Stefan Zeromski - Wybór nowel.pdf

(719 KB) Pobierz
1
Wybór nowel
Stefan Żeromski
Polska Y.M.C.A, Rzym, 1945
Pobrano z Wikiźródeł dnia 14.10.2018
2
S T E F A N
Ż E R O M S K I
W Y B Ó R N O W EL
RZYM
1945
NAKŁADEM POLSKIEJ YMCA przy A. P.
Drukarnia Zakładów Wydawniczych ”L’ Arciere” - Rzym
Viale di Porta Tiburtina, 30 - Tel. 490-142
S P IS R Z E C Z Y
3
Wszystko i nic
Doktór Piotr
str.
 3
 46
 83
 87
 94
 97
 110
 136
« Cokolwiek się zdarzy — niech uderza we
mnie... »
Zmierzch
Po Sedanie
Zapomnienie
Siłaczka
Echa leśne
Finito di stampare il giorno 4-12 1945 per conto
della Casa Editrice “L’ARCIERE„ in Roma viale
di Porta Tiburtina, 30 Tel. 490.142, Presso lo
stabilimento Arti Grafiche Onorati, via Sforza
Pallavicini 12-14 Tel. 51.024 Roma
Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie
autora: Stefan Żeromski.
4
W SZY STKO I N IC
 Ledwie się drzwi zamknęły i dwaj Olbromscy, — Rafał i syn
jego, Hubert, — stanęli na ganku, wichura poczęła ich szarpać na
wsze strony. Zadęty był cały ganek i pół sieni. Ciemność, choć
oko wykol, niezgłębiona była wokoło. Mały Hubert brnął po
zaspach, po czymś, niby dachy, i nie mógł wyjść z podziwu, że
jest na znajomej drodze, wygrodzonej z dwu stron parkanem do
motkowskiego dworu. Z okien dworskich padały rzęsiste smugi
światła. Dojrzał w jednym promieniu ogromnego parobka w
grubym kożuchu i baraniej czapce, na której osiadła druga czapa,
śniegowa, — jak trzymał u pyska Łyskę. Grzywa Łyski fruwała,
a ogon niosło w bok za wiatrem. Namacali obadwaj z ojcem
saneczki, dwa z nich siedzenia ze snopków kłoci okrytych
kilimkami. Wszystko było śniegiem grubo zadęte. Na tylnym
siedzeniu już się nawet usadowiła spora zaspa, gość nieproszony.
Łyska chrapała, biła kopytami. — Wysoko, w ciemnym
pustkowiu nocnego nieba, huczały wielkie topole i lipy,
otaczające dwór, oraz zabudowania motkowskie. Ten głos był tak
złowrogi, że lęk niepojęty serce dziecka ogarnął. Widziało się, że
to jakowaś dzika moc niesie się wśród poświstów górą
niewidokiem ponad cichą, przyziemną siedzibą, że się z pustki
polnej wydziera przeciwko światłom jej okien. Huk ciągły,
jednostajny wznosił się kiedy niekiedy do niedosięgłej wyżyny.
Małe serce mdlało i truchlało, poddane temu nieubłaganemu
głosowi.
 Parobek
Walenty uspokajał kobyłkę, przemawiając do niej
słowami, których drukować nie sposób. Wsunął wreszcie lejce w
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin