02_Wplywy-swiatopogladu-nowozytnego_Adolf-Kliszewicz.doc

(54 KB) Pobierz

Adolf Kliszewicz, ŚREDNIOWIECZE A TERAŹNIEJSZOŚĆ. CHARAKTERYSTYKA DWÓCH ŚWIATOPOGLĄDÓW, Kraków 1927, Nakładem Autora, (Fragment) str. 80-87.

 

Wpływy światopoglądu nowożytnego…

 

Powracam obecnie do analizy wpływów, wywieranych przez światopogląd nowożytny na całokształt życia i stosunków ludzkich. Poprzednio ustaliliśmy już główne ontologiczne i filozoficzne przeciwieństwa, istniejące między średniowiecznym chrześcijańskim ujęciem świata, a nowożytnym monistycznym, obecnie chciałbym jeszcze przedstawić, jak te teoretyczne przeciwieństwa odzwierciadlają się w ujmowaniu świata z punktu widzenia moralno-społecznego, przez oba powyższe systemy.

 

Więc światopogląd chrześcijański jest zasadniczo antyegalitarystyczny w sensie jakościowym, albowiem Bóg, będąc źródłem bytu dla wszystkich stworzeń, udziela im przez akt twórczy różnorodnych i niejednakich cech i jakości według słów ewangelicznych: Spiritus flat ubi vult, zatem, w myśl doktryny chrześcijańskiej, świat pod względem jakościowym zbudowany jest na zasadach hierarchicznych. W przeciwieństwie do tego światopogląd ewolucyjno-monistyczny ujmuje pod tymże względem świat z punktu widzenia egalitarystycznego, tj. nie uznaje różnic jakościowych, wszystkie istoty ludzkie bowiem są tu równe sobie wobec jednakiej bezjakościowości wszystkiego, czyli światopogląd ten odrzuca zasadę hierarchii jakościowej w świecie. Następnie, już odwrotnie, chrześcijaństwo uznaje bezwzględną i jednaką wartość każdej jednostki ludzkiej bez względu na posiadany przez nią stopień przymiotów cielesnych czy też duchowych: jest to zasada równości praw wszystkich ludzi przed Bogiem i w stosunkach ziemskich, system monistyczny natomiast w konsekwentnym ujęciu doprowadza nieuniknienie do zupełnej negacji wszelkiej wewnętrznej wartości jednostki ludzkiej, która wobec tego zatraca wszelkie zasadnicze indywidualne prawa na rzecz molocha jednostki zbiorowej i staje się tylko numerem, tylko jedną z rzeczy wśród nieskończonej ilości innych rzeczy świata. Wreszcie, gdy według nauki chrześcijańskiej świat stworzeń rozumnych ma być złączony z Bogiem i między sobą w jedną całość węzłami miłości, system ewolucyjno-monistyczny odrzuca zupełnie zasadę miłości, a do godności siły twórczej w życiu podnosi zasadę walki o byt, a przeto jedność świata w myśl tego systemu może być pojmowaną tylko mechanicznie.

 

Różnicę pomiędzy dwoma porównywanymi systemami świata pod względem moralno-społecznym można przedstawić poglądowo w następujący sposób: w systemie chrześcijańskim świat przedstawia się jako gmach, zbudowany z niejednakich pod względem jakościowym elementów, natomiast złączonych między sobą trwałą siłą wewnętrznej spójni, zaś w systemie ewolucyjno-monistycznym, jako gmach zbudowany z zupełnie jednakich elementów, lecz pozbawionych wszelkiej wewnętrznej spójni i mogących przez to tworzyć jedną całość tylko pod działaniem zewnętrznej mechanicznej siły.

 

W praktyce oba systemy znalazły już częściowe swe zrealizowanie: chrześcijański, średniowieczny, w próbach budowy gmachu Państwa Bożego na ziemi, a nowożytny, monistyczny, w bolszewizmie rosyjskim, który jest najbardziej logicznym zastosowaniem zasad ewolucyjnego monizmu do stosunków ludzkich na ziemi; lecz o tym później, gdy będziemy omawiać szczegółowiej zagadnienia bolszewizmu.

 

Przechodzę wreszcie obecnie do samych badań nad wpływem światopoglądu współczesnego na przejawy życia w naszych czasach.

 

Negacja istnienia Boga osobowego w systemie nowoczesnego światopoglądu, oraz zniwelowanie duszy ludzkiej do poziomu zjawisk świata materialnego, musiały wywołać olbrzymie zmiany przede wszystkim w etyce osobistej i ocenie wartości człowieka. Chrześcijaństwo przestaje być podstawą, na której opierała się dawniej jednostka w swym postępowaniu. Z upadkiem światopoglądu chrześcijańskiego zanika u poszczególnych jednostek poczucie odpowiedzialności pośmiertnej przed Bogiem za czyny doczesnego życia. Pojęcie takiej odpowiedzialności istniało już w świecie starożytnym, przy czym bojaźń przed karzącą ręką Bóstwa była jedną z głównych podstaw etyki starożytnej; w chrześcijaństwie do tego dołącza się miłość Chrystusa, która staje się główną dźwignią etyki chrześcijańskiej; według tego chrześcijanin powinien postępować etycznie nie tyle z bojaźni kar, ile z miłości do Chrystusa. Razem z upadkiem w masach światopoglądu chrześcijańskiego, upadają też obie podwaliny etyki chrześcijańskiego średniowiecza, bojaźń przed karzącą ręką Boga i miłość Chrystusa; etyka zawisa w powietrzu; na miejsce dawnych podstaw starają się wyszukiwać nowe, już to w postaci kategorycznego, niczym właściwie nieuzasadnionego, imperatywu Kanta, już to, wychodząc z pojęcia utylitaryzmu lub też, również niczym nieuzasadnionej, a przeciwnej pojęciom ewolucyjno-monistycznym, zasady solidarności ludzkiej. Same zasady etyki zmieniają się o tyle, że gdy chrześcijaństwo nie zadowala się zakazem złych czynów tylko, lecz nakazuje również czyny dobre, czyny miłosierdzia, etyka nowożytna zadowala się na ogół tylko pierwszą, negatywną stroną.

 

W tej zmianie treści norm etycznych uwydatnia się też przewaga elementów państwowych nad kościelnymi w życiu nowoczesnych społeczeństw. Gdy Kościół w średniowieczu, mając na względzie przede wszystkim wieczne zbawienie duszy ludzkiej, nie tylko zabraniał złych czynów, ale najusilniej zalecał także czyny miłosierdzia, państwo nowoczesne, stojąc wyłącznie na straży interesów ziemskich, troszczy się jedynie o całość granic, o ogólny dobrobyt i zabezpieczenie każdego ze swych obywateli przed zamachami innych; słowem, państwo nie wymaga w zasadzie cnót od swych obywateli, ale zabrania tylko przestępstw, jako szkodliwych dla ziemskiego ich współżycia.

 

Wobec powyższego należy zastanowić się nad pytaniem, na czym właściwie opiera się etyka tych z pośród nowoczesnych ludzi, którzy w swym postępowaniu przestali kierować się zasadami religii chrześcijańskiej. By dać odpowiedź na to pytanie, musimy przede wszystkim uwzględnić, że atmosfera, w której żyły do niedawna narody chrześcijańskie, była pomimo odstępstw od światopoglądu chrześcijańskiego, tak przesiąknięta ideami chrześcijańskimi — dopiero w XX w. zaczynają przejawiać się groźne oznaki ostatecznego zatrucia tej atmosfery — że nawet ludzie, wyraźnie zapierający się chrześcijaństwa, nie mogli wyzwolić się z pod jego wpływu i, sami nie wiedząc o tym, kierowali się zasadami, urobionymi przez jego wiekowe oddziaływanie. Bez obawy popełnienia błędu możemy przeto zająć stanowisko, że punktem oparcia się dla etyki bezwyznaniowej były do niedawna z jednej strony opinia publiczna, urobiona wiekowym oddziaływaniem chrześcijaństwa, a z drugiej strony państwo, które pomimo przeciwstawienia się Kościołowi i pomimo swych wyraźnych tendencji antychrześcijańskich w dziedzinie czynu międzynarodowego, korzeniami swymi tkwiło jednak w chrześcijaństwie i w swym życiu wewnętrznym nie występowało, do czasu zjawienia się bolszewizmu na arenie dziejów, na ogół wrogo przeciw podstawowym zasadom religii chrześcijańskiej.

 

Ogólnie rzecz biorąc, warunkiem sine qua non trwałości etyki bezwyznaniowej u poszczególnych jednostek było istnienie po chrześcijańsku urobionej opinii publicznej oraz państwa o wielkim autorytecie władzy, jak to było przed ostatnią wielką wojną. Chrześcijańska opinia publiczna, pod wpływem trwającego już od czasu deistów antychrześcijańskiego kierunku myśli, zaczęła zanikać już dawno, gdy zaś wielka wojna wstrząsnęła podstawami państw europejskich i autorytet władzy państwowej zmalał niemal wszędzie, opinia ta uległa ostatecznemu rozbiciu, a wraz z nią zachwianą została w straszliwy sposób bezwyznaniowa etyka osobista, nie opierająca się na niewzruszonych, jak skała, zasadach religii chrześcijańskiej. To też Europa powojenna wraz z naszą ojczyzną przedstawia obraz niesłychanego upadku moralności osobistej. Nie będę tu przytaczał dowodów na poparcie tego zdania, bo fakty i rzeczywistość są dla wszystkich widoczne. Nie tylko szerzą się wyrafinowane przestępstwa, morderstwa, kradzieże i malwersacje wszelkiego rodzaju, ale zanika w ogóle wszelkie poczucie honoru, prawość, szczerość i prostota w stosunkach między ludźmi; egoizm rozrasta się do potwornych wprost rozmiarów, ponieważ, nie wierząc w przyszłe życie, każdy chce wziąć jak najwięcej z rzeczy doczesnych, a fałsz i obłuda zyskują powszechne uznanie, jako przejawy sztuki życia, natomiast zalety charakteru nie znajdują u obecnych ludzi już prawie żadnego uznania. Jednym słowem, charakterystyczna dla naszych czasów negacja jakości przenika ostatecznie i w dziedzinę etyki, oraz oceny wartości człowieka. Pod tym względem stoimy o całe niebo niżej nie tylko od średniowiecza, które oceniało człowieka według najwyższego wzoru, jakim był Chrystus, ale nawet od czasów starożytnych, które w każdym razie miały duże poszanowanie dla zalet charakteru, jak o tym świadczą chociażby biografie Plutarcha. Czy można, na przykład, wyobrazić sobie w obecnych czasach jakiegoś króla, lub w ogóle możnego tego świata, któryby, na wzór Aleksandra Macedońskiego, na widok nędzarza, leżącego w beczce, wygłosił zdanie: gdybym nie był Aleksandrem, chciałbym być Diogenesem? W słowach tych daje się odczuwać w każdym razie cześć dla rzeczy niematerialnych, obecny zaś świat hołduje tylko materii, hołduje powodzeniu bez względu na to, w jaki sposób powodzenie to osiągnięte. Ludzie XIX wieku czcili jeszcze przynajmniej wyższość umysłową i mieli w poszanowaniu ludzi nauki, tj. czcili pewne wartości niematerialne, niższe wprawdzie od zalet charakteru, lecz w każdym razie niematerialne, obecny zaś świat czci już wyraźnie tylko bogaczy, atletów, bokserów, gwiazdy filmowe itp., to jest absolutne nicości duchowe, przystrojone w szaty z dolarów, w przeciwieństwie do średniowiecza, które czciło najwyższe wartości duchowe pod szatą nędzarza. W tym punkcie przejawia się najjaskrawiej różnica pomiędzy światopoglądem chrześcijańskim średniowiecza, a nowoczesnym monistycznym. Jednostka została obdarta obecnie ze wszelkich wartości wewnętrznych, niezależnych od jej zewnętrznego stanowiska i to pomimo szumnie wygłaszanych haseł emancypacyjnych, oraz przyznania w zasadzie praw politycznych wszystkim jednostkom. Że za tym obniżeniem wewnętrznej wartości duchowej jednostki musi przyjść nieuniknienie bezprawie polityczne w postaci cezaryzmu w tej lub innej postaci, postaram się udowodnić, gdy będzie mowa o państwie.

 

Upadek światopoglądu chrześcijańskiego wśród ludzi współczesnych nie tylko wywołał, jak to już widzieliśmy, katastrofalny zanik etyki osobistej, ale pozbawił też ich tej powagi i równowagi duchowej, które charakteryzowały dawniej ludzi o prawdziwie chrześcijańskim światopoglądzie. Dla prawdziwego chrześcijanina dusza jest po Bogu najwyższym reale na świecie, dba on o prawdziwą, nie pozorną jej wartość w obliczu Boga; dla człowieka zaś o światopoglądzie nowoczesnym dusza ludzka nie posiada wartości sama w sobie, nie tkwi ona bowiem dla niego w świecie nadzmysłowym; stąd czyny, obliczone wyłącznie na pokaz, stąd wewnętrzne kłamstwo, które przejawia się w chorobliwie rozwiniętej w naszych czasach reklamie. Nie wewnętrzna wartość, nie prawda stają się podstawą życia, ale umiejętność wykazania wszelkich towarów materialnych i duchowych w najdogodniejszym świetle, słowem reklama, doprowadzona w naszym wieku do szczytu.

 

Człowiek współczesny nie bierze na ogół nic poważnie prócz spraw materialnych, lecz właściwie ślizga się po powierzchni życia i żyje dorywczo, żyje chwilą, tak jak przystoi istocie, która nie przypisuje sobie żadnego realnego bytu, uważa natomiast samą siebie tylko za chwilowy fenomen w kalejdoskopie świata. Dlatego dusza współczesnego człowieka staje się też coraz mniej zdolną do wszelkich głębszych uczuć, dlatego też coraz trudniej w naszych czasach odnaleźć, już nie mówię — prawdziwe uczucie miłości, ale nawet szczere uczucie przyjaźni, której wzniosłe przykłady spotykamy bardzo często w świecie starożytnym. Następnie, gdy dawniej jednostka o prawdziwie chrześcijańskim światopoglądzie odznaczała się ogromnym spokojem i równowagą ducha, będąc obojętną na dobra ziemskie i znosząc największe nawet nieszczęścia i cierpienia z poddaniem się woli Boga, człowiek współczesny, w chorobliwym dążeniu do wzięcia jak najwięcej z doczesnego życia, zatracił tę równowagę ducha prawie zupełnie; stąd gorączkowe uganianie się za dobrami ziemskimi, które mu w rezultacie nie dają żadnego szczęścia, stąd niepokój ogarniający wszystkich, szukających jak gdyby zapomnienia o swej egzystencji. Tego zapomnienia szuka świat obecny przez pogrążanie się w wir zjawisk świata materialnego, w przeciwieństwie do ascezy średniowiecznej, która dążyła do kompletnego wyzwolenia duszy ludzkiej od wszelkich wpływów świata materialnego i znajduje to zapomnienie w używaniu narkotyków, ślepym uleganiu despotyzmowi mody, bezmyślnych i bezwstydnych tańcach, wreszcie doprowadzonym do obłędu sporcie. Jeden tańczy bez przerwy w przeciągu 24 godzin, drugi pobija rekord marszem pieszo w kółko w również długim okresie czasu, trzeci lata po całym świecie, by popychać nogą piłkę, a inny wreszcie wyprawia jakieś karkołomne skoki, by pobić rywala. Czy w tym dążeniu do zwycięstw rekordowych w sporcie współczesnym, nie przejawia się przypadkiem nieświadomie dążenie do nadania sobie chociażby pewnych wartości zewnętrznych, ilościowych wobec utraty wartości wewnętrznych, jakościowych, które w średniowieczu przejawiały się w zwycięstwie ducha nad ciałem? Wiele osób uważa rozwój sportów w naszych czasach za zjawisko dodatnie, za nawrót do antycznych ideałów piękna fizycznego, w przeciwieństwie do średniowiecznego umartwiania ciała. Pogląd ten jednak, zdaniem moim, nie wytrzymuje rzeczowej krytyki. Przede wszystkim sport współczesny nie może być porównywany z antycznym już chociażby z tego względu, że u Greków i Rzymian ideałem nie był wcale sam rozwój cielesny bez odpowiedniego duchowego. Ideałem Greków była natomiast xaλoxaγaυa, harmonijny rozwój duszy i ciała; poglądy rzymskie pod tym względem znalazły swój wyraz w zdaniu, że celem wychowania człowieka ma być mens sana in corpore sano, sport zaś nowoczesny nie ma nic wspólnego z duchem, jest to przeciwnie patologiczna prawie cześć dla wszelkich przejawów cielesności, jest to tylko szukanie zapomnienia przed pustką duszy, jest to wreszcie przejaw namiętnego, obłędnego wprost przywiązania do ziemi wobec utraty wszelkich transcendentalnych ideałów. Wszystkie powyższe przejawy życia współczesnego słusznie charakteryzuje Pappini w swej książce Storia di Cristo słowami: il mondo epazzo, świat jest obłąkany. Jak świat antyczny w okresie swego upadku szalał, tak szaleje również świat obecny, tylko przejawy tego szaleństwa, dzięki wiekowym wpływom chrześcijaństwa, nie mogą pomimo wszystko przyjąć form tak potwornych, jak za czasów cezarów rzymskich. Dogorywający świat antyczny szalał, bo doszedł do straszliwej pustki duchowej, która została usuniętą dopiero przez chrześcijaństwo; świat obecny szaleje, bo człowiek zatracił ponownie swą duszę przez swój światopogląd materialistyczny i wyrzeczenie się ideałów chrześcijańskich i tylko nawrót ku nim, przywracając duszy jej bezwzględną wartość, przywrócić może równowagę świata i zatrzymać go nad brzegiem przepaści, ku której się stacza.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin