt wiele przyjemnych myśli krąży po jej
młodziutkiej głowie. Tyle się ostatnio dzieje. Więc gdy leniwie przeciąga się na kocu,
jej świadomość wędruje w nieodległą przeszłość. Do świeżych jeszcze wspomnień.
Zanim świat przesycił się żarem. Do tegorocznej wiosny, wypełnionej żmudną pracą.
Godzin spędzonych z nosem w książkach. Do dręczącego ją strachu i kwitnących
kasztanów. Gdy cały park wokół budynku liceum uścieliły białe, rachityczne konwalie.
To dziwne, ale ich zapach zawsze kojarzy się Mariannie nie z początkiem, a z końcem
życia. Inaczej niż wszystkim. Ale też te wiosenne kwiaty to zarazem zapach perfum jej
babki, Leokadii. Z ich duszącą i mdłą nutą głowy. Nutą serca. Nutą starości...
Przed oczami Marianny kwitnie maj. Z cieplejszym wiatrem, kiełkującymi na
drzewach listkami i z egzaminem dojrzałości, zdawanym przez niedojrzałych. Dającym
patent na dorosłość - urzędowo opieczętowanym, papierowym potwierdzeniem
przynależności do świata praw, przywilejów. Obowiązków? Czy jedno nie może się
obyć bez drugiego? Marianna z niecierpliwością czeka, by dowiedzieć się, jak to jest
być naprawdę dorosłym.
Maturę uzyskuje ze wspaniałymi ocenami. Takie wyniki to przepustka do
przyszłości, jaką sobie wymarzyła. To gwarant radości ojca, szacunku Gabrieli,
satysfakcji stryja. I możliwość wyrwania się spod ich opiekuńczych skrzydeł. Spod
czujnych spojrzeń. Na studia.
Trzeba jeszcze tylko przezwyciężyć niepokój oczekiwania na rezultat konkursu
świadectw. Bo może byli lepsi?
Nie było.
Tydzień temu nareszcie przyszedł ten dzień, kładąc kres nieprzespanych nocy, kres
niepewności. Obawy umierają za starą bramą, wśród białych, przybrudzonych przez
czas budynków uniwersytetu. Nowego uniwersytetu w młodej, kulejącej demokracji.
Na jednej ze ścian przy głównym dziedzińcu wisi tablica informacyjna - wyrocznia
decydująca o losie - która widzi tyle samo nieokiełznanych wybuchów radości, co
powstrzymywanych z trudem łez zawodu. W piersi Marianny młode serce wali niczym
dzwon. Staje... Zamiera.
Jest!
Na liście studentów odnajduje swoje, perfekcyjnie wykaligrafowane nazwisko.
Widnieje wśród innych, przyjętych na pierwszy rok prawa, studentów.
Nikt się po niej nie spodziewał, że dopnie swego. Nikt nie wymagał dalszej
edukacji. Przecież, tak, jak jej matka i babka, może poprzestać na byciu li tylko czyjąś
żoną. A później matką. Raczej tego właśnie oczekiwano. Ale Marianna nie chce takiego
życia. Nie będzie powielać utartego przez pokolenia schematu. Nie zostanie w domu,
by grzecznie czekać, aż jakiś miły, nudny i zamożny syn jednego z sąsiadów poprosi ją
o rękę. Choć takie życie zazwyczaj przypada panienkom z dobrego, ziemiańskiego
domu. Z rodziny z tradycjami. W której kobieta nie musi spędzać życia nad książkami,
nie musi pracować.
Ale niespokojna natura Marianny nie godzi się na wybranie takiego, bądź co bądź,
społecznie akceptowanego i łatwego do przewidzenia scenariusza. I dlatego
dziewczyna tak bardzo chce studiować. Prawo. W sumie wszystko jedno co. Prawo czy
lewo. Byle osiągnąć cel! Byle wyjechać z domu. Byle uciec od obowiązujących tam
konwenansów. Żyć wbrew nim, ale zgodnie ze sobą.
Być może Marianna rzeczywiście nie pała wielką miłością do „prawa" i zapewne
ojciec łatwiej by zrozumiał, gdyby jej wybór padł na jakiś bardziej odpowiedni, jego
zdaniem, dla kobiety dział nauki - ot, choćby historię sztuki - ale on nie ma w zwyczaju
ingerować w decyzje rozpieszczonej, ukochanej córki. Dlatego i tym razem kochający
papa, z wrodzonym sobie spokojem, akceptuje kolejny jej kaprys. A teraz już nie ma
nadziei na to, że ambitne plany się nie powiodą. Jej nazwisko widnieje na liście!
Dziewczyna przez chwilę stoi oniemiała pod tablicą informacyjną. Potrącana i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin