Chase Emma -Zniewoleni.pdf

(780 KB) Pobierz
Dedykuję tę książkę wszystkim „miłym” facetom
i „zwariowanym” dziewczynom na świecie.
Być może odnajdziecie siebie nawzajem
i będziecie się cieszyć z jazdy kolejką górską wspólnego życia
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ostatnio zauważyłem, że kobiety właściwie lubią płakać.
Płaczą nad książkami, oglądając seriale, te okropne reklamy, w
których grają zwierzęta, i filmy – zwłaszcza filmy. Siadacie i
celowo oglądacie coś, co sprawia, że jesteście smutne? To ni
cholery nie ma sensu.
Ale dobra; to tylko kolejna rzecz, której nie rozumiem u
swojej dziewczyny. Tak – powiedziałem dziewczyny. Dee Warren
oficjalnie jest moją dziewczyną.
Jeszcze raz dla tych z tyłu: dziewczyna – Delores – moja.
Powtarzając to, mogę sprawiać wrażenie opętanego obsesją
nastolatka, ale mam to gdzieś, ponieważ ciężko było ją zdobyć –
zrozumiałybyście, gdybyście wiedziały, przez co musiałem
przejść, by była moja.
Ale wróćmy do tego, o czym mówiłem. Laski lubią ryczeć –
jednak to nie tego typu historia. Nie ma tu śmierci najlepszego
przyjaciela, nie ma udręczonej, mrocznej przeszłości, nie ma
sekretów i tajemnic, żadnych błyszczących wampirów ani
perwersyjnego bzykania.
No dobra… jest perwersyjne bzykanie… ale tylko tego
fajnego rodzaju.
To opowieść o lowelasie, który poznaje zwariowaną
dziewczynę. Zakochują się w sobie i chłopak zmienia się na
zawsze. To historia, którą zapewne już słyszałyście, może nawet
od mojego kumpla Drew Evansa. Rzecz w tym, że gdy on i Kate
próbowali się dogadać, my z Delores żyliśmy w zupełnie innym
świecie, o którym nie macie pojęcia. Zatem zostańcie ze mną,
nawet jeśli znacie zakończenie, ponieważ najlepszą częścią
podróży nie jest dotarcie do celu, tylko te wszystkie szalone
rzeczy, które dzieją się po drodze.
Zanim zaczniemy, powinnyście poznać kilka faktów. Po
pierwsze: Drew jest świetnym facetem, jest moim najlepszym
przyjacielem. Gdybyśmy tworzyli Rat Pack[1], on byłby Frankiem
Sinatrą, a ja Deanem Martinem. Mimo że bardzo się z Drew
kumplujemy, znacznie różnimy się gustem co do kobiet. W tym
momencie życia on chciałby na zawsze pozostać kawalerem. Ma te
swoje zasady, by nie przyprowadzać lasek do swojego mieszkania,
nie umawiać się z kimś, z kim pracuje. I kardynalna zasada: Nie
bzykać się dwa razy z tą samą babką.
Mnie jest wszystko jedno, gdzie sobie pobzykam – u mnie, u
niej, na tarasie widokowym Empire State Building. To dopiero
była noc.
Nie mam też nic przeciwko spotykaniu się z kimś z biura –
chociaż wiele znajomych z pracy to zestresowane, palące jak
lokomotywy, uzależnione od kawy, naburmuszone kobiety. Nie
mam problemu z wielokrotnym umawianiem się z tą samą
dziewczyną, przynajmniej dopóki dobrze się razem bawimy. I
potrafię sobie wyobrazić, że pewnego dnia się ustatkuję, no wiecie,
żona, dzieci i cała ta reszta.
Jednak na ścieżce poszukiwania Pani Właściwej trafiam na
razie na same niepasujące.
Po drugie: jestem optymistą. Nic mnie nie trapi. Mam
wspaniałe życie – doskonałą pracę, dzięki której stać mnie na
najlepsze na rynku zabawki, mam cudownych przyjaciół i
dziwaczną, ale kochającą rodzinę. „Emo” nie istnieje w moim
słowniku, ale YOLO[2] powinno być moim drugim imieniem.
Jest też Delores Warren – nazywajcie ją Dee, jeśli chcecie
żyć z nią w zgodzie. W dzisiejszych czasach jej imię jest
niezwykłe, ale świetnie do niej pasuje. Cała jest niezwykła – inna –
w dobrym tego słowa znaczeniu. Jest brutalnie szczera z naciskiem
na „brutalnie”. Jest silna i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Jest
wierna sobie i nie przeprasza za to, kim jest ani czego chce. Jest
nieujarzmiona i piękna – jak dziki, rasowy koń, który galopuje
nieosiodłany.
I tu właśnie niemal popełniłem błąd. Chciałem ją zniewolić.
Sądziłem, że mam do tego cierpliwość, jednak naciskałem za
mocno i ciągnąłem za zbyt wiele cugli. Więc wszystkie je zerwała.
Macie mi za złe, że ukochaną kobietę porównuję do konia?
Dajcie spokój – to nie jest jakaś zboczona gadka.
Ale nie uprzedzajmy faktów. Jak wiadomo, Kate Brooks jest
moją koleżanką z pracy, a Delores jest jej kumpelą – są
najlepszymi psiapsiółkami. I odkąd znam Drew – a znam go od
urodzenia – nigdy nie widziałem, by reagował na kobietę tak, jak
reaguje na Kate. Ich wzajemne relacje, choć z początku wrogie,
były wymowne. Każdy, kto miał oczy, widział, że lecą na siebie.
No… każdy prócz nich.
Kate, podobnie jak Delores, jest świetną dziewczyną. Jest
typem kobiety, która, cytując Eddiego Murphy’ego z
Księcia w
Nowym Jorku,
„potrafi pobudzić umysł mężczyzny tak samo jak
jego lędźwie”.
Ogarniacie już temat? Super. No to lecimy.
Moje życie zmieniło się jakiś miesiąc wcześniej. W
normalny, przeciętny dzień – kiedy to poznałem dziewczynę, o
której można było powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest
przeciętna.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin