Tylko twój fragment.pdf

(563 KB) Pobierz
– Czy podać paniom coś do picia?
Radosna jak skowronek stewardesa wyrwała mnie z błogiego stanu
rozmarzenia. Potrzebowałam chwili, żeby dojść do siebie i zebrać myśli.
W głowie miałam totalny zamęt, nie wiedziałam, czy właśnie się obudziłam,
a miniony tydzień był po prostu cudownym snem, czy też to wszystko
wydarzyło się naprawdę, a teraz było już – co prawda niezapomnianym – ale
tylko wspomnieniem.
– Poproszę wódkę cranberry, a dla koleżanki kieliszek merlota. Proszę jej
wybaczyć, przez cały tydzień pieprzyła się jak szalona z zabójczo przystojnym
nieznajomym i teraz ma mały problem z powrotem do rzeczywistości. – Sienna
uśmiechnęła się uroczo do zbulwersowanej stewardesy, sympatycznej, na oko
czterdziestopięcioletniej kobiety, której pulchne ciało opinał mundurek
ozdobiony zdecydowanie zbyt wieloma przypinkami. Po jej minie łatwo było
zgadnąć, że nie jest przyzwyczajona do tak kwiecistego języka. Szczególnie
w pierwszej klasie. Dyskretnie rozejrzałam się dokoła i stwierdziłam, że
większość pasażerów wystroiła się elegancko, jakby wybierali się na
ekskluzywny turniej tenisa, a nie siedzieli w samolocie, który w ciągu długich
dwunastu godzin miał przetransportować ich z Honolulu do Nowego Jorku.
Sienna i tak by tu nie pasowała, nawet gdyby nie wyrażała się jak kierowca
ciężarówki.
Sienna McAllister była moją najlepszą przyjaciółką od trzeciej klasy
podstawówki. Zorientowałyśmy się, że jesteśmy bratnimi duszami, już na
pierwszej próbie chóru, gdy okazało się, że potrafimy śpiewać w idealnej
harmonii nawet bez akompaniamentu muzyki. Dwadzieścia lat później nasze
drogi życiowe wyraźnie się rozeszły, jednak w żaden sposób nie osłabiło to
łączącej nas więzi.
Byłyśmy w tym samym wieku, ale fizycznie całkowicie się od siebie
różniłyśmy. Sienna miała na głowie szaloną burzę czarnych loków, które okalały
jej alabastrową twarzyczkę. Tego dnia założyła niesamowicie obcisłe czarne
ciuchy oraz koronkowe kozaki na trzynastocentymetrowych obcasach, przez co
wyglądała jak liderka rockowego zespołu. Jeśli ktoś jakimś cudem nie zwróciłby
uwagi na jej wspaniałe krągłości podkreślone obcisłym strojem, jego uwagę
z pewnością przykułoby kuszące pobrzękiwanie mniej więcej stu bransoletek,
którymi zawsze ozdabiała przedramiona.
Ja z kolei miałam słabość do koloru różowego i wszystkiego, co słodkie
i urocze. Po tygodniu spędzonym na słońcu moje długie jasne włosy stały się
prawie białe, żywo kontrastując teraz z moją bardzo opaloną skórą – oraz skórą
siedzącej obok mnie dzikuski. Kiedy byłam młodsza, szczerze nienawidziłam
swojej oliwkowej skóry i jaśniutkich włosów. To bardzo rzadko spotykane
połączenie: ciemna karnacja i jasny blond. Ludzie zazwyczaj zakładali, że
farbuję włosy. Tata zawsze powtarzał, że swój niezwykły wygląd zawdzięczam
międzynarodowej kombinacji genów. Przodkowie mojej mamy przybyli ze
Szwecji, a jego – ze słonecznej Italii. Tyle że ja, jak większość nastolatków,
chciałam po prostu nie wyróżniać się z tłumu. Przestałam narzekać na swój
wygląd i nauczyłam się wykorzystywać swoje atuty dopiero w wieku prawie
dwudziestu lat.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin