Żeromski Stefan - Dzienniki t 1_id_2101259.txt

(1038 KB) Pobierz
STEFAN ŻEROMSKI
DZIENNIKI
TOM I
POP REDAKCJĄ.
STANISŁAWA P1GONIJV
WSTĘP
HENRYKA MAKKIEWIC2A •
-
PRZEDMOWA
Wiadomość o młodzieńczych Dziennikach Stefana Żeromskiego kursowała w kołach 
literackich już w dwudziestoleciu międzywojennym. Wspomina o nich Stanisław 
Piołun-Noyszewski w książce Stefan Żeromski. Dom, dzieciństwo i miodość 
(1928), gdzie czytamy o „pamiętniku" notowanym „codziennie" (s. 109), i o tym, 
że „pamiętniki, kreślone [...] piórem bezwzględnej szczerości, pisane były tylko 
dla siebie" (s. 4). Stamtąd też pochodzi informacja, że „pamiętniki swe autor 
Popiołów pisał krótko i tylko w latach młodzieńczych", że „jest ich zeszytów 
kilkanaście, kreślonych z młodzieńczym entuzjazmem i ogromną, zwykłą Żeromskiemu 
starannością zewnętrzną. Są tam i próby literackie, i uczniowskie, pełne 
idealizmu erotyki, i powklejane listy" (s. 4).
Dalsze losy Dzienników Żeromskiego nie przedstawiały się tak jasno. Wiadomo 
było, że zostawił je pisarz w Kielcach, w domu macochy, Antoniny z Zeitheimów, 
która — szczegół nieobojętny — prowadziła stancję uczniowską. Odtąd zniknęły z 
oczu autora na lat dwadzieścia z okładem. Co się z nimi wówczas działo, 
niepodobna dociec. Po latach wypłynęły z zapomnienia na pewnej pensji żeńskiej w 
Kielcach, gdzie stały się lekturą dorastających dziewcząt. Rzecz działa się 
jeszcze przed pierwszą wojną światową, kiedy większość osób opisanych w 
Dziennikach żyła. Można sobie wyobrazić, jak niezdrowe sensacje budziła taka 
lektura wśród młodzieży.
Pisarz dowiedział się o tym w roku 1912 za pośrednictwem swego siostrzeńca, 
Stanisława Noyszewskiego. Postanowił odebrać stare zeszyty „z rąk tak mało 
dyskretnych", „rąk iście kieleckich" — jak pół gniewnie, pół żartem pisał do 
Noyszewskiego dnia 30 grudnia 1912 r. „Być może — dodawał jeszcze — że tam być 
mogą jakie listy pisane do mnie, albo jakieś, młodociane grzechy literackie; 
radbym to wycofać i zniszczyć, albo przynajmniej odebrać..." (s. 113—114). 
Równocześnie, biorąc pod uwagę, że Noyszewski był wówczas młodzieńcem 21-
letnim, pisarz zwrócił się do star-
DZIENNIKI
szej od siebie ciotecznej siostry, Marii Albrechtowej, z prośbą o pośrednictwo w 
sprawie wyegzekwowania Dzienników z rąk nieprawej posiadaczki. Do tej prośby 
załączył też upoważnienie do odbioru pamiętnika, w formie listu, którego 
autograf zachował się szczęśliwie w Muzeum Świętokrzyskim:
„Wielmożna Pani!
Od osób przyjaznych mi powziąłem wiadomości, że w posiadaniu Wielmożnej Pani 
znajduje się mój notatnik z r. 1882, kiedy byłem uczniem gimnazjum kieleckiego. 
Nie wiem, jakim sposobem to pismo znalazło się. w ręku Wielmożnej Pani, a 
nieznajomością mego adresu tłumaczę sobie fakt, iż Wielmożna Pani nie raczyła mi 
go zwrócić. Pragnąc Jej to ułatwić, uprosiłem moją krewną, panią Marię 
Albrechtową, oraz mego siostrzeńca, p. Stanisława Noyszewskiego, ażeby raczyli 
udać się do Wielmożnej Pani i prosić Ją o wydanie im wymienionej książeczki, a 
również wszelkich moich rękopisów i listów, które by w Jej posiadaniu znaleźć 
się mogły podobnie jak dziennik, aczkolwiek nie miałem nigdy przyjemności znać 
osobiście Wielmożnej Pani.
W nadziei, że Wielmożna Pani nie odmówi zwrócenia mi mej własności, najbardziej 
godnej tego określenia, gdyż zawierającej osobiste, dziecięce niemal zwierzenia 
i notatki, dla samego siebie tylko pisane i nigdy nie przeznaczone do 
czyjegokolwiek posiadania, a tym mniej do publikacji w jakiejkolwiek formie, 
upraszam o wydanie w ręce oddawców niniejszego pisma zarówno dziennika, jak i 
innych papierów pisanych moją ręką, o ile się znajdują w posiadaniu Wielmożnej 
Pani.
Sługa powolny
Stefan Żeromski
Zakopane, d. 30 XII 1912."
Ten list, utrzymany w stylu wytwornej grzeczności, acz nie bez akcentów 
przejrzystej ironii, oraz ustne przedłożenia Albrechtowej i Noyszewskiego — 
wywarły oczekiwany skutek. Dawne pamiętniki wróciły do Żeromskiego. „Witał je — 
czytamy u Noyszewskiego — wielki pisarz z rozrzewnieniem, jak wiernych, 
powracających przyjaciół." (s. 4). Z tejże książki pochodzi informacja, że 
pisarz „pamiętnika, po odebraniu z Kielc, nie zniszczył. [...] O ile wiadomo 
jednak, wyrwał zeń niektóre karty, których nie chciał nikomu przekazywać. A kart 
takich było tam, zdaje się, wiele." (s. 114) Już sama stylizacja tych twierdzeń 
biografa nakazuje ostrożność w przyjmowaniu ich za pewniki. Skądinąd wiadomo, że 
pis/.ąc
PRZEDMOWA
swoją książkę Noyszewski nie miał Dzienników do dyspozycji, oglądał je tylko 
przez krótki czas po odebraniu „z rąk tak mato dyskretnych".
Po zgonie Żeromskiego w roku 1925 Dzienniki — naturalną rzeczy koleją — były 
przechowywane przez rodzinę pisarza. Na przeszkodzie udostępnieniu ich dla badań 
naukowych stało ustne zastrzeżenie autora, który wobec rodziny wyraził 
przekonanie, że tekst nie powinien być ogłoszony przed upływem pięćdziesięciu 
lat od jego śmierci. Analogiczną granicę wyznaczyli w swoim czasie Goncourtowie 
dla publikacji swoich poufnych journaux. Ale ani oni, ani sam Żeromski nie mógł 
przewidzieć techniki przyszłych wojen i rozmiarów zniszczeń. Te sprawy z 
przerażającą suge-stywnością ukazały się dopiero podczas ostatniej wojny.
Ponieważ przez całą okupację willa „Świt" w Konstancinie była zajęta przez 
zmieniające się co pewien czas oddziały Wehrmachtu, spadkobierczynie pisarza 
uznały za pewniejsze locum Bibliotekę Narodową, gdzie też tomiki Dzienników 
złożono w charakterze depozytu. Odtąd dzieliły los innych zbiorów 
bibliotecznych: wywiezione wraz z najcenniejszymi zasobami przez hitlerowców do 
Austrii, zostały po zakończeniu wojny w 1945 r. rewindykowane przez Armię 
Radziecką, a następnie zwrócone Polsce. Oczywiście, mię sposób dziś ustalić, w 
jakim miejscu tych burzliwych peregrynacji zaginęło sześć tomików z pierwotnej 
liczby dwudziestu jeden. Równie dobrze mogły przepaść wszystkie.
W tym stanie rzeczy zainteresował się Dziennikami w r. 1947 prof. Wacław Borowy, 
który po pewnym czasie uzyskał zgodę dyrekcji Biblioteki Narodowej na naukowe 
opracowanie dokumentu i ewentualne przygotowanie go — w całości lub częściowo — 
do publikacji. Jednakże z postępem normalizacji życia kulturalnego w Warszawie 
ujawniło się, że autograf nie jest własnością Biblioteki, lecz tylko depoizytem, 
wskutek czego sprawa ogłoszenia Dzienników uznana została za dyskusyjną. Prof. 
Borowy porozumiewając się z rodziną pisarza użył najsłuszniejszego w tym wypadku 
argumentu: od daty śmierci Żeromskiego upłynęło już nie pięćdziesiąt, ale sto 
lat, bo tak trzeba mierzyć czas kataklizmu wojennego i ogrom przemian w Polsce 
Ludowej. Wyniki swoich wstępnych badań nad dwoma początkowymi zeszytami 
Dzienników prof. Borowy referował w dniu 22 maja 1950 r. na posiedizemiu 
Wydziału I Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. 1
1 Pośmiertna rekonstrukcja tego odczytu z brulionowych notatek w 
opracowaniu niżej podpisanego drukowana była w „Zeszytach Wrocławskich", 
1950, nr 3/4.
8
DZIENNIKI
Równocześnie, dzięki pomocy finansowej Instytutu Badań Literackich, prof. Borowy 
mógł zaangażować piszącego te słowa w charakterze stałego pomocnika od wiosny 
1950 r. W trakcie licznych narad, odbywanych w miesiącach wiosennych i letnich 
tegoż roku, ustalone zostały ogólne zasady edycji Dzienni/ców, stopień 
modernizacji pisowni, rodzaj i zakres przypisów etc. Przepisane też zostały na 
maszynie trzy początkowe tomiki autografu, z których dwa dokładnie 
skolacjonowano i przygotowano całkowicie do druku. „Ale to dopiero wstępna część 
roboty — pisał Wacław Borowy w jednym z listów. — Trzeba jeszcze wykryć 
wszystkie (w setki i tysiące idące) aluzje, skomentować legiony nazwisk, 
zidentyfikować mnóstwo tytułów wymienionych bez autorów..."
Niestety, nie było dane prof. Borowemu czuwać do końca nad tą pracą. Zmarł nagle 
w dniu 16 października 1950 r. na atak serca. W przygotowaniu naukowym 
publikacji Dzienników nastąpiła wówczas kilkumiesięczna przerwa aż do czasu, gdy 
z początkiem roku 1951 naczelną redakcję objął prof. Stanisław Adamczewski, 
autor znanej monografii o Żeromskim pt. Serce nienasycone. Prof. Adamczewski nie 
wprowadził zasadniczych zmian do ustalonych już zasad edytorskich. Jedynie w 
zakresie notek wydawniczych wewnątrz tekstu — był zwolennikiem częstszego ich 
stosowania. W ciągu półtorarocznej pracy zdołał przygotować do druku tekst ośmiu 
następnych tomików (od III do XV w numeracji oryginału), nie szczędząc poiza tym 
fachowych konsultacji przy opracowywaniu przypisów. Niestety, i w tym wypadku 
ciągłość mozolnej pracy została dramatycznie przerwana. Prof. Stanisław 
Adamczewski zmarł nagłe dnia 2 sierpnia 1952 roku w Opaozy pod Warszawą.
Cztery końcowe tomiki oraz fragmenty t. XXI, które niespodziewanie odnalazły się 
w Archiwum Głównym Akt Dawnych między osiemnastowiecznymi rękopisami, 
pochodzącymi ze spalonej Biblioteki Zamoyskich, przygotował do druku niżej 
podpisany. Ostatecznie DzienniW wydane zostały nakładem SW „Czytelnik" w latach 
1953—1956, w trzech pękatych woluminach, obejmujących łącznie przeszło 1900 
stronic formatu dużej ósemki. Przedmowę do całości napisał Andrzej Wasilewski, 
przypisy opracował Jerzy Kądzielą. Redaktorami merytorycznymi byli: z ramienia 
Instytutu Badań Literackich PAN — Ewa Korzeniewska, z ramienia SW „Czytelnik" — 
Janusz Wilhelma (wól. I—II) oraz Wanda Jedlicka (wól. III). Ponadto recenzentami 
opracowania poszczególnych części Dzienników byli: prof, Wiktor Hahn, Jarosław 
Iwaszkiewicz, prof. Stanisław Pigoń i prof. Zygmunt Szweykowski.
PRZEDMOWA
Reakcja krytyki na pierwsze wydanie Dzienników Stefana Żeromskiego była szybka i 
przeważnie entuzjastyczna. Jeden z najwybitniejszych pisarzy starszego 
pokolenia, Jarosław Iwaszkiewicz, wyraził pogląd, że „Dzienniki Żeromskiego ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin