Adrian Lara Rasa środka nocy Tom 5 Welon północy W cyklu „Rasa środka nosy: 1. Pocałunek o północy 2. Szkarłat nocy 3. Przebudzenie o północy 4. Potęga północy 5. Welon północy 6. Popioły północy 7. Cienie północy Rozdział pierwszy W wielkim montrealskim klubie jazzowym, w podziemiach, piosenkarka o szkarłatnych ustach śpiewała o okrucieństwie miłości. I choć jej zmysłowy głos był przyjemny, a słowa o krwi, bólu i namiętności płynęły z głębi serca, Nikolai nie słuchał. Zastanawiał się, czy wiedziała, czy ktokolwiek w klubie wiedział, że są w nim wampiry. Dwie młode kobiety sączące różowe martini w ciemnym rogu sali z pewnością nie miały o tym pojęcia. Siedziały między czterema wygadanymi, ubranymi w skórę mężczyznami, którzy bezskutecznie próbowali zagaić rozmowę, udając, że nie wpatrują się pożądliwie w ich tętnice. I chociaż było jasne, że wampiry usilnie próbują namówić kobiety do wyjścia z klubu, do tej pory niewiele wskórali u ewentualnych karmicielek. Nikolai parsknął. Amatorzy. Zapłacił za nietknięte piwo, które zostawił na barze, i leniwym krokiem ruszył w stronę narożnego stolika. Kiedy się zbliżał, obydwie kobiety wstały, chwiejąc się na nogach. Chichocząc, ruszyły w stronę łazienek, znikając w ciemnym zatłoczonym korytarzu obok głównej sali. Nikolai rozsiadł się przy stoliku w nonszalanckiej pozie. Czwórka wampirów przyglądała mu się w milczeniu, w mgnieniu oka rozpoznając jednego ze swoich. Niko uniósł do góry jeden z wysokich, ubrudzonych szminką kieliszków z martini i powąchał resztki owocowej mikstury. Skrzywił się i odsunął kieliszek. - Ludzie - powiedział niskim głosem. - Jak oni mogą to pić? Przy stole panowała pełna napięcia cisza, gdy Nikolai błądził wzrokiem po młodych i najwyraźniej cywilnych samcach Rasy. Najpotężniejszy z czwórki chrząknął, spoglądając na Nika, a instynkt podpowiadał mu, że wampir nie był z tych stron i z pewnością nie był cywilem. Młodzieniec próbował zrobić hardą minę i skinął głową w kierunku łazienek. - My je pierwsi zauważyliśmy - wymamrotał. - Kobiety. Byliśmy pierwsi. - Ponownie chrząknął, jakby czekał na wsparcie trójki swoich pobratymców. Ale nikt się nie odezwał. - Byliśmy pierwsi. Kiedy kobiety wrócą do stolika, wyjdą z nami. Nikolai roześmiał się, słysząc, jak młody wampir nieudolnie próbuje bronić swojego terytorium. - Naprawdę myślicie, że mielibyście jakiekolwiek szanse, gdybym chciał wam zepsuć zabawę? Spokojnie. Nie jestem zainteresowany. Szukam tylko pewnych informacji. Dzisiejszego wieczoru już to przerabiał w dwóch innych klubach, w których zwykle gromadzili się członkowie Rasy, polując na krew. Szukał kogoś, kto naprowadziłby go na ślad starego wampira - Siergieja Jakuta. Niełatwo było znaleźć kogoś, kto nie chciał zostać znaleziony, zwłaszcza tak tajemniczego i mobilnego typa, jakim był Jakut. Nikolai wiedział tylko, że stary wampir był gdzieś w Montrealu. Zaledwie parę tygodni wcześniej udało mu się go namierzyć i rozmawiać z pustelnikiem przez telefon, by uprzedzić go o niebezpieczeństwie, które groziło najsilniejszym i rzadkim członkom Rasy - tym dwudziestu kilku osobnikom urodzonym w Pierwszym Pokoleniu. Ktoś zamierzał ich unicestwić. W ciągu ostatnich kilku miesięcy zabito już kilku i dla Nika i jego towarzyszy broni z Bostonu, niewielkiego oddziału doskonale wyszkolonych i śmiertelnie niebezpiecznych wojowników, zwanych Zakonem, sprawa wytropienia i unicestwienia zabójców Pierwszego Pokolenia była absolutnie priorytetowa. Zakon postanowił odnaleźć wszystkich żyjących członków Pierwszego Pokolenia i zachęcić ich do współpracy. Siergiej Jakut nie wykazał jednak entuzjazmu, by się zaangażować. Nie bał się nikogo i miał własny prywatny klan, który go chronił. Nie przyjął zaproszenia Zakonu na rozmowę w Bostonie, więc Nikolai został wysłany do Montrealu, by go przekonać. Nikolai był pewien, że gdy tylko Jakut uświadomi sobie skalę zagrożenia, zdumiewającą prawdę o tym, z czym Zakon i cała Rasa mieli się zmierzyć, będzie bardziej skłonny do współpracy. Ale najpierw musiał odnaleźć przebiegłego sukinsyna. Jak do tej pory poszukiwania w mieście nic nie dały. Cierpliwość nie była najmocniejszą stroną Nika, ale miał przed sobą całą noc i nie zamierzał się poddać. Wreszcie znajdzie kogoś, kto odpowie na jego pytania. A jeśli nic nie wskóra, ale zada mnóstwo pytań, może Siergiej Jakut sam zacznie go szukać. - Muszę kogoś znaleźć - powiedział Nikolai czwórce młodych wampirów. - Wampira z Rosji, dokładnie z Syberii. - Też stamtąd pochodzisz? - zapytał rzecznik grupy, ten z kozią bródką. Nikolai nie stracił charakterystycznego akcentu, od lat mieszkał z Zakonem w Stanach. Pozwolił, by jego lodowate niebieskie oczy mówiły same za siebie. - Znasz tego osobnika? - Nie, stary, nie znam go. Reszta pokręciła głowami, ale ostatni z czwórki, posępny młodzieniec, który siedział zgarbiony w fotelu, posłał mu niespokojne spojrzenie. Niko nie spuszczał z niego wzroku. - Wiesz o kim mówię? Nie sądził, że wampir mu odpowie. Młodzieniec przyglądał mu się spod przymkniętych powiek, wreszcie wzruszył ramionami i zaklął pod nosem. - O Siergieju Jakucie - wymamrotał. Ledwo go było słychać, ale Nikolai wychwycił nazwisko. Kątem oka zauważył, że usłyszała je również siedząca przy barze kobieta o hebanowych włosach. Pod jej czarną bluzką z długimi rękawami napięły się mięśnie; odchyliła na bok głowę, jakby przyciągana siłą tego imienia. - Znasz go? - zapytał Nikolai młodego wampira, obserwując brunetkę przy barze. - Słyszałem o nim, to wszystko. Nie przebywa w Mrocznej Przystani. - Miał na myśli bezpieczną komunę, w której mieszkała większość cywilnej populacji Rasy w Ameryce Północnej i Europie. - Z tego, co słyszałem, koleś jest nieźle wykręcony. To prawda, pomyślał Nikolai. - Nie wiesz, gdzie go mogę znaleźć? - Nie. - Jesteś pewien? - Niko zauważył, że kobieta przy barze ześlizguje się ze stołka i szykuje do wyjścia. W szklance miała jeszcze ponad połowę drinka, ale usłyszawszy nazwisko Jakuta, nagle zaczęło jej się spieszyć. Młodzieniec pokręcił głową. - Nie wiem, gdzie go szukać. Nie wiem też, kto o zdrowych zmysłach chciałby go znaleźć, chyba że komuś życie niemiłe. Nikolai zerknął przez ramię. Wysoka brunetka przeciskała się przez tłumek przy barze. Nagle odwróciła się i zmierzyła Nika wzrokiem; miała zielone oczy i lśniące, gładkie, krótkie włosy. Dostrzegł w jej oczach strach, którego nawet nie próbowała ukryć. - Niech mnie diabli - mruknął. Ta kobieta znała Siergieja Jakuta. I to chyba nie tylko ze słyszenia. Jej zachowanie mówiło samo za siebie. Nikolai ruszył za nią, skupiając wzrok na jedwabistych czarnych włosach kobiety, gdy zwinna jak gazela szybko wmieszała się w tłum. Ale Niko był członkiem Rasy i żaden człowiek nie potrafiłby go przegonić. Wypadła przez drzwi i poszła ulicą w prawo. Musiała wyczuć, że depcze jej po piętach, bo nagle odwróciła głowę, a jej zielone spojrzenie przeszyło go niczym laser. Przyspieszyła kroku, skręcając za rogiem ulicy. Dwie sekundy później on już tam był. Dzieliło ich parę metrów. Znaleźli się w wąskiej, ciemnej alejce między dwoma wysokimi budynkami, w ślepej uliczce zamkniętej trzymetrową siatką, na której końcu stał poobijany metalowy śmietnik. Kobieta szła szybko i pewnie mimo wysokich obcasów czarnych pantofelków. Dysząc ciężko, obserwowała każdy jego ruch. Ruszył w głąb ciemnej alejki, a potem zatrzymał się i przyjaznym gestem wyciągnął ręce. - Wszystko w porządku. Nie musisz uciekać. Chcę tylko porozmawiać. Patrzyła na niego w milczeniu. - Chcę cię zapytać o Siergieja Jakuta. - Zauważył, że z trudem przełknęła ślinę.- Znasz go, prawda? Kąciki jej ust drgnęły. Wiedział, że się nie pomylił. Znała ukrywającego się członka Pierwszego Pokolenia. Ale czy mogła go do niego zaprowadzić, to już zupełnie inna historia. W tej chwili była jego jedyną szansą. - Powiedz mi, gdzie on jest. Muszę go odnaleźć. Zacisnęła pięści i rozstawiła nogi, jakby szykowała się do ucieczki. Niko zauważył, jak zerka na zniszczone drzwi po lewej stronie ogrodzenia. Rzuciła się w ich stronę. Niko zaklął i ruszył za nią. Szarpnęła za skrzypiące w zawiasach drzwi, ale stanął przed nią i zablokował przejście na drugą stronę. Uśmiechnął się na myśl, jak łatwo mu poszło. - Nie musisz uciekać. - Wzruszył ramionami, gdy zrobiła krok w tył. Pozwolił, by drzwi się za nim zamknęły, i ruszył za nią w ciemną alejkę. Chryste, była naprawdę piękna. W klubie ledwo rzucił na nią okiem, ale teraz, gdy stał zaledwie kilka kroków od niej, dostrzegł jej niepospolitą urodę. Wysoka, szczupła o nieskazitelnej mlecznej cerze i lśniących szmaragdowych oczach, miała twarz w kształcie serca. Stanowiła fascynującą mieszankę siły i delikatności, że w tym czystym pięknie było też coś mrocznego. Wiedział, że to nie wypada, ale gapił się na nią, nie mógł się powstrzymać. - Porozmawiaj ze mną. Jak masz na imię? Wyciągnął do niej rękę w lekkim, niegroźnym geście. Wyczuł w jej krwi nagły przypływ adrenaliny, poczuł cytrusowy zapach, ale nie zauważył kopniaka, dopóki nie poczuł na piersi jej spiczastego obcasa. Cholera jasna. Zachwiał się, bardziej zdumiony niż zraniony. Nic więcej nie potrzebowała. Rzuciła się do drzwi i tym razem udało jej się zniknąć w mrocznym pomieszczeniu za siatką. Niko odwrócił się i wpadł za nią. Stąpał po gołym betonie, a wokół wystawały cegły i odsłonięte belki. Poczuł na karku ulotne mrowienie, ale całą uwagę skupił na kobiecie. Wpatrywała się w niego, gdy się zbliżał, spięta i gotowa do walki. Wytrzymał jej ostre spojrzenie i zrobił krok do przodu. - Nie chcę cię skrzywdzić. - Wiem. - Uśmiechnęła się, nieznacznie wykrzywiając usta. - Nie będziesz miał okazji. Jej głos miał aksamitne brzmienie, ale w oku błysnęła stal. Nagle Niko poczuł w głowie straszliwy uc...
dianusia151