dzieci-z-fatimy-poegnanie-z-fatim.pdf

(385 KB) Pobierz
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Pożegnanie z Fatimą
środa, 26 sierpnia 2015 11:38
Matka Boska Różańcowa przyszła po Hiacyntę tak jak obiecała, o wpół do jedenastej w nocy.
Dziewczynka za kilka dni skończyłaby dziesięć lat. Ostatnie słowa, jakie padły z jej ust dotyczyły
tych, którzy opiekują się ludzkimi duszami:
– Módlcie się za księży – wyszeptała i odeszła na tamten świat.
W Fatimie Łucja z bólem serca przyjęła wiadomość o śmierci kuzynki. Hiacynta nie pomyliła się,
gdy powiedziała, że umrze w Lizbonie i że żadna operacja, nawet przeprowadzona przez
najlepszych chirurgów, już jej nie pomoże.
– Teraz już nie będę miała z kim rozmawiać! – powiedziała do siebie z rozpaczą, a łzy spływały
jej po twarzy. – Najpierw Franciszek, teraz Hiacynta! Och, Matko Przenajświętsza, jak ciężko
jest być samą!
Wkrótce Łucja była smutniejsza, niż kiedykolwiek przedtem. Odmówiono jej nawet możliwości
częstego odwiedzania grobu Hiacynty, gdyż baron d’Alvayazèr, pobożny arystokrata, poprosił o
przywilej pochowania zmarłej w jego rodzinnym grobowcu w Ourem. Czuł, że ciało dziewczynki,
która widziała Najświętszą Maryję Pannę to prawdziwy skarb, i że jeśli dostąpi tego honoru,
jego rodzina zazna wielkich łask. Dzięki wysokiej pozycji społecznej i wyraźnej szczerości
intencji jego prośba została spełniona. Ciało Hiacynty zostało przewiezione pociągiem z Lizbony
do Ourem, a następnie pochowane w rodzinnym grobowcu barona.
Wkrótce Łucja stanęła przed kolejną wielką próbą. Po śmierci Hiacynty dwudziestego lutego
ateistyczny rząd Portugalii zwiększył wysiłki zmierzające ku zamknięciu Cova da Iria jako
miejsca kultu. Władze z wielkim niezadowoleniem przyglądały się budowie kaplicy ku czci Matki
Boskiej Różańcowej, wzniesionej za datki wiernych. Za wystarczająco złe uważano już samo to,
że ludzie na wsiach i w miastach wciąż chodzą do kościoła na Msze święte i przyjmują
sakramenty, ale to, że masowo chcą odbywać trudne pielgrzymki do tak mało znanego miejsca,
jakim jest Fatima, było dla władz wręcz alarmujące. Dowodziło bowiem, że religii nie udało się
wykorzenić i tysiące Portugalczyków naprawdę wierzy w istnienie Boga.
Wraz ze zbliżaniem się trzynastego maja 1920 roku rząd był coraz bardziej zaniepokojony.
1 / 12
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Pożegnanie z Fatimą
środa, 26 sierpnia 2015 11:38
Ludzie u władzy czuli, że tego dnia – w trzecią rocznicę pierwszego objawienia w Cova – do
Fatimy udadzą się ogromne tłumy pielgrzymów. Jak przy innych okazjach, będą modlitwy,
śpiewy i odmawianie Różańca. Może nawet jakieś histeryczki znów ogłoszą, że zostały
uleczone za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny. I wtedy dopiero wszystkich ogarnie
zapał religijny! Zaczną odmawiać dodatkowe Różańce i inne modlitwy.
– A może wyślemy wojsko, żeby zapobiec tym idiotyzmom? – rzucił złowrogą propozycję jeden
z urzędników. – Jak rozstawimy uzbrojonych strażników na wszystkich drogach do Fatimy z
poleceniem aresztowania każdego, kto będzie się modlił w Cova, z pewnością nie dojdzie do
wielkiego zgromadzenia.
Wkrótce wprowadzono słowa w czyny. Bowiem choć Matka Boska Różańcowa odkryła swoją
tożsamość trzynastego października 1917 roku i uczyniła wielki cud, tak jak obiecała, diabeł
stopniowo przemycał do umysłów swoich współpracowników na ziemi przekonanie, że
wszystkie wydarzenia w Cova to jedynie zabobony. Tak więc wkrótce Łucja miała kolejny
powód do cierpienia oprócz samotności, która ogarnęła ją po śmierci Hiacynty trzy miesiące
temu. W końcu, co może być bardziej zniechęcającego od odkrycia, że w rządzie wciąż byli
jeszcze niewierzący – i to po tylu modlitwach i ofiarach złożonych przez Franciszka, Hiacyntę i
ją samą! I że w Portugalii wciąż istnieli tacy, którzy nie wierzyli w Naszą Panią, szydzili z
różnych modlitw, a szczególnie z modlitwy różańcowej!
– Pójdę trzynastego do Cova bez względu na wszystko – zdecydowała Łucja stanowczo. – Jeśli
żołnierze mnie zabiją, to nawet lepiej. Ofiaruję siebie za ich grzechy, a potem przyjdzie Nasza
Pani i zabierze mnie do Nieba, jak Franciszka i Hiacyntę.
Maria Róża martwiła się, podejrzewając, co dzieje się w umyśle córki. Już dawno temu pojęła,
że Łucja nigdy nie skłamała mówiąc, że widziała i rozmawiała z Naszą Panią. Wielki cud
„tańczącego słońca” oraz liczne uzdrowienia przekonały ją, że dziewczynka i jej kuzyni
naprawdę zostali wybrani przez Boga do specjalnego zadania – pomocy duszom. Jednak Maria
Róża z niepokojem zaobserwowała, że od pierwszego objawienia na jej bliskich spadło wiele
nieszczęść. Najpierw czwartego kwietnia 1919 roku zmarł jej bratanek Franciszek. Po nim,
trzydziestego pierwszego lipca tego samego roku, odszedł jej mąż. Następnie dwudziestego
lutego 1920 roku Bóg zabrał do siebie jej bratanicę Hiacyntę. Teraz zachorowały dwie siostry
Hiacynty, Florida i Teresa, i nic nie wskazywało na to, że pożyją dłużej, niż kilka miesięcy.
Olimpia Marto, jej bratowa a mama Franciszka, Hiacynty, Floridy i Teresy, również nie miała się
dobrze.
2 / 12
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Pożegnanie z Fatimą
środa, 26 sierpnia 2015 11:38
„To nie może być prawda, co mówią niektórzy – myślała zaniepokojona kobieta – że ceną za
objawienia będzie przedwczesna śmierć naszej rodziny. Och, dobry Boże, już wystarczająco
trudna była strata męża, a gdybym jeszcze miała pożegnać się z dziećmi...”
Biedna Maria Róża! Z bólem w sercu obserwowała przygotowania Łucji do wyjścia do Cova
trzynastego maja 1920 roku. Podobnie jak wszyscy inni w Fatimie, słyszała oficjalne
oświadczenie: nie będzie publicznych obchodów trzeciej rocznicy pierwszej wizyty Matki Boskiej
w Cova. W Cova i na wszystkich drogach do niej prowadzących rozstawiono już niewielkie
oddziały, które pilnowały, by nie doszło do żadnych wspólnych modlitw.
– Dziecko drogie, nie idź dziś modlić się do Kaplicy Różańcowej – prosiła córkę. – Jeśli
żołnierze cię zobaczą, na pewno zrobią coś okropnego!
Do Łucji jakby nie docierały te niepokojące słowa.
– W sanktuarium Naszej Pani będę bezpieczna. Podobnie zresztą jak każdy inny. Proszę,
mamo, nie martw się o mnie.
Taka pewność okazała się w pełni uzasadniona. Pomimo obecności żołnierzy, w trzecią
rocznicę pierwszej wizyty Naszej Pani do Cova wyruszyła ogromna pielgrzymka. Co prawda
cały ruch został zatrzymany na wiele kilometrów przed Fatimą, ale nie udało się tak łatwo
powstrzymać tysięcy pielgrzymów. Opuścili swoje domy wiele godzin temu, by złożyć hołd
Matce Boskiej.
Teraz, zamiast wrócić rozczarowani do domu, postanowili porzucić swoje wozy i rowery, woły i
muły oraz kontynuować wędrówkę na pastwisko pieszo. Ażeby pokazać, co myślą o ateistach z
Lizbony, którzy nie kochali Naszej Pani, podczas marszu przez pola śpiewali wspólne pieśni ku
Jej czci.
Już na długo przed południem na pastwisko przybyło tyle tysięcy ludzi, że żołnierze nie byli w
stanie ich przepędzić. I gdy pielgrzymi zaczęli odmawiać Różaniec, a ich zlewające się głosy
uniosły się falami nad Cova, porzucono dalsze próby sprzeciwu.
3 / 12
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Pożegnanie z Fatimą
środa, 26 sierpnia 2015 11:38
– Wierzymy w Matę Boską Różańcową tak samo jak wszyscy inni – przyznali w końcu
żołnierze. – To nie nasza wina, że musieliśmy dziś próbować powstrzymać pielgrzymów.
– Jeśli nie wasza, to czyja?
– Rządu, oczywiście.
– Ale czy nie próbowaliście skrzywdzić Łucji dos Santos?
– Skrzywdzić Łucję? Ależ oczywiście, że nie. Przecież to dziecko widziało i rozmawiało z Matką
Boską! Nie pozwolilibyśmy, żeby spadł jej włos z głowy!
Jak ogromną ulgę odczuła Maria Róża, gdy dowiedziała się, że jej najmłodsza córka nie
zostanie zaciągnięta przez żołnierzy do więzienia! Gdy tygodnie mijały jeden za drugim, a
comiesięczne pielgrzymki do Cova wciąż się odbywały, Maria Róża zaczęła nawet odczuwać
pewne zadowolenie na wieść o tym, że ogromne tłumy oczekiwały od Łucji prowadzenia dla
nich modlitw różańcowych. Z mniejszymi obawami patrzyła już na wizyty José Alvesa Correia
da Silva, biskupa Leirii. W końcu, ekscelencja był bardzo miły i wyrozumiały. Podczas każdej
jego wizyty w Fatimie (w najsłynniejszym miejscu w całej diecezji) wydawało się, że rozmowy z
biednymi, prostymi ludźmi, takimi jak ona sama, sprawiają mu ogromną przyjemność.
Jednak wiosną 1921 roku Maria Róża znalazła się w prawdziwym kłopocie. Biskup chciał, żeby
Łucja opuściła Fatimę! Uważał, że powinna zostać uczennicą przyklasztornej szkoły z
internatem!
– Siostry ze Zgromadzenia Świętej Doroty prowadzą świetną szkołę w Vilar, niedaleko Porto,
która będzie idealnym miejscem dla Łucji – rzekł biskup. – Widzi pani, dziewczynka dorasta i
potrzebuje lepszej szkoły, niż ta w Fatimie.
4 / 12
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Pożegnanie z Fatimą
środa, 26 sierpnia 2015 11:38
Nie chcąc sprzeczać się z biskupem, Maria Róża nie odrzekła ani słowa, choć nie znajdowała
żadnego powodu, dla którego Łucji potrzebna by była dalsza nauka. Poza tym, jak zniosłaby
rozstanie z najmłodszą córką? Biskup rozumiał jednak, co dzieje się teraz w sercu matki i
szybko uspokoił ją opowiadając o zaletach szkoły w Vilar, o mądrych i wykształconych
siostrach, biegłych w każdej dziedzinie nauki. Mając takie nauczycielki Łucja szybko wyrośnie
na wspaniałą młodą kobietę! Dowie się wielu nowych rzeczy, o których nie miałaby pojęcia,
gdyby została w domu.
– Poza tym myślę, że dziewczynka nie powinna być dłużej na każde skinienie setek
pielgrzymów – stwierdził biskup. – Potrzebuje jakiejś odmiany od Fatimy, ciszy i spokoju.
Przecież spotyka się z różnymi ludźmi i odpowiada na każde ich pytanie już od czterech lat.
Przez tyle czasu można doprowadzić każde dziecko do granic wytrzymałości.
– Ależ ekscelencjo! Pozostają jeszcze koszta! Od śmierci mojego męża przed dwoma laty...
Biskup uśmiechnął się do zaniepokojonej Marii Róży.
– O to proszę się nie martwić. Zadbam o wszystko osobiście. Najważniejsze, żeby Łucja
dostała szansę na lepsze wykształcenie, niż tu, w Fatimie. Widzi pani, może Bóg ma wobec niej
większe plany, niż ktokolwiek mógłby to sobie teraz wyobrazić. A jeśli tak, to żeby dziewczynka
w pełni się rozwinęła, potrzebuje właściwego przygotowania. Siostry ze Zgromadzenia Świętej
Doroty z pewnością je zapewnią. Prowadzą najlepszą szkołę żeńską w całej Portugalii!
Tak więc gdy Maria Róża próbowała przyzwyczaić się do myśli, że będzie musiała rozstać się z
córką, biskup Leirii rozpoczął już niezbędne przygotowania do wyjazdu Łucji do szkoły z
internatem w Vilar, prowadzonej przez siostry ze Zgromadzenia Świętej Doroty.
Łucja przyjęła tę wiadomość w sposób nietypowy dla czternastoletniej dziewczynki. Nie
odczuwała ani szczególnej radości, ani niezadowolenia.
Wielokrotne wizyty Naszej Pani, modlitwy i ofiary, które czyniła za grzeszników w pewnym
sensie predysponowały jej duszę do łaski pozwalającej na całkowite podporządkowanie się woli
5 / 12
Zgłoś jeśli naruszono regulamin