Nie jesteś kobietą.docx

(235 KB) Pobierz

"Nie jesteś kobietą". Kto skrzywdził Kłobukowską?

W latach 60. ubiegłego wieku była najszybszą kobietą świata. Nie wszystkim było to na rękę. Polityczna zemsta wykluczyła ją ze sportu i omal nie doprowadziła do samobójstwa. Ewa Kłobukowska wybrała milczenie. Trwa w nim do dziś. We wrześniu 2017 roku mija 50 lat od bulwersujących wydarzeń z Kijowa.

ŹRÓDŁO: SPORT.TVP.PL  AUTOR: KACPER BARTOSIAK  15.09.2017 11:30

(FOT. PAP/EPA)

http://s.tvp.pl/images2/3/5/2/uid_352482c3b1dd698203458dd45c7068ce1448880032980_width_75_play_0_pos_0_gs_0_height_75.jpg

Kacper Bartosiak

MIĘDZY JÓŹWIK A SEMENYĄ... KONTROWERSYJNY TESTOSTERON

W 1964 roku rozpoczęła wielką karierę. Była objawieniem sprinterskiego sezonu. Najpierw wygrała I Europejskie Igrzyska Juniorów w Warszawie, a potem w Budapeszcie poprawiła rekord Polski (11,3) na 100 metrów. Niespodziewanie tuż po 18. urodzinach znalazła się w kadrze na igrzyska olimpijskie w Tokio. Planów nie pokrzyżowały nawet dwie poważne kontuzje. 

Została jedną z bohaterek polskiej reprezentacji. Indywidualnie wywalczyła brąz na 100 metrów. Złoto było w zasięgu, jednak wylosowała najbardziej zniszczony pierwszy tor. Lepsze były tylko słynne Amerykanki – Wyomia Tyus i Edith McGuire. Ta druga do srebra dodała także złoto na 200 metrów, wyprzedzając inną rewelacyjną osiemnastolatkę – Irenę Kirszenstein (później Szewińską).

Okazją do rewanżu była sztafeta 4x100 metrów. Tym razem obie amerykańskie złote medalistki w biegach indywidualnych były bezradne. Na pierwszej zmianie pobiegła Teresa Ciepły, która przekazała pałeczkę Kirszenstein. Jako trzecia ruszyła Halina Górecka, a wszystko miała kończyć najmłodsza w zespole Kłobukowska. 

Biało-czerwone spisały się kapitalnie. Wygrały, bijąc przy okazji rekord świata (43,6). Do dziś to jedyne polskie złoto olimpijskie w sztafecie na tym dystansie. Szczególnie chwalono biegnącą na ostatniej zmianie zawodniczkę, która z bezpieczną przewagą dotarła do mety.

http://s.tvp.pl/images2/3/e/8/uid_3e8b2ca095473c1ae1be55fec08d83a31463478873112_width_960_play_0_pos_0_gs_0_height_540.jpg

4X100 METRÓW KOBIET: ZŁOTO I REKORD ŚWIATA POLEK

 Ewa nie miała może najbardziej przyjemnego dla oka stylu, ale biegała niezwykle efektywnie. Gdy wchodziła na maksymalne obroty, to rywalki robiły się bezsilne – wspomina Włodzimierz Szaranowicz, który startami Polek emocjonował się jako nastolatek. 

Duetu "K-K" zazdrościł nam lekkoatletyczny świat. Choć zawodniczki łączył młody wiek, to różniła reszta. Kirszenstein – wysoka brunetka – biegała w majestatycznym, przyjemnym dla oka stylu. Koleżanki wspominają ją jako wyniosłą i pewną siebie. Nieco niższa Kłobukowska była bardziej przystępna, ale też gorsza technicznie. 

 Ewa pragnęła przyjaźni bezinteresownej. W stosunku do Ireny była bardzo lojalna. Wszystko by dla niej zrobiła i nigdy nie powiedziała o niej jednego złego słowa. Nie była też zazdrosna o jej sławę* – wspominała Elżbieta Duńska-Krzesińska, klubowa koleżanka Kłobukowskiej ze Skry Warszawa. 

Młoda gwiazda polskiego sprintu rzadko otwierała się przed mediami. Stefan Grzegorczyk był jednym z nielicznych dziennikarzy, którzy potrafili do niej dotrzeć. 

 Ewa miała tylko jedną wadę – za szybko biegała! W codziennych stosunkach była miła, skromna, ciepła i kobieca. Ale po bieżni biegała jak chart! I to nie podobało się naszym rywalom... – przypomniał dziennikarz w rozmowie ze SPORT.TVP.PL. 

Kariera rozwijała się harmonijnie. W 1965 roku w Pradze pobiła rekord świata na 100 metrów. Uzyskała czas 11,1 sekundy. Równo z nią na metę wpadła... Kirszenstein. Zwyciężczynię i rekordzistkę wyłoniono dopiero po długiej analizie zapisu fotokomórki. 

W 1966 roku pani Ewa wygrała finał "setki" podczas mistrzostw Europy w Budapeszcie i znów miała wielki udział w triumfie sztafety. Biegła na ostatniej zmianie. Gdy przejmowała pałeczkę, Polki były daleko w tyle. Do prowadzących Niemek traciły około... 10 metrów. Kłobukowska wygrała w kapitalnym stylu. Do dwóch złotych medali dołożyła srebro na 200 metrów, przegrywając tylko z rówieśniczką Kirszenstein.

http://s.tvp.pl/images/3/8/3/uid_383837edd2e1bb028843db3230d8e4d11505419130946_width_960_play_0_pos_0_gs_0.jpgOD LEWEJ: MARIJA ITKINA (NA GÓRZE), IOLANDA BALAS (NA DOLE), Z PRAWEJ SIOSTRY TAMARA I IRINA PRESS (FOT. PAP)

W tym samym czasie wprowadzono pierwsze testy płci. Zawodniczki z bloku wschodniego podejrzewano o to, że były... mężczyznami. Reprezentujące ZSRR Tamara i Irina Press, Tatjana Szczełkanowa i Marija Itkina nigdy nie zostały zweryfikowane – w tajemniczych okolicznościach zakończyły kariery równo z pojawieniem się testów. Pierwsze trzy nie miały nawet 30 lat! Podobnie uczyniła także Rumunka Iolanda Balas. Jak wyglądały tamte testy? 

 To było straszne badanie. Rozbierałyśmy się do naga – zostawałyśmy tylko w butach. Z paszportem w ręce defilowałyśmy przed szacowną komisją złożoną z trzech starych bab w białych kitlach. Po pierwszym takim "badaniu" długo nie mogłam dojść do siebie. Badano nawet kobiety mające kilkuletnie dzieci!* – wspomina płotkarka Danuta Straszyńska.

Gdzie Ewie do sióstr Press? Startowałam z Tamarą na Memoriale Kusocińskiego. Nie przebierała się w szatni, nie brała prysznica. Ewa zawsze!Danuta Straszyńska

Mary Peters – złota medalistka igrzysk z 1972 roku w wieloboju – poszła jeszcze dalej. – To najbardziej poniżające i brutalne doświadczenie w moim życiu. Lekarze wykonywali badanie, które według współczesnych standardów miało wiele wspólnego ze zwykłym molestowaniem – oceniła. 

W 1966 roku Polki otrzymały "certyfikaty kobiecości", ale wcale nie zamknęło to sprawy. Wręcz przeciwnie – nie brak głosów, że fantastyczną postawą na bieżni w Budapeszcie Kłobukowska niejako podpisała na siebie wyrok. 

Sprawę pionierskiego badania płci pilotował wtedy Max Danz, lekarz i szef zachodnioniemieckiego związku lekkoatletycznego. Widząc popisowy bieg Kłobukowskiej w sztafecie miał stwierdzić, że "żadna kobieta nie może biegać tak szybko". 

We wrześniu 1967 roku w Kijowie badanie powtórzono, ale... tylko dla Polek. Znów musiały udowadniać swoją kobiecość przed liczną komisją, jednak tym razem na tym się nie skończyło. Działacze postanowili wprowadzić "paszporty płci", które opierały się na dyskusyjnym badaniu ciałek Barra. To zgrubienia w jądrach komórek, które powstają tuż pod błoną jądrową u kobiet. 

"Sześcioosobowa komisja stwierdziła mozaikowatość chromosomów. Pewne grupy komórek miały o jeden chromosom za dużo (układ XXY), a inne były prawidłowe (układ XX). (...) Uznano, że zawodniczka ma o jeden chromosom za dużo, by móc startować w lekkoatletycznych zawodach jako kobieta" – opisywał po latach Georg Facius, jeden z obecnych w Kijowie lekarzy. W komisji jednak nie zasiadł – znalazło się tam miejsce dla trzech Węgrów i... trzech Sowietów. 

Dochodzenie własnych praw nie było łatwe – w obliczu takiej diagnozy zawodniczki najczęściej wybierały milczenie i wycofywały się ze sportu. Walczyły nieliczne – jak Maria Jose Martinez-Patino. W 1985 roku usłyszała to samo co przed laty Kłobukowska. Choć działacze mieli na nią "papiery", to Hiszpanka nie zaprzestała startów. 

Gdy krajowa federacja ją zdyskwalifikowała, Patino odwołała się do IAAF. Walka o godność trwała ponad 2 lata i zakończyła się triumfem zawodniczki. Było to jednak pyrrusowe zwycięstwo – wykończona sądowymi bataliami miała dość i nie wróciła do sportu. Kontrowersyjna metoda ostatecznie odeszła do lamusa dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych.

http://s.tvp.pl/images/c/d/1/uid_cd140d9ae6da48cde6ec658c0033bfad1505420001377_width_960_play_0_pos_0_gs_0.jpgOD LEWEJ: HALINA GÓRECKA, EWA KŁOBUKOWSKA, IRENA KIRSZENSTEIN I MARIA PIĄTKOWSKA (FOT. PAP)

W 2000 roku lekarze w "Journal of the American Medical Association", prestiżowym tygodniku medycznym wydawanym w USA, podsumowali to tak: "Weryfikowanie płci w ten sposób jest trudne, drogie i dalece nieprecyzyjne. Testy nie wykluczają wszystkich możliwości oszustw i dyskryminują kobiety z zaburzeniami w rozwoju płciowym. Ta metoda była od samego początku krytykowana przez genetyków, endokrynologów i resztę świata medycyny. (...) Bardziej wnikliwe badania dla osób, które "oblały" test płci nie były dostępne, a sytuację rozstrzygano na forum publicznym. Nie eliminowano oszustów – eliminowano osoby z drobnymi zaburzeniami genetycznymi". 

Podkreślano absurd badania – zgodnie z przyjętymi kryteriami kobiety cierpiące na zespół niewrażliwości na androgeny nie mogły zdać "testu". Pozytywnie mogli go zaliczyć... mężczyźni z zespołem Klinefeltera – aberracją chromosomalną polegającą na obecności przynajmniej jednego dodatkowego chromosomu X w części komórek. Boryka się z tym średnio 1 na 500 męskich noworodków. 

Czym więc było w istocie nieprecyzyjne badanie ciałek Barra w latach sześćdziesiątych? Zdaniem wielu narzędziem politycznej i sportowej zemsty. Efektem był międzynarodowy skandal z udziałem Kłobukowskiej, który odciągnął uwagę od naprawdę kontrowersyjnych przypadków zawodniczek z ZSRR i rozbił wybitną polską sztafetę.

To była zemsta! W rywalizacji sportowej my wygrywaliśmy, a oni przegrywali. Dlatego znaleźli wątpliwy pretekst i się go trzymali. To była nieczysta gra ze strony sportowych działaczy.Stefan Grzegorczyk, dziennikarz

 Po wyeliminowaniu Ewy zaczęto nagonkę na Irenę! "Podejrzenia" ucichły dopiero, kiedy urodziła dziecko. Herr Danz odpuścił. Ale czy PZLA mogłoby obronić w razie potrzeby Irenę? Wątpię. Za mało znaczyliśmy w tej całej machinie. To była polityka. Niemcy rządzili federacją, w efekcie czego nasze dziewczęta podejrzewano, że są mężczyznami, a ich "chodzące apteki" - nafaszerowane dosłownie wszystkim, co tylko wymyśliła ówczesna farmakologia - biegały na bieżniach, zdobywały medale i biły rekordy* – wspominał Zbigniew Kęskiewicz, działacz PZLA w latach sześćdziesiątych. 

W propagandzie wielką rolę odegrały media. "Ewa jest facetem!" – grzmiał na okładce najpopularniejszy dziennik "Blick". "Ewa Kłobukowska, blondynka z Polski, została uznana Adamem" – napisano w nagłówku. Inne tytuły miały równie dużo finezji. "Ewa czy Ewald?" – zastanawiano się powszechnie za zachodnią granicą. 

Dramat zawodniczki zszedł na dalszy plan. Krajowi działacze woleli schować głowy w piasek niż iść na wojnę z politycznymi sojusznikami. 21-letnia sprinterka wpadła w depresję i z dnia na dzień musiała znaleźć nowy sposób na życie. Dziennikarze nie drążyli tematu – według Bohdana Tomaszewskiego z szacunku dla zawodniczki. 

 Dziennikarze mogli myśleć, ale niewiele zrobić. Mieli związane ręce. Wszystko rozegrało się za zamkniętymi drzwiami. Krajowi działacze poddali się w walce o Ewę i woleli wyciszyć sprawę – przypomina Stefan Grzegorczyk, były redaktor między innymi "Tempa" i "Sportowca". 

W 1970 roku rekordy Kłobukowskiej zostały wykreślone, jednak medali jej nie odebrano. Zainteresowana skończyła studia i wyjechała za granicę. Wydarzeń z 1967 roku nie komentuje. Zniknęła z życia publicznego, choć czasem można ją było zobaczyć na imprezach organizowanych przez Polski Związek Lekkiej Atletyki. Jednego z najdłuższych wywiadów udzieliła w 1977 roku Henrykowi Sozańskiemu. 

 Trzeba zdobyć zawód, spróbować go wykonywać, a nie izolować się w hermetycznym świecie wielkiego sportu. To przecież tylko epizod, krótki akt naszego życia, w którym sport jest najważniejszym, ale nie jedynym celem. Bo jeśli ktoś ma przed sobą jeden tylko cel, ten zaś z jakichś względów nie może być osiągnięty, może to skończyć się tragedią. (...) Sportowa kariera to "krótkie szczęście"... – powiedziała o życiu po karierze. 

Sprawa Ewy Kłobukowskiej pozostaje jednym z największych skandali w dziejach sportu, jednak wciąż jest przy tym historią szerzej nieznaną. O ile wycofana postawa samej zawodniczki nie powinna dziwić, to zastanawiać i oburzać może podejście do tematu ówczesnych władz. Wybitny talent został poświęcony bez walki w imię politycznych interesów. I przynajmniej za to ktoś powinien w końcu Ewę Kłobukowską przeprosić. 

Kacper Bartosiak
 

Cytaty oznaczone * pochodzą z książki Rafała Podrazy "Kłobukowska. Przerwany bieg", która została wydana w 2016 roku przez wydawnictwo Oficyna R.

Ziemowit Wiśniewski

najwiecej skorzystała na tym Szewińska

Lubię to! · Odpowiedz · 5 godz.

https://scontent.fwaw3-1.fna.fbcdn.net/v/t1.0-1/c20.0.74.74/p74x74/1970494_10202482006224126_791840050_n.jpg?oh=96f5d059c076f2a3430208f8b044c046&oe=5A41BF75

Zbigniew Raj · 

Akademia Muzyczna w Krakowie

A od czego jest ten PZLA? Może należałoby w końcu zrobić Jej uroczyste pożegnanie i pełną rehabilitację wraz z przeprosinami. Przecież "umaczani" byli działacze tegoż związku.

Lubię to! · Odpowiedz · 5 godz.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin