Poniższy utwór, wbrew pozorom napisany w stanie całkowitej trzeźwości,
dedykuję mojej nieocenionej becie Serathe i Homoviatorowi.
Toroj
TEATRZYK ZIELONA FRETKA
ma zaszczyt przedstawić jednoaktówkę pt.
REICHENBACH FLUFF
Postacie:
Autorka
Beta
John Watson
Sherlock Holmes
Angsterka
Flufferka
Slasherka
Tumblerka
Czytelniczka-Kanoniczka
Głos Kanonu zza kulis
Scena przedstawia standardowy pokój fanatyczki seriali, wytapetowany głównie Freemanem, Cumberbatchem i dokonaniami Moffata. Wszędzie poniewiera się pełno książek, pluszaków i brudnych kubków po kawie. Autorka siedzi przy komputerze i pisze, Sherlock Holmes i John Watson siedzą na łóżku w charakterze dwóch Wenów, reszta towarzystwa pęta się dokoła Autorki w charakterze sępów.
Angsterka: Pamiętaj, John ma cierpieć!!! Dużo i spektakularnie!
Autorka: (kiwa głową)
John Watson: Ojej, ojejusiu, jakże ja STRASZNIE cierpię! (cierpi)
Sherlock Holmes: Ale właściwie dlaczego?
John Watson: Gdyż skoczyłeś z dachu szpitala i umarłeś!
Sherlock Holmes: JA?!!
John Watson: Tak, ty!
Sherlock Holmes: Znikąd nie skakałem. Chwila, coś się nie zgadza. (Wertuje scenopis.) Z jakiego jesteś odcinka?
John Watson: Z końcówki „Reichenbach fall”.
Sherlock Holmes: Wszystko jasne. Stanowczo domagam się wymiany blogera! Najlepiej na tego ze „Skandalu w Belgravii”, był znacznie przyjemniejszy.
Nadąsany Watson reichenbachowy wychodzi, na jego miejsce pojawia się Watson w kamuflażu na gołe ciało i z pejczykiem.
John Watson: Przepraszam, John skandalowy nie mógł przyjść, bo poszedł do dentysty. Mogę go zastąpić.
Sherlock Holmes: A ty skąd jesteś?
John Watson: Z tego, czego jeszcze Moffat z Gatissem nie nakręcili. Mam sobie iść?
Sherlock Holmes: Ależ skąd. (Przysuwa się bliżej.) Zostań.
Slasherka: SLAAAASH!!! SLAAASH!!!
Glos Kanonu zza kulis: ZŁOOOOO! ZŁOOOOO!
Slasherka (zwisając nad Autorką jak sęp): Pamiętaj o lubrykancie! Dużo dzikiego, króliczego seksu! Kajdanki, bondage! I żeby mi się całowali z języczkiem!
Sherlock i John wymieniają wystraszone spojrzenia. Watson chowa pejczyk za plecy.
Czytelniczka-Kanoniczka: To dzieci przecież czytają! To ma być wychowawcze!
Autorka: (Wykreśla bondage, dodaje instrukcję zakładania prezerwatywy.)
John Watson: Dlaczego nie możemy zrobić czegoś przyjemnego? Na przykład iść do parku na spacer?
Autorka: Dobry pomysł!
Angsterka: Ty masz cierpieć! I on też!
Sherlock Holmes: Nie ma sprawy. Nie cierpię parków. Mogę sobie tam pocierpieć, na przykład przy karmieniu kaczek.
Wyciąga kanapkę i zaczyna jeść.
Czytelniczka-Kanoniczka: ZOSTAW TO! Ty nie jesz!
Sherlock Holmes: (dławi się) Kiedy... właśnie jem.
Czytelniczka-Kanoniczka: Dwa razy w ciągu całego serialu! A w ogóle to się nie znasz i siedź cicho!
Slasherka: SLAAAASH!!!
Autorka (nieśmiało): Czy może być seks na kocyku w parku koło stawku z kaczkami?
Slasherka: Tak!
Angsterka: Nie!
Czytelniczka-Kanoniczka (surowo): Powinnaś się solidnie wziąść do roboty nad tym fickiem!
Beta i Sherlock (chórem): Wziąć!!!
Czytelniczka-Kanoniczka: Cicho! Nie znacie się. Nieważna forma, ważna treść! I więcej nawiasów!
Flufferka: Ja to bym chciała, żeby było romantycznie... Żeby chodzili za rączki... I się całowali... I żeby były świece...
Slasherka (z zainteresowaniem): Świece? Mogą być! Jaki rozmiar?
Sherlock i Watson: (Bledną, przy czym Watson blednie mniej jako osobnik opalony, a Sherlock bardziej, bo ma wprawę)
Tumblerka: Moim zdaniem powinnaś tę historię ubarwić. Proponuję cross z „Hobbitem”.
Czytelniczka-Kanoniczka: Jackson to już kręci, nie będziesz mi tu autorki namawiać na taki bezczelny plagiat. Apage!
Tumblerka: To może z Toy Story? Buzz Watson i szeryf Holmes. Nawet posturą pasują...
Autorka: (Usiłuje wyobrazić sobie morderstwo na tle seksualnym dokonane na lalce Barbie.) Chyba się da...
Angsterka: A będą cierpieć?
Holmes: Ja już cierpię.
Glos Kanonu zza kulis: KREEEW! CZAAAAPKA!
Holmes: A teraz cierpię bardziej. (Cierpi bardziej.)
Autorka: ...w dotyku przypomina daktyl - pod miękką skórą kryją się twarde mięśnie... (pracowicie klepie w klawiaturę)
Slasherka: Co ty mi tu?!! No co?!! Co to głupie wegetariańskie metafory?! Mięsa! Więcej mięsa, konkretu. Patrz na tego tam... na V, ma tyle mięsa, że może otworzyć rzeźnik!
Beta: „Rzeźnika”, jeśli już. Ewentualnie wędliniarnię. Z penisami.
Tumblerka (siada na biurku i majda nogami): Muszę was rozczarować. V ostatnio napisał fanfica o fretce.
Slasherka (z nadzieją): Zoofilnego?
Tumblerka (z satysfakcją): Zoologicznego.
Flufferka: Bardzo flufiasto? Wzruszająco? Freciowo ciu-ciu-ciu miziasto?
Tumblerka: Sherlock to fretka. I Mycroft też fretka. A John to jeżyk.
Slasherka (sceptycznie): Fretka z jeżem? To chyba nie jest możliwe technicznie...
Angsterka: Ale jakie stwarza pole do cierpienia!!!
Sherlock (cicho): Gdybym nie był ateistą, zacząłbym się w tej chwili modlić.
John Watson (równie cicho): Ja jestem wierzący, mogę się pomodlić za nas obu.
Slasherka (zagląda Autorce przez ramię): No i masz! Nie można jej na chwilę spuścić z oka. Coś ty tu nachrzaniła? Co to za greckie kolumny w slashu? Penisy mają być!
Czytelniczka-Kanoniczka: Zostaw ją, kolumny są kanoniczne. Były u Doyle’a.
Głos Kanonu zza kulis: PEEEENIS DOYLEEEEEE’AAAAA!
Slasherka: Kolumny są głupie!
Czytelniczka-Kanoniczka: Sama jesteś głupia! Jak wydra w szaliku!
Tumblerka uniesiona świętym tumblerowym oburzeniem wali Kanoniczkę w łeb, a ta nie pozostaje dłużna. Wywiązuje się kotłowanina, do której dołączają pozostałe fanki. Sherlock i John wyciągają popcorn, obserwują walkę i robią zakłady. Autorka jest zniesmaczona, gdyż fanki rozbijają jej ulubiony kubeczek z jeżem.
Autorka: Z tej sytuacji jest tylko jedno wyjście. Inaczej zwariuję i nie napiszę już żadnego fika, nawet po dwóch piwach. John, możesz mi pożyczyć swojego SIG-Sauera?
Kurtyna - chwilowo opada, słychać kilka strzałów, następnie podnosi się.
John Watson (patrząc na rządek trupów): Co ty na to, Holmesie?
Sherlock Holmes: Nic. Ja nic nie widziałem. A w ogóle to mam amnezję po skoku z dachu szpitala świętego Bartłomieja i niczego nie kojarzę. A w jednym anglojęzycznym fiku cofnąłem się w rozwoju do wieku lat siedmiu. Patrz, mam nawet kocyk! (Znacząco pokazuje pomarańczowy kocyk.)
John Watson (po namyśle): W sumie ja też musiałem schylić się i zawiązać sznurowadło, i zupełnie nic nie widziałem. A skoro masz kocyk, spokojnie możemy iść do tego parku.
Autorka, Holmes, Watson i Beta biorą się za rączki, oddalając się w stronę zachodzącego słońca. Holmes powiewa kocykiem, a zza kulis dobiega melodyjne wycie Psa z Baskerville.
Szczęśliwy Koniec: (następuje)
Kattze