09_Zakonczenie_Adolf-Kliszewicz.doc

(49 KB) Pobierz

Adolf Kliszewicz, „ŚREDNIOWIECZE A TERAŹNIEJSZOŚĆ. CHARAKTERYSTYKA DWÓCH ŚWIATOPOGLĄDÓW”, Kraków 1927, Nakładem Autora, (Fragment) str. 131-136.

 

 

Zakończenie

 

Najnowsze czasy, wiek XVIII, a szczególnie XIX, są właśnie tym okresem stopniowego emancypowania się ludzkości od Istoty Wyższej i z posłuszeństwa niezłomnym prawom moralnym, złożonym w duszy człowieka przez Boga. Kryzys, który przeżywa obecnie świat cywilizowany, jest właśnie konsekwentnym wynikiem tego obranego ostatnio przez ludzkość kierunku, który ją doprowadza nie tylko do straszliwej pustki duchowej i utraty Królestwa Bożego, które „jest wewnątrz nas", ale również i do stopniowej utraty tej, tak namiętnie szukanej „reszty", która obecnie poczyna się kurczyć i która może zniknąć jeszcze w większym stopniu,

gdy ludzkość współczesna, uzbrojona w straszliwe 

nowoczesne narzędzia zniszczenia, w szaleńczem zaślepieniu i 

bratobójczej walce pocznie doszczętnie niszczyć cały materjalny

dorobek wieków, by następnie swe wyemancypowanie od

Boga uwieńczyć, na wzór współczesnej Rosji, bezwzględną

zależnością i posłuszeństwem względem garstki 

bezwartościowych nikczemnych tyranów.

 

Takie ostateczne mechaniczne zjednoczenie ludzkości

całej oznaczałoby właściwie kres procesu historycznego, oraz

stanowiłoby zakończenie tego groźnego procesu niwelacji

duchowej, która zagarnia obecnie coraz więcej ludzkość

w swe potworne szpony, grożąc przykryciem jej w przyszłości

zupełnie całunem śmierci duchowej. Jak kroczy ten proces

niwelacji w dziedzinie moralno społecznej, w związku z 

upadkiem światopoglądu chrześcijańskiego, starałem się wykazać

poprzednio i to było właściwym celem niniejszej pracy, ale

nie można również pominąć tu chociażby krótką wzmianką

faktu, rzucającego się wszystkim w oczy, że cywilizacja nasza

załamuje się obecnie nie tylko pod względem moralnym, ale

też i intelektualnym, że upada obecnie również nauka, sztuka

i literatura i wogóle słabnie rozpęd myśli ludzkiej w 

dziedzinie teoretyczno-poznawczej, ustępując miejsca hyperkry-

tyce i sceptyzmowi. Co do nauki, to już od początku naszego

stulecia daje się słyszeć głuchy łoskot min, podłożonych

pod jej potężny gmach, a wszystkie teorje i koncepcje 

fizycznej budowy świata, które do niedawna jeszcze uchodziły

prawie za niewzruszone pewniki, obecnie zaczynają tracić

swą bezwzględną wartość w oczach ludzi, nie wyłączając

nawet teorji heljocentrycznego systemu świata i teorji po-

133

wszechnego ciążenia, które to teorje przestają już dawać

odpowiedź na wszystkie kosmologiczne zagadnienia. Nauka,

jak się zdaje, opisała koło — mam tu, ma się rozumieć, na

myśli tylko jej teoretyczno-poznawcze wyniki, nie zaś jej

praktyczne zastosowania oraz metody badań, które 

zachowują i obecnie swą bezwzględną wartość — opisała koło,

by po 400 latach dociekań i badań stanąć bezradnie przed

tern samem nierozwiązalnem X, jakiem pozostaje wszechświat

dla umysłu ludzkiego. Obecnie przeżywamy okres, jeżeli nie

bankructwa, to w każdym razie wielkiego sceptycyzmu 

względem nauki, która nie jest już wstanie wypełnić swą treścią

duchowej strony człowieka, jak to było możliwem w XVIII

lub XIX wiekach, kiedy wierzono w boską niemal i 

nieograniczoną potęgę rozumu ludzkiego. O upadku sztuki i 

literatury niema chyba potrzeby rozszerzać się zbyt wiele. Bo

dla wszystkich jest on widoczny. Sztuka i literatura upadają

ostatecznie przytłoczone straszliwą mechanizacją życia w 

związku z oderwaniem ludzkości od wszelkich 

transcendentalnych ideałów, ostatni epigoni wymierają, a następców niema.

 

Tak więc groźny proces zmechanizowania i niwelacji

świata przejawia się we wszystkich dziedzinach życia

ludzkiego, zaś w dziedzinie moralno-społecznej proces ten

znajduje swój wyraz, jak to już przedstawiliśmy poprzednio,

w rozkładzie życia społecznego i państwowego, 

skierowującego ludzkość nieubłaganie ku mechanicznemu zjednoczeniu,

przedsmakiem czego może służyć obecny bolszewizm rosyjski.

Pozostawałoby jeszcze obecnie odpowiedzieć na pytartie, jakie

historjozoficzne znaczenie mieć może chylenie się do upadku

cywilizacji współczesnej wogóle, a w szczególe co właściwie

mogłoby oznaczać fakt uniwersalnego, mechanicznego 

zjednoczenia ludzkości, gdyby takowe ostatecznie nastąpiło. 

Odpowiedź na to pytanie będzie zasadniczo różna u 

chrześcijanina i u ewolucyjnego monisty, jak zasadniczo różne są ich

światopoglądy. Dla monisty życie wszechświata jest tylko

wiecznym procesem ewolucji bezosobowego absolutu, światy

powstają i światy giną, powstają również i upadają 

cywilizacje ludzkie na tym jednym z najmniejszych światów, jakim

jest kula ziemska, zaś w całym historycznym procesie 

ludzkości nie należy i nie można doszukiwać się ani pierwia-

134

stków celowości ani też pierwiastków etycznych, a 

zjawiskiem nieuniknionem jest nie tylko upadek wszelkich cywi-

lizacyj ziemskich, ale i ostateczna fizyczna śmierć nasze;

globu, któraby jednak była tylko nic nie znaczącym epiz»

dem w nieskończonych przestworzach wszechświata, w k

rych proces wieczysty ewolucji bezosobowego absolutu 

stwarza bez końca nowe światy i nowe formy życia. Do umysłu

ludzi o powyższym światopoglądzie nie przemawia zupełnie

fakt chylenia się do upadku naszej cywilizacji właśnie w 

okresie, w którym również upadek światopoglądu 

chrześcijańskiego deszedł, zdaje się, do swego szczytu; nie mówią im

nic katastrofy bez końca lat ostatnich wojny, mory, 

trzęsienia ziemi, straszliwe burze i powodzie; ludzie ci zdają się

nie słyszeć głuchego pomruku morza dziejów, które staje

się wyjątkowo burzliwem w naszem stuleciu, ani rozumieć

groźnego memento mori, jakiem jest bolszewizm dla 

cywilizacji współczesnej. Wszystkie te zjawiska nie służą dla nich

ostrzeżeniem, że ludzkość wkroczyła na zupełnie błędne

drogi i kroczy niemi, bo błędnych dróg niema według ich

światopoglądu, gdyż świat nie posiada gospodarza i 

kierownika, a proces kosmiczny i historyczny rozwija się 

deterministycznie i nieubłaganie w pewnym określonym kierunku,

by, osięgnąwszy pewien najwyższy punkt, rozpocząć 

ewolucję wsteczną i tak kontynuować bez końca swój wieczysty

i tragiczny taniec. Do ludzi ó takim światopoglądzie można

słusznie zastosować słowa Chrystusa, że mają oczy, by nie

widzieć, a uszy, by nie słyszeć, a zaznaczający się obecnie

upadek naszej cywilizacji będzie dla nich tylko zupełnie na-

turalnem i koniecznem drobnem zjawiskiem w oceanie 

wieczystej ewolucji wszechświata, zjawiskiem pozbawionem 

wszelkiego głębszego sensu i znaczenia.

 

Ale całkiem innem musi być historjozoficzne ujęcie

zjawiska upadku naszej cywilizacji i wszystkich wydarzeń

współczesnych u człowieka o światopoglądzie chrześcijańskim.

Dla niego proces dziejów ludzkości i świata wogóle jest 

procesem, mającym doprowadzić do ponownej jedności 

stworzenia ze Stwórcą, jedności, zerwanej już w zaraniu dziejów

świata. W myśl tego antyczny okres dziejów ludzkości był

okresem przygotowawczym do tego zjednoczenia, okresem,

135

w którym zbankrutował wyłącznie ziemski element w 

człowieku, a człowiek, doszedłszy do uświadomienia sobie 

dwoistości swej natury, uczuł potrzebę duchowego odrodzenia

się. Potem następuje chrystjanizacja świata, która miała się

już stać ostateczną drogą, prowadzącą do zjednoczenia 

stworzenia ze Stwórcą; jest to drugi okres w dziejach ludzkości,

okres wieków średnich z ich dążeniem do podniesienia

w człowieku pierwiastka transcendentalnego, duchowego 

ponad ziemski, cielesny, w celu przygotowania gruntu pod 

przyszłe transcendentalne Królestwo Boże, w którem stworzenie

zjednoczy się ze swym Stwórcą. Okres ten należy uważać

za kulminacyjny punkt w dziejach ludzkości, wydał albowiem

on największą ilość ludzi, którzy potrafili przezwyciężyć

w sobie pierwiastek ziemski w najwyższym możliwym tu na

ziemi stopniu, rozwinąć natomiast w sobie pierwiastek 

duchowy do niesłychanej przedtem i potem doskonałości i mocy.

Załamanie się ideologji wieków średnich i stopniowe 

przejście do nowego światopoglądu oznaczało jednocześnie 

rozpoczęcie trzeciego, trwającego po dziś dzień okresu w 

dziejach ludzkości, w którym pierwiastek ziemski w człowieku

nie tylko upomina się ze wzrastającą siłą o swe prawa, ale

doprowadza do ponownego podporządkowania sobie 

pierwiastka duchowego, już nie nieświadomie, jak w epoce 

antycznej, ale zupełnie świadomie i wbrew podstawowym 

zasadom chrześcijaństwa.

 

Dzieje ludzkości z punktu widzenia chrześcijańskiego

dadzą się więc podzielić zasadniczo na te same trzy okresy,

jakie są przyjęte w klasycznym dotychczas naukowym 

podziale historji świata, to jest na okres starożytny, wieków

średnich i nowożytny. W pierwszym z nich, starożytnym,

ludzkość, pogrążona w ciemnościach duchowych, stawia 

nieświadomie element ziemski, cielesny ponad duchowy, 

transcendentalny, ciała ponad duszą: w drugim okresie, 

średniowiecznym, oświetlonym już światłem Ewangelji, duch 

góruje, a przynajmniej szczerze dąży do górowania nad ciałem,

i wreszcie w trzecim, nowożytnym, ludzkość, świadoma prawdy,

stawia jednak ponownie i już zupełnie świadomie 

pierwiastek ziemski ponad transcendentalny, ciało ponad duszą

i fakt ten dla historjozofji chrześcijańskiej staje się jedynem

136

i wystarczającem wytłumaczeniem tego katastrofalnego 

załamania się cywilizacji współczesnej, na jakie patrzymy.

 

W jednym z najobszerniejszych i najgruntowniejszych

dzieł o średniowieczu, wydanem poraź pierwszy mniej 

więcej przed czterdziestu laty (Eucken, Geschichfe und Sysfem

der miffelalfetlichen We(fanschauung) spotykamy następujący

pogląd na dzieje ludzkości: okres antyczny, z jego wyraźną

przewagą pierwiastka ziemskiego, nad transcendentalnym,

ciała nad duchem, stanowi tezę; okres średniowieczny z jego

przewagą ducha nad ciałem i zaprzeczeniem pierwiastka

ziemskiego w człowieku — antytezę; czasy zaś nowe mają

się stać syntezą, harmonijnem uzgodnieniem obu 

zwalczających się dotychczas pierwiastków ziemskiego i 

transcendentalnego. Gdyby autor powyższego dzieła, który był, rzecz

jasna, heglistą, pisał swe dzieło w obecnych czasach po 

wielkiej wojnie światowej, nie przyznałby niezawodnie epoce

naszej charakteru syntetycznego, a odrzuciłby, 

najprawdopodobniej, i sam heglowski schemat dziejów. Zaiste bowiem

czasy nasze nie mają w sobie nic z harmonji i syntezy;

przeciwnie, są one dla historjozofji chrześcijańskiej zupełnie

wyraźnym okresem, w którym elementy zła stają do 

otwartej walki z pierwiastkami dobra, założonemi w ludzkości

przez chrześcijaństwo, okresem, będącym według wszelkich

oznak początkiem ostatecznego zmagania się tych 

pierwiastków, które w myśl nauki chrześcijańskiej nastąpić musi, by

zarówno dobro, jak i zło dojrzały ostatecznie w świecie, zaś

obecny upadek naszej cywilizacji stwierdza tylko 

bezwzględnie istnienie nieubłaganego prawa, iż podcięcie niewidomych

korzeni ludzkości w sferze nadzmysłowej sprowadza nieunik-

nienie uwiąd jej również w sferze widomej, zmysłowej. Gdyby

zaś przejawiający się obecnie proces ogólnej niwelacji i upadku

wszystkich instytucyj ludzkiego współżycia miał doprowadzić

ostatecznie do mechanicznego uniwersalnego zjednoczenia

ludzkości na wzór starorzymskiego, to fakt ten dla historjozofji

chrześcijańskiej byłby tylko dowodem, że samodzielny proces

historyczny ludzkości jest już na ukończeniu i że zbliża się

wtóra, przepowiedziana pełnia czasów, po której może 

nastąpić jedynie bezpośrednia ingerencja Boża w sprawach świata.

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin