MACIEJ ŻYTOWIECKI
POWRÓTDO SŁUŻBY
ze zbioru„Szuje, mątwy i straceńcy”
1.
Czerwone klosze lamp zatańczyły pijanego walca trącone podmuchem wiatru, który wkradł się przez otwarte drzwi. Żarówki zapłonęły jaśniej, sycąc kolorem ukryte pod kapeluszem ogniste włosy kobiety, żeby nagle przygasnąć, topiąc salę w półmroku.
Stanęła w wejściu, jakby kogoś szukała. Pomyślałem, że to tylko poza – chciała, żebyśmy wszyscy dokładnie ją obejrzeli. Wysoką, smukłą i piękną, o kształtach, jakich nie skryje nawet ten luźny płaszcz. Ociekała seksem. Alabastrowa skóra sprawiała, że wyglądała jak zjawa.
Chwila nie trwała długo. Jakaś ćma barowa przyfrunęła skuszona blaskiem bogini. Ledwie zauważalne poruszenie wydętych pogardą ust starczyło, żeby pijaczek wycofał się do swojej szklaneczki. Szansa na moment chwały przeminęła i powrócił do siebie, na dno.
Spostrzegła, że się gapię – siedziałem w pasiaku utworzonym z cieni żaluzji, ale przejeżdżający ulicą Ford T skąpał moją gębę światłem reflektorów. Nigdy nie uciekam wzrokiem, czekam, aż inni to zrobią, ale w tamtej chwili coś kazało mi spojrzeć na kieliszek absyntu, który grzałem w dłoniach. W alkoholowej toni ujrzałem odbicie krzywej facjaty.
– Pocałuj mnie zielonymi ustami – szepnąłem do Zielonej Wróżki.
Szum ubrania ostrzegł, że ktoś usiadł naprzeciw, słysząc moją cichą prośbę. Wiedziałem, że to będzie ona, rudowłosa. Nie musiałem podnosić głowy.
– Łyżka na kamieniach.
Uniosłem brew, wreszcie skupiając się na jej twarzy. Była jak perła, zdawała się promieniować wewnętrznym blaskiem, który zamieniał tę podłą budę w najpiękniejsze miejsce na ziemi.
– Nie rozumiem.
– Whisky z lodem, podwójną od razu. Po co marnować czas – powiedziała, obserwując mnie zza tych długich, gęstych rzęs.
Wstałem, wzdychając ciężko. Moje kości nie były już tak mocne jak kiedyś. Czasem miałem wrażenie, że ledwo unoszą rosnący ciężar ciała, bo każdego ranka karmiły mnie bólem, który ugasić mogła tylko ciężka garść piguł.
Stanąłem przy barze, czekając, aż Samuel skończy nalewać piwo facetowi, który z trudem dostrzegał jeszcze kufel.
– Co będzie, Ezra? – zapytał.
– Lód ze szkocką na trzy palce.
– Dobra – potwierdził Murzyn. Poprawił na...
renfri73