Przeznaczona śmierci
Nocna Łowczyni 4
Jeaniene Frost
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jeśli mnie złapie, zginę.
Biegłam jak mogłam najszybciej, pędząc między drzewami, splątanymi
konarami i skałami w pobliskim lesie. Potwór warknął, nie przestając
mnie gonić, a dźwięk ten rozległ się bliżej niż poprzednio. Nie
ucieknę mu. Potwór biegł coraz szybciej, a ja poczułam narastające
zmęczenie.
Las przede mną rozrzedził się, ukazując blond wampira stojącego na
wzgórzu nieco dalej. Natychmiast go rozpoznałam i nabrałam nadziei.
Jeśli tylko uda mi się do niego dobiec, nic mi się nie stanie. On mnie
kocha. Ochroni mnie przed potworem. Wciąż jednak byłam od niego
zbyt daleko.
Pod wzgórze, na którym stał wampir, podpełzła gęsta mgła, przez co
wyglądał jak zjawa. Krzyknęłam jego imię, gdy kroki potwora jeszcze
bardziej się do mnie zbliżyły. Spanikowana rzuciłam się naprzód,
o włos unikając uchwytu kościstych dłoni, które wciągnęły by mnie do
grobu. Zwiększyłam wysiłki i popędziłam w stronę wampira. Pospieszał
mnie, warcząc ostrzeżenia w kierunku wciąż goniącego mnie potwora.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, kiedy nagle znalazłam się w żelaznym
uścisku. - Nie!
- Kotek!
Okrzyk nie nadszedł ze strony wampira przede mną. Wydał go potwór,
przygniatając mnie do ziemi. Gwałtownie odwróciłam głowę
w stronę wampira na wzgórzu. Jego postać jednak rozmyła się w nicość,
gdy mgła ukryła go w swych oparach. Tuż przed tym jak zniknął,
usłyszałam jego głos.
- On nie jest twoim mężem, Catherine.
Gorączkowe potrząsanie zmyło resztki snu i obudziłam się. Bones,
mój wampirzy kochanek, nachylał się nade mną.
- Co się stało? Jesteś ranna?
Pomyślałby kto, że to dziwne pytanie, skoro miałam zwyczajny
koszmar. Lecz w połączeniu z mocą i magią, sny czasami okazywały się
potężną bronią. Jakiś czas temu zostałam niemal zabita w jednym
z nich. Teraz jednak było inaczej. Nieważne jak bardzo był żywy, to był
tylko sen.
- Nic mi nie będzie, jeśli tylko przestaniesz mną trząść.
Bones opuścił dłonie i westchnął z ulgą.
- Nie mogłaś się obudzić i rzucałaś się na łóżku. Przywołało to straszne
wspomnienia.
- Nic mi nie jest. To był… dziwny sen.
W wampirze ze snu było coś, co nie dawało mi spokoju. Jakbym powinna
wiedzieć, kim jest. Jednak to nie miało sensu – był przecież jedynie
wytworem mojej wyobraźni.
- Dziwne było to, że nie mogłem nic z niego wychwycić – powiedział
Bones. – Zazwyczaj twoje sny są dla mnie jak cicha muzyka rozbrzmiewająca
gdzieś w tle.
Bones był wampirem wysokiej rangi, potężniejszym niż większość
tych, których kiedykolwiek spotkałam. Jedną z jego z dolności było
czytanie w ludzkich myślach. Mimo, że byłam w połowie wampirem,
zostało we mnie wystarczająco dużo człowieczeństwa, by Bones mógł
słyszeć moje myśli. Dlatego też musiałam poćwiczyć blokowanie go.
Wciąż jednak była to dla mnie nowość.
- Słyszysz moje sny? Boże, pewnie nie masz chwili spokoju. Na twoim
miejscu strzeliłabym sobie w łeb.
Co nie na wiele by się jednak zdało. Jedyną skuteczną metodą na zabicie
wampira było ścięcie głowy lub przebicie serca srebrnym ostrzem.
Postrzał w głowę na stałe już rozwiązałby wiele moich kłopotów, lecz
Bonesowi przysporzyłby jedynie bólu głowy.
Ponownie oparł się o poduszki.
- Nie bój się, słonko. Powiedziałem, że przypomina to muzykę w tle,
jest więc dla mnie raczej kojące. Co do ciszy – tutaj, na wodzie – jest tak
cicho jak wtedy, gdy niemal zginąłem, lecz bez obumierania po drodze.
Położyłam się i poczułam, jak na wspomnienie jego bliskiej śmierci
przeszedł mnie zimny dreszcz. Włosy Bonesa stały się wtedy całkiem
białe, lecz teraz miały znów swój głęboki brązowy kolor.
- Czy właśnie dlatego dryfujemy samotnie na Atlantyku? Żebyś miał
trochę ciszy i spokoju?
- Chciałem spędzić z tobą trochę czasu, Kotek. Ostatnio mieliśmy go dla
siebie naprawdę mało.
Co za niedopowiedzenie. Chociaż odeszłam z tajnej jednostki Departamentu
Bezpieczeństwa Narodowego, który tropił bandytów wśród
wampirów i ghuli, życie nie było nudne.
Najpierw musieliśmy poradzić sobie ze stratami, jakie w zeszłym
roku ponieśliśmy podczas wojny z innym potężnym wampirem. Kilkoro
z przyjaciół Bonesa – i Randy, mąż mojej najlepszej przyjaciółki –
zostali zamordowani. Potem nastąpiły miesiące tropienia pozostałych
sprawców tej wojny, żeby nie mogli więcej spiskować przeciwko nam.
Kolejno, musiałam wyszkolić moją następczynię, by mój wuj Don miał
kogoś innego do odgrywania roli przynęty, gdy jego agenci robili obławę
na przestępców z nieumarłego świata. Większość wampirów i ghuli
nie zabijało, kiedy się żywili, lecz byli i tacy, którzy zabijali dla zabawy.
Albo z głupoty. Mój wuj dbał o to, by zajęto się takimi osobnikami
i żeby zwyczajni obywatele nie dowiedzieli się o nieumarłym świecie.
Kiedy więc Bones powiedział mi, że wypływamy w rejs założyłam, że
stoi za tym jakiś zabójczy powód. Wyjazd tylko dla relaksu, cóż, nigdy
nie zdarzył się w naszym związku.
- To weekend tylko dla nas dwojga? – spytałam, nie mogąc ukryć niedowierzania
w głosie. W odpowiedzi przesunął palcem po mojej dolnej
wardze.
- To nasze wakacje, Kotek.
Ta wiadomość wprawiła mnie w wyraźne oszołomienie.
- A co z moim kotem? – Zostawiłam mu jedzenie na kilka dni, ale nie na
aż tak długo.
- Nie martw się. Wysłałem kogoś do twojego domu, by się nim zaopiekował.
Możemy popłynąć w każde miejsce na ziemi i nie spieszyć się
z dotarciem tam. Powiedz mi więc, dokąd chcesz płynąć?
- Do Paryża.
Sama poczułam zaskoczenie na te słowa. Nigdy przedtem nie czułam
jakiegoś wielkiego pragnienia, by tam pojechać, lecz z jakiegoś powodu
teraz to się zmieniło. Być może dlatego, że Paryż jest niby miastem
kochanków. Jednak jedno spojrzenie na Bonesa zazwyczaj wystarczało,
by wprawić mnie w romantyczny nastrój.
Musiał wyłapać tę myśl, gdyż uśmiechnął się, a jego twarz – moim
zdaniem – stała się jeszcze bardziej zachwycająca. Na tle granatowych
prześcieradeł jego skóra wręcz lśniła alabastrową bladością zbyt doskonałą,
by być ludzką. Narzuta skłębiona była na jego brzuchu, prezentując
mi jego doskonały, umięśniony tors. Ciemnobrązowe oczy
zaczęły migotać zielenią, a spod warg wysunęły się kły. Najwyraźniej
nie tylko mnie nagle zrobiło się gorąco.
- W takim razie Paryż – szepnął i odrzucił prześcieradła.
- …niedługo dopłyniemy. Tak, ma się dobrze, Mencheres. Wierz mi,
dzwoniłeś niemal codziennie… W porządku, do zobaczenia w doku.
Bones odłożył słuchawkę i potrząsnął głową.
- Albo mój Pan coś ukrywa, albo dostał niezdrowej obsesji na punkcie
każdej twojej czynności.
Wyciągnęłam się na hamaku na pokładzie.
- Następnym razem pozwól mi z nim porozmawiać. Powiem mu, że
nigdy nie było mi lepiej.
Ostatnie trzy tygodnie rzeczywiście były cudowne. Jeśli mnie potrzebne
były wakacje, to Bonesowi jeszcze bardziej. Jako Pan dużej linii
i współwładca jeszcze większej, zawsze musiał obserwować, osądzać,
odpowiadać na wyzwania oraz chronić swoich ludzi. Cała ta odpowiedzialność
zbierała swoje żniwo. Dopiero w ostatnich kilku dniach zrelaksował
się na tyle, by spać więcej niż jego zwyczajne kilka godzin.
Była tylko jedna wada tego wspaniałego rejsu, lecz zatrzymałam ją
dla siebie. Po co rujnować nasz wspólny czas i mówić Bonesowi, że
miałam więcej tych głupich i pozbawionych znaczenia snów? Tym razem
ich nie zauważył. Chyba nie miotałam się już we śnie.
Po przebudzeniu nie pamiętałam z nich zbyt wiele. Jedyne co wiedziałam,
to że były o tym samym blond wampirze bez twarzy. Tym,
który nazwał mnie moim prawdziwym imieniem, Catherine, i znikał
mówiąc tym samym grobowym napomnieniem – „To nie jest twój
mąż”.
Według ludzkiego prawa Bones nie był moim mężem. Jednak byliśmy
związani krwią i poślubieni zgodnie z wampirzym prawem, a nieumarli
nie uznawali rozwodów. Naprawdę nie żartowali, jeśli chodzi o zwrot
„Póki śmierć nas nie rozłączy”. Może moje sny ujawniały moje podświadome
pragnienie, by mieć tradycyjny ślub. Ostatnim razem, gdy
tego próbowaliśmy, nasze plany pokrzyżowała wojna z wampirem,
który myślał, że uwolnienie czarnej magii przeciw nam jest absolutnie
w porządku.
Mencheres spotkał się z nami w bloku. Mimo, że Bones nazywał go
Panem - Mencheres był Panem wampira, który stworzył Bonesa - wyglądał
równie młodo jak Bones. Prawdopodobnie byli w podobnym
wieku, kiedy ich przemieniono. Mencheres był również niezwykle
przystojny. Miał prawdziwie królewskie, egipskie rysy i długie, czarne
włosy powiewające teraz na wietrze.
Jednak moją uwagę zwrócił fakt, że Mencheresa otaczało osiem wysokich
rangą wampirów. Jeszcze zanim zeszłam z pokładu łodzi poczułam
falę mocy, która iskrzyła w powietrzu niczym wyładowania elektrostatyczne.
Pewnie, Mencheres zazwyczaj podróżował w towarzystwie,
lecz ci wyglądali na goryli, nie na groupies.
Bones podszedł do Mencheresa i krótko go uścisnął.
- Witaj, Panie. Nie mogą być tylko na pokaz – głową wskazał w stronę
czekających wampirów – więc zakładam, że mamy kłopoty.
Mencheres skinął głową.
- Powinniśmy stąd odejść. Ten jacht jest wystarczającym znakiem naszej
obecności.
Na całej długości łodzi widniał szkarłatny napis „Żniwiarz”. Nawiązywał
on do mojego przezwiska, Czerwony Żniwiarz, które nadano mi
dzięki kolorowi włosów i wysokiej liczbie zwłok na koncie.
Mencheres rzucił mi krótkie, acz grzeczne „Witam”, po czym nie odezwał
się do mnie więcej. Zeszliśmy z niewielkiej przystani i skierowaliśmy
się do czarnego vana. Stał tam również drugi, identyczny samochód,
do którego wsiadło sześć wampirów. Kiedy odjechaliśmy i zaczęliśmy
nabierać prędkości, auto trzymało się tuż za nami.
- Opowiedz mi o swoich snach, Cat - powiedział Mencheres, gdy tylko
ruszyliśmy. Wbiłam w niego wzrok.
- Skąd o tym wiesz?
Bones również wyglądał na zaskoczonego.
- Ja nic o tym nie mówiłem, Kotek.
Mencheres zignorował oba nasze komentarze.
- Co było w tym śnie? Bądź bardzo dokładna.
- Są dziwne – zaczęłam i dostrzegłam, jak Bones uniósł brwi, słysząc
liczbę mnogą. – Jest w nich zawsze ten sam wampir. We śnie wiem kim
jest. Słyszę nawet siebie, jak mówię jego imię, lecz kiedy się budzę, nie
pamiętam go.
Gdybym nie była mądrzejsza, powiedziałabym, że Mencheres wyglądał
na zaniepokojonego. Ale, oczywiście, jeśli chodziło o niego, nie byłam
ekspertką. Mencheres miał ponad cztery tysiące lat i był geniuszem
w ukrywaniu swoich emocji, lecz nieznacznie zacisnął usta.
A może to złudzenie optyczne.
- Ile takich snów miałaś? - spytał Bones. Nie był zbyt szczęśliwy. Sposób,
w jaki zacisnął wargi nie był żadnym przywidzeniem.
- Cztery. I nie zaczynaj. Gdybym ci o nich powiedziała, popłynąłbyś do
najbliższej fortecy, po czym całymi dniami i nocami wisiałbyś mi nad
głową. Bardzo przyjemnie spędzaliśmy czas, więc nic o nich nie mówiłam.
To nic takiego.
Prychnął.
- Ona mówi, że to nic takiego. Cóż, słonko, przekonajmy się o co tu właściwie
chodzi. Przy odrobinie szczęścia nie skończy się to utratą twojego
lekkomyślnego życia. – Odwrócił się do Mencheresa. – Wiedziałeś,
że coś się dzieje. Dlaczego, do diabła, nie powiedziałeś mi o tym od
razu?
Mencheres pochylił się do przodu.
- Życie Cat nie jest w niebezpieczeństwie. Jednak mamy… problem.
Miałem nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli przeprowadzać tej
rozmowy.
- Czy choć raz mógłbyś wyrzucić to z siebie, nie robiąc przy tym wprowadzenia?
- Mencheres słynął z owijania w bawełnę. Chyba będąc tak
starym jak on, nauczył się cierpliwości.
- Czy kiedykolwiek słyszałaś o wampirze, który nazywa się Gregor?
Na moment moją głowę przeszył ból. Minął jednak tak szybko, że
rozejrzałam się, by zobaczyć czy ktoś jeszcze to poczuł. Mencheres
wpatrywał się we mnie, jakby chciał obejrzeć od środka tył mojej głowy.
Obok mnie Bones zaklął.
- Znałem kilku Gregorów, lecz tylko jednego nazywano przeklętym
Sennym Porywaczem. – Uderzył pięścią w oparcie, przez co pękło
i rozpadło się. – To właśnie nazywasz zadowalającymi standardami
bezpieczeństwa dla mojej żony?
- Nie jestem twoją żoną.
Gwałtownie zasłoniłam dłonią usta, a Bones spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
Skąd to się, do diabła, wzięło?
- Coś ty powiedziała? – spytał Bones.
Oszołomiona zaczęłam się jąkać.
- M-miałam na myśli… Jedyną rzeczą, jaką pamiętam ze snów, to jego
słowa: „On nie jest twoim mężem”. I wiem, że ma na myśli ciebie, Bones.
Tylko to chciałam powiedzieć.
Bones wyglądał, jakbym wbiła w niego nóż, a Mencheres przybrał
chłodny wyraz twarzy. Nie mogłam nic z niej wyczytać.
- Wiesz, mam wrażenie, że kiedy sprawy między nami zaczynają układać
się naprawdę dobrze, zjawiasz się ty i zawsze wszystko psujesz! -
napadłam na Mencheresa.
- Ze wszystkich miejsc na ziemi wybrałaś akurat Paryż - odparł Mencheres.
- No i co? Masz coś przeciwko Francuzom? – Nagle zalał mnie irracjonalny
gniew na niego i poczułam, jak wzbiera we mnie krzyk. Dlaczego
nie możecie zostawić mnie w spokoju?!
Wtedy jednak otrząsnęłam się. Co się ze mną działo? Miałam jakiś
zespół napięcia przedmiesiączkowego czy co?
Mencheres potarł czoło. Odwrócił wzrok i zobaczyłam jego doskonały
profil.
- Paryż to wspaniałe miasto. Cieszcie się pobytem. Zwiedźcie wszystko.
Lecz nie chodźcie nigdzie bez obstawy. A jeśli jeszcze raz będziesz śniła
o Gregorze, Cat, nie pozwól mu się dotknąć. Jeśli zobaczysz go we śnie –
uciekaj.
- Nie ma mowy, żebyś skończył tekstem w stylu „Życzę wam miłego
dnia” - powiedziałam. – Kim jest Gregor? Dlaczego o nim śnię? I dlaczego
nazywają go Sennym Porywaczem?
- Co ważniejsze, dlaczego teraz nagle pojawił się i chce ją odnaleźć? -
głos Bonesa był zimny jak lód. – O Gregorze nikt nie słyszał od ponad
dekady. Myślałem nawet, że nie żyje.
- On żyje – powiedział posępnie Mencheres. – Tak jak ja, Gregor potrafi
przewidywać przyszłość. Na podstawie jednej z wizji próbował zmieNocna
nić przyszłość. Kiedy się o tym dowiedziałem, uwięziłem go. To była
jego kara.
- A czego chce od mojej żony? - Bones podkreślił ostatnie słowo, przy
czym spojrzał na mnie i uniósł brew, jak gdyby chciał mnie sprowokować.
Nie zareagowałam.
- W jednej z wizji zobaczył Cat i zdecydował, że chce ją mieć - odpowiedział
Mencheres bez emocji. – Wtedy odkrył, że zwiążesz się z nią
przez krew. Kiedy zbliżały się szesnaste urodziny Cat, Gregor miał zamiar
ją odnaleźć i zabrać do siebie. Jego plan był niezwykle prosty –
gdyby nigdy cię nie spotkała, wtedy byłaby jego, nie twoja.
- Parszywy, podstępny sukinsyn - warknął Bones, a ja otworzyłam ze
zdumienia usta. – Pogratuluję mu sprytu, lecz jednocześnie wbiję mu
srebrny sztylet w serce.
- Nie lekceważcie Gregora - powiedział Mencheres. – Miesiąc temu
uciekł z mojego więzienia, choć do dziś nie wiem jak mu się to udało.
Wydaje się być bardziej zainteresowany Cat niż zemstą na mnie. Wiem,
że ona jest jedyną, z którą od tamtego czasu skontaktował się we śnie.
Dlaczego te szalone wampiry wciąż starały się mnie zdobyć? Bycie
jedynym znanym mieszańcem przysparzało mi więcej kłopotów niż to
wszystko warte. Gregor nie był pierwszym, który pomyślał, że będzie
fajnie mieć mnie przy sobie jako egzotyczną zabawkę, lecz on zdobył
ekstra punkty, że stworzył w tym celu prawdziwą intrygę.
- A ty zamknąłeś Gregora na dwanaście lat, by nie mógł wpłynąć na
moją wspólną przyszłość z Bonesem? – spytałam z wyraźnym sceptycyzmem.
- Dlaczego? Nie zrobiłeś zbyt wiele, by powstrzymać stwórcy
Bonesa, Iana, kiedy próbował tego samego.
Stalowe oczy Mencheresa przesunęły się na Bonesa.
- Były ważniejsze rzeczy – powiedział w końcu. – Gdybyś nigdy nie
spotkała Bonesa, mógłby dłużej pozostać w linii Iana i nie stać się Panem
własnej linii i współwładcą mojej, kiedy go potrzebowałem. Nie
mogłem tego ryzykować.
Nie chodziło więc o ochronę prawdziwej miłości. Kto by pomyślał.
Wampiry rzadko robiły coś z czysto altruistycznych pobudek.
- Co się stanie, jeśli Gregor dotknie mnie we śnie? - spytałam. – Co wtedy?
Bones mi odpowiedział, a jego wzrok był tak żarliwy, że niemal poparzył
mi twarz.
- Jeśli Gregor pochwyci cię we śnie, to kiedy się obudzisz, będziesz tam,
gdzie on. Właśnie dlatego nazywają go Sennym Porywaczem. Potrafi
porwać ludzi we śnie.
ROZDZIAŁ DRUGI
Spierałam się, rzecz jasna. Obaj jednak rzucili mi spojrzenie, które
jasno mówiło, że to głupie z mojej strony kłócić się o coś, co wiedzieli
na pewno. Zdolności Gregora zazwyczaj działały jedynie na ludzi, gdyż
wampiry i ghule posiadały nadnaturalną kontrolę umysłu, która zapobiegała
tego typu porwaniom. Jednak ponieważ ja byłam mieszańcem,
istniała możliwość, że ze mną mu się uda.
Poczekajcie, aż powiem wujowi, że istnieje wampir, który potrafi takie
rzeczy. Z wrażenia chyba narobi w gacie.
- Gregor spróbuje zniewolić cię we śnie – powiedział Mencheres. - Najlepiej
by było, gdybyś zignorowała wszystko co mówi i obudziła się tak
szybko, jak tylko to możliwe.
- Możesz się założyć - mruknęłam. – A przy okazji, o co chodzi z Paryżem?
Powiedziałeś, że wybraliśmy akurat Paryż, jakby to coś znaczyło.
- Gregor jest Francuzem - odparł Mencheres. – Wybrałaś Paryż, który
od ponad dziewięciuset lat jest jego domem. Wątpię, by był to zbieg
okoliczności.
Zjeżyłam się.
- Cóż takiego sugerujesz?
- To, co oczywiste - powiedział Bones, niemal szarpiąc mnie za ramię,
gdy zmierzaliśmy do malowniczego domku, częściowo ukrytego
w pnączach winorośli. - Gregor kazał ci tu przyjechać.
Powitała nas urocza para wampirów, którzy wyszli nam na spotkanie
i powiedzieli coś, czego nie zrozumiałam. Bones odpowiedział im
w tym samym języku a jego akcent był niemal identyczny z ich.
- Nie mówiłeś mi, że znasz francuski - mruknęłam.
- Ty nie mówiłaś, że miałaś więcej snów – odparł.
Wciąż był wściekły. Westchnęłam. Przynajmniej spędziliśmy ze sobą
kilka spokojnych tygodni.
Prezentacja odbyła się po angielsku. Sonya i jej mąż, Noel, byli naszymi
gospodarzami podczas pobytu we Francji.
- Jesteście po ślubie? – spytałam zaskoczona i zarumieniłam się. – Nie
chciałam zabrzmieć na tak zszokowaną, lecz…
- Jesteście pierwszą wampirzą parą małżeńską, mes amis – wtrącił
gładko Bones. – Sądzę, że zaczęła myśleć, że ma monopol na ten status.
Oboje roześmiali się i dziwna chwila minęła. Sonya nawet nie mrugnęła
na widok ponad dwunastu wampirów otaczających teren jej domu.
Gospodarze odprowadzili nas do pokoju, z którego okien roztaczał się
widok na ogród. Sonya była ogrodniczką, a jej ogrody mogły służyć za
szkice Edenu.
- Pracowitość i morze cierpliwości, ma chérie – powiedziała, kiedy powiedziałam
jej komplement. – Wszystko może się udać, gdy zastosuje
się obie rzeczy w odpowiedniej proporcji.
Znacząco spojrzała na Bonesa, dając mi znać, że nie przeoczyła jego
wcześniejszego komentarza.
- Moja droga Sonyu, postaram się to zapamiętać – odparł sucho.
- Pewnie chcecie się odświeżyć i rozpakować. Cat, znajdziesz tu owoce,
ser i schłodzone wino. Bones, przysłać ci kogoś teraz czy później?
- Później. Najpierw muszę porozmawiać z żoną.
Ponownie w jego głosie pojawiło się wyzwanie, kiedy powiedział
ostatnie dwa słowa. Sonya i Noel wyszli. Zanim ich kroki ucichły w korytarzu,
Bones napadł na mnie.
- Niech to cholera, Kotek. Myślałem, że mamy to już za sobą, a jednak
znów bez rozmowy ze mną zdecydowałaś, co mogę znieść a czego nie.
Słysząc jego arogancki ton część gnębiących mnie wyrzutów zniknęła.
- Myślałam, że to nic takiego. Dlatego ci nie powiedziałam.
- Nic takiego? To ciekawy sposób opisania tego, że wampir bez przerwy
chce porwać cię we śnie.
- Nie wiedziałam co się dzieje!
- Wiedziałaś, że dzieje się coś dziwnego, lecz nic mi nie powiedziałaś.
Myślałem, że sześć lat temu nauczyłaś się, że ukrywanie rzeczy przede
mną jest błędem.
To był cios poniżej pasa. Kilka miesięcy po tym, jak się poznaliśmy,
moje nieludzkie pochodzenie wydało się, kiedy zostałam aresztowana
za zamordowanie gubernatora stanu Ohio. Don był agentem FBI, który
riochin