Gred i Forge - Starkiller tłum. Chelsea.pdf

(75 KB) Pobierz
Oryginał: Gred and Forge
Autor: Starkiller
Tłumacz: Chelsea
Zgoda: jest
Betowały: Mirithiar i Zojowata; dziewczyny, padam do nóżek.
W tekście występują wulgaryzmy. Co prawda niewiele, ale wolę uprzedzić.
Gred i Forge
— Artur i Fred...
— Jestem George. Czy musisz nas mylić nawet wtedy, kiedy jesteśmy Harrym?
— Wybacz, George…
— Ja tylko cię sprawdzałem, naprawdę jestem Fredem...
Najtrudniejszą rzeczą, jaką musiałem zrobić w życiu, było wejście do budynku przy ulicy Pokątnej
dziewięćdziesiąt trzy bez ciebie. To miejsce — miejsce, w którym zawsze najważniejsze były
dowcipy i dobra zabawa — nagle stało się ponure i przygnębiające. Zostało niczym innym, jak
tylko jednym, wielkim, pieprzonym wspomnieniem chwil, które z tobą spędziłem. Każdy produkt
wywlekał kolejne wspomnienie — niekończące się eksperymenty, wysadzanie się w powietrze,
łamanie sobie głów nad nowymi pomysłami, poszukiwania królików doświadczalnych. Jak
mógłbym siedzieć w tym sklepie dzień w dzień i sprzedawać ludziom śmiech? Czułem, że nie mieli
prawa się uśmiechać, nie w naszym sklepie, nie bez ciebie.
Pierwszy tydzień był do dupy. Miałem ochotę przywalić każdemu, kto przekroczył próg sklepu.
Jeszcze gorzej było, gdy pytali o ciebie stali klienci. Odpowiadałem im: "Egoistyczny skurwiel dał
się zabić i zostawił mnie samego z tym sklepem". Dziwnie wtedy na mnie patrzyli, ale byłem z tego
zadowolony. Chciałem, żeby czuli się winni, że spytali.
W takim razie, może nie zrobiłem tego wszystkiego dla ciebie. Bo przecież nie mógłbym w
dalszym ciągu prowadzić sklepu, gdybym zrobił to wyłącznie dla ciebie.
Zawsze byłem trochę samolubny.
Pamiętam to ostatnie lato, kiedy wspomniałeś, że chcesz, by twoje wesele było zwyczajne i
skromne - nie takie jak Billa. Mam nadzieję, że będę mógł ci takie zapewnić, bo, widzisz, chajtam
się. Zwyczajne i skromne, bez tych koszmarnych, nikomu niepotrzebnych ozdób i mamy,
czepiającej się o każdy szczegół i szukającej dziury w całym (chociaż w sumie chciałbym zobaczyć
Rona w jego starych szatach wyjściowych - w końcu to mój szczególny dzień).
Polubiłbyś ją. Jest strasznie niezdarna, ma stopy jak olbrzym, a w kuchni nie radzi sobie nawet z
różdżką, ale jest zabawna i trochę zwariowana. W twoim typie. Trochę przypomina mi Tonks. Może
to niedobrze? Powinienem mieć dosyć wspominania poległych. W końcu każdego dnia muszę
oglądać twoją okropną gębę. Twoje oczy. Włosy. Duże, brzydkie piegi. A teraz nawet uśmiech.
Twój uśmiech zawsze był bardziej smutny niż mój i nieco odległy. Teraz mój także taki jest. Nigdy
nie byliśmy do siebie bardziej podobni niż teraz, gdy już nie żyjesz. Jasne, obaj byliśmy
pierwszorzędnymi kawalarzami i groźnymi pałkarzami, ale byliśmy także jak sok dyniowy i
Ognista Whisky.
Ty byłeś naszym mózgiem i bardziej się wszystkim przejmowałeś. Ja podejmowałem wyzwania, a
ty pociągałeś za sznurki i zawsze mnie kryłeś. Mam nadzieję, że wiedziałeś, że ja też zawsze
starałem się ciebie wspierać. Pomimo tego, wszystko schrzaniłem, tracąc cię z oczu wtedy,
gdy naprawdę mnie potrzebowałeś. Teraz staram się nie myśleć o tym, jak to wszystko by
wyglądało, gdybym to ja walczył przy tobie tamtej nocy zamiast Percy’ego.
Źle dla ciebie. Mogło być gorzej. Ty przynajmniej nie straciłeś ucha.
Nigdy w życiu nie czułem się gorzej niż tamtej nocy. Nocy, w której zabraliśmy Harry'ego z domu
tych mugoli, nocy, w której wszystko się zaczęło. Miałem wtedy przeczucie, że wpadniemy w
tarapaty. Przeczuwałem to, ponieważ zauważyłem twoje spojrzenie, gdy Moody dzielił nas na
grupy. Twoje oczy były ciemniejsze niż zwykle, ty sam — zaniepokojony. Próbowałeś coś mi
powiedzieć — może żebym był ostrożny...? Wiem, że nie znosiłeś tracić mnie z oczu. I miałeś rację,
w końcu wszystko zawsze się babrze kiedy cię nie ma w pobliżu żeby mnie pilnować (i żeby
trzymać moje ucho blisko głowy…).
— Widzisz... jestem trochę uduchowiony. ODUCHOWIONY, Fred, łapiesz teraz?
Bardzo dokładnie można wskazać moment, w którym człowiekowi pęka serce.
Myślałem, że cię to rozśmieszy, ale ty byłeś taki zaperzony i poważny... Nie poprawiłeś mnie. I
nagle obaj zrozumieliśmy, że ten żart zaszedł za daleko. Ale nikt inny się nie liczył. Chroniliśmy
siebie wzajemnie, w jedyny sposób, jaki przyszedł nam do głowy.
Wiedziałeś, że moja duma była bardzo krucha - ja byłem tym próżnym, lubianym przez
dziewczyny. Wiedziałeś, że przez zaklęcie Snape'a najbardziej ucierpiało moje ego.
Nasze imiona nic dla nas nie znaczyły, Fred i George, Gred i Forge. W imionach tkwi stara magia
— imię jest również twoją duszą. W czarodziejskim świecie oddanie go jest jak zbrodnia. Nie, żeby
nielegalne przedsięwzięcia były nam obce… Ale byliśmy bliźniakami, dwiema stronami tej samej
monety, różnymi w swoim podobieństwie, idealnie wyważonymi — ja przewodziłem, ty podążałeś.
Wymienianie się imionami nie różniło się niczym od wymiany tiar.
Może byłem samolubny. Może nie powinienem był pozwolić ci kontynuować tej gierki, ale już
nigdy więcej nie chciałem widzieć tamtego spojrzenia. Wiem, że czułeś się za to odpowiedzialny,
więc zrobiłeś to, co — jak ci się wydawało — miało mnie rozbawić. Moje imię i wizerunek ciągle
nienaruszone, twoje bezuszne. Byłem przekonany, że w końcu wszyscy zorientują się, że to żart, ale
wszystko stało się tak szybko; jeden zielony błysk światła, potem drugi, i zostałeś ode mnie
odcięty…
Ma na imię Nox. Nie mam pojęcia, czy naprawdę ją kocham. Skąd mam to wiedzieć, przecież to za
ciebie wychodzi za mąż! Wiem tylko, że ty byłbyś z nią szczęśliwy. Nie bądź głupi, nie
zrezygnowałem z własnego życia, po prostu dzielę się nim z tobą. Przecież jesteśmy bliźniakami,
zawsze będę stał za tobą murem.
Codziennie, na każdym kroku, słyszę twoje imię. I to mi wystarcza.
Weasley siedział zgarbiony przed nagrobkiem i obrysowywał palcem imię wyryte głęboko w
kamieniu. Fred Weasley.
— Jest mi o wiele łatwiej, gdy widzę tu moje imię zamiast twojego.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin