Przeżyłem sowieckie łagry. Wspomnienia - Józef Hermanowicz MIC.pdf

(1421 KB) Pobierz
Józef Hermanowicz
PRZEŻYŁEM SOWIECKIE
ŁAGRY
WSPOMNIENIA
Tłumaczenie: Jan Józefowicz
Ludzki los przed wiekami obrazowano diagramem labiryntu, co wyrażało
konieczność drogi, która z chaosu wieść miała ku jasnemu celowi. Dziś gdy
symbolem naszego życia - jak chce tego Roland Barthes - stał się pędzący
samochód, o tę dawną pewność trudno.
I choć świat, w co naiwnie wierzymy, przestał być dla nas zagadką, los ani
trochę nie stał się mniej tajemniczy. Przeciwnie. Coraz więcej w nas lęków,
obaw czy pytań, których boimy się jak trądu. Te najważniejsze z nich
wywołujemy w naszym cyklu 'losy'. Stawiamy je nie po to, by drażnić lub
budzić uśpione w nas demony, lecz by przywołać dawną świadomość celu.
SŁOWO WSTĘPNE
Jan Kosmowski MIC
„Wspomnienia” księdza Józefa Hermanowicza, są jedną z pierwszych
publikacji, dotyczących tematyki łagiernej, napisanej przez katolickiego
księdza. W języku białoruskim książka została wydana w 1962 roku w
Monachium, a następnie ukazały się wydania w języku hiszpańskim i
włoskim. Edycja polska została przygotowana w Londynie w 1966 roku. W
tym czasie w Europie i na świecie zyskała już międzynarodowy rozgłos, ale w
Polsce wciąż jeszcze była mało znana, gdyż znalazła się wśród druków surowo
zakazanych przez cenzurę. Obecne wydanie jest wznowieniem „Wspomnień”
z 1966 roku.
Czy można pisać o Syberii, o tej nieludzkiej ziemi, o łagrach, bezprawiu,
poniżaniu i deptaniu ludzkiej godności pogodnie, bez nienawiści, nawet z
pewną dozą ironii i humoru? Można, czego dowodem są te „Wspomnienia”.
Hermanowicz, przywołując tamte wydarzenia, nie czuje nienawiści do
prześladowców. Winą obarcza system bolszewicki, który wiele osób
doprowadził do degeneracji, czyniąc z nich złoczyńców i zbrodniarzy.
Tłumaczy, że ludzie ci nie mieli szansy poznać Boga, przyjaźni, dobra, prawdy,
gdyż wychowywani byli w domach sierot, gdzie zamiast miłości krzewiona
była nienawiść do wartości chrześcijańskich. Pisał o tym tymi słowami:
„Wzniosłe hasła bezbożników rodzą sprytnych „błatnych”, częstokroć
gorszych od dzikich zwierząt, a państwo gdy zburzyło świątynie, musi ratować
się więzieniami. [...] Gdy doświadczyliśmy rzeczy o wiele gorszych,
zamieniliśmy gniew na miłość. Bo „błatni” - to ludzie bardzo nieszczęśliwi. Od
wczesnej młodości wzrastali w głodzie i chłodzie, ustawicznie gorszeni złymi
przykładami. Doznawali krzywd, spotykali się wszędzie z ordynarnym
słownictwem, żyli w wiecznym zakłamaniu, jak więc mogli wyrosnąć na
uczciwych ludzi”.
Ksiądz Hermanowicz w swojej książce wymienia wielu towarzyszy niedoli,
zesłańców, których podziwia za dobroć, poświęcanie się dla dobra innych i to
w warunkach kiedy taka postawa naprawdę wymagała heroizmu. Często
bowiem najmniejsze nawet okruchy zwykłej życzliwości, braterskiej,
bezinteresownej miłości okazane w postaci słowa pociechy czy odrobiny
chleba, udzielonego z własnej głodowej racji, dodawały zrezygnowanym
nędzarzom otuchy i budziły nadzieję. Dzięki takim odruchom serca,
niejednemu udało się przetrwać beznadziejne dni rozpaczy, choroby,
poniewierki, nędzy i straszliwego głodu. Wiele osób mimo wszystko potrafiło
Zgłoś jeśli naruszono regulamin