Gregory Philippa - Biala krolowa.pdf

(1990 KB) Pobierz
Młody rycerz dosłyszał pluskanie wody na długo przed tym, zanim
we wszechogarniąjącym mroku puszczy dostrzegł promień księżyca odbi­
ty W gładkim lustrze źródła. Już miał się pochylić, aby zanurzyć twarz
w ożywczym chłodzie i ugasić pragnienie, lecz w ostatniej chwili po­
wstrzymał się z sapnięciem na widok czegoś ciemnego pod powierzchnią.
W głębi naturalnej kamiennej misy mignął cień — na poły rybi, na poły
trupi — poruszył się raz i drugi, a wtedy rycerz ujrzał w całej, przeraża­
jąco nagiej okazałości kąpiącą się niewiastę. Kiedy wstawała, pozwa­
lając, by krople ściekały jej po ciele, patrzącemu na nią człowiekowi skóra
zdawała się bielsza niż marmur, włosy zaś ciemniejsze od nocy.
Oto Meluzyna, boginka wody, znajdowana w leżących na uboczu
źródłach i kaskadach wszystkich puszcz chrześcijaństwa, także tych
w odległej Grecji, a nawet w mauretańskich fontannach. W północnych
krainach, gdzie jeziora pokrywa lód pękający tylko wówczas, gdy budzi
się ze snu, nosi inne miano, lecz wszędzie śmiertelnik może ją kochać
dopóty, dopóki dochowuje sekretu i zostawia samą na czas kipieli Ona
czasem odwzajemnia uczucie, aż prędzej czy później mężczyzna łamie
dane słowo, jak mężczyźni mają w zwyczaju — wtedy strąca go w głębinę
swym wężowym ogonem i zamienia jego wiarołomną krew w wodę.
Prawdziwa tragedia Meluzyny, w jakimkolwiek języku opowie­
dziana, na jakąkolwiek melodię zaśpiewana, zasadza się na tym, że męż­
czyzna obiecuje więcej, niż może dotrzymać, niewieście, której nie jest
w stanie zrozumieć.
W I O S N A 1464 ROKU
Moim ojcem jest sir Ryszard Woodville hrabia Rivers, angielski
arystokrata, możnowładca, poplecznik prawdziwych królów tej zie­
mi, Lancasterów. Moja matka, Jakobina Luksemburska, wywodzi
się od książąt Burgunda i przez to może się poszczycić kapką krwi
w swoich żyłach pochodzącą od boginki Meluzyny, która przed wie­
kami założyła tamtejszy ród królewski z pomocą zauroczonego nią
książęcego kochanka i nadal pojawia się w czasach trwogi, wykrzy­
kując ostrzeżenie ponad dachami zamku, gdy syn i dziedzic czeźnie,
a ród ginie. Tak przynajmniej powiadają ci, którzy wierzą w podob­
ne rzeczy.
Powołana do życia przez tak przeciwstawne siły: angielską zie­
mię i francuską wodę, mogłam okazać się wszystkim — czarodziejką
bądź zwykłą niewiastą. Znajdą się tacy, którzy utrzymują, że jestem
jednym i drugim. Wszelako dzisiaj, kiedy ze szczególną staran­
nością czeszę się i układam włosy pod swym najwyższym kornetem,
kiedy ujmuję za rączki moich dwóch osieroconych przez ojca chłop­
ców i prowadzę ich ku traktowi wiodącemu do Northampton, odda­
łabym to, kim jestem, aby stać się — ten jeden raz — nieodparcie
zniewalającą.
Muszę przyciągnąć uwagę młodzieńca wyruszającego na kolejną
bitwę przeciwko wrogowi, którego nie można pokonać. Niewyklu­
czone, że mnie nawet nie spostrzeże. Z pewnością nie będzie
w nastroju do udzielania jałmużny czy flirtowania. A jednak muszę
wywołać w nim współczucie dla mojego położenia, zrozumienie dla
13
Zgłoś jeśli naruszono regulamin