Brandys Czcigodni weterani.txt

(601 KB) Pobierz
Marian Brandys. Czcigodni weterani. 
Cz.1 cyklu Koniec wiata szwoleżerów Rozdział I 1

6 lutego 1815 roku - w trakcie przekształcenia napoleońskiego Księstwa Warszawskiego w kongresowe Królestwo Polskie - uległ likwidacji legendarny korpus lekkokonnych polskich gwardii Napoleona. Tego samego dnia dowódca rozwišzanej formacji, generał Wincenty Krasiński, przesłał rezydujšcej w Puławach Izabeli Czartoryskiej jeden z bojowych sztandarów pułku jako dar dla jej muzeum pamištek narodowych. Razem z wystrzępionš płachtš atłasu, wyszytego srebrem zrudziałym od staroci i deszczów, przekazano księżnej własnoręczny list pożegnalny generała. Historyczny sztandar szwoleżerów nie pozostawał długo w puławskiej wištyni Sybilli. W czasie którego z następnych kataklizmów wojennych przywłaszczyły go sobie obce wojska. Natomiast list Krasińskiego zachował się do dzisiaj w zbiorach rękopisów Biblioteki im. Czartoryskich w Krakowie, w pliku starych papierów, oznaczonym sygnaturš 3132. Przytaczam w całoci treć tego pisma - ostatniego zapewne, jakie wysłano z Warszawy pod owalnš pieczęciš pułkowš z orłem napoleońskim i napisem: "I Reg de Chevau Legers-Lanciers Polonais": "Do Ianie Owieconey Izabelli z Hrabiów Flemingów, Xsiężny Czartoryskiey Mocia Xsiężno! Korpus oficjerów niegdy pierwszego Regimentu Lekkokonnego polskiego Gwardyi Cesarskiej, w zmianie dzisiejszey wiata, po tylo-letnim boiu chcšc dać Waszej Xsišżęcej Moci dowód uszanowania które Jey cnoty, Jey przywišzanie do Oyczystey ziemi w nich wznieciło, ofiaruiš Jey ieden ze Sztandarów ich Regimentu do zbiorów więtych pamištek sławy kraiowey, które przez Waszš Xsišżęcš Moć zebrane, zostanš obcym Rękom i samemu Czasowi wydarte. Ten znak w stu zwycięstwach przewodzšc był na murach Madrytu, Wiednia i Kremlinu zatkniętym. Tysišce młodzi polskiey za nim idšc sšdzili się być szczęliwemi krew dla Oyczyzny i dla iey sławy przelewać. Chciey Wasza Xsišżęca Moć widzieć w tey Ofierze dowód tych uczuciów które dla Niey każden Polak winien i razem przyišć owiadczenie naszego poważania. Imieniem oficjerów, Generał Dywizyi Niegdy Półkownik tegoż Regimentu Hrabia Krasiński W Warszawie, 16 lutego 1815 dzień rozpuszczenia Regimentu" Kto czytał mojš opowieć o szwoleżerach, zgodzi się chyba, że trudno byłoby wymylić logiczniejsze i bardziej konsekwentne zakończenie dla tej ksišżki niż przytoczony wyżej autentyczny list generała Krasińskiego. Szwoleżerowie - niezależnie od swego wkładu w tradycje ogólnonarodowe - byli od poczštku do końca formacjš elitarnš, o wyranie okrelonym charakterze społecznym. Pomysł tej formacji narodził się w magnacko-szlacheckim Towarzystwie Przyjaciół Ojczyzny, założonym i kierowanym przez dwóch młodych arystokratów: Wincentego Krasińskiego i Tomasza Łubieńskiego. Panicze z Towarzystwa Przyjaciół Ojczyzny, ich krewni i powinowaci obsadzili następnie w gwardii polskiej większoć wyższych stanowisk oficerskich. Oni to sprawili, że wród ludu Warszawy i w jednostkach liniowych armii Księstwa - karmazynowo-srebrnych gwardzistów nazywano "pańskim wojskiem". Toteż fakt, że oficerowie owego "pańskiego wojska" w chwili jego likwidacji uczcili hołdem pożegnalnym nie kogo innego, tylko seniorkę polskiej arystokracji - słynnš "starš księżnę z Puław", matkę księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, w którym wyższe sfery ówczesne widziały przyszłego wielkorzšdcę kraju - wydaje mi się gestem znamiennym, potwierdzajšcym raz jeszcze przynależnoć społecznš sztabu szwoleżerskiego. Tego symbolicznego epilogu nie udało mi się, niestety, dopisać do mojej opowieci o lekkokonnych. O istnieniu listu ze zbiorów Czartoryskich dowiedziałem się dopiero niedawno, kiedy ksišżka Kozietulski i inni żyła już własnym życiem i znajdowała się poza zasięgiem ingerencji autorskich. Ale zbyt póno odkryty dokument tak silnie podziałał mi na wyobranię, że nie mogłem przejć nad nim do porzšdku dziennego. Wczytujšc się w pismo Krasińskiego, tak dobrze mi znane z rozkazów dziennych lat wielkiej epopei, odnajdujšc za pomocš lupy miejsca, gdzie korespondent sprzed półtora wieku przerywał pisanie dla umoczenia pióra w kałamarzu bšd dla zebrania myli - wišzałem się ponownie ze szwoleżerami, przeżywałem z nimi tragiczne chwile likwidacji ich regimentu, zapuszczałem się w gšszcz dramatycznych wydarzeń ich póniejszego życia. Już od dawna zakłóciła mi spokój wiadomoć, że w olbrzymiej dokumentacji lat 1815-1835 zachowało się mnóstwo interesujšcych wiadomoci o dalszych losach eks-gwardzistów napoleońskich, a zwłaszcza ich dwóch przywódców: Wincentego Krasińskiego i Tomasza Łubieńskiego. Znaczna częć tych materiałów została już wydobyta na wiatło dzienne przez historyków, polonistów i ekonomistów. Trudno wyobrazić sobie dzieło, traktujšce o polskiej poezji romantycznej, gdzie obok poety Zygmunta Krasińskiego nie występowałby jego ojciec - generał Wincenty Krasiński. Nie ma pracy z zakresu historii gospodarczej Królestwa Polskiego, w której nie wspominano by często i obszernie o generale Tomaszu Łubieńskim. W dziesištkach monografii zwišzanych z powstaniem listopadowym na każdej niemal stronie spotyka się znajome nazwiska byłych szwoleżerów. Ale wszystko to razem nie wyczerpuje tematu. Rozrzucone po różnych ksišżkach przyczynki domagajš się powišzania w całoć oraz uzupełnienia materiałami dotychczas nie publikowanymi, których całe stosy można jeszcze odnaleć w zbiorach archiwalnych. W sumie tworzywa jest doć, aby zbudować z niego obszernš wielowštkowš opowieć o weteranach gwardii napoleońskiej działajšcych w Królestwie Kongresowym - o ludziach, którym po raz drugi przypadła w udziale ważna rola w skomplikowanym i niezwykle dramatycznym okresie historii Polski. Poruszony pożegnalnym listem dowódcy szwoleżerów, zdecydowałem się podjšć próbę napisania takiej opowieci. Bohaterami jej będš dwaj prominenci "Gwardyi Polsko-Cesarskiej": Wincenty Krasiński i Tomasz Łubieński, oraz cały tłum ich krewnych, przyjaciół i dawnych towarzyszy broni. Młodzi junaccy oficerowie z okresu Księstwa Warszawskiego zaprezentujš się Czytelnikom jako dojrzali i stateczni obywatele Królestwa Polskiego. Oglšdać ich będziemy w rolach i sytuacjach bardzo rozmaitych: jako despotycznych ojców, zdradzanych mężów, czułych synów i braci; jako polityków i działaczy społecznych, dygnitarzy wojskowych i cywilnych, mecenasów literatury i pionierów przemysłu, lojalistów i opozycjonistów, sędziów i podsšdnych. A kiedy wybije historyczna godzina, prawie wszyscy dawni szwoleżerowie - choć wielu z nich uczyni to wbrew woli i bez przekonania - znowu dosišdš koni, aby po raz ostatni w swej karierze poprowadzić naród do boju o niepodległoć. Obok arystokratycznych oficerów dawnego sztabu gwardyjskiego wystšpi w tej opowieci także reprezentant dołów szwoleżerskich, były podoficer ze szwadronu Kozietulskiego - Walenty Zwierkowski. Ten wybitny działacz i publicysta z okresu Królestwa i powstania pojawiać się będzie w momentach najbardziej krytycznych jako konsekwentny przeciwnik ideowy i polityczny swoich dawnych zwierzchników pułkowych. Sšdzę, że dokumentarna relacja o osobistych losach znanych skšdinšd postaci przybliży Czytelnikom historyczne wydarzenia sprzed stu kilkudziesięciu lat. Miłonicy literatury i teatru uzyskajš jeszcze jedno nawietlenie okolicznoci i klimatu, z których wyrósł największy, a zarazem najbardziej kontrowersyjny dramat polskiego romantyzmu - Nieboska komedia. Rozdział II Siedemdziesišt kilometrów na północ od Warszawy, w malowniczym ustroniu równiny mazowieckiej, leży miejscowoć Opinogóra - dawna siedziba ordynatów Krasińskich. Przed rozbiorami Rzeczypospolitej Krasińscy władali rozległymi dobrami opinogórskimi jako starostowie królewscy, a więc jedynie na prawach dzierżawy wieczystej. Dopiero Wincenty Krasiński, generał i hrabia Cesarstwa Francuskiego, zdobył Opinogórę na własnoć. Wyrażajšc się cilej: musiał jš zdobywać dwa razy. Najpierw dostał jš (nie bez usilnych starań ze swej strony) od cesarza Napoleona za zasługi wojenne. Kiedy jednak sejm warszawski tej darowizny nie zatwierdził, wyprosił jš sobie powtórnie od cara Aleksandra ("w zmianie dzisieyszey wiata") - na rachunek zasług politycznych. Po powrocie z wojen napoleońskich, po rozwišzaniu dawnej gwardii oraz zamianie stroju szwoleżerskiego na nie mniej wietny mundur dowódcy nowej Gwardii Królewsko-Polskiej, trzydziestokilkuletni hrabia Wincenty zabrał się energicznie do przekształcenia rodowego starostwa w dziedziczny majorat, obejmujšcy około czterdziestu wsi i folwarków. Obok warszawskiego pałacu Krasińskich na Krakowskim Przedmieciu, gdzie w roku 1807 przeprowadzano werbunek do pułku szwoleżerów, zaniedbywana dotychczas Opinogóra stała się głównš rezydencjš pierwszego ordynata. Było mu stšd znacznie bliżej do stolicy niżeli z żoninych dóbr knyszyńskich na Białostocczynie czy z matczynych Dunajowiec na dalekim Podolu. Bujna, wysoka zieleń opinogórskiego parku prawie do ostatniej chwili zasłania przed wzrokiem wycieczek zabytkowe budowle, ufundowane przez byłego dowódcę szwoleżerów. Pierwszy wynurza się z zielonej gęstwy biały kociół w stylu neoklasycznym. Imponujšcy rozmiar i majestatyczny kształt tej wištyni w przedziwny sposób kontrastujš z wiejskim otoczeniem. Widać, że generał zamierzał nadać swej rezydencji charakter odpowiadajšcy wysokiej pozycji, jakš zajmował w społeczeństwie. W podziemiach kocioła mieszczš się rodzinne groby hrabiów Krasińskich. W "szufladowych" kryptach, zamkniętych tablicami z czarnego i białego marmuru, piš wiecznym snem dawni dziedzice Opinogóry. Honorowe miejsca wród nich zajmujš dwaj pierwsi ordynaci: generał Wincenty i poeta Zygmunt. Tak się złożyło, że na krótko przed moim pierwszym przyjazdem do Opinogóry pracownicy tamtejszego muzeum przeprowadzali w celach konserwatorskich badanie wnętrz krypt grobowych. Zastałem ich pod silnym wrażeniem, jakie w...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin