Steve Berry - Wenecka intryga.doc

(1875 KB) Pobierz

Steve Berry

 

 

 

Wenecka intryga

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla Karert Elizabeth

za podróż doskonałą

 

 

 

 

Na gruzach ZSRR powstaje nowe państwo. Byłe radzieckie republiki tworzą Federację Środkowoazjatycką, której przewodzi premier Irina Zowastina, przebiegła despotka, wielbicielka krwawego sportu i historii starożytnej Grecji. Federacji wspieranej przez Ligę Wenecką, tajemnicze i potężne stowarzyszenie, udaje się zgromadzić zatrważający arsenał broni biologicznej. Zowastina w każdej chwili może zdecydować o zdziesiątkowaniu ludności innego kraju, lecz powstrzymuje ją brak antidotum, które zapewniłoby jej bezpieczeństwo. Tajemnicy tej cudownej leczniczej mikstury strzeże starożytna zagadka. Jej rozwiązanie ukryte jest wraz ze zmumifikowanymi szczątkami Aleksandra Wielkiego.

Poszukiwania antidotum utrudni jej jednak Cotton Malone, były agent amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości, a obecnie antykwariusz. By rozwiązać zagadkę nie zawaha się wyruszyć w podróż na wybrzeże Danii, do zabytkowej Wenecji, a nawet w odludne góry Pamiru w Azji Środkowej. Zdaje sobie bowiem sprawę, że odkrycie tajemnicy może przynieść milionom ludzi zagładę lub ratunek, w zależności od tego, kto pierwszy odnajdzie zaginiony grób Aleksandra Wielkiego.

Były agent amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości Cotton Malone zostaje wciągnięty w niebezpieczną geopolityczną rozgrywkę. Rozpoczyna się pełen niebezpieczeństw wyścig z czasem, by rozwiązać zagadkę, która milionom ludzi przynieść może zagładę lub ratunek, w zależności od tego, komu pierwszemu uda się ją rozwikłać.

 

Berry po raz kolejny potwierdza swój doskonały talent do wyszukiwania białych plam w historii, tych, które kuszą tajemnicą nieznanego.

The New York Times

 

Nie zabraknie strzelanin i eksplozji. Fani Berry’ego nie będą rozczarowani.

Publishers Weekly

 

Mnóstwo egzotycznych podróży i bohaterskich wyczynów. W skrócie: schemat, który Berry opanował do perfekcji. Świetna rozrywka, lektura na wielogodzinną podróż samolotem albo ucieczkę od zimowej zawieruchy.

Globe and Mail

 

Podziękowania

 

Przede wszystkim należą się Pam Ahearn, a przy okazji pewna uwaga: agent z nową wersją BlackBerry jest bardzo niebezpieczny. Poza tym jak zawsze całemu cudownemu zespołowi Random House: Ginie Centrello, mojemu wydawcy (co stwierdzam z wielką dumą), Libby McGuire za nieustanne wsparcie, Markowi Tavaniemu za jak zwykle świetną redakcję, Cindy Murray, która uwielbia wysyłać mnie gdzieś daleko, Kim Hovey, która jakimś cudem potrafi wszystkich do mnie przekonać, Rachel Kind, która rozsyła książki po całym świecie, Beck Stvan, doskonałej ilustratorce okładek, Carole Lowenstein oraz wszystkim pracownikom działu marketingu i sprzedaży, bez których niezwykłego wysiłku nic byśmy nie osiągnęli.

Dodatkowo chciałbym podziękować Vicki Satlow, naszej agentce literackiej we Włoszech, która zadbała o efektywność mojej podróży do Włoch, Micheleowi Benzoniemu i jego żonie, Leslie, którzy ugościli nas w Wenecji, Cristinie Cortese, która pokazała nam Bazylikę Świętego Marka i podzieliła się bezcennymi informacjami, całemu cudownemu zespołowi wydawnictwa Nord we Włoszech oraz Damaris Corrigan, wspaniałej damie, która pewnego wieczoru przy kolacji pobudziła moją wyobraźnię.

Serdecznie wam wszystkim dziękuję.

Dziękuję także mojemu bratu Bobowi, jego żonie Kim, córce Lyndsey i synowi Grantowi, którym od dawna należy się szczególna wzmianka. To mało powiedziane, ale wszyscy jesteście dla mnie bardzo ważni.

Na koniec chciałbym zadedykować tę książkę mojej żonie w podziękowaniu za ostatnich kilka miesięcy. Obserwowała, jak ta powieść z ogólnego zamysłu przemienia się w kolejne zapisane strony. W trakcie całego procesu była dla mnie źródłem wsparcia, cennych uwag i zachęty.

 

 

 

Znój i niebezpieczeństwa to cena chwały, lecz to wspaniała rzecz żyć z wielką odwagę i umrzeć w wieczystej chwale.

Aleksander Wielki

 

Boskim prawem szaleńców jest nie dostrzegać zła, które tkwi tuż przed ich nosami.

Anonimowy duński dramatopisarz

 

 

 

 

Ramy czasowe - istotne wydarzenia historyczne

 

20 lipca 356 p.n.e. Narodziny Aleksandra Wielkiego.

336 p.n.e. Filip II zostaje zamordowany. Aleksander zostaje królem.

334 p.n.e. Aleksander wkracza do Azji Mniejszej i rozpoczyna serię podbojów.

Wrzesień 326 p.n.e. Kampania azjatycka kończy się w Indiach buntem armii Aleksandra. Aleksander powraca na Zachód.

Październik 324 p.n.e. Śmierć Hefajstiona.

10 czerwca 323 p.n.e. Aleksander umiera w Babilonie. Generałowie dzielą między siebie jego imperium. Ptolemeusz obejmuje władzę w Egipcie.

321 p.n.e. Kondukt pogrzebowy Aleksandra wyrusza do Macedonii. Ptolemeusz napada na procesję, a ciało Aleksandra trafia do Egiptu.

305 p.n.e. Koronacja Ptolemeusza na faraona.

283 p.n.e. Śmierć Ptolemeusza.

215 p.n.e. Ptolemeusz IV wznosi Somę, by umieścić tam szczątki Aleksandra.

100 n.e. Św. Marek umiera męczeńską śmiercią w Aleksandrii, a jego ciało zostaje ukryte.

391 n.e. Soma zostaje zniszczona, a szczątki Aleksandra Wielkiego znikają.

828 n.e. Ciało św. Marka zostaje wykradzione z Aleksandrii przez weneckich kupców, którzy przewożą je do Wenecji i umieszczają w Pałacu Dożów. Z czasem miejsce jego przechowywania zostaje zapomniane.

Czerwiec 1094 n.e. Ciało św. Marka znów pojawia się w Wenecji.

1835 n.e. Ciało św. Marka zostaje przeniesione z krypty pod główny ołtarz bazyliki pod jego wezwaniem.

 

 

 

 

 

 

Prolog

 

Babilon

Maj 323 r. p.n.e.

 

Aleksander Macedoński podjął wczoraj decyzję, że sam zabije tego człowieka. Zwykle zlecał wykonanie takich zdań podwładnym, ale nie dziś. Ojciec nauczył go wielu rzeczy, które bardzo mu się przydały, a jedną z jego lekcji zapamiętał szczególnie dobrze. Egzekucje są dla żywych.

Wokół stało sześciuset jego najlepszych żołnierzy. Nieustraszeni wojownicy, którzy bitwa za bitwą rzucali się prosto na szeregi wroga lub z poświęceniem bronili najsłabszej flanki. To dzięki nim niezniszczalna macedońska falanga zdobywała Azję. Ale dziś nie będzie walki. Żaden z żołnierzy nie miał na sobie zbroi i nie trzymał broni. Choć zmęczeni, zebrali się tutaj w lekkim odzieniu, a ich czujne oczy spoglądały spod czapek.

Aleksander również przyglądał się tej scenie bardzo zmęczonymi oczami.

Był przywódcą Macedonii i Grecji, panem Azji, władcą Persji. Niektórzy nazywali go królem świata. Inni bogiem. Jeden z jego dowódców stwierdził kiedyś, że jest jedynym filozofem wśród wojskowych.

Lecz Aleksander był też człowiekiem. A jego ukochany Hefajstion leżał martwy. Był dla niego wszystkim: jego zaufanym, dowódcą kawalerii, wielkim wezyrem i kochankiem. Gdy Aleksander był dzieckiem, Arystoteles nauczył go, że przyjaciel jest dla człowieka niczym drugie ja, i tym właśnie był dla niego Hefajstion. Z przyjemnością przypomniał sobie, jak kiedyś wzięto Hefajstiona za niego samego. Ta pomyłka spowodowała ogólne zakłopotanie, lecz Aleksander tylko się uśmiechnął i stwierdził, że nic nie szkodzi, bo przecież Hefajstion też jest Aleksandrem.

Zsiadł z konia. Dzień był ciepły i słoneczny. Wiosenny deszcz przestał padać. Znak? Możliwe.

Przez dwanaście lat podążał na wschód, zdobywając Azję Mniejszą, Persję, Egipt i tereny Indii. Teraz planował wyprawę na południe i zdobycie Arabii, a następnie wyruszenie na zachód do Afryki Północnej, na Sycylię i do Iberii. Już gromadził statki i wojska. Wkrótce wymarsz, ale najpierw musi załatwić sprawę niespodziewanej śmierci Hefajstiona.

Przeszedł po miękkiej ziemi, a jego sandały zapadały się w świeżym błocie.

Chodził szybkim krokiem i równie szybko mówił. Jego niewysokie, krępe i jasne ciało nosiło ślady niezliczonych ran. Po albańskiej matce odziedziczył prosty nos, krótki podbródek i usta, które nie potrafiły skrywać emocji.

Podobnie jak jego żołnierze był gładko ogolony. Jego jasne włosy były potargane, a oczy, jedno niebieskoszare, a drugie brązowe, zawsze czujne. Chlubił się swoją cierpliwością, lecz ostatnio z coraz większym trudem opanowywał złość. Lubił czuć, że wzbudza strach.

- Medyku - powiedział cichym głosem, podchodząc bliżej - ponoć najlepsi prorocy to ci, którzy najtrafniej zgadują.

Mężczyzna nie odpowiedział. Przynajmniej znał swoje miejsce.

- To z Eurypidesa. Z mojej ulubionej sztuki. Ale od proroków oczekuje się czegoś więcej, nie uważasz?

Nie sądził, że Glaukus odpowie. Wytrzeszczone oczy medyka wyrażały jedynie przerażenie.

I słusznie. Wczoraj, gdy jeszcze padał deszcz, za pomocą koni przygięto do ziemi pnie dwu wysokich palm. Przywiązano je, a następnie spleciono sznury w prosty węzeł i przymocowano do kolejnej potężnej palmy. Teraz w centrum litery V utworzonej przez drzewa znajdował się medyk, a oba jego ramiona przytroczono do sznurów.

Aleksander trzymał w ręku miecz.

- Twoim obowiązkiem było zgadnąć jak najtrafniej -...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin