BRIAN W. ALDISS
LatoHelikonii
Przełożył Marek Marszał
Spis treści
I. WYBRZEŻE BORLIEN
II. GOŚCIE W PAŁACU
III. PRZEDWCZESNY ROZWÓD
IV. KOSGATCKI WYNALAZEK
V. MADISKIE DROGI
VI. DYPLOMACI NIOSĄ DARY
VII. KRÓLOWA ODWIEDZA ŻYWYCH I UMARŁYCH
VIII. OKO W OKO Z MITOLOGIĄ
IX. KANCLERSKIE KŁOPOTY
X. BILO ZMIENIA ANIOŁA STRÓŻA
XI. WYPRAWA NA PÓŁNOCNY KONTYNENT
XII. PASAŻERSKI REJS Z PRĄDEM RZEKI
XIII. ZA LEPSZYM ORĘŻEM
XIV. TAM, GDZIE ŻYJĄ FLAMBURY
XV. WIĘŹNIOWIE KAMIENIOŁOMU
XVI. PAN NA LODOWCU
XVII. ŚMIERTELNY GON
XVIII. GOŚCIE Z OTCHŁANI
XIX. OLDORANDO
XX. JAK TO ZE SPRAWIEDLIWOŚCIĄ BYŁO
XXI. ZABÓJSTWO AKHANABY
ENVOI
W człowieku jest symetria świetna,
Proporcje wiążą jego członki, podobieństwem
Kojarzą wszechświat z pojedynczym życiem;
Najdalsze części ciała są rodzeństwem:
Głowa jest siostrą stopy i nić je sekretna
Łączy z przypływem i księżycem.
Człowiek na każdej swojej drodze
Spotkać może liczniejsze, niż spostrzega, sługi:
Depcze je, choć mu niosą pocieszenie,
Kiedy choroba umęczy go srodze.
O, potężna Miłości. Być światem i drugi
Świat mieć na każde swe skinienie.
George Herbert Człowiek
Fale szły ukosem plaży, cofały się i podchodziły od nowa. Pochód fal rozbijał się o masyw zwieńczonej zielenią skały przybrzeżnej. Niby głaz graniczny dzieliła płycizny od otchłani. Niegdyś była częścią góry w głębi lądu, nim wulkaniczne spazmy cisnęły ją w wody zatoki. Teraz nosiła własne imię. Nazywano ją Skałą Linien. Od niej wziął nazwę ten skrawek ziemi i zatoka Grawabagalinien. Za skałą po horyzont rozpostarło migotliwe lazury Morze Orłów. Fale, mętne od zebranego po płyciznach piachu, biły z pluskiem o brzeg i rozpuszczały zagony białej piany, które zapędzały się na plażę i lubieżnie tonęły w piasku.
Opłynąwszy bastion Skały Linien fale z różnych stron schodziły się przy plaży, zalewając ją ze zdwojonym rozmachem i kipiąc wokół nóg złoconego tronu i nóg czterech fagorów stawiających tron w piasku. W kipieli nurzało się dziesięć różanych palców stóp królowej Borlien.
Pozbawieni rogów ancipici zastygli w bezruchu. Mimo panicznej obawy przed wodą trwali w mlecznej powodzi, co najwyżej strzepując uchem. I mimo że nieśli swój królewski ciężar przez pół mili od pałacu Grawabagalinien, nie było po nich widać...
renfri73