Podkopywanie Kościoła katolickiego.docx

(422 KB) Pobierz

Podkopywanie Kościoła Katolickiego

The UNDERMINING of the CATHOLIC CHURCH                                         

MARY BALL MARTÍNEZ [1998]

 

https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSUW-a4PwsB4O_HekA2OQRwIlZyz_XjwimmEibaTt8nPBt26TlG

 

SPIS  TREŚCI

 

ROZDZIAŁ I     METAMORFOZA

 

ROZDZIAŁ II   KRONIKA: 1903-1963

2. 1 Zawiązanie sojuszu

2. 2 Porażka

2. 3 Jeszcze raz od początku

2. 4 Oszukanie Francuzów

2. 5 Oszukanie Meksykańczyków

2. 6 Ku wojnie 

2. 7 Wnikliwsze badanie

2. 8 Ochrona marksistów

2. 9 Kasacja umysłu  

2.10 Atak na tradycje

2.11 Przygotowani do odstrzału

2.12 Zbieranie podpisów

 

ROZDZIAŁ III LUDZIE NA SZCZYCIE

3.1 Jan XXIII

3.2 Pius XII

3.3 Paweł VI

3.4 Jan Paweł I

3.5 Jan Paweł II

 

ROZDZIAŁ IV RZECZYWISTOŚĆ  1990

4.1 Kontrola

4.2 Klątwa

4.3 Diaspora

4.4 Nowy katolik, stary katolik

Postscript

 

Tradycjonalistom, tym rzymskim katolikom rozproszonym po całym świecie, którzy sprzeciwiają się każdej próbie odebrania im wiary ojców

 

ROZDZIAŁ  I  -   METAMORFOZA

 

W Rzymie nawet latem godziny przed świtem nigdy nie są naprawdę ciepłe. Był przeddzień Zielonych Świąt i faktycznie już było lato (w 1971 roku wielkie ruchome święta wypadły później), kiedy około 4.000 mężczyzn i kobiet z różnych części świata klęczeli nocą na chłodnych płytach chodnikowych przed schodami Bazyliki św. Piotra.  Na ogromnym kręgu placu, słabo oświetlonym tylko przez niepewny księżyc i kilka żarówek elektrycznych ukrytych wysoko wśród wielkich kolumn Berniniego, nawet w takiej liczbie wyglądali jak małe skulone cienie.

 

Przed nimi, jakby była obiektem ich modlitw, wielka fasada, bezpieczna na szczycie swoich trzydziestu ośmiu stopni, niezmienna od czterystu lat, jej wspaniałe kamienie następcami mniejszych kamieni, o których się mówi, że pokrywają kości galilejskiego rybaka, Szymona zwanego Piotrem. To tu był rdzeń chrześcijaństwa, skała i namacalny znak chrześcijańskiej stałości. Dla klęczących pielgrzymów sama ciemność dodawała wymiar i podziw ścianie Bazyliki, ścianie zatrzymującej nie tylko świt, który wkrótce wyjdzie ze wschodu, ale ścianie powstrzymującej wszystkie fałszywe doktryny na ziemi. Ledwie garstce w tłumie było wiadomo, że już za dzielną fasadą elewacji proces drążenia, pożerający jej siłę i substancję, toczył się już od ponad pół wieku, że Kościół Katolicki był osłabiany.

 

Wszyscy wiedzieli, że coś było źle; inaczej nie przyjechaliby z pielgrzymką. We Francji, w Niemczech, Anglii, Argentynie, Ameryce, Australii, i każdy we własnej parafii, dotknięty przez nagłą zmianę, otrzymał nakaz by modlił się w dziwny nowy sposób. Prawie połowę pielgrzymów stanowili Francuzi, przybyli wynajętymi pociągami z Paryża, i wszyscy przyjechali by prosić Ojca Świętego o przywrócenie Mszy świetej, sakramentów i katechizmu dla ich dzieci.

 

Gdyby któryś z nich spojrzał poza kolumny i wysoko na prawo, zauważyłby zasłonięte okna papieskiego apartamentu. Czy papież jeszcze spał?

 

Czy mógł spać, wiedząc, że oni są tutaj? W miejscu gdzie leżał, mruczando Zdrowasiek i Ojcze nasz[ek] piętnastu dziesiątków różańca nie brzmiałoby głośniej niż szum wody w starożytnej fontannie na placu.

 

Pewien francuski ksiądz po łacinie prowadził jeden dziesiątek, prawnik z Kanady drugi, rolnik z Bawarii trzeci. O północy wszyscy podnieśli się by odbyć "drogę krzyzową".

Trzymając zapalone świece, rzucali długie cienie przechodząc w długiej procesji między ogromnymi kolumnami.

Nie mając żadnych obrazów przypominających im o męce Chrystusa, słuchali jak młody człowiek z jednej, potem z innej, z głównych języków grupy, czytał opis każdej "stacji".

 

Kiedy powietrze stało się chłodniejsze, pojawiły się dzbanki z gorącą kawą. Ktoś zaniósł kubki carabinieri siedzącym w dyskretnej odległości w swoim Fiacie. Zauważono, że okiennice za którymi spał lub nie spał Paweł VI, nadal były zasłonięte.

 

Po upływie miesięcy dowiedziano się, że biskup który dałby zdecydowany głos błaganiu tych pielgrzymów, spał spokojnie tej czerwcowej nocy w skromnej klasztornej celi gdzieś w labiryncie średniowiecznych ulic po drugiej stronie Tybru. Latem 1971 roku, prałat Marcel Lefebvre, biskup misyjny z Afryki północnej, już klerykalny dysydent, nie był gotowy by zadeklarować się publicznie.

 

Nie było takiego wahania ze strony papieża Pawła VI. Jego nieugięta odmowa przyjęcia "tradycjonalistycznych" pielgrzymów, mając czas na udzielanie, jak zwykle w tym tygodniu, serii prywatnych audiencji, była deklaracją, której nikt nie mógł pomylić.

 

To pięć czy sześć lat wcześniej około 700 milionów katolików porozrzucanych po całym świecie doświadczyło pierwszego szoku zmiany. Pewnej niedzieli pod koniec lat 1960 (data rózniła się od kraju do kraju) poszli do kościoła i zobaczyli, że ołtarz, liturgia, język i rytuał przeszły całkowitą metamorfzę. Dochodziły do nich pogłoski, i praktycznie każdy katolik od parafian na Long Island, do wyznawców w zadaszonych trawą kaplicach w Kongo, wiedział, że w Rzymie odbywały się spotkania na wysokim szczeblu. Ale żadna z informacji którą słyszeli, czy nawet nic co widzieli w druku, nie przygotowała ich na to co zobaczyli w kościele tego niedzielnego poranka.

 

W kolejnych miesiącach zdumienie przechodziło w rezygnację, bardzo sporadycznie w satysfakcję. Ale co jakiś czas miało miejsce ostre oburzenie, jak kiedy włoski pisarz, Tito Casini, skrytykował swojego biskupa, kard. Lercaro z Bolonii, który był także sekretarzem Komisji Papieskiej ds. Liturgii: "Zrobiłeś to na co nigdy nie odważyli się żołnierze rzymscy u stóp Krzyża. Rozdarłeś bezszwową tunikę, ogniwo jedności między wyznawcami Chrystusa w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, by zostawic ją w strzępach". List otwarty Casiniego rozszedł się po świecie w dziesiątkach przekładów.

 

W Niemczech historyk Reinhardt Raffalt napisał:

"Ci z innych wyznań patrzą z przerażeniem, jak Kościół Katolicki odrzuca te starożytne rytuały,  które okrywały tajemnice chrześcijaństwa ponadczasowym pięknem".

 

Z Anglii przyszło gorące, niemal urażone błaganie do papieża Pawła by "przywrócił Mszę, którą tak wspaniale wyrażano po łacinie, Mszę która inspirowała niezliczone dzieła mistycyzmu, sztuki, poezji, rzeźby i muzyki, Mszy która należy nie tylko do Kościoła Katolickiego i jego wyznawców, ale do kultury całego świata". Petycję podpisali londyńscy pisarze, artyści, filozofowie i muzycy, w tym Yehudi Menuhin, Agata Christie, Andres Segovia, Robert Graves, Jorge Luis Borges, Robert Lowell, Iris Murdoch i Wladimir Aszkenazy.

 

Wśród wiernych rozpoczęło się niezadowolenie, jak oczekiwano, z francuskich kręgów  intelektualnych. Jean Madiran, wydawca skutecznego przeglądu Itineraires, już zauważał odchodzenie od ortodoksji w czasie wczesnych sesji soboru.

 

Pisząc w przeglądzie Madirna, ekonomista polityczny Louis Salleron zapytał czy Kościół zmieniał się w ariański, nawiązując do wielkiej fali herezji w IV wieku.

Zauważył ciągłe degradowanie Chrystusa ukryte w dopiero co opublikowanym francuskim przekładzie soborowej wersji Credo. I wtedy filozofowie Etienne Gilson i Gustav Thibon dołaczyli do powieściopisarza François Mauriaca by zadać pytanie w liście otwartym do francuskich biskupów.

A zatem jeszcze zanim zakończył się II Sobór, znaczna część opinii publicznej we Francji dowiedziała się o zasięgu transformacji. Młody ksiądz Georges de Nantes rozpoczął publikację biuletynu odważnie zatytułowanego La Contre-Reforme Catholique [Kontrreforma katolicka]. Wydano Heresy of the Twentieth Century [Herezje XX wieku] Madirana i Subversion in the Liturgy [Przewrót w liturgii] Sallerona, obok istotnego dzieła belgijskiego filozofa Marcela de Corte.

Określając nowe orientacje jako "degradację duchową głębszą niż wszystko przez co Kościół przechodził w swojej historii, chorobę nowotworową, w której komórki pomnażają się żeby zniszczyć to co jest zdrowe w Kościele Katolickim, nazwał je "próbą przekształcenia królestwa Bożego w królestwo człowieka, zastąpieniem Kościoła wyświęconego dla wielbienia Boga, Kościołem poświęconym kultowi ludzkości. Jest to najstraszniejsza ze wszystkich herezji".

 

Tymczasem wiejski wikariusz w Burgundii, Louis Coache, posiadacz dyplomu z Prawa Kanonicznego, wydał bardzo krytyczny biuletyn, który nazwał Letters of a Country Priest [Listy wiejskiego księdza] i przywrócił lokalny, od dawna nieużywany zwyczaj procesji Bożego Ciała. Ludzie zaczęli przybywać setkami z całej Francji do małego miasteczka Monjavoult w Burgundii, żeby przejść w uroczystej procesji za Najświętszą Hostią w lśniącej monstrancji, ze śpiewem i modlitwami, kiedy diakoni machali kadzielnicami, a dziewczynki rozrzucały kwiatki na drodze procesji. Po trzeciej procesji Bożego Ciała, biskup o. Coache (jak w przypadku Joanny d'Arc, był to biskup Beauvais) miał dosyć krytycznego dziennikarstwa przestarzałych nabożeństw. Nakazał zakończenie tych uroczystości i zawiesił opata “a divinis“. Zgodnie z tym zakazem księżom zakazuje się sprawowanie obowiązków duchownych. Niepokorny o. Coache nadal odprawiał Mszę, zorganizował sobie kryjówkę w pobliskim mieście Flavigny. Francuska pielgrzymka do Rzymu w roku 1971 była głównie z inicjatywy o. Coache, i to on, pięć lat później, namówił starszego wiekiem prałata Ducand-Bourgeta i jego owczarnię do zorganizowania dramatycznej okupacji paryskiego kościoła St. Nicolas-du-Chardonnet.

 

Pod koniec lat 1960 już trwała rewolucja na etapie osłabiania Kościoła. Była to stosunkowo sprawna akcja, z uwagi na to, że dokonali jej nie zdeklarowani wrogowie Kościoła, ale jego zdeklarowani wyznawcy. W przeciwieństwie do niemal przejęcia go w XVI wieku  gwałtownym domaganiem się podziału, przewrotu w XX wieku dokonano w milczeniu, metodą uporządkowanych kombinacji ułożonych dokumentów, raportów sytuacyjnych, programów konferencji, projektów programowych, z których każdy przeszedł przez komitety, komisje, grupy robocze, sesje studyjne, dyskusje i dialogi. Kiedy otwarto II Sobór Watykański, przewrót wytrwale promowano w artykułach, na konferencjach prasowych, w wywiadach, ekshortacjach, encyklikach, wszystko w atmosferze kościelnej rozwagi i dyskrecji.

 

Sobór się zakończył, nadszedł czas dla komentatorów.

 

W krótkim odstępie czasu w Europie i Ameryce, pojawiał się artykuł po artykule, książka po książce, próbujące wyjaśnić co się stało. Wspaniale szczegółowe rozliczenie każdej sesji soboru miało wskazać precyzyjny moment, w którym dokonano każdej z tych zmian. Były liczne prace liberalnych teologów i świeckich, którzy chwalili to co nazywali "wielkim dziełem otwarcia Kościoła na świat".

 

Jeszcze więcej pisali konserwatyści, którzy, ogólnie przyjmując zasadność II Soboru, próbowali pokazać, jak zniekształcono jego szlachetne intencje.
Ci autorzy byli szczególnie krytyczni wobec nazywanej przez nich "grupy reńskiej", grupy liberalnych kardynałów, biskupów i ich periti [eksperci teologiczni] pochodzących głównie z północnej Europy, którzy, jak twierdzono, zdominowali debaty, zmonopolizowali zainteresowanie mediów, by skończyć  wpływaniem na cichą większość ojców soboru na przegłosowanie ich "postępowej" drogi.

 

Komentatorzy których nazywano "tradycjonalistami" byli skłonni odrzucić sobór w całości, bo dostrzegali w nim próbę zniszczenia Kościoła.

 

Bohaterem wszystkich prac był II Sobór Watykański II (nazywali go "soborem papieża Jana"). Historią było to co wydarzyło się w Bazylice św. Piotra w okresie od października 1962 do grudnia 1965 roku.

Sam Watykan sprzyjał tej idei i nadal sprzyja jej dzisiaj, dokonując osądu o praktycznie każdym problemie, który pojawia się "zgodnie z soborem", nawet mówiąc czasem o "kościele soborowym". W bardzo prawdziwym sensie dokumenty II Soboru stały się nowym Pismem Świętym.

 

To przez to wymyślone zwiększanie znaczenia II Soboru, niniejsza książka rozstaje się z pisarzami na prawicy, jak i tymi na lewicy i udawaniem Watykanu, ponieważ, jak napisał w l'Osservatore Romano dobry przyjaciel papieża Pawła, francuski pisarz Jean Guitton: "To na długo przed soborem zaproponowano nowe formy duchowości, misję, katechizm, język liturgiczny, studia biblijne i ekumenizm. Na długo przed soborem w Kościele urodził się nowy duch".

 

Faktycznie było to bardzo długo. Bo cała ta niespodziewana sytuacja, widok i dźwięk nowych rodzajów kultu, tak zaskakujące dla katolików i niekatolików pod koniec lat 1960, były tylko dalekimi odgłosami wybuchu zdetonowanego ćwierć wieku wcześniej.

 

Jezuiccy teolodzy o 29 czerwca 1943 roku mówią jako o "big bang" [ang. wielki wybuch]. Ks. Virgilio Rotondi, jezuita i redaktor Civiltá Cattólica, półoficjalnego głosu Watykanu, był dumny: "Wszyscy uczciwi ludzie, i wszyscy inteligentni ludzie, którzy są uczciwi, uznają, że miała miejsce rewolucja poprzez encyklikę Piusa XII, Mystici Corporis.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin