Antologia SF - Niedoczekanie. Gdyby babcia miała wąsy. Antologia historii alternatywnych.pdf

(1253 KB) Pobierz
NIEDOCZEKANIE
Gdyby babcia miała wąsy
czyli antologia historii alternatywnych
zbiór pod redakcją Dawida Juraszka
Oficyna wydawnicza RW2010 Poznań 2015
Redakcja: Joanna Ślużyńska
Korekta: Robert Wieczorek
Copyright © Oficyna wydawnicza RW2010
Okładka Copyright © Mateusz Ślużyński 2015
Copyright © for the Polish edition by RW2010, 2015
e-wydanie I
ISBN 978-83-7949-125-4
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie całości albo fragmentu –
z wyjątkiem cytatów w artykułach i recenzjach – możliwe jest tylko za zgodą
wydawcy.
Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.
Dział handlowy: marketing@rw2010.pl
Zapraszamy do naszego serwisu:
www.rw2010.pl
Patronat medialny nad antologią objęli:
Krzysztof Kochański
PAROWY HYCEL
Inżynier Edmund Zieleniewski, naukowiec i wynalazca, dyrektor
Krakowskiej Fabryki Maszyn Parowych, był postawnym mężczyzną około
czterdziestki. Nosił czarne wąsy, których końcówki zawijały się ku górze bez
pomocy nocnej opaski, zwanej z niemiecka
binde.
Czerń wąsów była
naturalna (w żadnym razie nie wymuszona modnymi pomadami), czego
niestety nie dało się powiedzieć o włosach na głowie. Te zaczynała
przyprószać siwizna.
– To dlatego, że wąsy są piętnaście lat młodsze – tłumaczył pan Edmund
uroczym paniom od madame Isabelle. Gościnne jej progi odwiedzał
regularnie, czasem z chęci własnej, a czasem z przymusu, popychany
wewnętrzną dyscypliną, skoro domowy lekarz zalecił mu takie wizyty dla
podtrzymania zdrowotnej kondycji.
Był poniedziałek, kiedy wynalazca zajechał automobilem na opustoszałą
stację koksowniczą. Bałałajka, parowy pies Zieleniewskiego, zajmowała
siedzenie pasażera, lustrując okolicę kryształowymi oczami. Metalowa
szczęka psa, osadzona na pięknie grawerowanych nitach, opadła, odsłaniając
żeliwną kratownicę z wybrzuszeniami w miejscach spawów, co w pewien
sposób imitowało prawdziwe uzębienie.
W oczekiwaniu na pojawienie się kogoś z obsługi stacji, Zieleniewski
wyciągnął cygaretkę. Nim zdążył zapalić, przy automobilu stanął rosły
mężczyzna w obszernym, jednoczęściowym kostiumie mechanika. Uwadze
wynalazcy nie uszło, iż człowiek ten przygląda mu się podejrzliwie.
Zieleniewski odsunął cygaretkę od ust.
– O co chodzi?
Obcesowość pytania wynikała z podejrzenia, iż pracownik stacji paliw
niestosownie zwrócił uwagę na jego wymięty garnitur. Prawdopodobnie
odpowiadało to stanowi faktycznemu – panie z willi madame Izabelle bywały
czarująco energiczne, jednakże na takie komentarze (choćby
niewyartykułowane) Zieleniewski nie zamierzał przyzwalać.
– Obok pana siedzi parowy pies. – Przygaszony głos mechanika zdawał
się obwieszczać jakąś złowrogą prawdę. Bałałajka flegmatycznie obrócił łeb,
wykazując zainteresowanie. Z otworu regulacji ciśnienia, umieszczonego
przy oku, uniosła się smużka pary wodnej.
– Coś z nim nie tak?
Pracownik stacji zamrugał nerwowo.
– Nie tak? – ponaglił zniecierpliwiony Zieleniewski.
– Zgodnie z przepisami psom parowym wstęp na stację paliw jest
zabroniony.
Wynalazca uniósł brwi.
– Ha! A od kiedyż to?
– Od dwóch dni. – Pracownik wskazał filar, na którym umieszczono
stosowne ostrzeżenie.
Pod karą grzywny. Podpisano: Franciszek Roliński, Burmistrz
przeczytał głośno Zieleniewski. Przeniósł wzrok na pracownika obsługi. – To
co mam z nim zrobić? Zastrzelić? – spytał kąśliwie, nie precyzując, czy ma
na myśli psa, czy też burmistrza Rolińskiego.
Mężczyzna rozejrzał się, jakby dla upewnienia, że na stacji nie ma nikogo
prócz nich.
– Jest pan naszym stałym klientem i dobrze znam pańskiego psa – rzekł.
– Jest łagodny. Do diabła z rozporządzeniem. Wciąż są nowe i nowe,
człowiek nie nadąża.
– Dziękuję – powiedział Zieleniewski, poczuwszy w duchu wstyd, iż zbyt
pochopnie ocenił intencje rozmówcy. Dla załagodzenia sytuacji, wysiadł
z automobilu. W palcach wciąż trzymał cygaretkę, więc pracownik stacji
sięgnął po szczypce i usłużnie podsunął dymiący węgielek z koksownika
– Jak zwykle koks super, proszę pana?
– Oczywiście.
Jako konstruktor maszyn parowych Zieleniewski doskonale orientował
się, że tylko paliwo wysokiej klasy dostarcza wysokotemperaturowego ciepła
i nie zanieczyszcza szybów, ale odkąd produkcja parowych automobilów
stała się na tyle tania, że na ich zakup stać było klasę robotniczą, należało
zapewnić opał na kieszeń tych ludzi, więc jakość często pozostawiała wiele
do życzenia.
– Skąd się wziął ten głupi zakaz? – zagadnął, kiedy mężczyzna
w kombinezonie zakończył szuflowanie i zabrał się za przecieranie wyciorem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin