Kryminał - seria labirynt - Anna Kłodzińska - Zdrajca 1984.pdf

(1080 KB) Pobierz
Rozdział 1
Obudził się jak zwykle przed szóstą i leżał
jeszcze chwilę bez ruchu, goniąc myślami re­
sztki snu, tak kolorowego jak miasto i tak
obezwładniającego jak uśmiech Amary. Sen
był podobny do całego wieczoru w tym nie­
wielkim lokaliku przy Sukhumvit Road, ulicy
kipiącej od zgiełku tysięcy samochodów, dusz­
nej od spalin, bodaj najruchliwszej w całym
Bangkoku, zatłoczonej do niemożliwości, ośle­
piającej neonami.
Kiedy przyjechał tu ponad rok temu, pier­
wszego wieczoru wyszedł sam na Sukhumvit
Rd i przystanął, oczarowany, na brzegu chodni­
ka; znał już wprawdzie kilka metropolii, ale
to było w Europie — inny kontynent, inny
świat. Bangkok, zwłaszcza w śródmieściu, na
pierwszy rzut oka wydawał się podobny do
tamtych: też nowoczesne wieżowce, beton,
szkło, aluminium, ogromne arterie, szerokie
aleje, sznury samochodów najsłynniejszych
firm, kolorowe neony. Tu było jednak prócz
tego piekło tropiku, czterdzieści stopni i wilgoć
niemal
stuprocentowa^
klimat
wyciskający
z każdego faranga — tak nazywają tu białych
obcokrajowców — ostatnią kroplę potu. Po­
tworny upał zmieszany z powietrzem zatrutym
spalinami chwytał za gardło i dusił płuca.
A jednocześnie — tu było pięknie. Oszołomi­
ła go cudowna, bujna roślinność, feeria barw,
nie znane dotychczas kwiaty i krzewy, zwła­
szcza setki, może tysiące odmian oręhidei. Po­
tem dowiedział się, że te wspaniałe królowe
kwiatów (tak, tutaj nie róża króluje) zajmują
w tajlandzkim eksporcie wcale niebagatelne
miejsce.
Po kilku miesiącach przyzwyczaił się do nie­
spodzianek tego pięciomilionowego miasta, go­
rzej było z aklimatyzacją. Pot lał się z niego
strumieniami, wypijał niezliczone ilości wody
mineralnej, coli, herbaty i kawy; świeża baweł­
niana koszula natychmiast mokra przylegała do
ciała. Myślał wtedy, że chyba nie wytrzyma.
Stwierdził jednak z pewnym zdumieniem, że
kierownik jego biura, magister Stanisław Pod-
bielski, znosi straszliwy klimat zupełnie do­
brze. Prawda, że mieszkał w Bangkoku już
trzeci rok. Więc może i on się w końcu przy­
zwyczai? Obserwował też innych pracowników
„Far* ;e> u”; joden przyjechał razem z nim, re­
Zgłoś jeśli naruszono regulamin