DOBRY PASTERZ CZ 5 - MODLITWA SKRUCHY - MODLITWA UNIZENIA - JAK JA ODMAWIAĆ.docx

(1416 KB) Pobierz

MODLITWA SKRUCHY (MODLITWA UNIŻENIA) JAK JA ODMAWIAĆ ?

 

Wojownik leży krzyżem

Gdy się uniżasz, to Bóg wylewa na całą twoją rodzinę swoje miłosierdzie. Nakłada na twój palec pierścień godności syna i córki króla i zabiera brudne szaty grzechu.

O niezwykłej mocy modlitwy uniżenia z ks. Dominikiem Chmielewskim, salezjaninem, rozmawia Weronika Pomierna.

Uczestnicy rekolekcji, które Ksiądz prowadzi, mówią o wielkiej mocy modlitwy pokuty i uniżenia. Czy to, w jakiej pozycji ciała się modlimy, ma aż tak duży wpływ na skuteczność modlitwy?

Tu nie chodzi o pozycję ciała, choć ona też wiele wyraża, ale o uniżenie całego człowieka przed Panem Bogiem. Gdy studiowałem życiorysy świętych, mistyków, ludzi, którzy wszystko uzyskują od Pana Boga, o cokolwiek poproszą, to zauważyłem, że oni wszyscy modlą się w nocy i bardzo często leżą krzyżem. Noc jest uprzywilejowanym czasem, kiedy kosztem naszego snu wstajemy i wołamy do Boga. Bohaterowie biblijni, którzy wstawiali się za cały naród i uzyskiwali niezwykłe laski, modlili się w pokorze i w całkowitym uniżeniu, leżąc twarzą do ziemi. Kiedyś to była normalna forma modlitwy, dziś jest prawie zapomniana.

Kilka lat temu pomagałem znajomemu księdzu egzorcyście. Razem z grupą kilkunastu osób przez kilka lat modlił się nad dziewczyną o uwolnienie. Nic nie pomagało. Diabeł mówił jej ustami: „Kim ty jesteś, żeby mnie wyrzucić? Nie masz wiary”. Pewnego dnia spóźniłem się na egzorcyzm. Założyłem stułę, wszedłem do bocznej kaplicy, poszedłem przed Najświętszy Sakrament i usłyszałem w sercu, żebym położył się krzyżem i przepraszał w całkowitej pokorze za grzechy swoje, tej kobiety i jej rodziny. Kiedy położyłem się na ziemi i zacząłem się modlić, w kościele odezwał się ryk: „Klecho, Świnio, kto kazał ci się tak modlić?!”. Gdy egzorcysta usłyszał to, powiedział, aby wszyscy położyli się krzyżem i przepraszali za swoje grzechy. Gdy to zrobili, zaczęła się prawdziwa jazda. Słyszeliśmy: „Miażdżycie mnie, nie mogę wytrzymać! Skąd wiecie, że tak trzeba się modlić?”.

Ta kobieta w ciągu kilkunastu minut została uwolniona. Zobaczyliśmy niesamowitą skuteczność tej modlitwy. Często w czasie rekolekcji dla małżeństw w kryzysie robię nocną adorację dla małżonków. Proponuję, aby razem spędzili 30 minut, leżąc krzyżem przed Najświętszym Sakramentem, trzymając się za ręce i przepraszając Boga za grzechy, które niszczą ich miłość. Kiedyś, gdy zaproponowałem to, podszedł do mnie mężczyzna i powiedział: „Ja nie mam za co przepraszać mojej żony. Jestem świetnym mężem, nie kłócimy się, więc ja nie przyjdę na tę modlitwę”.

Powiedziałem mu, że do niczego nie zmuszam, ale zasugerowałem, żeby to przemyślał. Następnego dnia po adoracji podbiegł do mnie, prosząc o spowiedź. Opowiadał, że żona bardzo nalegała, żeby wstał i poszedł z nią o trzeciej w nocy się modlić. Mówił, że jest zmęczony, ona nie ustępowała: „Chodź ze mną, sama nie pójdę”. Zgodził się. Położyli się krzyżem. Niewygodna posadzka - jak tu się ułożyć, żeby nie bolało? Czuł się bardzo dziwnie, liczył na sen. Po kilku minutach poczuł, że jego ciało zaczęło drżeć. Zaczęło mu się robić na zmianę zimno i gorąco. Myślał, że to zawał. I nagle wszystko zaczęło mu się przypominać. Sytuacje, gdy ranił żonę i niszczył ją swoją pychą. Zobaczył to wszystko jak na filmie.

Gdy wrócił do pokoju, zaczął to spisywać. Rano pokazał mi dwie kartki zapisane drobnym maczkiem. Ten człowiek jeszcze dwanaście godzin wcześniej mówił, że nie ma żadnych grzechów!

Ale gdyby ktoś leżał krzyżem na podłodze w koście-le w ciągu tygodnia, zaraz podszedłby jakiś życzliwy człowiek i zapytał, co to za cyrk.

Nie chodzi o to, żeby leżeć krzyżem i myśleć: „Ale ze mnie święty”. Prorocy tacy jak Daniel wychodzili na pustkowie. Módl się w swoim pokoju, gdy nikt cię nie widzi, leżąc krzyżem na podłodze i przepraszając Boga za swoje grzechy, za grzechy swojej rodziny i przodków. Mów do Boga prostymi słowami: „Jezu, zmiłuj się nade mną”. Ważne, żeby utożsamiać się też z grzechem tych, za których się modlimy. Prorok Daniel, mimo że w Biblii nie ma mowy o jego wykroczeniach, mówił: „Przebacz nam nasze grzechy”. Nie wywyższał się, nie modlił się z pozycji lepszego niż inni. Taka modlitwa skruszonego serca to powrót do pięknych praktyk świętych, którzy byli bardzo skuteczni na modlitwie. Pokuta ma moc łamania skutków grzechu. Grzech wyspowiadany a odżałowany to dwie różne rzeczy. Bóg mi wybacza, ale ja muszę jeszcze zadośćuczynić Jemu i ludziom. Ta symboliczna modlitwa po spowiedzi to wstęp do pokuty. Pokuta rozpoczyna się od żałowania sercem za grzechy moje, mojej rodziny, przodków. Nie musimy ich znać, choć często widzimy ich skutki. Na przykład ktoś nie radzi sobie z czystością, jest uzależniony od pornografii, modli się, ale to jest silniejsze od niego. Potem dowiaduje się, że jego ojciec zdradzał mamę. Puzzle się układają. Wtedy trzeba walczyć z duchem nieczystości przez pokutę. Znam ludzi, którzy latami nie mogli poradzić sobie z nałogiem, próbowali wszystkiego. Rozpoczęli praktykę leżenia krzyżem w uniżeniu i odrywają się od swoich grzechów w sposób nieprawdopodobny.

Tylko czy taka regularna pokuta nie działa na człowieka dołująco? Myślimy wtedy tylko o naszych grzechach.

To tak jak ze śmiercią Jezusa. Nie można zatrzymać się tylko na cierpieniu, zaraz jest zmartwychwstanie. Gdy pokutujesz, otrzymujesz tak potężną miłość i czułość Boga, jakiej nie doświadczasz na żadnej innej modlitwie. Gdy się uniżasz, to Bóg wylewa na całą twoją rodzinę swoje miłosierdzie. Zabiera poczucie winy, nasz lęk przed Nim, podnosi i stwarza na nowo. Wywyższa i daje nową tożsamość. Nakłada na twój palec pierścień godności syna i córki króla i zabiera brudne szaty grzechu. Nakłada na ciebie królewską szatę Jezusa. Od tej pory jesteś księciem i księżniczką. Piekło boi się takiego człowieka, stworzonego na nowo przez Boga poprzez pokutę i miłosierdzie Boże.

Musimy być przekonani o naszej godności i wartości, którą dala nam łaska chrztu. Jeśli myślisz o sobie, że jesteś beznadziejnym grzesznikiem, to będziesz popełniał kolejne grzechy, bo to i tak nic nie zmieni. Gdy atakuje pokusa, trzeba pamiętać, że jesteś dzieckiem Boga. Zadaj sobie dwa pytania: Jak wspaniały jest mój

Tata? Kim ja jestem, jaką mam niewiarygodną wartość? I powiedz sobie: Jesteś zbyt wspaniały, żeby wejść w bagno grzechu. Gdy masz świadomość, jaka jest twoja nowa tożsamość, wartość i godność umiłowanego syna i córki Króla Wszechświata, to zrobisz wszystko, żeby uniknąć najmniejszego grzechu. Pomimo że grzeszysz, musisz być pewien, że grzesznik to nie jest twoje imię. Jesteś synem i córką Boga, narodzonym na nowo w Maryi przez Ducha Świętego na wzór Jezusa! Objawiaj światu królewski styl życia Jezusa! To jest twoja nowa tożsamość, nigdy o tym nie zapominaj.

Wspaniałą pokutą za wszystkie grzechy jest modlitwa uniżenia przed Bogiem. Przepraszania Go za wszystkie swoje grzechy, na przykład leżąc krzyżem przed Panem w całkowitej samotności. Pięknie by było, gdyby modlitwa uniżenia, jaką jest modlitwa leżenia krzyżem, stała się dla nas nawykiem modlitewnym. Aby jednak był to nawyk autentyczny, musi minąć trochę czasu. Mistrzowie życia duchowego mówili, że jeśli chociaż raz nie zapłakaliśmy nad swoim grzechem, to tak naprawdę nigdy za niego nie żałowaliśmy z całego serca. Oni wręcz prosili Boga w codziennej modlitwie o dar łez. Być może każdy z nas powinien tak czynić, aby nasze serce prawdziwie zapłakało nad swoim grzechem. Niestety, prawda jest taka, że nie umiemy żałować za grzechy, ciężko nam wzruszyć serce. Może powiesz szybko w kolejce do spowiedzi: Panie Jezu, przepraszam Cię, albo przeczytasz kilka zdań z książeczki do nabożeństwa, ale to zupełnie nie o to chodzi. Według wielu świętych żal za grzechy jest najważniejszym warunkiem spowiedzi świętej, bo z niego wypływa jej szczerość i pragnienie nie- grzeszenia więcej oraz zadośćuczynienia Bogu i ludziom. Miejmy jednak świadomość, że żal za grzechy nie bierze się sam z siebie, lecz jest darem Ducha Świętego. Jednak Bóg chce, abyśmy Go o ten dar poprosili na kolanach, bo to jest wielki dar, jeden z największych, jaki możemy otrzymać od Boga.

A imię jego „Gwóźdź”,

czyli każdy z nas jest bestią

Aby uzmysłowić sobie, jak straszny jest grzech, wy-starczy spojrzeć na krzyż ze zmasakrowanym ciałem Syna Bożego. Żeby była jasność - każdy z nas zabił Go tak samo, jak Żydzi i Rzymianie dwa tysiące lat temu na Golgocie. Święty Jan dokładnie wskazuje, kim jest bestia z Apokalipsy. Ma ona symbol 666 i jak mówi św. Jan, jest to liczba człowieka. Kto jest mądry, niech liczbę bestii przeliczy - liczba jej 666. Zaintrygowani, z pewnością słyszeliśmy wiele różnych interpretacji, kto może być tą bestią, ale odpowiedź jest prosta. Ojciec Augustyn Pelanowski tłumaczy, że w alfabecie hebrajskim każda litera jest jednocześnie cyfrą. W języku hebrajskim znak oznaczający cyfrę 6 jest jednocześnie literą „waf”, która oznacza słowo „gwóźdź”. Jezus został przybity trzema gwoździami - trzy razy „waf”, trzy razy 6. Okazuje się więc, że tą bestią jest człowiek, który zabił swojego Boga. Najtragiczniejszym imieniem każdego z nas dla Boga jest imię „Gwóźdź” i jest to najbardziej bolesne dla Boga imię człowieka. My wszyscy okazaliśmy się bestią dla Niego. Zabiliśmy własnego Boga.

Kiedy czytamy relacje tych, którzy w jakiś sposób dotknęli tamtego świata, to tym, co najbardziej nas porusza, jest nieuchronność konsekwencji każdego naszego grzechu i dramat dusz w czyśćcu cierpiących. Niejednokrotnie dusze te mówiły, że jeden dzień czyśćca jest straszniejszy niż całe życie w cierpieniu na ziemi. Kiedy zaś staniemy przed Bogiem, natychmiast zrozumiemy, jak tragiczne są następstwa wszystkich naszych grzechów. Zrozumiemy, że jest to coś bardzo strasznego, coś, co jest uderzeniem nie tylko w Boga, ale przede wszystkim we mnie samego, w moje małżeństwo, w moją rodzinę, w ludzi, których zraniłem w życiu. Będziemy przerażeni, widząc, jak skutki naszych grzechów niszczą kolejne pokolenia.

Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy dyrektor w jakiejś firmie miał zły dzień i będąc bardzo zdenerwowany na swego pracownika, zwolnił go. Nie wiedział o tym, że ten pracownik miał dramatyczną sytuację w swoim małżeństwie. Może ta rodzina była patologiczna, może przychodził do domu i upijał się, żeby zapomnieć o tym wszystkim, co dzieje się w jego życiu. W efekcie utraty przez niego pracy uruchamia się cały ciąg wydarzeń. Jego żona, nie widząc już żadnej nadziei na poprawę relacji - jeszcze teraz stracił pracę - komunikuje mu, że od niego odchodzi. Zabiera ze sobą dzieci, a potem znajduje sobie kochanka. Dzieci dorastają bez ojca, bez poczucia bezpieczeństwa, wchodzą w narkotyki, wikłają się w działalność przestępczą i kończą w więzieniu albo nawet tracą życie. A może pozbawione umiejętności kochania i okazywania miłości zakładają mimo to rodzinę, po czym jednak szybko się rozwodzą.

Jakże inaczej mogłoby potoczyć się życie tego człowieka, gdyby dyrektor, zamiast go zwolnić, zainteresował się nim, tym, jak mu się żyje, jaka jest sytuacja jego rodziny, z czym sobie nie daje rady. Jednak on w porywie emocji zwolnił go, inicjując niszczycielską lawinę. Oczywiście mógł później pożałować swojego gniewu. Mógł nawet pójść do spowiedzi świętej, aby przeprosić Pana Jezusa za swój gniew i zwolnienie tego człowieka. Bóg mu to oczywiście przebaczy, ale gdy po

śmierci ten człowiek stanie przed Bogiem, to zobaczy konsekwencje swojego gniewu i zwolnienia tego człowieka z pracy. Gdzieś był początek, gdzieś się przelała miarka, gdzieś ktoś postawił kropkę nad „i”, a potem wszystko w tej rodzinie posypało się jak klocki domina. Podobnie jest z każdym naszym grzechem i zwykle nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie są jego konsekwencje, jak dalej się rozprzestrzenia jego niszczycielska moc. Czasami jeden wyjęty kamień powoduje ogromną lawinę, która po drodze niszczy i zabija wszystko i wszystkich.

Podobny ciąg destrukcyjnych zdarzeń możemy uruchomić sami, każdym nieprzemyślanym słowem i czynem. Weźmy chociażby pod uwagę nasze decyzje, jakie podejmujemy, biorąc udział w wyborach samorządowych, parlamentarnych czy prezydenckich. Przerażające jest, jak wielu ludzi podchodzi do tych spraw całkowicie nieodpowiedzialnie, traktując takie wydarzenie jak swoisty kabaret polityczny. Czasami ktoś powodowany frustracją czy zniechęceniem do polityki głosuje „na złość” lub „dla żartu”, w ogóle nie analizując konsekwencji swoich czynów. Nie rozumieją, że być może przyczynili się do wyboru ludzi niemoralnych, którzy będą forsować rozwiązania prawne stwarzające sytuacje określane mianem „grzechu strukturalnego”, gdzie człowiek zmuszany jest do postępowania wbrew sumieniu. Mamy do czynienia z jednym nieodpowiedzialnym czynem, którego konsekwencją jest nie jeden, lecz miliony grzechów. Z chwilą wyboru takiej niemoralnej osoby do sejmu, senatu czy na inny publiczny urząd nie możemy już mówić o grzechu w wymiarze osobistym, ponieważ osiąga on już wymiar społeczny.

Dlatego tak jest ważne, abyśmy przez pokutę, modlitwę uniżenia, przepraszając za swoje własne grzechy, a także grzechy naszych bliskich żyjących i zmarłych, zatrzymywali tę lawinę grzechów i łamali ich skutki. Jest to właśnie zadośćuczynienie Panu Bogu i ludziom. Chodzi o to, abyśmy od tej chwili zaczęli łamać skutki grzechów: przez konkretne wyrzeczenia, umartwienia, uniżenie czy ascezę. Dopiero wtedy zaczyna się uwalniać moc spowiedzi świętej i przyjmowanie jej owoców. Wtedy zaczyna się coś bardzo ciekawego - pewne grzechy zaczynają się od nas odrywać i przestają mieć moc nad naszym życiem. Za miesiąc, dwa lub trzy pójdziemy do spowiedzi i ze zdumieniem zauważymy, że tych grzechów, z których latami się spowiadaliśmy, już nie mamy, bo zniknęły z naszego życia. Stało się to właśnie za sprawą podjęcia codziennej pokuty po spowiedzi świętej.

Jednak podjęcie pokuty też nie jest łatwe. Na początku bardzo często nic nie czujemy - na przykład leżymy krzyżem, modlimy się w uniżeniu całego ciała, przepraszamy i uświadamiamy sobie, że są to tylko słowa, a nasze serca pozostają niewzruszone. Nie jest to jednak powód do zwątpienia. Jest to normalna sytuacja i zamiast się zniechęcać, powinniśmy prosić Ducha Świętego, aby pokazał mi, co mój grzech zrobił mojej żonie, mojemu mężowi, moim dzieciom, wszystkim, których zraniłem, zdradziłem, na których nakrzyczałem. Musimy prosić Boga, aby nam pokazał, co oni wtedy czuli, jak bardzo cierpieli. Jeśli będziemy w tej postawie wytrwali, z czasem coraz mocniej będziemy odczuwać stan duszy osoby, którą niszczyliśmy - słowem, myślą, uczynkiem i zaniedbaniem. Wtedy pojawią się łzy w oczach i po raz pierwszy sobie uświadomimy, jak ten człowiek cierpiał przeze mnie.

Jest to chwila, kiedy zaczyna się prawdziwy żal i pojawia się pragnienie zadośćuczynienia temu człowiekowi. Wtedy każdym włóknem naszego serca boleśnie odczujemy, jak bardzo zraniliśmy miłość Bożą. Święty Paweł mówi: Modlę się o to i dobrze jest, kiedy przyjdzie do Waszego życia duchowego smutek z powodu Waszych grzechów, ale ten smutek nie będzie prowadził do rozpaczy, lecz do nawrócenia. Warto więc przyjąć dar smutku z powodu swoich grzechów, bo on poprowadzi każdego z nas do nawrócenia. Jest to dar Ducha Świętego.

Znam ludzi, którzy mają tak zatwardziałe serce, że nie potrafią już żałować za grzechy i przyznają się do tego. Niektórzy z nich, żeby wstrząsnąć swoim sercem, oglądają film „Pasja” Mela Gibsona i patrząc na potworne cierpienie Jezusa, uświadamiają sobie, że to cierpnie za każdy ich grzech, nawet ten najmniejszy. Taka modlitwa skruszonego, złamanego serca jest bardzo ważna. Praktycznie już nic więcej nie jest potrzebne. Jeśli dobrze będziemy się modlić i mieć każdego dnia chociaż kilka, kilkanaście minut na tę modlitwę i pokutę, żałując za grzechy swoje, swojej rodziny i przodków, to wtedy diabeł nie będzie miał do nas żadnego dostępu. Wszyscy święci mistrzowie życia duchowego są zgodni, że diabeł nie ma dostępu do tych, którzy żyją na fundamencie pokory i uniżenia przed Bogiem. Wobec takiej osoby ojciec kłamstwa jest bezradny i nie może jej już nic zrobić, po prostu nic.

 

str. 1

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin