Gramatyka I O klasztorze mi się marzy, Ale trudność w tym jedynie: Tam się modlą z brewiarzy, Ja nie umiem po łacinie. Więc mi matka, więc mi ciotka Przywołały mędrca dziada, Co każdemu kogo spotka, Horacego ody gada. Ten mi w długich chwil przeciągu Nieskończone męki czyni: O ę o k, o dyftongu, Feminini masculini, Jak przypadki się odmienia Przez końcówek zmianę samą… Szło mi wszystko jak z kamienia, A najtrudniej słowo amo. II Widzi matka, widzi ciotka, Że czas nauk darmo płynie, Że po polsku choć szczebiotka, Nic nie umiem po łacinie. Matka, ciotka rada w radę, Że upływa piękna pora, Że do mniszek nie dojadę, Trzeba zmienić preceptora, Że staruszek choć co chwila Zdań łacińskich palnie trzysta Z Horacego i z Wirgila, Nic dziewczyna nie skorzysta. Wrócił pewny Staś z Berlina Dobry chłopiec z pewną famą, Ten niech Kursa rozpoczyna, Niech wykłada słowo Amo. III Wąs miał czarny, bystre oko I z pochwalnym wrócił listem. Spojrzał w oczy, och! głęboko, I odmienił nauk system. Ucałował w rączki, w lice, Żem pojęła bez mistrzyni, Co to znaczy w gramatyce; Feminini, masculini… 1119
P.Kuba-47