Piotr Schmandt - Gdański depozyt.pdf

(1157 KB) Pobierz
Copyright © Oficynka & Piotr Schmandt, Gdańsk 2010
Wydanie pierwsze, Gdańsk 2011
Opracowanie edytorskie książki:
kaziki.pl
Projekt okładki:
Anna M. Damasiewicz
http://www.damasiewicz.idesigner.pl
Grafika na okładce
© Bronisaw Lis
Opracowanie wersji elektronicznej
lesiojot
ISBN: 978-83-62465-38-5
www.oficynka.pl
tel. 691962519
Pamięci
Maćka Podolskiego,
mojego Pasierba,
poświęcam
1
Majowe popołudnie w biurze. Niech będzie majowe. Ale
dlaczego o tej porze trzeba siedzieć przed maszyną do pisania?
Materiały dla polskiej Izby Rzemieślniczej. Długie strony pełne
cyfr i zestawień obrachunkowych.
Życie stanowczo jest niesprawiedliwe. Na przykład nie dalej jak
wczoraj pani Zofia Noskowska przyszła w odwiedziny do męża.
Wpadła ot tak sobie około południa. Na kilka metrów pachniała
jakimiś drogimi francuskimi perfumami, na które nigdy nie
byłoby stać skromnej maszynistki w Komisariacie Generalnym
Rządu RP. Sukienka z ozdobną muszką i wzorem kwiatowym,
niedbale zarzucony jedwabny szaliczek, ażurowe rękawiczki,
kapelusz z szerokim, zawiniętym z jednej strony rondem… A
Stasia? Sweterek z czterema guzikami pośrodku, taki pod szyję,
czarna spódniczka za kolana.
„Skąd ona bierze na te wszystkie kosztowne detale, w końcu jej
mąż nie zarabia kroci, choć bez porównania więcej niż ja?” -
panna Stasia zadała kiedyś pytanie koleżance, Wandzie Szulc,
która siedzi teraz naprzeciwko niej. Wandzia, zdziwiona jej
niewiedzą, wyjaśniła szczegółowo, że ojciec pani Zofii, Adam
Żelaski, jest emerytowanym konsulem monarchii habsburskiej w
Londynie i posiada szerokie stosunki, zasiada w kilku radach
nadzorczych poważnych firm, w dodatku jest udziałowcem
dwóch największych przedsiębiorstw należących do monopolu
zapałczanego. Panna Stasia, gdy to usłyszała, poczuła się
znacznie gorzej niż wtedy, gdy pozostawała w błogiej niewiedzy.
„Mój ojciec jest krawcem…” - pomyślała z żalem.
Tak więc, gdy wczoraj pani Noskowska zatruła powietrze tymi
obrzydliwymi perfumami, na które nikt przyzwoity nie mógłby
sobie pozwolić, i spojrzała mimochodem na swój złoty zegarek,
a potem morderczym wzrokiem obrzuciła je obie, maszynistkę i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin