05_Teoretyczne-podstawy_Adolf-Kliszewicz.doc

(72 KB) Pobierz

Adolf Kliszewicz, ŚREDNIOWIECZE A TERAŹNIEJSZOŚĆ. CHARAKTERYSTYKA DWÓCH ŚWIATOPOGLĄDÓW, Kraków 1927, Nakładem Autora, (Fragment) str. 98-101.

 

Teoretyczne podstawy…

 

Poprzednio wzmiankowaliśmy już, że obecnie istnieją tylko dwa konsekwentne systemy życia społecznego, to jest systemy, w których praktyczne wywody zgodne są z teoretycznymi założeniami, a systemami tymi są chrześcijaństwo i bolszewizm. Dla dowiedzenia tego twierdzenia musimy odpowiedzieć na pytanie, jakie są teoretyczne podstawy tego ostatniego systemu, czyli jakie jest teoretyczne ujęcie świata, na którem opierają się praktyczne jego wywody. Odpowiedź będzie brzmieć, iż bolszewizm opiera się na koncepcji świata ewolucyjno-monistycznej, uznając jednocześnie konsekwentnie wszystkie praktyczne wywody, wypływające z tej koncepcji świata, za bezwzględną wytyczną w sprawie ustroju życia społecznego. Koncepcję tę znamy, należy tu jednak jeszcze zaznaczyć, ze bolszewizm hołduje nie wyższej dynamiczno-panteistycznej formie monizmu, która zaprzecza wprawdzie istnienia wiecznych wyodrębnionych substancji duchowych, lecz nie neguje w każdym razie zupełnie wszelkich przejawów siły duchowej u istot poznających, a wyłaniających się do czasowego bytu drogą emanacji z Absolutu; bolszewizm hołduje najniższej materialistycznej formie monizmu, dla którego absolutem i jedynym substratem świata jest martwa i ślepa materia. To też nic dziwnego, że dla bolszewizmu staje się alfą i omegą w dziedzinie stosunków społecznych zasada historycznego materializmu, według której odrębna jednostka ludzka i jej wola, oraz czynniki duchowe w ogóle nie odgrywają żadnej roli w dziejach świata, którego rozwój idzie nieubłaganie w pewnym określonym kierunku, wyznaczonym z jednej strony fizycznymi prawami i własnościami materii, a z drugiej nieubłaganym prawem walki o byt i ewolucji form produkcji w łonie społeczeństw ludzkich. W systemie tym na wskroś materialistycznym i deterministycznym niema zupełnie miejsca dla indywidualności ludzkiej, dlatego też konsekwentnym wywodem jego musi być zupełne pochłonięcie jednostki ludzkiej przez kolektyw, zupełna utrata przez nią praw indywidualnych, złączonych z uznaniem jej bezwzględnej wartości, na rzecz Molocha jednostki zbiorowej, również bezjakościowej, jak sama jednostka ludzka, i nie tworzącej żadnej wyższej formy zbiorowości żadnego reale, ale będącej tylko mechanicznym skupieniem ludzi pod rządami wyłonionej przez ten kolektyw tyrańskiej władzy. A oto jak te wywody są wcielane w życie przez bolszewizm rosyjski.

 

Jednym z podstawowych praktycznych wywodów ewolucyjno - monistycznego systemu jest zasada egalitaryzmu, czyli negacja zasady hierarchii jakościowej w stosunkach ludzkich, wobec jednakiej bezjakościowości wszystkich jednostek ludzkich. W bolszewickiej praktyce egalitaryzm ten przejawia się w najskrajniejszych, często wprost absurdalnych kształtach: bolszewizm neguje nie tylko istnienie Boga, duszy, różnic umysłu, wiedzy, charakteru i płci, ale w swym dzikim fanatycznym dążeniu do zniwelowania wszystkich i wszystkiego dochodzi nawet do takich absurdów, jak negacja różnic jakościowych, związanych z wiekiem. Jako przykład przytoczę fakt, znany mi osobiście, że w szkołach bolszewickich wzbraniano wszystkiego, co mogłoby chociaż pośrednio wskazywać na wyższość umysłową, czy też pod innym względem, nauczycieli nad uczniami do tego stopnia, że nakazywano uczniom nazywać swych nauczycieli nie inaczej, jak sotrudnik — współpracownik. Nie wiadomo wprost, czy uważać te przejawy egalitaryzmu bolszewickiego za oznaki obłędu, czy też za wyrafinowane dążenia do ostatecznego ogłupienia ludzi i przeistoczenie ich w posłuszne stado Panurga[1]. Trzeba, zdaje się, przypuszczać raczej tę drugą ewentualność.

 

W związku z negacją zasady jakości, doprowadzające, do skrajnego egalitaryzmu przejawia się w bolszewizmie rosyjskim również tendencja do zniwelowania i uproszczenia wszystkich instytucji ludzkiego współżycia, które w organizacji bolszewickiej przyjmują formy wprost karykaturalne. Cała quasi-konstytucja bolszewicka obejmuje zaledwie parę stronic druku; małżeństwo, które w systemie bolszewickim zamieniło się właściwie na czasowy konkubinat, może być unieważnione w ciągu kilku minut przy zachowaniu najprymitywniejszych tylko formalności, a prawodawstwo i sądownictwo nie zasługują zupełnie na tę nazwę z punktu widzenia zachodnio-europejskiego. W tym dzikim uproszczeniu i zniwelowaniu wszystkich instytucji przejawia się z jednej strony namiętna nienawiść do wszystkiego, co bierze swoje źródło w cywilizacji rzymskiej, urobionej przez chrześcijaństwo, a z drugiej strony znajduje swój praktyczny wyraz przekonanie, że bydło ludzkie nie potrzebuje bardziej skomplikowanych form współżycia. Dla europejczyka, wychowanego na pojęciach jakościowych, cały bezjakościowy i uproszczony bolszewicki system ludzkiego współżycia wydawać się może wprost karykaturą europejskiego, nie powinien on jednak zapominać, że system bolszewicki jest tylko konsekwentnym zastosowaniem w praktyce zasad ewolucyjnego monizmu, które nie w Rosji biorą swój początek, lecz w Zachodniej Europie, i którym hołduje w teorii, a w znacznym stopniu i w życiu duża część współczesnych europejczyków. Europa zaraziła Rosję teorią, która na gruncie rosyjskim osiągnęła swój konsekwentny rozwój z jednej strony dzięki historycznym przyczynom, które wytworzyły bezjakościową strukturę społeczeństwa rosyjskiego pod rządami bizantyjskiego cezaryzmu, a z drugiej strony dzięki temu, że przez przyjęcie chrześcijaństwa z rąk tegoż Bizancjum, Rosja nie przechodziła nigdy okresu tego potężnego wzniesienia się duchowego, który przeżywała zachodnia Europa w czasach klasycznego średniowiecza, gdy Kościół, stawiając na pierwszym miejscu zasadę indywidualności, skuwał jednocześnie społeczeństwo w jedną całość na podstawie zasad hierarchii i solidarności społecznej. W tym źródle głównie oraz w moralnym oddziaływaniu Kościoła obecnie czerpie współczesna Europa przeważnie siły do sprzeciwiania się rozkładającemu i bezwzględnemu oddziaływaniu idei bolszewickich, których korzenie sama hoduje.

 


Adolf Kliszewicz, ŚREDNIOWIECZE A TERAŹNIEJSZOŚĆ. CHARAKTERYSTYKA DWÓCH ŚWIATOPOGLĄDÓW, Kraków 1927, Nakładem Autora, (Fragment) str. 101-103.

 

Negacja wartości człowieka

 

Przechodzę obecnie do rozważań nad drugim praktycznym wywodem systemu ewolucyjno-monistycznego, mianowicie — negacją bezwzględnej wartości jaźni ludzkiej. Negacja ta w bolszewizmie doprowadzoną jest do szczytu. Strona duchowa człowieka w tym systemie nie jest wcale brana w rachubę. Dla systemu tego istnieje tylko homo aeconomicus, człowiek, jako wytwórca i konsument, i człowiek, jako istota płciowa; tę ostatnią stronę człowieka, tj. jego płciowość, bolszewizm otacza specjalną pieczą przez uznanie zasady wolnej miłości, w słusznym przeświadczeniu, że nic tak, jak rozpusta płciowa, nie zabija w człowieku indywidualności duchowej, co jest ostatecznie celem całego systemu. W ostatecznym więc rezultacie człowiek w systemie bolszewickim nie może się stać niczym innym, jak numerem, wpośród również, jak on, bezwartościowych osobników. W związku z tym obezwartościowaniem człowieka chcę tu przytoczyć epizod z własnego przeżycia w Rosji bolszewickiej, gdy w r. 1919 byłem aresztowany i trzymany w czerezwyczajkach i więzieniach bolszewickich w charakterze zakładnika polskiego. Gdy w sierpniu tegoż roku Kijów był zagrożony przez generała Denikina, zdecydowano wysłać wszystkich więźniów, którzy nie mieli być rozstrzelani, do Moskwy i w przeddzień tego wytransportowania ponumerowano nas wszystkich, przy czym oświadczono nam: zapomnijcie, że macie nazwiska, każdy z was jest tylko numerem, na wywołanie którego winien się odezwać. Jest to szczegół, lecz szczegół lepiej od najdłuższych wywodów teoretycznych charakteryzujący stosunek bolszewizmu do indywidualności ludzkiej. Człowiek jest tu tylko numerem nie posiada swego oblicza, bo nie posiada duszy i nie ma Boga, przed którym może mieć swe oblicze; jest on namiast tylko komarem lub robakiem, którego w każdej chwili można rozdeptać nogą. To też takie rozdeptywanie ludzi jak robaków, praktykowało się na szerszą skalę w lochach czerezwyczajek bolszewickich, gdy ludzi mordowano niespodzianie wystrzałem z tyłu w głowę bez żadnego sądu i prawa. Nie był taki sposób mordowania ludzi wyrazem litości katów bolszewickich dla ofiar, którym jakoby chciano w ten sposób zaoszczędzić mąk oczekiwania śmierci, jak to twierdzą ludzie, którzy na gwałt pragną dopatrzyć się jakichś dobrych stron w potwornej rzeczywistości bolszewickiej; lecz był to właśnie przejaw tego traktowania ludzi na wzór robaków, które nie potrzebują wiedzieć o nodze, podnoszącej się do rozdeptania ich. Zanik oblicza ludzkiego w systemie bolszewickim przejawia się jeszcze w jednym szczególe, który się może na pozór wydawać błahym, lecz który jest również charakterystycznym: żaden z przywódców bolszewickich nie nosi swego prawdziwego nazwiska, które z dumą wymawiał dawniej rycerz chrześcijański, walczący z otwartą przyłbicą, lecz maskuje się pod obcym nazwiskiem nawet obecnie, gdy dawno już stał się panem sytuacji i nie potrzebuje się ukrywać przed żandarmami carskimi, maskuje się i zdradza tym, że nie pragnie mieć własnego oblicza, a tym samem nie posiada go wcale. Tak więc zanik indywidualności, zanik wszelkiego oblicza ludzkiego jest celem i rezultatem systemu bolszewickiego, co przejawia się w zaprzeczeniu wszelkich praw politycznych jednostki i elementarnych gwarancji swobód osobistych, które przestały zupełnie istnieć w Rosji sowieckiej. Jednostka w tym systemie staje się niewolnicą państwa, tak jak było, właściwie, w świecie antycznym, lecz formy niewoli tu i tam tym zasadniczo różnią się, że w państwie starożytnym, przynajmniej w wyższych jego formach w Grecji i Rzymie, jednostka była wprawdzie pochłanianą przez państwo, lecz to ostatnie posiadało za to swe wyraźne narodowe oblicze i ze swych wartości niematerialnych udzielało pewnych wartości swym obywatelom, jakby wywdzięczając się im częściowo za ofiarę indywidualności, złożoną przez nich na rzecz ogółu; w systemie bolszewickim natomiast państwo we właściwym tego słowa znaczeniu wcale nie istnieje, nie posiada ono swego własnego oblicza i jest również bezjakościowym, jak jednostka, nie może więc udzielać swym obywatelom żadnych walorów niematerialnych, któreby mogły choć Częściowo wynagrodzić ich za utratę indywidualności wewnątrz państwa. Praktyczny swój wyraz ta bezjakościowość państwa bolszewickiego odnajduje w wyrzuceniu nazwy Rosji z urzędowej nazwy tego państwa i nadaniu mu natomiast bezjakościowej nazwy unii sowieckich republik.

 

Streszczając powyższe wywody o egalitaryzmie i unicestwieniu indywidualności ludzkiej w systemie bolszewickim, możemy porównać stan duchowy ludzkości w tym systemie ze stanem fizycznym świata, jaki by miał miejsce w razie, gdyby nastąpiło zrównanie temperatury na całym jego obszarze. Jak w tym wypadku musiałaby nastąpić śmierć fizyczna świata wskutek wyrównania energii, tak system bolszewicki musi doprowadzić nieuniknienie do śmierci duchowej ludzkości wskutek ustania wszelkiego przepływu siły duchowej wewnątrz jej, w przeciwieństwie do systemu chrześcijańskiego, w którym wzajemne oddziaływanie Boga i wszystkich istot duchowych tworzy nieprzerwane krążenie energii duchowej i miłości, jako treść życia świata.

 

 


Adolf Kliszewicz, ŚREDNIOWIECZE A TERAŹNIEJSZOŚĆ. CHARAKTERYSTYKA DWÓCH ŚWIATOPOGLĄDÓW, Kraków 1927, Nakładem Autora, (Fragment) str. 103-105.

 

Solidarność a walka o byt

 

Przechodzę obecnie do trzeciego praktycznego wywodu systemu ewolucyjno-monistycznego, polegającego na negacji zasady solidarności, a wystawieniu natomiast zasady walki o byt, jako podstawy stosunków ludzkich. Ta ostatnia zasada musiałaby konsekwentnie doprowadzić właściwie do nietzscheanizmu, teorii, negującej zarówno samą etykę chrześcijańską jak i doktrynę, a stawiającej na ich miejsce tak zwaną moralność panów, czyli silniejszych zwycięzców w walce o byt; lecz nietzscheanizm, czerpiąc zasadę walki o byt z ewolucyjnego monizmu i stawiając tę zasadę na pierwszym planie, odrzuca jednocześnie inną podstawową zasadę tego systemu, zasadę bezjakościowości, doprowadzającej do negacji indywidualności ludzkiej. Nietzscheanizm, przeciwnie, jest na wskroś indywidualistyczny, w sensie wprawdzie wprost odwrotnym chrześcijańskiemu indywidualizmowi, w sensie, że się tak wyrażę, szatańskim, lecz jest on w każdym razie systemem na wskroś indywidualistycznym. Bolszewizm natomiast, przyjmując do swego systemu również zasadę walki o byt, udziela jej jednak miejsce tylko drugorzędne, wtórne, pierwsze zaś miejsce w tym systemie zajmuje zasada bezjakościowości w ogóle, a negacja indywidualności ludzkiej w szczególności. Zasada walki o byt w systemie bolszewickim ma raczej znaczenie przejściowe, oznacza ona tylko walkę ze wszystkimi jednostkami, opierającymi się bolszewickiej niwelacji, oraz wszystkimi wyznawcami religii chrześcijańskiej; po zwyciężeniu ich ma nastąpić ostateczne mechaniczne zjednoczenie całej ludzkości przy jednym żłobie, po czym walka o byt ma ustać zupełnie. To dążenie do mechanicznego zjednoczenia ludzkości, czyli tendencje uniwersalistyczne, stanowią zasadniczą cechę praktycznego bolszewizmu, który wykorzystuje wszelkie ruchy i niezadowolenia narodowe i społeczne w tym podstawowym swym celu, i śmiało rzec można, że kto tego nie widzi i nie uznaje, ten nie pojmuje zupełnie ducha i zamierzeń bolszewizmu.

 

W średniowieczu Kościół dążył do konsolidacji i zjednoczenia ludzkości w Państwie Bożym na ziemi, zbudowanym na zasadach hierarchii jakościowej i miłości społecznej, mając jednocześnie przed oczyma, jako ostateczny cel, wizję zjednoczenia ziemi z niebem; obecnie bolszewizm, synagoga szatana, dąży również konsekwentnie do zjednoczenia całej ludzkości, ale do zjednoczenia jej i przeistoczenia w stado żerujące i mnożące się, pozbawione wszelkich cech indywidualnych i jakościowych, złączone tylko mechanicznie przez bezwzględną i również bezjakościową władzę. Kościół, jak wiemy, w swym dążeniu do duchowego przeistoczenia świata opierał się na ascezie, jako środku do osiągnięcia przewagi ducha nad ciałem, środku, mającym wyrwać człowieka z niewoli cielesności, a tym samym usunąć wszystkie pokusy ciała, jako przeszkody, stojące na drodze do przeistoczenia świata ziemskiego w nadzmysłowe Królestwo Boże; bolszewizm wręcz przeciwnie opiera się na spotęgowaniu cielesności, jako antytezie ascezy, i dąży do wzmożenia w człowieku wszelkich pokus ciała, by i przez całkowite przykucie go do cielesności i ziemi uczynić go powolnym narzędziem swego wszystko niwelującego, potwornego panowania.

 

 


Adolf Kliszewicz, ŚREDNIOWIECZE A TERAŹNIEJSZOŚĆ. CHARAKTERYSTYKA DWÓCH ŚWIATOPOGLĄDÓW, Kraków 1927, Nakładem Autora, (Fragment) str. 105-107.

 

Bolszewizm

 

Streszczam swe wywody o bolszewizmie. System ten, który powstał z początku w postaci lokalnego ruchu rewolucyjnego w Rosji na tle kryzysu państwowego, wywołanego upadkiem władzy carskiej, zdążył w przeciągu kilku lat swego istnienia przeobrazić się w system sui generis religijny, posiadający obecnie adeptów niemal we wszystkich zakątkach świata. Zasadniczymi dogmatami tej quasi religii są w teorii negacja istnienia Boga i duszy, a w praktyce negacja wszelkiej hierarchii jakościowej w społeczeństwie oraz zasady bezwzględnej wartości jaźni ludzkiej i solidarności społecznej. Na ich miejsce system bolszewicki wysuwa zasadę mechanicznego zjednoczenia ludzkości. System ten jest jakby wielkim cmentarzyskiem wszystkich idei, drogich sercu prawdziwego chrześcijanina i Europejczyka, oraz groźnym memento mori, ostrzeżeniem przed tym, co może oczekiwać całą Europę w razie, gdy nie zboczy ona z fałszywych dróg, na które wkroczyła już od kilku wieków. Kryzys, który przeżywa obecnie Europa, jest skutkiem przeciwieństwa, istniejącego między jej strukturą jakościową, tkwiącą swymi korzeniami w cywilizacji rzymskiej, urobionej przez chrześcijaństwo, a upadkiem osobistej etyki chrześcijańskiej i odrzuceniem w teorii, a przeważnie w praktyce, dwóch podstawowych zasad chrześcijaństwa: uznania bezwzględnej wartości jaźni ludzkiej i solidarności społecznej, co przejawia się najjaskrawiej w stosunkach międzynarodowych i traktowaniu ras kolorowych. Struktura jakościowa społeczeństw europejskich zaczyna się też już uginać pod naporem demoralizacji i pseudodemokratyzmu obecnego, które, w inny sposób wprawdzie niźli bolszewizm, doprowadzają jednak w ostatecznym wyniku do tych samych rezultatów, tj. do zaniku jakościowego zróżniczkowania społeczeństw, co ze swej strony ułatwia przenikanie idei bolszewickich na grunt europejski. Gdy w Rosji bolszewickiej wewnętrzne przeciwieństwa społeczeństw nowoczesnych zostały już rozwikłane przez uzgodnienie ich w myśl zasad antychrześcijańskich ewolucyjnego monizmu, Europa zachodnia stoi bezradnie przed tymi przeciwieństwami, nie będąc z jednej strony jeszcze dostatecznie dojrzałą do stoczenia się w ciemną otchłań bolszewizmu, a z drugiej nie mając dość sił moralnych do wzniesienia się na poziom duchowy, z którego moaby wydać śmiertelną walkę temu szatańskiemu systemowi. Cechą Europy współczesnej jest zanik woli i kompletna nieświadomość w zasadniczej kwestii obrania dróg na przyszłość, dowodem czego może też służyć kompletna dezorientacja w sprawie zajęcia wyraźnego stanowiska względem Rosji sowieckiej, którą wszelka zdrowa państwowość nie mogłaby traktować inaczej, jak wroga rodzaju ludzkiego. Ponieważ zaś wszystko, co jest wyraźne i konsekwentne, z natury rzeczy jest silniejszym od tego, co jest niewyraźne i chwiejne, przeto konsekwentna w swym źle Rosja wydaje się być silniejszą i pewniejszą swych dróg od chwiejnej i rozdzieranej wewnętrznymi przeciwieństwami Europy. Tak w XV i XVI wiekach wierna zasadom islamu Turcja była silniejszą od chwiejnego w swym chrystianizmie Zachodu. Historia w naszych czasach mknie szybkim tempem i wszystko zdaje się wskazywać na to, że Europie nie pozostaje już zbyt wiele czasu do opamiętania się i musi ona w niedalekiej przyszłości powziąć decyzję czy trwać przy rzeczywistym, a nie pozornym chrześcijaństwie, chrześcijańskiej etyce, zasadzie indywidualizmu i solidarności społecznej i urwać w ten sposób łeb hydrze bolszewickiej, czy też stoczyć się ostatecznie w otchłań dezorganizacji i rozpłynąć się w przyszłym bezjakościowym konglomeracie bolszewickim, bo czasy równowagi świata, opartej na rozmaitych kompromisach, wydają się zapadać ostatecznie w przeszłość, i świat będzie musiał nieuniknienie wypowiedzieć się wyraźnie kto w nim stoi po stronie dobra, a kto po stronie zła.

 

Zatrzymałem się nieco dłużej na ocenie i charakterystyce bolszewizmu ze względu na to, że uważam system ten za konsekwentne i logiczne zastosowanie w ludzkim współżyciu zasad ewolucyjnego monizmu, jako kwintesencji myśli nowoczesnej, tak jak system Państwa Bożego na ziemi w średniowieczu miał być konsekwentnym zastosowaniem zasad religii chrześcijańskiej. Oba te systemy mamy obecnie przed oczyma, jako dwie antytezy, przedstawiające w naoczny sposób, gdzie jest prawda — jeden z nich unicestwiający indywidualność ludzką i zamieniający ludzkość w bezjakościowe stado, rządzone przez równie despotyczną, jak i bezjakościową władzę, a drugi, podnoszący ludzi do godności synów Bożych i jednoczący ich w całość harmonijną, opartą na zasadach miłości i hierarchii jakościowej. Lecz tak, jak systemu Państwa Bożego nie zdołano wcielić w życie, wskutek przewagi strony cielesnej nad duchową w człowieku, tak też i system bolszewicki nie może od razu owładnąć światem, dzięki istnieniu pierwiastków dobra, założonych w nim przez chrześcijaństwo. Chociaż jednak świat cywilizowany nie doszedł jeszcze ostatecznie do tego kresu, do tej śmierci duchowej, któraby go wydała już obecnie na łup bolszewizmu, mimo to rozkład instytucji ludzkiego współżycia w łonie jego pod wpływem nowoczesnego światopoglądu przyobleka formy nader groźne i w razie dalszego postępu w tym kierunku może go doprowadzić drogą stopniowej ewolucji wstecznej do tego prawie stanu upadku moralnego i niwelacji, jaki został stworzony w Rosji drogą rewolucji w oparciu się na istniejącej poprzednio bezjakościowości społeczeństwa rosyjskiego, wytworzonej wiekami rządów bizantyjskiego cezaryzmu.

 


[1] Ks. dr Waldemar Kulbat - Syndrom Panurga

Barany też weszły do wielkiej literatury. Stało się to za sprawą słynnej powieści „Gargantua i Pantagruel” Francisa Rabelais. W czwartej księdze jest opisane następujące zdarzenie: gdy na statek ładowano stado baranów, zakupionych przez bohatera opowieści, Panurga, główny baran becząc i kwicząc skoczył za burtę, a wtedy „wszystkie inne barany krzycząc i becząc tym samym tonem, jęły sznurkiem, jeden za drugim, skakać, zanurzać się w morze. Powstał tłok na pokładzie , kto pierwszy skoczy za swoim towarzyszem. Nie było sposobu ich wstrzymać, jako wiecie, iż natura barania każe mu zawżdy iść za przewodnikiem, gdziekolwiek by ów szedł”. Niektórzy  psychologowie przeanalizowali  ów instynkt stadny, któremu czasem ulegają ludzie i nadali mu nazwę „syndromu Panurga”. Zdarza się bowiem, że czasem całe grupy ludzi ulegają presji zachowań, które trudno zrozumieć i wytłumaczyć. Narzędziem w tej „uniformizacji” zachowań są media. Oto przykład. Ogromna sala wypełniona wytwornie ubranymi ludźmi. Na scenie z tupetem brylują  kabareciarze. Poziom dowcipów poniżej przysłowiowego dna. Nie brak także aluzji do spraw wiary, religii, duchownych, które są odbierane jako szczególnie pomysłowe i dowcipne. Oczywiście entuzjazm wywołują padające co jakiś czas takie hasła jak: „mohery”, „o. dyrektor”,  „radio Maryja”. Ten żałosny, obrażający i poniżający  Polaków i katolików  występ transmituje  telewizja. Żałośni przebierańcy wywołują rechot bezmyślnych, równie godnych politowania  uczestników, który potęguje się w miarę trwania seansu. Przynajmniej część publiczności nie jest w stanie zrozumieć, że stali się przedmiotem manipulacji, że ktoś wykorzystał ich ignorancję  i brak krytycyzmu. Przychodzą na myśl słowa: „z kogo się śmiejecie, nawet nie jesteście zdolni zrozumieć, że z siebie samych się śmiejecie”.

http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/1928-ks-dr-waldemar-kulbat-syndrom-panurga-

Zgłoś jeśli naruszono regulamin