budda.-podroz-ku-oswieceniu pełna wersja.pdf

(1396 KB) Pobierz
1245134343.001.png
8
Zostawiajc bramy miasta za plecami, Suddhodana obróci
si i spojrza z nostalgi na swój dom. W miar jednak oddalania
si od Kapilavastu jego nastrój si zmienia. Kiedy dotar na pole
bitwy, by ju innym czowiekiem, przepenionym odgosami walk
i umierajcych koni. Zapach krwi i potu onierzy wypenia mu
nozdrza. Te doznania utwierdzay go w przekonaniu, e nigdy nie
przegra.
Tym razem wyprawa wojenna nie bya jednak zainicjowana
przez niego. Ravi Santhanam, dygnitarz wojskowy z pónocnej
granicy Nepalu, zaatakowa niespodziewanie jeden z wozów ku-
pieckich nalecych do Suddhodany. Odwet by natychmiastowy
i, mimo e ludzie dygnitarza znajdowali si na korzystniejszych
pozycjach na wzgórzu oraz walczyli na wasnym terenie, siy
Suddhodany miarowo zdobyway przewag. Konie wraz ze so-
niami deptay po lecych martwych lub jeszcze ywych, ale zbyt
sabych, aby si podnie i uciec. Suddhodana prowadzi swojego
wierzchowca zaraz obok brzucha jednego ze specjalnie wytreso-
wanych do walki soni, sprawnie unikajc jego ogromnych, ciko
stpajcych nóg. Nagle pó tuzina ostrych strza przeszyo besti,
doprowadzajc j do szau.
„Uformowa now lini rydwanów i zamkn rzd!” Król do-
strzeg, w którym miejscu linia frontu wroga bya osabiona i po-
datna na przebicie. Parnacie rydwanów wystpio naprzód, a za
nimi piechota. elazne koa stukotay po poranionej ziemi. Za
prowadzcymi rydwany stali ucznicy uwalniajcy setki strza
w kierunku wojsk dygnitarza. „Utworzy ruchomy mur!”
krzy-
cza Suddhodana
„Trzeba zgnie ich lini!” Powocy rydwa-
nami byli dowiadczonymi weteranami, twardymi i bezlitosnymi
onierzami. Suddhodana jecha wolno na przedzie, ignorujc cae
zamieszanie znajdujce si o kilka kroków dalej. „Bogowie naka-
zuj, aby by tylko jeden król”
„ale
przysigam, e dzi nie jestem nikim wicej ni tylko zwykym
powiedzia spokojnie
9
onierzem, wy za jestecie wielcy jak królowie. Kady z was jest
czci mnie samego. Có wic pozostaje królowi do powiedzenia?
Tylko dwa sowa. S to sowa, które wasze serca pragn usysze:
Zwycistwo i Ojczyzna !” Zakoczy i hukn komend jak biczem:
„Wszyscy razem
do boju!”
Oba wojska ruszyy z okrzykiem, napierajc na siebie jak
dwa zwalczajce si oceany. Gwatowno i przemoc przynosiy
Suddhodanie uczucie zadowolenia. Jego miecz wista, rozupujc
gowy przeciwników pojedynczymi ciciami. Ruchoma ciana ufor-
mowana przez onierzy króla zbliaa si i jeli tylko bogowie
zechc, a musz zechcie, linia wrogich wojsk otworzy si, trup po
trupie, i Suddhodana wraz z piechot bdzie móg si wlizgn
ciasnym klinem po krwi przeciwnika. Król wydrwiby kadego, kto
miaby zaprzeczy, i znajduje si on w samym rodku wiata.
W TYM SAMYM MOMENCIE królowa, ona Suddhodany, niesiona
bya w lektyce przez gsty las. Bya w dziesitym miesicu ciy
— znak, jak twierdzili astrologowie, e potomek bdzie niezwyky.
Lecz w umyle królowej Mai zamiast entuzjazmu czai si wycz-
nie niepokój wobec tego, co j otaczao. Dlatego wanie podja t
do nieprzemylan decyzj, aby uda si na czas porodu do domu
swojej matki.
Suddhodana z pocztku nie chcia si na to zgodzi. Mimo e
zwyczaj ten by do powszechny, on i jego ona byli zawsze nie-
rozczni. Maya znalaza jednak sposób, aby postawi na swoim.
Poprosia go o zgod w obecnoci zgromadzonego dworu królew-
skiego. Król nie móg publicznie odmówi maonce, i tak, mimo
niebezpieczestw, musia przysta na danie królowej. „Kto bdzie
ci towarzyszy?”
zapyta szorstko, majc nadziej, e strachem
zdoa odwie j od tego lekkomylnego planu.
„Damy dworu”.
10
„Damy dworu?” Podniós rk w gecie niechtnej zgody.
„Przydziel ci paru mczyzn, którzy nie s mi potrzebni”. Maya
umiechna si i wysza. Nie chcia dyskutowa z on, poniewa
tak naprawd zawsze go zadziwiaa i bya dla niego zagadk. Wszel-
kie próby zastraszenia jej czyhajcymi na drodze niebezpiecze-
stwami byyby daremne. Zawsze wydawao mu si, e wiat mate-
rialny by w jej przypadku pokryty cienk bon. Tak jak komar
czy waka poruszajca si tu nad powierzchni stawu nie mci
nigdy gadkiej tafli, otaczajcy May wiat móg, owszem, dotkn
jej, nawet j skrzywdzi, ale nigdy zmieni lub w inny sposób na
ni wpyn.
Królowa opucia Kapilavastu na dzie przed wymarszem o-
nierzy na bitw. Kumbira, najstarsza z dam dworu, podróowaa
na przedzie orszaku poruszajcego si wród gstwiny lasu. Byo
to mizerne towarzystwo, skadajce si z szeciu onierzy zbyt
starych, aby suy na wojnie, dosiadajcych szeciu szkap zbyt
wtych, aby bra udzia w bitwach. Za nimi podao czterech
sucych nioscych lektyk, w której znajdowaa si królowa. Szli
na bosaka, aby lepiej stpa po kamienistej ciece, opierajc na
ramionach wykoczone frdzlami i paciorkami brzegi lektyki. Maya
siedziaa ukryta w rodku, zasonita koyszcymi si, jedwabnymi
firanami. Spokojna i milczca. Czasem tylko wydawaa krótki, tu-
miony jk, kiedy który z sucych si potyka, a lektyk wstrz-
sao nage szarpnicie. Trzy mode damy dworu, narzekajce cicho,
e musz i piechot, zamykay pochód.
Srebrnowosa Kumbira zerkaa uwanie w prawo i w lewo,
wiadoma niebezpieczestw czyhajcych na kadym kroku. Ta
droga, która waciwie bya cienkim naciciem w zboczu granitowej
góry, kiedy bya po prostu ciek przemytników przewocych
nielegalnie do Nepalu jelenie skóry, przyprawy i inne towary; co
gorsza, wci jeszcze mona byo napotka takie grupy na swej
drodze. Równie tygrysy byy czstymi gomi w tych okolicach,
11
nierzadko upatryway sobie one ofiary w podróujcych, nawet
w rodku dnia. Aby odstraszy bestie, sucy nioscy lektyk mieli
umieszczone z tyu gowy maski, poniewa wierzono, e tygrysy
atakuj tylko od tyu, nigdy za z przodu, kiedy dana osoba patrzy
im w oczy.
Kumbira pognaa konia do przodu i doczya do Balgangadhara,
dowódcy stray przybocznej. Wojownik nie zwróci na ni wikszej
uwagi, jedynie lekko wykrzywi twarz, syszc kolejny jk królowej
dochodzcy z wntrza lektyki. „Ona ju dugo nie wytrzyma”
odezwaa si Kumbira. „A ja nie jestem w stanie skróci drogi”
wymrucza dowódca. „Ale moesz przypieszy marsz!”
sykna
dama dworu. onierz wstydzi si tego, i nie jest teraz z królem
na bitwie, jednak Suddhodana celowo przydzieli go do orszaku
królowej, aby ta miaa cho jednego elitarnego onierza przy boku.
Z nieznacznym wzruszeniem ramion, na jakie pozwalaa mu ety-
kieta, stranik stwierdzi: „Pojad przodem, eby znale miejsce na
obozowisko. Syszaem od tubylców, e gdzie tu niedaleko znajduje
si polana z chatami drwali”. „Nie, musimy podróowa razem!”
zaprotestowaa Kumbira.
„S przecie pozostali onierze, którzy bd was broni, kiedy
mnie nie bdzie”.
„Naprawd?”
Kobieta spojrzaa z politowaniem na podajc
z tyu band obszarpaców.
„A kto ich obroni?”
P OWIEDZ W AM , e Maya Dewi
bogini Maya, jak j nazwano
przybya do zagajnika Lumbini, najwitszego miejsca w caym
królestwie, pod oson nocy. Powiedz Wam, e wcale nie urodzia
syna w rodku lasu cakiem przypadkowo. To przeznaczenie j tam
sprowadzio. wiadomie wybraa wity zagajnik, poniewa ogrom-
ne drzewo stao tam jak podpora dla bogini matki. Przeczucie pod-
powiedziao jej, e ten poród bdzie wity.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin