T.y.s.i.ą.c s.z.k.l.a.n.e.k h.e.r.b.a.t.y.pdf

(4120 KB) Pobierz
Robert Robb Maciąg
Tysiąc szklanek herbaty
Spotkania na Jedwabnym Szlaku
— Jeśli nie dążysz do spełnienia swoich marzeń,
równie dobrze mógłbyś być warzywem.
— A jakim konkretnie?
— Nie wiem. Kapustą?
Burt Munro,
Prawdziwa historia
(The World's Fastest Indian)
Wszystkim bohaterom tej książki.
Bez nich nie miałbym czego napisać.
Kolejny początek
Mieliśmy szczęście. Mnóstwo szczęścia.
W dwa i pół roku po powrocie z rowerowej podróży do Indii znów byliśmy
w drodze.
Tak bardzo potrzeba nam było tej podróży. Tak bardzo bolała rozłąka z
byciem w drodze, że trudno było żyć problemami miasta. Rachunkami i banalnymi
zakupami.
Staraliśmy się żyć z dnia na dzień, jakoś wsiąknąć w codzienność i
cywilizacyjne uwikłania i nijak się nam to nie udawało. W dodatku, jakby na złość
naszym tęsknotom, Ania pracowała w sklepie turystycznym i pomagała innym
wybrać się w drogę. Dobierać plecaki, buty, kurtki i starać się nie myśleć, że to oni
za kilka dni wsiądą do samolotu i odjadą gdzieś daleko, a my utkniemy w parku na
końcu ulicy.
By jakoś poczuć się bliżej kolejnej podróży, zapisaliśmy się na kurs języka
hiszpańskiego. Jedwabny Szlak wcale nie był nam w głowie, myśleliśmy o
Ameryce Południowej. Wydawało nam się, że roczna podróż po tym kontynencie
bez znajomości hiszpańskiego byłaby trochę bez sensu i poznawaliśmy powoli
kolejne słówka. "Kawa z mlekiem", "kawa bez mleka", "jak to się literuje?" i takie
tam standardowe rozmówki. Taki był program — hiszpański, a nie na przykład
argentyński — i musieliśmy się uczyć zupełnie nieprzydatnych zdań. Nie
planowaliśmy przesiadywania w kawiarniach, ale trzeba się było uczyć. Ponad
połowa kursantów uczyła się języka z tych samych powodów co my: chcieli
wyjechać do Ameryki Południowej. Druga połowa to byli ci, którzy… zakochali
się i żyli z kimś, kto stamtąd pochodził.
Po kilku tygodniach nauki dowiedziałem się, ile kosztują bilety lotnicze na
tamtą stronę świata, i zrobiłem wielkie oczy. Mogłem dowiedzieć się tego, zanim
nauczyłem się, jak jest po hiszpańsku "herbata z cytryną", ale po prostu tego nie
zrobiłem. Nagle okazało się, że chyba nigdy nie zamówię "kawy z mlekiem, ale
bez cukru" ani w Ekwadorze, ani tym bardziej w Chile. Zwyczajnie: nie stać nas
było na dwa bilety i podróż. W Azji za te same pieniądze mogliśmy podróżować
dwa razy dłużej, więc chciwie zwróciliśmy oczy na Wschód.
Wtedy nie wiedzieliśmy, że wszystkie wizy i wizyty w ambasadach (hotele
itp.) będą nas kosztowały dokładnie tyle samo, co bilety lotnicze do Ameryki, ale
Zgłoś jeśli naruszono regulamin