Fabisińska Liliana- Sanatorium pod Zegarem.pdf

(1698 KB) Pobierz
Mojej mamie Marylce,
bez której nie byłoby nie tylko tej książki…
R
OZDZIAŁ
1
JEDEN SKOWRONEK WIOSNY NIE CZYNI
NINA
– Ona ślub bierze dzisiaj ranooooooo! Ding dong! Ding dooong!
Trzy fałszujące niemiłosiernie głosy wyrwały mnie ze snu. Moje ukochane siostrzyczki!
Oczywiście! I ich ukochana melodia z
My Fair Lady!
Wreszcie się doczekały i nie
przepuszczą okazji, żeby to zaśpiewać.
O, proszę, Lutka już mości się na moim łóżku i zaczyna, dla odmiany, po angielsku:
– I’m getting married in the morning! Ding dong! The bells are gonna chime. Pull out the
stopper! Let’s have a whopper! But get me to the church on time!
– Idźcie sobie! – jęknęłam, naciągając kołdrę na głowę. – Panna młoda musi być
wyspana. Naprawdę chcecie, żebym stanęła przed ołtarzem z sińcami pod oczyma? Poza
tym biorę ślub jutro, nie dzisiaj. JUTRO. Zapomniałyście?
– Wstawaj! – Potwory zaczęły skakać po materacu i znowu wyśpiewywać tę durną
piosenkę, jednocześnie po polsku i po angielsku.
– Idźcie sobie! – ryknęłam na całe gardło, wymachując rękami i nogami we wszystkie
strony. Całkiem na oślep.
– Auuuć! – Kostka zawyła tak przeraźliwie, że musiałam wyjrzeć spod kołdry. Jęczała
i trzymała się za nos. Matko, chyba jej go nie złamałam? Jedyny malutki, prosty, zgrabny
nosek w naszej rodzinie! Pięknie bym się urządziła, stając przed księdzem z druhną
z zagipsowanym nosem. O ile nosy w ogóle wkłada się w gips.
– Wstawaj. Już! – Czarna Mańka, najstarsza z moich trzech młodszych sióstr, postukała
wymownie w zegarek. – O dziesiątej musisz być u fryzjerki.
– Zapakuj welon! – przypomniała mi Lutka, kiedy w końcu podniosłam się z łóżka.
– Zadzwoń do kosmetyczki, żeby potwierdzić godzinę.
– Zadzwoń do fotografki!
– Pamiętaj, że musisz po drodze odebrać kolię z muzeum!
O, matko, przeżywały ten ślub bardziej niż ja!
– Wyjdźcie stąd – poprosiłam tak spokojnie, jak tylko potrafiłam.
– Ale nie usiądziesz do kompa? – Lutka spojrzała mi głęboko w oczy.
Matko, dlaczego ja pozwoliłam, żeby ten potwór został moją asystentką?
– Nie usiądę – uniosłam dwa palce w górę. – Słowo harcerza.
Lutka przyjrzała mi się uważnie, westchnęła ciężko i ruszyła do drzwi.
– Nie martw się – powiedziała, zatrzymując się w progu. – Sebastian zajmie się
Japończykami, Szczepan Meksykiem, a Agnieszka wzięła na siebie kontrakty krajowe
Zgłoś jeśli naruszono regulamin