Zdrajcy Forsują EBI.DOC

(723 KB) Pobierz
Zdrajcy forsują EBI

Zdrajcy forsują EBI

Kolejnym aktem zdrady narodowej było przyjęcie skrajnie niekorzystnego projektu umowy z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym (EBI). Poparła go zdecydowana większość krypto-komunistycznej parlamentarnej sitwy AWS-UW, a także komuniści jawni, czyli SLD.

 

Tam bowiem, kiedy decyduje się w parlamencie o jakimś akcie sabotażu przeciwko żywotnym interesom państwa, podziały partyjne przestają istnieć. Większość każdej z głównych partii głosuje przeciwko Polsce!

 

„Kne-Sejm" skierował ten projekt do „przerobienia". Była to metamorfoza zaskakująca, bowiem jeszcze w poprzednich dniach, poseł AWS Zbigniew Rynasiewicz -w imieniu Klubu Parlamentarnego AWS - bez zastrzeżeń poparł ten projekt, postulując jego ratyfikację przez „Kne-Sejm". Ale już nazajutrz (21 lipca 1999 r.) jego klubowa koleżanka Ewa Tomaszewska przyznała w „Kne-Sejmie", iż projekt powinien wrócić do komisji. Taką samą metamorfozę stosunku do projektu przeszły kluby SLD i UW. W rezultacie głosowania, aż 367 posłów opowiedziało się za „przerobieniem" tej skrajnie niekorzystnej dla Polski umowy z EBI3.

 

Natychmiast ruszyła z połajankami wiceminister finansów H. Wasilewska-Trenker. Zagroziła, że skierowanie umowy do ponownego rozważenia w komisji będzie oz­naczać konieczność renegocjacji umowy, a tym samym utratę szansy na kredyty. Był to brutalny szantaż, jakby na zlecenie EBI.

 

Kontrakt przygotował minister finansów poprzedniej koalicji SLD-PSL - Marek Belka. Podpisał go minister finansów L. Balcerowicz. Sitwa sowiec i arzy jawnych i „ci­chych" była więc konsekwentna i zgodna. Działała przeciwko interesom Polski ponad formalnymi podziałami, szyldami partyjnymi.

 

Oto w skrócie przegląd szulerstw zaplanowanych w klauzuli tej umowy.

 

1. Leopold Soucy: Fałszerze pieniędzy.

Wyd. Wers 1999.

 

2. O „przekręcić" z Big Bankiem - w innym rozdziale.

 

3. „Nasz Dziennik" przypisywał tę zmianę stanowiska, swojej publikacji z poprzedniego dnia, kiedy to wycinki z artykułem w „NDz.", omawiającym negatywy umowy, wyłożono posłom na pulpitach w sali sejmowej. Jeżeli tak, to dowód, iż posłowie przygotowując się do zatwierdzenia skrajnie niekorzystnej umowy nic znali jej wad — dywersyjnie antypolskich klauzul!

 

107

 

Według posła Dariusza Grabowskiego, umowa w zakwestionowanym kształcie pozwala szefom EBI dosłownie na wszystko w stosunku do Polski jako „partnera". Może na przykład wywieźć za granicę kapitał z polskiego rynku poprzez sprzedaż obligacji bez żadnej kontroli oraz konsekwencji za taki drenaż polskich finansów. EBI mógłby wówczas Polsce udzielać „kredytów" za nasze własne pieniądze.

 

Umowa z EBI wykazuje, że została ona sklecona pod dyktando mafiosów z EBI, a ściślej - państw Unii Europejskiej, będących udziałowcami tego banku. EBI zagroził Polsce, że jeżeli umowa w tym kształcie nie zostanie podpisana, to odmówi nam kredytów przewidzianych w tzw. Traktacie Stowarzyszeniowym. Groźba dotyczyła 400 min ecu, czyli około 480 min USD zaplanowanych na budowę m.in. obwodnicy poznańskiej oraz autostrady na odcinku Opole-Wrocław - strategicznie ważnej dla inwazji gospodarczej Unii na Polskę.

 

Polska pożycza dolary od EBI od 1990 roku, ale narzucana w lipcu 1999 r. umowa przechodziła w formalny dyktat. Wedle tego projektu, EBI uzyskuje prawo emisji obligacji złotówkowych na polskim rynku finansowym. Oznacza to ni mniej ni więcej, pożyczanie przez Polskę od EBI naszych polskich pieniędzy!

 

Co więcej - na wypadek sporów prawno-finansowych z EBI - Polska pozbawia się w umowie możliwości odwołania do własnej jurysdykcji. Ponadto - zobowiązuje się do uznawania i wykonywania orzeczeń zagranicznych sądów, w tym Trybunału Sprawiedliwości. EBI jako unijny bank uzyskiwał - w ramach tej wersji umowy zatwierdzonej przez Balcerowicza, Belkę i innych komuchów - immunitety dla siebie, dla swoich funkcjonariuszy, m.in. immunitet podatkowy oraz immunitet wobec egzekucji administracyjnej, a także klauzulę najwyższego uprzywilejowania. „Nasz Dziennik"7 trafnie stwierdzał:

 

Ratyfikacja tej umowy w takim kształcie oznacza w praktyce, przyłożenie do naszego rynku finansowego i kapitałowego, gigantycznej pompy ssąco-tłoczącej i oddanie jej obsługi w ręce strony zainteresowanej wyłącznie procesem zasysania.

 

Podczas lipcowej debaty sejmowej, gdzie zdołano skierować tę dywersyjną umowę do ponownego rozpatrzenia w komisji, posłanka Janina Kraus (z KPN - Ojczyzna) zgłosiła wniosek, aby nad tą ustawą ratyfikacyjną głosować zgodnie z trybem artykułu 90 Konstytucji, to jest większością 2/3 głosów, ponieważ dotyczy ona utraty części suwerenności Polski. Wspomniany art. 90 mówi o przypadku, kiedy Sejm zamierza oddać organizacji międzynarodowej fragment suwerenności Polski.

 

Decyzja w takich właśnie sprawach na miarę wyzbywania się frag­mentu suwerenności Państwa, zgodnie z Konstytucją, musi być przegłosowana większością 2/3 głosów w Sejmie.

 

Do decydującej rozgrywki doszło 24 lipca 1999 roku. W pierwszej kolejności odrzucono wniosek posłanki J. Kraus o głosowanie większością 2/3 głosów nad ratyfikacją umowy, stanowiącej zrzeczenie się części suwerenności państwa polskiego. W dyskusji wystąpił m.in. Andrzej Wielowieyski, który zastąpił Henryka Goryszewskiego w roli przewodniczącego Komisji Finansów Publicznych. Wielowieyski - nie reformowalny podwójny unita - entuzjasta Unii Wolności i Unii Europejskiej dowodził, że wszelkie zagrożenia zostały zażegnane w listach intencyjnych wice­premiera Balcerowicza oraz wiceprezesa EBI -Wolfganga Rota. -

 

  1. Z 23 lipca 1999 r.: EBI dyktuje warunki.

 

102

 

Dowodził, że owe listy są składową częścią umowy (!), co - jeśli jest prawdą oznacza, iż o kształcie umowy decydowali dwaj eurokraci - Balcerowicz i Rot.

 

Podczas głosowania wyszły przysłowiowe szydła z worka. Pierwszym była nagła zmiana stanowiska komunistów z SLD. Jeszcze w poprzednich dniach zgłaszali zasadnicze zastrzeżenia do tej formuły umowy, jaką „wrzucił" do głosowania rząd UW-AWS. Tymczasem komuniści w głosowaniu nagle poparli umowę i głosowali wspólnie z komunistami przefarbowanymi na demokratów, czyli UW.

 

Drugim szydłem okazała się - nie po raz pierwszy, postawa posłów Klubu AWS. Aż 99 z nich głosowało za przyjęciem umowy, 28 wstrzymało się od głosu (co praktycznie oznaczało jej poparcie) i tylko 33 wypowiedziało się przeciwko jej przyjęciu w proponowanym kształcie.

 

Przeciwko głosowali posłowie PSL, ROP i Naszego Koła.

 

Ze znanych postów AWS głosujących wtedy za ubezwłasnowolnieniem polskich finansów przez EBI, wymieńmy:

 

Marian Krzaklewski (przewodniczący AWS), Artur Balazs, Czesław Bielecki, A. Anusz, Jerzy Buzek, F. Cegielska, Zbigniew Chrzanowski, K. Dzielski, Jerzy Gwiżdż, A. Hali, J. Janiszewski, M. Jankowski, Mariusz Kamiński, L. Komołowski, B. Komorowski, J. Kropiwnicki, M. Markiewicz, K. Miodowicz, J. Palubicki, L. Piotrowski, M. Plażyński, J.M. Rokita, J. Rybicki, J. Steinhoff, Mieczysław Szczygieł, A. Szkaradek, K. Ujazdowski, W. Walendziak, G. Walendziak, A. Zakrzewski.

 

Gdyby ci ludzie nie byli posłami AWS, dopiero wówczas dałoby się mówić o AWS jako o narodowym, propolskim bloku sejmowym. Są to w istocie „czasowo delegowani" do AWS byli członkowie UW, jej ideowi lub nacyjni współbracia.

 

W TV wystąpili w tej sprawie (27 lipca 1999) dwaj profesorowie: Władysław Jaworski ze Szkoły Głównej Handlowej oraz młody prof. Witold Ortowski - doradca rządu J. Buźka. Ta jego funkcja a priori zapowiadała w nim zaciekłego zwolennika rozkładu polskiego systemu bankowego. Potwierdził to w owej dyskusji.

 

Na pytanie prowadzącego dziennikarza - dlaczego pozwala się na utratę kontroli nad polskimi bankami, prof. W. Orłowski dał odpowiedź w stylu swego szefa - wice­premiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza.

 

- Bo państwo nie jest dobrym właścicielem.

 

Dokładnie pokrywa się to z kłamliwą i zuchwałą retoryką wszystkich innych sługusów Brukseli rządzących Polską: zlikwidować wszystkie atrybuty państwa, bo państwo nie jest dobrym właścicielem. Idealne są tylko międzynarodowe korporacje.

 

103

 

Na to odpowiada starszy od W. Orłowskiego o kilka dziesięcioleci, profeson Władysław Jaworski:

 

- Każdy bank na zachodzie służy jego akcjonariuszom, czyli promuje interesy banku i jego akcjonariuszy. Nie będzie troszczył się o polskich kredytobiorców. Problem podstawowy sprowadza się do pytania, na co mam zużyć kredyt jako jego biorca w obcym już banku z siedzibą w Polsce.

 

Z pewnością nie otrzymam kredytu, jeżeli nie będzie on zgodny z interesem banku i jego zachodnich akcjonariuszy. Interes obcy będzie zawsze priorytetem w polityce kredytowej takiego banku.

 

Rozmowa nieuchronnie zeszła na aktualny temat - sprzedaż większościowego pakietu Banku PKO S.A.

 

Prof. W. Orłowski widzi tę transakcję w barwach tęczy:

 

- Sprzedając PKO S.A. uzyskujemy nowe miejsca pracy (! - H.P.). Świat idzie ku koncentracji systemów bankowych. Wielkie kupują małe. Nasze słabe banki nie mają szans na przetrwanie. Opierając się skazują się na marginalizację! Prof. Jaworski:

 

- To argument bezzasadny. Nikt obcy naszych banków nie dekapitalizuje, toteż wykupywanie polskich banków nie jest działalnością charytatywną. Ponadto na całym świecie są banki duże i małe, jak np. w Niemczech. Każdy działa w swoim zakresie i świetnie się mają. Na zachodzie są tysiące banków dużych i małych. Prowadzący audycję - do profesora Jaworskiego:

 

- Dlaczego państwa zachodnie chronią pakiety większościowe rodzimych banków? Co będzie z naszymi bankami za 3-5-10 lat? Odpowiada prof. Jaworski:

 

- Po pierwsze, państwo zostanie całkowicie pozbawione możliwości prowadzenia własnej polityki finansowej. Po drugie, nie będzie miało możliwości inwestowania. Po trzecie, zostaną wyrugowani pracownicy polscy z tych banków. Na to prof. Orłowski z werwą i lekkim szyderstwem:

 

- Nie widzę potrzeby, aby banki wymieniały polską kadrę. W Banku Śląskim nadal pracują Polacy! Prof. Jaworski spokojnie, z pewnym już znudzeniem i rezygnacją:

 

- To nie jest prawdą. W Banku Śląskim już teraz przeważaj ą pracownicy innych narodowości. Pan profesor chyba nie wie, co to jest polityka pieniężna. Kraje Unii Europejskiej administracyjnie ograniczają udział obcego kapitału w swych systemach bankowych. My postępujemy na odwrót: sprzedać jak najwięcej. Telefon od słuchacza:

 

- Kto będzie dbał o interesy polskie, mając 60 proc. udziału własnego, czyli obcego dla interesu Polski?

 

Dyskusję kończy migawka z wypowiedzi posła Dariusza Grabowskiego -jednego z nielicznych parlamentarzystów posłujących Polsce, a nic obcym interesom:

 

- Wyzbycie się na rzecz obcych banków większościowego kapitału polskich banków, jest aktem zdrady narodowej.

 

104

 

I aż dziw bierze, że wypowiedzią takiego „nacjonalisty" zakończono tę miłą konwersację.

 

Profesor Jaworski wręcz ośmieszył swojego młodego, a już utytułowanego rozmówcę, a mnie nawiedziła smętna refleksja: w czasach komuny jawnej, tytuły profesorskie „robiło się" na ekspresowej zasadzie „mierny ale wierny". Na salonach byłego towarzysza L. Balcerowicza, przestawionego z doktrynalnego komunisty na doktrynalnego euro-socjaldemokratę, ten klucz awansów nadal święci tryumfy...

 

Jak to znieść spokojnie?

 

Globalistyczni grabarze narodów posiadają w Polsce swoich sługusów: jawnych i niejawnych zdrajców, agentów wpływu, „zatroskanych" obłudników. Niepodzielnie władając mediami, bezkarnie niszczą materialne i duchowe fundamenty polskości.

 

Ze szczególną zaciekłością, konsekwencją i przyjemnością zohydzają milionom Polaków pojęcie patriotyzmu i jego podstawowe treści. Słowo „patriotyzm" zostało całkowicie wytrzebione z kanonu pojęć identyfikujących polskość, Polaków, ich narodowość. Nie występuje nigdy w mediach w tej funkcji. Nie pojawia się nawet podczas oficjalnych uroczystości narodowych. Poprawny, namaszczony przez żydomasoński „liberalizm" historyk polskojęzyczny nie posłuży się pojęciem patriotyzmu jako czynnikiem sprawczym naszych zrywów wolnościowych, jako motywacji walki, konspiracji, warunków przetrwania Narodu eksterminowanego i okupowanego od dwóch stuleci.

 

Podręczniki szkolne są równie starannie wysterylizowane z pozytywnej treści tego słowa i z niego samego.

 

W zamian za to trwa histeryczna wojna z tak zwanym nacjonalizmem. W związku z tym, że jawne zohydzenie patriotyzmu w podręcznikach byłoby prostackim błędem o skutkach odwrotnych do zamierzonych, w to miejsce wprowadzono dyskredytowane na wszystkie sposoby słowo „nacjonalizm".

 

W przyjętym kanonie oszczerstw i obelg oznacza ono tępą, zaślepioną wrogość wobec innych narodów, nacji, mniejszości, pychę bliską rasizmowi lub jawnie rasistowską, tym samym - „faszystowską"; nieodłączny zwłaszcza „antysemityzm"- szowinizm wykluczający zgodne współżycie z narodami ościennymi i mniejszościami we własnym kraju. W wymiarze osobowym, moralnym, a zwłaszcza intelektualnym, słowo „nacjonalizm" oznacza ciasnotę horyzontów kulturowych, intelektualnych, wreszcie ignorowanie naturalnej prawidłowości współczesnego życia, jaką jest rzekomo nieuchronne zacieranie się granic i różnic między narodami i kulturami.

 

Ten przebogaty repertuar oszczerstw i obelg pod adresem polskiego patriotyzmu, został w ostatniej dekadzie XX wieku podniesiony na najwyższy stopień negacji. Jest

 

l. Ten neologizm stworzył niemiecki Żyd, dziennikarz Wilhelm Marr w 1879 roku. Jest antropologicznie i semantycznie całkowicie fałszywy, bo Marr objął nim wszystkie ludy semickic — w tym około 100 milionów Arabów.

 

105

 

nim faszyzm. Nacjonalizm bowiem w przewrotnej sofistyce naszych wrogów - nieuchronnie znajduje swoje ujście w odrażającej kloace, jaką jest faszyzm.

 

Prawda jest inna i najzupełniej odwrotna. To faszystowski globalizm atakuje i niszczy narody, między innymi tym zmasowanym ostrzałem propagandowym7.

 

Tak oto polski patriotyzm - wierność któremu podczas zniewolenia przez dwa faszyzmy - hitlerowski i żydo-komunistyczny kosztowała życie i cierpienia około sześciu milionów Polaków i Polek, teraz, pod pręgierzem „nacjonalizmu", został postawiony w jednym szeregu z ludobójczym faszyzmem hitlerowskim.                     J

 

W Nowej Encyklopedii Powszechnej PWN, tom. IV, s. 365, jak wiadomo całkowicie opanowanej przez „naszych", czytamy:

 

(...) w niektórych językach termin n. ma charakter gł. opisowy, w innych (np. w poi.) ma wyraźnie zabarwienie wartościujące, co wiąże się z reguły z zawężeniem pojęcia n. do tych postaw i ideologii, w których po­zytywna ocena własnego narodu łączy się z niechęcią lub wrogością do innych narodów i pociąga za sobą wezwanie do walki z nimi (...)

 

Tak więc nie identyfikujący się z polskością właściciele PWN zadekretowali, że nacjonalista (czyli aktywny patriota) jest nieuchronnie wrogiem innych narodów. Po drugie, ta wrogość równie nieuchronnie determinuje go do otwartej walki z innymi narodami.

 

W tymże haśle: „nacjonalizm", w dalszej jego części, przywołuje się słowo „patriotyzm" jako przeciwieństwo nacjonalizmu. I to jest kolejnym kłamliwym nadużyciem. Niemożliwe jest bowiem przeciwstawienie treści tych dwóch słów - ich wspólnemu mianownikowi, jakim jest imperatyw preferencji dla swojego narodu, symbolu wspólnego domu - państwa, wspólnej kultury, historii i wspólnoty interesów materialnych.

 

Wystarczy sięgnąć do słowników innych języków (narodów), aby przeczytać w nich, że słowo „narodowiec" to „nacjonalist", „nacjonalistę", a w polskim - „nacjonalista".

 

Zatem narodowiec i nacjonalista to werbalne i duchowe iunctim. Obydwa oznaczają świadomą identyfikację ze swoim narodem - nacją, z jej dorobkiem historycznym i materialnym, z jej fundamentalnymi potrzebami i perspektywami2.

 

Zmasowana wojna z patriotyzmem spowodowała, że dziś tylko odważny Polak lub Polka zdobywa się na publiczne deklarowanie swojego patriotyzmu, natomiast nigdy lub prawie nigdy nie nazwie siebie polskim nacjonalistą. Oznacza to samobójczą dys­kredytację własnej osobowości, własnych postaw ideowych, politycznych, etc. Nacjonalista to groźny prymityw, zamaskowany lub jawny faszysta z odrażającą, hitlerowską konotacją tego słowa.

 

Zawsze tam, gdzie neguje się prawa narodów do samodzielnego istnienia we własnych domach, czyli suwerennych państwach - tam natychmiast mamy do czynienia z agresywną, pełną pogardy, oszczerstw i kłamstw negacją patriotyzmu, zastąpionego tym obelżywym surogatem - „nacjonalizmem". Tak czynią czołowi gaulajterzy globa-

 

1. Zob.: H. Pająk: Bestie końca czasu. Wyd. Retro 2000.

 

2. Zob.: O. Józef M. Bocheński: Szkice o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim.

106

 

lizmu, eurofolksdojcze usadowieni na decyzyjnych stanowiskach w państwach narodowych. Ci zdrajcy, kolaboranci, kompradorzy wroga rozpisują te dyrektywy na tysiące decyzji wykonawczych, na jadowicie antynarodowy język zawłaszczonej przez nich propagandy medialnej. Na decyzje w programach nauczania wszystkich szczebli. Na film, prasę, książki, muzykę popularną.

 

Są bezkarni, bo są okupantami Polski. Nawet podczas wojny Polacy nie byli tak bezsilni jak obecnie. Wtedy na najbardziej polskożerczych okupantów organizowano skuteczne zamachy. Teraz ta metoda nie zda egzaminu, ponieważ okupacja przebiega na innych płaszczyznach, ma inną postać. Prawo siły fizycznej, celnego oka i kuli, ustąpiło okupacji bezkrwawej - strukturalnej, duchowej, z zachowaniem pozorów wolności.

 

Przejdźmy do przykładów wybranych z tysięcy tej zmasowanej ofensywy przeciwko kanonom polskości, patriotyzmu. Znamienne, że niemal wszystkie dotyczą ostatniego dziesięciolecia tego antyludzkiego wieku.

 

I prawidłowość druga - wszystkie lub niemal wszystkie wyszly spod pióra ludzi pochodzenia żydowskiego.

 

To w pewnym sensie nawet pocieszające -jak pocieszający jest fakt, że księdza Jerzego Popiełuszkę zamordował osobnik tylko polskojęzyczny...

 

I jak pocieszające jest to, że w latach 1944-1955, około 120.000 polskich patriotów zostało zamordowanych - bezpośrednio lub pośrednio przez Żydów - władców UB, Informacji Wojskowej, ubeckich „sądów".

 

Precz z patriotyzmem i reakcją! Niech żyje intemacjonał i rewolucja socjalna.

 

Polscy Żydzi S. Mendelsohn i Diksztejn, współpracownicy „Ruchu", organu komunistów, tak krzyczeli w Genewie 29 XI 1880 podczas obchodów rocznicy Powstania Listopadowego. (W. S. Didier: Rola neofitów w dziejach Polski, s. 114).

 

* * *

 

Jesteśmy naprawdę wrogami (...) musi się tu rozegrać walka prowadząca do wyniszczenia, uczynienia bezsilnym któregoś z przeciwników. Bo narodowi katolicy nie spoczną, póki nie zorganizują Polski po swojemu.

 

Jerzy Sosnowski: Wizyta w obcym kraju - „Gazeta Wyborcza" nr 73/1993'.

 

Wiele różnych ugrupowań odwołuje się do tych najgorszych pokładów podświadomości, które w nas drzemią. Właśnie odwołują się do naszego przywiązania do polskiej tradycji, które przeradza się w narodowy szowinizm. Zbigniew Bujaka „Konfrontacje", 10 VIII 1990 r.

 

1. Zob.: Jerzy Robert Nowak: Zagrożenia dla Polski, t. I, s. 260.

 

2. Były „solidarnościowiec" z nadania Geremków, jeden z przywódców skrajnie lewackiego ROAD, obecnie (1999) szef GUC.

 

107

 

Ciemnogród (...) endecja (...) podchodząca faszyzmem i agresją zawistnych frustratów (...) latrynizm polityczny, choroby psychiczne, faszyzowanie. Stefan Bratkowski, „Po prostu", 5 VI 1990 r.

 

Polska, ta śniona legendarna macierz, okazała się zwykłą maciorą.

 

I teraz wielu Polaków marzy, aby teraz dorwać się do jednego z jej cycków7. Piotr Gadzinowski: „NIE", 11 IX 1993 r.

 

* * *

 

(...) niejaki książę Józef Poniatowski, który prawdopodobnie po pijanemu utopił się w Elsterze, wydając przy tym kabotyńskie okrzyki. Wiesław Górnicki2, „Polityka", l VII 1995 r.

 

* * *

 

Nad polskością, otwartą na różnorodność, wzięło górę Polactwo, patriotyzm znerwicowany, ksenofobiczny, autorytarny. Jerzy Sosnowski, tamże.

 

* * *

 

Niesłychanie dużo zależy od nas: czy otworzymy się na świat, czy też zamkniemy się w mateczniku najgorszego katolicyzmu (...) Jest pewien typ polskiej ciemnoty głęboko zakorzeniony w tradycji endeckiej (...) Pol­ska szansa istnieje, ale nie wiadomo, jak długo będzie trwała3. Na razie tracimy czas, który dała nam historia. Krzysztof Pomian, „Gazeta Wyborcza", 10 X 1992.

 

Nareszcie zdechł mit o naszej wyjątkowości, o tym polskim cierpieniu (...) Święta Polska, cierpiąca i mężna, Polskość święta, zapita, skurwiona, sprzedajna, z gębą wypchaną frazesem, antysemicką, antyludzką. Pod ob­razkiem Najświętszej Panienki (...). Tępe pyski granatowych policjantów. Andrzej Szczypiorski: Początek, s. 67-684.

 

* * *

 

(...) społeczeństwo zacofane, zdemoralizowane, źle wykształcone, gnuśne, zawistne, obskuranckie (...). A. Szczypiorski, zob.: „Myśl Polska", 16 V 1993 x.5

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin