Kaskara - druga Atlantyda.docx

(74 KB) Pobierz

Kaskara - druga Atlantyda?

Autor: Logos

Napisano 29.10.2006 - 18:35

Opowieść "Białego Niedźwiedzia"

Według Indian z plemienia Hopi, żyjących do dziś w rezerwacie w Arizonie, zanim Ameryka Południowa wynurzyła się z oceanu, istniały dwa ogromne kontynenty-wyspy.
Jedna z nich - Kaskara znajdowała się na Oceanie Spokojnym druga, Talawalczique (Atlantyda) na Atlantyku. Cywilizacja Kaskary, z której wywodzą się Indianie Hopi stała na bardzo wysokim poziomie. Potrafili np. wykorzystywać Słońce jako źródło energii. Budowali urządzenia wyposażone w kryształy, w których odbijało się światło słoneczne. Używali ich między innymi do cięcia potężnych kamiennych bloków. Prawdopodobnie zachowały się one w jakichś jaskiniach w Ameryce Południowej. Kiedyś zostaną odnalezione. Jak opowiada Biały Niedźwiedź - Indianin z plemienia Hopi, któremu owe legendy przekazał babka - w tamtych czasach razem z ludnością Kaskary mieszkali Kaczyni. Co oznacza "godne szacunku i poważnie istoty".
Przybyli oni z odległego układu planetarnego, z planety, którą Indianie nazywają Toonaotakha. Wiele pokoleń minie, zanim astronautom z Ziemi uda się ją odkryć.
Kaczyni mieli ochraniać życie na Ziemi i nauczać ludzi umiejętności życia zgodnie z prawami natury. Te wspaniałe istoty były zawsze gotowe do poświęceń i niesienia pomocy. Pojazdy, którymi latali nikogo nie dziwiły. Niektóre z nich nazwane Paatooa, miały zakrzywiony dziób i dlatego nazwano je "latającymi tarczami". Nie potrzebowały one żadnego silnika ani paliwa. Poruszały się w polu magnetycznym. W ten sposób Kaczyni mogli się szybko znaleźć w każdym miejscu na Ziemi; mogli ją także opuścić. Posiadali zdolność przekazywania myśli na odległość oraz umiejętność płodzenia dzieci z kobietami ziemskimi bez fizycznego kontaktu. Cywilizacja Atlantydy była również bardzo rozwinięta. Do tego także przyczynili się Kaczyni. Jednak Atlanci złamali prawa Stwórcy i przeniknęli zbyt wiele jego tajemnic. Zaatakowali sąsiednie lądy, w tym również Kaskarę. Tak przedstawia to Biały Niedźwiedź:

"Z góry, z powietrza skierowali na nasze miasta swoją siłę magnetyczną. Ale tych z naszego ludu, którzy kroczyli prawą drogą Stwórca nie opuścił i zebrał w jednym miejscu, by ich uratować".

Katastrofa
Dalej Biały Niedźwiedź przytacza słowa swojej babki, która tak mówiła o katastrofie: "I wówczas ktoś musiał nacisnąć na fałszywy guzik". Atlantyda ukarana przez Kaczynów, na zawsze zapadła się pod wodę zabierając ze sobą miliony ludzkich istnień. Uratowali się tylko nieliczni. Część rozbitków dotarła do wybrzeży Afryki i Europy. Dziś niektórzy badacze uważają, że Baskowie, Tuaredzy i Berberowie, których pochodzenie nie jest znane, to potomkowie Atlantów.
Kaskara natomiast znikała pod wodą przez wiele lat. W tym czasie pomiędzy nią a zatopioną Atlantydą wyłonił się z oceanu nowy, wielki kontynent. Była to Ameryka Południowa. Kaczyni, którzy nadal czuwali nad ludzkością, postanowili przetransportować mieszkańców Kaskary do nowego kraju Taotooma, co w języku Indian Hopi oznacza: "kraj dotknięty ręką Słońca."
Transport odbywał się drogą powietrzną i wodną. Pierwsza grupa składała się z przywódców i ważnych osobistości, należących do klanów Pająka, Ognia, Węża i Łuku. Zostali oni przeniesieni przez Kaczynów za pomocą wspomnianych już latających tarcz. Drugą grupę stanowili ci, którzy znajdowali się na średnim etapie rozwoju duchowego. Trzecia grupa, znajdująca się na najniższym szczeblu duchowej dojrzałości, musiała swoją drogę pokonać na łodziach. Do tej grupy należał klan Kojotów, z którego wywodzi się Biały Niedźwiedź. Podczas wędrówki przez ocean rozbitkowie zatrzymywali się na wyspach, by odpocząć. Wyspy te na przestrzeni wieków zapadły się pod wodę, ale jedna z nich pozostała na powierzchni do dziś. To Wyspa Wielkanocna, na której kamienne posągi bogów miały upamiętniać owe wydarzenia. Jednak prace nad kolosami zostały gwałtownie przerwane, ponieważ trzeba było ruszać w dalszą drogę.
To była najtrudniejsza przeprawa. Nie dla wszystkich skończyła się pomyślnie. Niektórzy zepchnięci przez silne prądy oceaniczne trafili na dzisiejsze Hawaje, na wyspy południowego Pacyfiku a nawet do Japonii. Pewien mieszkaniec wyspy Hokkaido przeczytał książkę o dziejach i tradycji Indian Hopi napisaną przez Franka Vatersa w 1971 r. i postanowił osobiście spotkać się z Białym Niedźwiedziem. Okazało się, że jego babka wspominając dzieje swego ludu, przekazała mu identyczną opowieść o Kaskarze i Atlantydzie. Natomiast dzisiejsi mieszkańcy Hawajów nazywają swoich dawnych mędrców Kahuna. Słowo to oznacza to samo, co nazwa Kaczyni

J.Blumrich "Kaskara i Siedem Światów"
A.Mostowicz "O tych, co z kosmosu..."

C.D.N

źródło http://www.wrozka.com.pl/03_99/36.htm

 

Kaczyni:

Mówi Biały Niedźwiedź:

W trzecim świecie, podobnie jak to było w pierwszym i drugim, żyli wśród nas Kaczyni. Słowo „Kaczyna” oznacza „godne szacunku i poważna istoty posiadające wiedzę o rozwoju”. Legendy mówią, że byli widzialni, ale bywali niewidzialni. Przybyli na naszą planetę z kosmosu. Pochodzą z nie naszego systemu planetarnego. Ale z planety bardzo oddalonej od Ziemi. Wiele pokoleń minie – Twierdzi Biały Niedźwiedź – nim astronautom uda się na tę planetę dotrzeć. Hopi zwą tę planetę Toonaotakha. Ma to oznaczać, że wszyscy mieszkańcy planety ponoszą taką samą odpowiedzialność i wszyscy razem pracują. Planeta Kaczynów jest jedną z dwunastu, które tworzą związek dwunastu planet. Kaczyni potrafili w błyskawicznym tempie przenosić się z miejsca na miejsce.
Biały niedźwiedź mówi, że wśród Kaczynów niektórzy posiadali większą wiedzę. Nazywali się Wu’yasami. Jeśliby Kaczynów uważać za aniołów to Wu’yasów należy nazwać Archaniołami. Nad wszystkimi stał stwórca!
Istnieją trzy rodzaje Kaczynów. Zadaniem pierwszych jest troska o to, by życie istniało stale. Druga grupa to nauczyciele. Trzecia to strażnicy praw. Z pewnego rodzaju mistycznego związku między Kaczynami a kobietami ludzkiego rodzaju przychodziły na świat dzieci. Legendy podkreślają ten mistyczny właśnie stosunek. Dzieci, które przychodziły na świat z takich kontaktów posiadały wielką wiedzę i mądrość. Były rzeczywiście istotami wspaniałymi. Legendy nie mówią o kontaktach płciowych między Kaczynami a ziemiankami ( czyżby sztuczne zapłodnienie?).
Kaczyni używali do dalekich podróży i lotów na swoją planetę, statków kosmicznych.
„Były to statki o różnych kształtach. Różne też nosiły nazwy. Nazwa jednego z nich to Paatooa, to znaczy rzecz, która może latać nad wodą… Górna ich powierzchnia była zakrzywiona. Wyjaśnię ci jak one wyglądają. Jeślibyś odciął dolną część dyni, otrzymasz coś, co wygląda jak spodek. Jeśli połączy się dwa takie spodki, otrzyma się formę latającego statku, za pomocą, którego można osiągać dalekie planety. Niektórzy z nas (mowa tu o mieszkańcach Kaskary) podróżowali na takich statkach. Na podobnych przybyli do nas Atlanci. Obydwie połowy są połączone rodzajem steru. Ten, kto zamierza podobnym statkiem kierować używa tego steru. Statek niema żadnego motoru, jaki mają dzisiejsze samoloty, i nie potrzebuje żadnego paliwa … Porusza się w polu magnetycznym (!). Trzeba tylko znać wysokość, jaka niezbędna jest dla kierunku lotu."
-------------------------------------------------------------------------------
I wówczas doszło do agresji „Kraju ze Wschodu”. Na skutek agresji miasta Kaskary miały zostać zniszczone. Kaczyni uratowali wybranych przed Atlantami. Mieli oni (Kaczyni) ich „nakryć tarczą”. Jej opis przypomina odwróconą do góry dnem misę. Najprawdopodobniej chodzi tu o urządzenie mające kierować pociski wroga w inną stronę. „Jakaś wyższa siła chciała by nasz naród został uratowany. Przecież byliśmy potomkami tych, którzy żyli w drugim świecie”. W tej chwili nastąpiła katastrofa. W pierwszym rzędzie jej ofiarą padł kraj ze wschodu (Atlantyda). Biały niedźwiedź nader trafnie ujął to słowami „ … i wówczas ktoś musiał nacisnąć na fałszywy guzik”.

Kaczyni towarzyszyli Kaskarom w opuszczaniu ich ziemi i exodusie do nowego (czwartego) świata – Toowakaczi. Pierwszą grupę, która najwcześniej znalazła się na kontynencie stanowili najważniejsi przedstawiciele ludności Kaskary. Ta grupa przewieziona została za pomocą latających tarcz. Należały do nich klany Ognia, Węża, Łuku, Pająka itd. …
Druga grupę przewieziono na skrzydłach ptaków. W trzecim żucie znajdowali się ci, którzy byli na najniższym poziomie rozwoju duchowego i moralnego. Przebyli oni drogę na pokładach łodzi. Zgodnie z legendą pierwsi mieli tu przybyć 80 000lat temu. Zaś ostatni 4000 lat później.

Dołączona grafika

A tu ciekawy obraz:
http://www.carolyngr...lue-kachina.jpg

C.D.N

 

Czwarty Świat

Czwarty świat nosił nazwę Toowakaczi. Natomiast ta jego część, która najwcześniej się wynurzyła z oceanu i przyjęła rozbitków z Kaskary, nosi nazwę Taotooma, co znaczy „Kraj dotknięty ręką słońca. Pierwsi przybysze mieli -jak głosi opowieść- wybudować nad wielkim jeziorem czy też częścią morza wielkie miasto. Miasto było bardzo duże, a jedna jego część to znane dzisiaj Tiahuanaco. Jezioro zaś to oczywiście Titicaca. Kaczyni opiekując się rozbitkami nauczyli ich jak mają tutaj hodować zwierzęta i jakie uprawiać rośliny.
Miasto rozwijało się. Po pewnym czasie część ludności przestała przestrzegać praw Stwórcy. Kaczyni bez większych rezultatów starali się nawrócić na słuszną drogę. Stwórca wiedział, co się dzieje na nowym kontynencie i wkrutce sam się tutaj zjawił. I stało się to, co się miało stać – grzesznicy zostali ukarani.

„ Stwórca uniósł całe miasto (Taotoomę) do góry, obrócił je i z powrotem rzucił na ziemię. W rezultacie tej katastrofy ludność postanowiła opuścić miasto. Ta emigracja spowodowała zasiedlenie całego kontynentu. Okres wędrówek Indian trwał długo. Niektórym klanom wciąż towarzyszyli Kaczyni, którzy cały czas pozostawali między sobą w kontakcie. („Nazywacie to dzisiaj telepatią” – powiada Biały Niedźwiedź).
W pewnym okresie wędrówek Indian, niektóre klany postanowiły ponownie się zjednoczyć i żyć tak, jak przykazał stwórca. Przywódcy zebrali się i utworzyli nowe kulturowe centrum życia Indian.

To „niesłychanie ważne” miasto powstało w środkowej części kontynentu. Otrzymało ono nazwę Palaquapi „Czerwone Miasto”. Dzisiaj znamy je jako Palenque. Palatquapi, jak głoszą legendy rozwinęło się w ważny ośrodek. I znowu przez pewien czas, ludzie z Palenque pozostawali wierni przykazaniom stwórcy. Ale po pewnym czasie niektóre klany zaczęły z miasta migrować. Grupy te udały się na wschód (na pół. Jukatan) gdzie tworzyły nowe miasta i osiedla. Jednym z nich było Tilak. Cały Jukatan został zajęty przez członków klanu węża, a ich stolicą było Chichen Itza. Osłabiło to wpływy Palenque. Nastąpiły tarcia i wojny między miastem a nowymi osiedlami. Długotrwałe te i wyniszczające wojny doprowadziły do upadku zarówno Palenque jak i pozostałych ośrodków. Chodzi tu przede wszystkim o upadek duchowy tych miast, Zaczęła się ponowna wędrówka (współczesna nauka nie potrafi podać przyczyn, dla których te miasta nagle, jak gdyby bez widocznych przyczyn, zostały ewakuowane). W tym okresie opuścili ostatecznie ziemię Kaczyni. Po upadku Palenque rozpoczęło się ostateczne rozproszenie Indian na kontynencie. Ostatecznie ostatnie wierne klany osiedliły się w Orabi gdzie żyją do dziś (Orabi jak mówią Indianie, a co jest także potwierdzone przez archeologów jest najstarszą osadą na kontynencie amerykańskim, która przez cały czas swego istnienia była zamieszkana. Kaczyni przed odlotem zapowiedzieli, że kiedyś powrócą, co więcej mieli także określić chwilę przybycie białego człowieka.

I rzeczywiście pewnego dnia pojawił się biały człowiek. Pierwszymi białymi, byli Hiszpanie. Hiszpanie nie zachowywali się jednak tak jak się tego Indianie spodziewali. Gest braterstwa ze strony wodza Indian został zrozumiany jako prośba o jałmużnę.

Następnie postaram się przedstawić dowody.

 

Weryfikacja:

Zacznijmy od Geografii wczesnych kultur amerykańskich. Nauka dość skrupulatnie ustaliła kolejność pojawienia się poszczególnych, wczesnych kultur w Ameryce Południowej i Środkowej. Otóż z badań wynika, że im bardziej na północ od terenów dzisiejszego Peru rozwinęła się jakaś cywilizacja, tym jest ona w sensie historycznym młodsza. Inaczej mówiąc, wyraźnie to wskazuje, że punkt wyjściowy rozwoju tych kultur znajduje się na południu.

W Kolumbii i Ekwadorze ceramikę znano 500 lat wcześniej, niż w Ameryce Środkowej. Znajomość obróbki metali, którą znała już najstarsza z kultur południowoamerykańskich – kultura Chavin-Cupisque 500 lat przed naszą erą, pojawia się w Meksyku 1500 lat później. No i kunszt obróbki kamienia. Nie tylko zresztą o sztukę obróbki wielkich kamiennych bloków chodzi, ale także o ich transport. Obydwie te umiejętności leżące u podstaw wspaniałej architektury Cusco, Sascahuman czy Tiahuanaco wspaniale rozwinęły się w Ameryce Południowej i tylko tam 0 a dokładniej mówiąc tylko w Andach. Pyzatym znane były jeszcze, Olmekom, którzy stworzyli najstarszą kulturę Ameryki Środkowej. I oni posiedli sztukę obróbki i transportu wielkich bloków kamiennych, która wskazuje duże podobieństwo do tychże umiejętności obserwowanych w Ameryce Południowej. Olmekowie przejęli w pewnej mierze techniczne umiejętności charakteryzujące kulturę Wysokich Andów. Ale widać tu duże różnice, które w dość wyraźny sposób wskazują, iż na północy technika ta jest mniej sprawna, niż na południu, gdzie jej osiągnięcia nigdzie więcej nie zostały powtórzone.

Tiahuanaco:

Im dalej na południe tym starsza kultura, a więc aż do Tiahuanaco, które miało być legendarną Taotoomą, czyli początkiem amerykańskich dziejów człowieka. Jeżeli chodzi o budowę Tiahuanaco, istnieje między uczonymi różnica zdań, i to niemała. Jedni uważają, że budowle te pochodzą z końca pierwszego tysiąclecia naszej ery, inni – jak na przykład wybitny amerykanista z Peru, Artur Poznansky, cieszący się dużym autorytetem, dochodzą do wniosku, że ruiny Tiahuanaco liczą sobie ok. 15 000 lat (!). Według tubylców, Tiahuanaco istniało jak gdyby od zawsze. „Tubylcy powiadają, że wszystkie te budowle zostały wzniesione przed panowaniem Inków i że Inkowie twierdzę swoją – Cusco zbudowali, biorąc przykład z Tiahuanaco. W tych czasach – twierdzą tubylcy – mury pałaców Tiahuanaco oblewane były falami morza „

Założenie, że jezioro Titicaca jest wypiętrzoną wraz z Andami zatoką morską, musi nasunąć pytania:

•, W jaki sposób postąpiła ewolucja ze wszelkimi istotami żywymi w jeziorze?
• Czy przez bez mała 100 mln lat zaszły jakieś widoczne zmiany we faunie i florze jeziora?

Otóż, zmiany nie zaszły. Dziś wyławia się organizmy niewykazujące żadnych różnic w stosunku do pobratymców z Pacyfiku. To jak właściwie jest z tą ewolucją? Czy 100 mln lat to za mało? Czy ewolucja działa zawsze i identycznie we wszystkich środowiskach, nawet w tych izolowanych? Przecież warunki na wysokości ponad 3000 m npm. Są zupełnie inne niż na poziomie morza. Panuje tu diametralnie odmienne ciśnienie, inna temperatura, inne oświetlenie, inna zawartość tlenu w powietrzu i w wodzie. Ponoć ewolucyjna przemiana Neandertalczyka w człowieka Cro-Magnon zajęła bez porównania mniej czasu. Płaszczyzna starej linii brzegowej jeziora jest pochylona w stosunku do obecnej i tłumaczy się to nieregularnym unoszeniem się rejonu. Hola, hola panowie. Tak wielkie zmiany skorupy ziemskiej na długości tylko 300 km? Dowód wydumany z przebiegu linii brzegowej jeziora? Czy Altiplano nie jest nieodłączną częścią Andów? Czy Altiplano wykonuje jakieś dziwne ruchy tektoniczne, a reszta pozostaje w bezruchu? Skoro różnica poziomów na długości całego jeziora wynosi około 170 m, to, jakie różnice powinny być na skrajach Altiplano? Czy coś takiego stwierdzono? Dlaczego tak się nie dzieje w innych rejonach Ziemi?
Istnieje pewna kontrowersyjna teoria, (ale to materiał na inny temat):
Samo powstanie jeziora można wytłumaczyć także w inny sposób, ale wymaga to uwzględnienia kataklizmu, jaki wydarzył się około 12,5 tysięcy lat temu - "wielkiego uskoku skorupy ziemskiej" - hipotezy Charlesa Hapgood'a. Uwzględnienie tej hipotezy wskazuje na zgoła zupełnie inny przebieg wydarzeń w tej części świata.

• Przed "wielkim uskokiem..." Jezioro było słodkowodne i zajmowało obszar wytyczony przez poprzednią linię brzegową. Nikt do tej pory nie zajmował się zbadaniem, czy w osadach jeziora są jakieś pozostałości fauny i flory słodkowodnej. W tym czasie nad brzegami jeziora być może funkcjonuje już port Tiahuanaco.
• Cała okolica znajduje się o 3000 km na północ od dzisiaj zajmowanego położenia, a więc prawie na ówczesnym równiku. Klimat tropikalny, wilgotny z bogatą szatą roślinną i zwierzęcą. W okolicach jeziora odnaleziono sztuczne terasy, które jakoby świadczą o rozwiniętym rolnictwie.
• Nadszedł jeden dzień i jedna noc okropna.
• W ciągu krótkiego czasu skorupa ziemska, a wraz z nią cały rejon, przesuwa się na południe około 3000 km. Pierwszym efektem jest atak wód jeziora na okoliczne brzegi. Tiahuanaco zostaje zniszczone. W tym samym czasie następuje gwałtowne cofnięcie się wód oceanu Spokojnego na południe, by po krótkim czasie ruszyć ze zdwojoną siłą na północ. Czoło megatsunami po osiągnięciu wybrzeża osiąga wysokość kilku kilometrów i atakuje szczyty Andów, być może przelewając się przez nie aż na drugą stronę. Ten szczegół jest niemożliwy do przyjęcia przez współczesnych geologów gdyż jest dla nich więcej niż nieprawdopodobny.
• Wody jeziora Titicaca w krótkim czasie zostają "wymienione" na słoną wodę wraz z zawartością, a samo jezioro zajmuje już zupełnie inną horyzontalnie pozycję. Tak powstaje nowa linia brzegowa. Wtedy też być może Tiahuanaco doznaje wtórnego, potężnego uderzenia wody.

Przy takim przebiegu zdarzeń nie trzeba przywoływać na pomoc ewolucji. Nie trzeba także kombinować ze zróżnicowanymi zmianami tektonicznymi. Nowe jezioro zalewa stare urządzenia portowe i "odsuwa" się od centrum Tiahuanaco na kilkanaście kilometrów. Nowe położenie geograficzne zmienia także położenie płaszczyzny powierzchni jeziora, która musi być prostopadła do linii "pionu". Artur Poznansky, naukowiec niemieckiego pochodzenia, który na badaniu ruin Tiahuanaco spędził 50 lat, pisał: Badacze odkryli kości ludzkie i zwierzęce pośród bezładnie rozrzuconych narzędzi kamiennych, naczyń i innych przedmiotów. Każdy, kto dokopał się do głębokości dwóch metrów, miał okazję przekonać się, że ta niesamowita mieszanina kości, naczyń, biżuterii i narzędzi, mogła powstać jedynie w wyniku niszczącego działania wody i ziemi. [...]. Wokół szczątków murów nagromadziła się warstwa mułu. Piasku i popiołów wulkanicznych, w której spoczywają muszle z jeziora Titicaca. Wszystko wskazuje na to, że ta "mieszanina" to być może efekt niszczycielskiego jeziorowego tsunami podczas tej właśnie katastrofy. Czy ktoś wykazał zainteresowanie określeniem wieku kości, nawet za pomocą C-14? Nikt. Powód? Mogłoby się okazać, że Tiahuanaco jest dużo starsze niż oficjalna wersja nauki, która budowę umieszcza w 500 r. ne.

C.D.N

http://leszek.t35.co...iahu/tiahua.htm

 

Oto Orabi. Miasto Hopi:

http://www.rootsweb....ards/pueblo.jpg

Dołączona grafika

Dołączona grafika
Czy to przypomina kopce ziemne? Indianie przez lata błąkali się zanim dotarli do miejsc w których zakładali miasta. Poza_tym z jednej nacji która przybyła do ameryki południowej wyodrębniło się wiele klanów które na przestrzeni lat zaczęły się różnić. Co więcej z tekstu wynika że Indianie docierali na kontynent w kilku falach, a pierwszą i ostatnią dzieli ponad 400 lat. Zainteresowanym polecam jeszcze google. Hasło Oraibi

EDIT: Jak znajdę czas to napiszę coś o Aztekach i Majach

 

Aztekowie i Majowie

Obydwie te grupy jak wiadomo utworzyły w Ameryce Środkowej dwie wspaniałe cywilizacje. Warto, więc poznać mitologię tych grup etnicznych i porównać je z mitologią Indian z plemienia Hopi.

Aztekowie są jednym z siedmiu plemion, które pierwotnie zamieszkiwały południowy zachód dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Sześć z tych plemion wywędrowało na południe, a siódme – Aztekowie „tak długo zamieszkiwało te tereny, aż i jemu Bóg poleciłby wywędrowało na południe”. Nowe tereny, które Aztekowie zajęli dla osiedlenia się były „ Ziemia przez Boga obiecana”. Niektóre elementy tej relacji nie tylko są zbieżne, ale wręcz identyczne z fragmentami opowieści białego Niedźwiedzia, w których mowa jest o okresie wędrówek Indian. Dla przykładu: według legend Indian Hopi, klan Azteków miał pojawić się niegdyś w Oraibi, został stamtąd usunięty i rozpoczął ponowną wędrówkę na południe. Dokładnie tak samo o swojej przeszłości opowiadają Aztekowie. Swoje wędrówki przerywali oni dla krótszych lub dłuższych okresów życia osiadłego. To samo znajduje się w opowieściach Indian Hopi. U obydwu znajdujemy fakty świadczące o daleko idącym posłuszeństwie wobec rozkazów Boga. Różnica jest tylko ta, że o ile Indianom Hopi rozkazy te przekazywali Kaczyni, to Aztekowie wykonywali polecenia Quetzalcoatla i jego siedmiu pomocników (Qetzalcoatl wydaje się być identyczny z Wirakoczą Inków). Otóż w legendach obydwu tych grup indiańskich niezwykle ważne miejsce zajmują liryczne, nostalgiczne wspomnienia o życiu w krainie, którą musieli opuścić i do której nie ma powrotu. Zarówno legendy Azteków jak i Hopi mówią o przepłynięciu Wielkiej Wody i o trudnych początkach w nowym dla rozbitków świecie. W obydwu relacjach spotykamy ten sam szczegół. Chodzi o to, że obydwie relacje podają, iż uciekinierzy opuszczając z musu swój kraj zabrali ze sobą nasiona różnych roślin. Co więcej – wymienione są tu i tam te same rośliny, jak: kukurydza, papryka, pomidory, fasola i inne.

Sięgnijmy teraz do legend majów. W legendach Majów powtarzają się wspomnienia o kraju wszelakiej szczęśliwości, który miał nazywać się Tulan.
„Pewnego dnia powiedzieli bogowie (w liczbie mnogiej!) że wszyscy musimy kraj ten opuścić i odnaleźć inny, w którym osiądziemy”. Opuścili, więc praojcowie Majów Tulan i rozpoczęli długą wędrówkę: „ Musieliśmy przeprawić się przez morze i uczyniliśmy to po kamieniach, które leżały w jednej linii”.
Kamienie leżące w jednej linii i umożliwiające przeprawę przez morze? Oczywiście to metafora: Chodzi tu o leżące w jednej linii wyspy. Od wyspy do wyspy wiodła, więc droga Majów. Dokładnie tak samo brzmiała relacja Białego Niedźwiedzia. Osiedlili się, więc przodkowie Majów na nowym lądzie, który „szybko wysychał” (wynurzona Ameryka południowa!). A potem znów się rozpoczęła wędrówka: ‘Wiele miast zostało założonych i następne pokolenia ciągnęły historię dalej”.

W legendach Majów i Azteków znaleźć można wiele elementów potwierdzających, z innego jak gdyby źródła, to, co było treścią opowieści Białego Niedźwiedzia, jak też i to, czego kronikarze hiszpańscy dowiedzieli się z ust Inków.
Blumrich piszę: „Wszystko się nawzajem uzupełnia. Topografia krajów, nazwy poszczególnych rejonów, nazwy miast … Wszystkie szczegóły tej analizy tworzą jedną całość i dają się złożyć w jedno wydarzenie, które rozpoczyna się na wschodnim brzegu tonącego kontynentu. Stąd ruszyli przodkowie Azteków, Majów, Hopi i Inków w swoją dalszą wędrówkę”.

C.D.N

Zepchnięta w otchłań oceanu

Autor: camonoca



"(...) na tej wyspie powstało wielkie i podziwu godne mocarstwo pod rządami królów, władające nad nią i nad wieloma innymi wyspami i częściami lądu stałego. (...) Oni panowali nad Libią aż do granic Egiptu i nad Europą aż po Tyrrenię. Później przyszły straszne trzęsienia ziemi i potopy i nadszedł jeden dzień i jedna noc okropna... wyspa Atlantyda zanurzyła się pod powierzchnię morza i zniknęła. (z dialogu Platona "Timajos")



Opowieści "Białego Niedźwiedzia"

Według Indian z plemienia Hopi, żyjących do dziś w rezerwacie w Arizonie, zanim Ameryka Południowa wynurzyła się z oceanu, istniały dwa ogromne kontynenty-wyspy.
Jedna z nich - Kaskara znajdowała się na Oceanie Spokojnym druga, Talawalczique (Atlantyda) na Atlantyku. Cywilizacja Kaskary, z której wywodzą się Indianie Hopi stała na bardzo wysokim poziomie. Potrafili np. wykorzystywać Słońce jako źródło energii. Budowali urządzenia wyposażone w kryształy, w których odbijało się światło słoneczne. Używali ich między innymi do cięcia potężnych kamiennych bloków. Prawdopodobnie zachowały się one w jakichś jaskiniach w Ameryce Południowej. Kiedyś zostaną odnalezione. Jak opowiada Biały Niedźwiedź - Indianin z plemienia Hopi, któremu owe legendy przekazał babka - w tamtych czasach razem z ludnością Kaskary mieszkali Kaczyni. Co oznacza "godne szacunku i poważnie istoty".
Przybyli oni z odległego układu planetarnego, z planety, którą Indianie nazywają Toonaotakha. Wiele pokoleń minie, zanim astronautom z Ziemi uda się ją odkryć.
Kaczyni mieli ochraniać życie na Ziemi i nauczać ludzi umiejętności życia zgodnie z prawami natury. Te wspaniałe istoty były zawsze gotowe do poświęceń i niesienia pomocy. Pojazdy, którymi latali nikogo nie dziwiły. Niektóre z nich nazwane Paatooa, miały zakrzywiony dziób i dlatego nazwano je "latającymi tarczami". Nie potrzebowały one żadnego silnika ani paliwa. Poruszały się w polu magnetycznym. W ten sposób Kaczyni mogli się szybko znaleźć w każdym miejscu na Ziemi; mogli ją także opuścić. Posiadali zdolność przekazywania myśli na odległość oraz umiejętność płodzenia dzieci z kobietami ziemskimi bez fizycznego kontaktu. Cywilizacja Atlantydy była również bardzo rozwinięta. Do tego także przyczynili się Kaczyni. Jednak Atlanci złamali prawa Stwórcy i przeniknęli zbyt wiele jego tajemnic. Zaatakowali sąsiednie lądy, w tym również Kaskarę. Tak przedstawia to Biały Niedźwiedź:

"Z góry, z powietrza skierowali na nasze miasta swoją siłę magnetyczną. Ale tych z naszego ludu, którzy kroczyli prawą drogą Stwórca nie opuścił i zebrał w jednym miejscu, by ich uratować".


Katastrofa


Dalej Biały Niedźwiedź przytacza słowa swojej babki, która tak mówiła o katastrofie: "I wówczas ktoś musiał nacisnąć na fałszywy guzik". Atlantyda ukarana przez Kaczynów, na zawsze zapadła się pod wodę zabierając ze sobą miliony ludzkich istnień. Uratowali się tylko nieliczni. Część rozbitków dotarła do wybrzeży Afryki i Europy. Dziś niektórzy badacze uważają, że Baskowie, Tuaredzy i Berberowie, których pochodzenie nie jest znane, to potomkowie Atlantów.
Kaskara natomiast znikała pod wodą przez wiele lat. W tym czasie pomiędzy nią a zatopioną Atlantydą wyłonił się z oceanu nowy, wielki kontynent. Była to Ameryka Południowa. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin