Leanna Renee Hieber - Percy Parker 02 - Walka światła i mroku o Percy Parker.pdf

(1301 KB) Pobierz
Leanna Renee Hieber
Walka Światła i Mroku o
Percy Parker
Przekład Irena Kołodziej
Ronanowi Harrisowi z VNV Nation za
zachęcanie nas wszystkich do pozostania tam, gdzie
jest światło
P
ROLOG
Najważniejszy wieczór Roku Pańskiego 1888
Beatrice Tipton stała z zamkniętymi oczami na
krawędzi nieznanego świata. Coś niecoś wiedziała.
Wiedziała, że jej życie zostało poświęcone na rzecz
czegoś, co – miała nadzieję – rzeczywiście okaże się
większym dobrem. Wiedziała, że uwiera ją zbyt
ciasno zasznurowany gorset skryty pod cienką
tkaniną sukni; szkoda, że nie pomyślała o zabraniu
płaszcza podróżnego, bo w Świecie Szeptów było
chłodniej, niż się spodziewała. Wiedziała też, że
przypomina obecnie jedną z tych istot, z którymi
walczyła swego czasu jako przywódczyni Straży. Nie
zdziwiłaby się, gdyby po otwarciu oczu zobaczyła
inne duchy; zawsze były częścią jej świata. Czego się
nie spodziewała, to tego, że tak szybko usłyszy krzyk
męża.
Trzymając się za ręce, wyruszyli do Świata
Szeptów, by stanąć twarzą w twarz z kolejną
mroczną przygodą. To niemożliwe, by rozdzielono
ich tak szybko... Znowu? Otworzyła oczy. Stała u
wylotu długiego, szarego kamiennego korytarza. Pod
ginącym w nieprzeniknionej ciemności stropem
niczym drżące mgliste kandelabry wisiały ciężkie
chmury węglowego pyłu. Kłębiły się w subtelnych,
nieokreślonych formach, cicho wzdychając i sycząc.
O czubki jej trzewików uderzała z pluskiem woda:
czarna jak noc, lśniąca, równie niepożądana – i
najwyraźniej równie żywa – jak mgła.
Na drugim końcu ociekającego wilgocią
korytarza stał Ibrahim. Miał na sobie cieniutką
tunikę, tę, w której umarł. Jego smagła niegdyś,
brązowozłocista cera rodowitego Egipcjanina
zniknęła, ustępując miejsca typowej u ducha szarości.
A jednak nawet w śmierci Beatrice była pod
wrażeniem jego pięknie umięśnionej, kształtnej
sylwetki. Spojrzała przelotnie na fałdy swej lnianej
sukni, którą podtrzymywała, chroniąc przed
zamoczeniem, i na obciągnięte materiałem guziczki
stanika; dawniej beżowe, teraz też były szare, dłonie
zaś – chorobliwie białe. Śmierć zgasiła jaskrawe
niegdyś barwy; ich miejsce zajęły zblakłe, posępne
tony, które – w miarę jak korytarz zagłębiał się coraz
dalej w Świat Szeptów – stawały się coraz
ciemniejsze.
– Bea! – zawołał półgłosem Ibrahim. Dzieląca
ich woda zaczęła się rozszerzać i pogłębiać. Nie
głębsza zapewne niż spora kałuża, sprawiała w tej
chwili wrażenie oceanu. Nagły strach ścisnął serce
Beatrice i odbił się natychmiast na twarzy Ibrahima.
– Chodź tu do mnie, kochany – powiedziała
jasnym głosem, pokonując odruch paniki, i wskazała
Zgłoś jeśli naruszono regulamin