Barnett Jill - Nowe czasy, stare sprawy.pdf

(529 KB) Pobierz
J
ILL
B
ARNETT
NOWE CZASY, STARE
SPRAWY
Rozdział l
San Francisco, 1997
Ubiegłej zimy Katrin Wardwell Winslow spędziła cały tydzień na
szkoleniu poświęconym efektywnemu wykorzystaniu czasu pracy.
Prowadzący zajęcia eksperci jeden po drugim wyniszczali swoje mądrości, z
których wynikało niezbicie, że środa jest najspokojniejszym dniem w całym
tygodniu.
Kłamali, dranie!
Nie mogło być inaczej, skoro dziś właśnie była środa, a telefon w biurze
Katrin nie chciał zamilknąć ani na sekundę. Jazgotał niemiłosiernie i błyskał
kilkoma diodami naraz, co oznaczało, że klienci bombardują wszystkie
dostępne linie. Katrin próbowała za wszelką cenę zachować zimną krew. Z
opartym na dłoni podbródkiem wpatrywała się spokojnie w szalejący aparat i
zastanawiała się, którą rozmowę przyjąć najpierw. Trochę to trwało, to fakt,
ale w końcu o dziewiątej rano miała prawo czuć się nie w pełni zdolna do
szybkiego podejmowania decyzji.
Odgłos dzwonka irytował ją coraz bardziej, więc postanowiła choć na
moment zignorować natarczywe dźwięki i zająć myśli czym innym. Bujna
wyobraźnia natychmiast podsunęła ciekawy temat. Na przykład sztuczna
inteligencja, czyli mówiąc wprost - cyborg. Czy życie nie stałoby się
prostsze, gdyby Katrin zmieniła się nagle w automat do wykonywania
najróżniejszych czynności? Oczy migałyby jej niczym lampki w automatach
do gry, ręce przypominałyby wał korbowy, a nieskończenie długie stalowe
nogi skrzypiałyby przy każdym kroku. Wyglądałaby może niezbyt
pociągająco, ale za to jej siły byłyby niespożyte.
Niestety, proza życia szybko wzięła górę nad komiksowymi fantazjami.
Biuro na trzecim piętrze odremontowanej wiktoriańskiej kamieniczki, jakich
pełno było w San Francisco, to mimo wszystko nie pojazd
międzygalaktyczny, zagubiony gdzieś w bezkresnym Kosmosie. Za jego
oknem, zamiast komet, gwiazd czy planet, ciągnęły się kolorowe budynki,
ciasno stłoczone po obu stronach wąskiej uliczki, która stromo opadała ku
Zatoce. Pastelowe fasady domów kryły najróżniejsze biura, kancelarie
prawnicze, gabinety dentystów i tym podobne ciekawe miejsca.
Katrin westchnęła ze zniecierpliwieniem. Klienci nie dawali za wygraną,
zaś telefon sprawiał wrażenie, jakby za moment miał eksplodować. Już miała
poddać się i podnieść słuchawkę, gdy rozbrykana wyobraźnia znowu spłatała
jej figla. Wyciągnięta dłoń zastygła centymetr od aparatu, a przed oczami
Katrin zaczęły przesuwać się klatki jak z filmu science fiction.
Oto jednak jest kobietą-cyborgiem. Sprawnie i błyskawicznie
przemieszcza się po swoim zawalonym papierzyskami biurze. Dzięki rolkom
przyczepionym do stóp może być niemal we wszystkich miejscach naraz.
Zamiast dłoni ma chwytne szczypce, którymi przenosi z miejsca na miejsce
dziesiątki teczek i segregatorów. Jej stalowe ramiona potrafią wydłużać się
automatycznie, dzięki czemu bez trudu upycha na najwyższych półkach stare
raporty, zestawienia, kosztorysy. Jednak im więcej papierów uda się
sprzątnąć, tym wyżej piętrzy się stos na biurku. Rośnie tak szybko, że
wkrótce sięgnie sufitu. Rolki, które Katrin-cyborg ma zamiast stóp obracają
się coraz prędzej i prędzej...
Tymczasem telefon zamienia się w wielką telefoniczną centralę, która
migocze i błyska tysiącem lampek. Każde z tych światełek to sygnał, że ktoś
nowy usiłuje się dodzwonić, więc zamieniona w robota Katrin niestrudzenie
łączy ze sobą kable, które oplatają ją coraz ciaśniej niczym nogi pająka.
Katrin spieszy się, stara, lecz mimo to nie jest w stanie przyjąć wszystkich
rozmów. Obciążona centrala zaczyna buczeć i dygotać, cała się żarzy, unosi
lekko w powietrze. W każdej chwili może nastąpić eksplozja.
Uwaga!
Przeciążenie systemu!
Uwaga!!!
Potężny wybuch wstrząsa biurem. Centrala rozpada się z hukiem. W
powietrzu wirują tysiące sprężynek, śrubek i nakrętek, a Katrin-cyborg patrzy
na to wszystko elektronicznymi diodami oczu osadzonymi w oderwanej od
korpusu głowie.
- Dobrze się czujesz?
Nie od razu zareagowała na pytanie. Z wzrokiem utkwionym w
przestrzeń za oknem, trwała nieruchomo za biurkiem, obojętna na
telefoniczne dzwonki i obecność Myrtle Martin, jej niestrudzonej,
wypróbowanej asystentki. Myrtle nie była zaskoczona tą sytuacją. Stała
cierpliwie, oparta o framugę drzwi, i czekała, aż Katrin dojdzie do siebie. W
ciągu piętnastu lat wspólnej pracy zdążyła się już przyzwyczaić do
niekonwencjonalnych zachowań szefowej.
- Ach, przepraszam... Wszystko w porządku, po prostu trochę się
zamyśliłam - bąknęła Katrin z zawstydzeniem, po czym szybkim, nerwowym
ruchem zaczęła przerzucać walające się po biurku papiery.
- Telefon dzwoni.
- Przecież słyszę!
- To dlaczego nie odbierasz?
Katrin nie mogła się zdobyć na natychmiastową, a na dodatek składną
odpowiedź. W głowie wciąż jej huczało, jakby wyimaginowana centrala
rzeczywiście eksplodowała na jej biurku. Aby zyskać trochę czasu i wrócić
do równowagi, zaczęła rozkładać dokumenty, które dopiero co ułożyła w
zgrabny stosik.
- Katrin, co ty wyprawiasz?
- Szukam śrubokrętu...
- Ze swoim śrubokrętem rozwiodłaś się osiem lat temu - odpaliła Myrtle i
ostentacyjnie zamknęła drzwi, oddzielające sekretariat od gabinetu szefowej.
To była zapowiedź poważnej rozmowy. Myrtle robiła tak za każdym razem,
gdy uznała, że Katrin jest o krok od popadnięcia w poważne tarapaty. I z
reguły powód jej złości był ten sam - jej szefowa za dużo pracowała, nie
dbała o siebie ani o rodzinę.
Katrin wciąż przekładała dokumenty, udając przy tym, że ta prosta
czynność pochłania całą jej uwagę. W końcu jednak nie mogła znieść
ciężkiego wzroku Myrtle i spojrzała znad biurka prosto w jej oczy. Miała
ochotę zagadnąć ją jakoś i udobruchać, lecz z wrażenia odebrało jej głos. Na
tle ciemnego drewna drzwi rude włosy Myrtle Martin wyglądały niczym
płonąca pochodnia. Żeby jeszcze były rude - one były
jaskrawomarchewkowe! Ich kolor był tak ostry, że aż kłuł w oczy.
W pierwszej chwili Katrin pomyślała instynktownie o okularach
przeciwsłonecznych. Zaraz potem przez jej głowę przemknęła gorączkowa
myśl, że w ciągu dwóch tygodni urlopu musiały zajść jakieś rewolucyjne
zmiany w życiu Myrtle, które teraz manifestują się drastyczną zmianą
Zgłoś jeśli naruszono regulamin