Wyka Kazimierz [red.] - Historia literatury polskiej. Barok.pdf

(577 KB) Pobierz
Kazimierz Wyka
HISTORIA
LITERATURY
POLSKIEJ
pod redakcją
KAZIMIERZA WYKI
PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE
BAROK
WSTĘP
W piśmiennictwie XVII wieku odkrywano nieraz rysy megalomanii
narodowej. Istotnie, kiedy ks. Wojciech Dembołęcki przekonywał czytel-
ników (w dziele Wywód jedynowlasnego państwa świata 1633), że kró-
lestwo polskie jest „najstarodawniejsze" w Europie i że językiem polskim
(też najstarszym!) Bóg przemawiał w raju do Adama i Ewy, to można by
w tym widzieć świadectwo megalomanii narodowej, gdyby nie fakt, że już
pierwsi czytelnicy książki Dembołęckiego żartem lub oburzeniem kwitowa-
li ten rozmach fantazji i brak umiaru.
Zamiast o megalomanii należy mówić o znamiennym dla wieku XVII
poczuciu wielkości narodowej i przekonaniu o dawności tradycji. Złożyły
się na to dwa czynniki.
Wystarczy rzut oka na mapę, by odnaleźć pierwszy czynnik: Polska
jest wówczas drugim co do wielkości państwem Europy, w pierwszej po-
łowie XVII wieku liczy bez mała milion km2. Terytorium Rzeczypospoli-
tej rozwijało się na wschód. Pamiętano co prawda — jak świadczy
piśmiennictwo — że część ludności polskiej znalazła się poza zachodnimi
granicami państwa, przez długie dziesięciolecia usiłowano też wykrze-
sać głębsze zainteresowanie w społeczeństwie dla północnej granicy mors-
kiej, niemniej jednak powszechna uwaga skupiona jest na ruchomej gra-
nicy wschodniej. Od schyłku XVI wieku toczyła się dyskusja na temat
zagospodarowania, zaludnienia i ubezpieczenia kresów wschodnich. Nosiła
ona charakter polityczny, angażowała publicystów, ale na jej tle kształto-
wały się wzorce bohaterów, mity kresowych stanic i rycerzy, szlachcianek
ćwiczonych w sztuce wojennej, ogólne wzory surowego i cnotliwego życia
w krajobrazie stepów, żyznej a niebezpiecznej ziemi. Odtąd legenda" kre-
sowa utrwaliła się na długo w świadomości i literaturze polskiej.
Na wschodzie — a nie w podboju krajów zamorskich — widziano przy-
szłość i rozwój państwa. Ten kierunek poszerzania władzy Rzeczypospolitej
realizował równocześnie cele katolickiej Europy (podtrzymywany był
szczególnie przez stronnictwo prohabsburskie) i cele polityczne państwa:
rozszerzał bowiem potencjał żyznych obszarów rolnych i hodowlanych
na wschodzie, a Kościołowi otwierał drogę misyjnej penetracji.
Racje polityki wschodniej trafiały w przekonania całego stanu szla-
checkiego, szczególnie argumentacją gospodarczą. W potocznej opinii Pol-
ska jest i powinna być krajem rolniczym. Krótko sprawę ujmował Sta-
nisław Grochowski: „Kiedy niebieskie losy ten świat podzielały, / Polszcze
nawiętszą korzyść w roli zostawiały". Nikły nurt myśli merkantylistycz-
nej wieku XVII nie odegrał większej roli.
Wielkość państwa oparta była jednak na pełnej napięć strukturze spo-
łecznej. W rezultacie podbojów wschodnich zwiększa się ilość ludności
etnicznie obcej (w pierwszej połowie XVII wieku zamieszkuje Rzecz-
pospolitą około 40°/o Polaków), dzielą też całą ludność (także ludność
polską) różnice religijne. Dodajmy do tego podstawowy obraz konfliktów
społecznych, przede wszystkim między stanem szlacheckim a coraz głę-
biej eksploatowanym stanem chłopskim, i jeszcze przypomnijmy, że nie
wyjaśniony pozostał status kozactwa, by zrozumieć, jak głęboko musiał
wstrząsnąć państwem bunt Chmielnickiego w r. 1648, niezależnie od po-
wikłań polityki zagranicznej.
W r. 1648 rozpoczął się regres państwa, które u schyłku baroku,
w pierwszej połowie XVIII w. zmniejszyło się więcej niż o 1/4, a stan
zaludnienia, skutkiem utraty ziem, zmniejszonej populacji, zniszczeń wo-
jennych zmalał o ok. 40%.
Te zmiany były podstawowym doświadczeniem historycznym baroko-
wego piśmiennictwa, kiedy w początkach epoki nazywa ono Rzeczpospo-
litą „czołem szeroko osiadłego słowiańskiego narodu" (Piotr Grabowski)
i kiedy u schyłku epoki dostrzega, iż „skurczyła się i sława, i polskie gra-
nice" (Wacław Potocki). Poczucie narodowej wielkości ustąpiło miejsca pe-
symizmowi i fali wzrastającego autokrytycyzmu.
Drugim źródłem szczególnej dumy były żywe w świadomości ówczesnej
subiektywne przekonania o dawności i szczególnych wartościach polskiego
wzorca ustrojowego, monarchii ograniczonej republikańskimi prawami
szlachty — obywatelskiego stanu Rzeczypospolitej obojga narodów. Ściślej
mówiąc, przedmiotem dumy był właśnie ów stan szlachecki, jego staro-
żytne genealogie i podtrzymywane w tym stanie starodawne tradycje na-
rodowej kultury, przeciwstawiane obcym wzorom. Przekonania te wspo-
magane były przez prace historyków, którzy jeszcze w wiekach średnich
identyfikowali Polaków (lub szerzej: Słowian) z opisywanym przez histo-
ryków starożytnych szczepem Sarmatów. Dzięki tej identyfikacji można
było daleko wstecz oglądać dzieje narodu. Pogląd taki znajdujemy u Jana
Długosza (w. XV) i w początkach renesansu u Macieja Miechowity, w XVI
wieku spotykamy je u pisarzy polskich i obcych. Ostatecznie teoria spo-
łeczna o pochodzeniu Sarmatów i Sarmacji i późniejszych ich losach
ukształtowała się u schyłku XVI wieku. Ukazały się wówczas trzy dzieła,
które zaważyły na siedemnastowiecznej wiedzy o pochodzeniu stanu i pań-
stwa szlacheckiego: Aleksandra Gwagnina, Sarmatiae Europeae descriptio
(1578), Macieja Stryjkowskiego, Która przedtym nigdy światła nie widziała,
Kronika polska, litewska, żmodzka i wszystkiej Rusi (1582) oraz Stanisława
Sarnickiego, Annales swe de origine et rebus gestis Polonorum et Lituano-
rum libri octo (1587).
Niezależnie od różnic, jakie dzielą te trzy dzieła i bez względu na to, czy
każdy czytelnik Sarnickiego wierzył, że dzieje Sarmatów datują się od cza-
sów biblijnych, rysowały się pewne przekonania wspólne: że pojęcie narodu
Sarmatów ogranicza się właściwie do stanu szlacheckiego, że ów naród
sarmacko-szlachecki wywodzi się z rodów starożytnych (stąd spekulacje
rodowe w herbarzach), że o wartości człowieka decyduje przede wszystkim
dawność rodu, z jakiego się wywodzi, bo właśnie rody dziedziczą i pod-
trzymują stare wzory kultury. Stąd rodził się kult dziedzictwa i towarzy-
szący mu tradycjonalizm. Wszelkie nowinki uważano za niebezpieczne dla
całej — tak złożonej — struktury społeczeństwa. Ruchy społeczne okresu
reformacji, ich skutki traktowano jako przestrogę przed „nowinkami", czę-
sto powoływano się na doświadczenia tamtego okresu, na niebezpieczne za-
burzenia, do jakich te ruchy doprowadziły w Europie.
Dociekania na temat Sarmacji i Sarmatów doprowadziły do utwier-
dzenia tradycjonalizmu społecznego, choć punktem wyjścia tych docho-
dzeń było rozbudzenie świadomości narodowej, a więc czynnik twórczy
w przemianach kultury polskiej. W tym tkwi istotna sprzeczność kultury
wieku XVII.
Mit sarmackich przodków podjęty został przez piśmiennictwo XVII .
wieku, utrwalał się w opinii. W kulcie dziedzictwa objawiły się elementy
religijne. Andrzej Maksymilian Fredro czy Jan Białobocki przyjmują, że
ustrój Rzeczypospolitej był bezpośrednio kreowany przez Boga, We-
spazjan Kochowski widział w Sarmatach współczesny naród wybrany, tak
jak kiedyś wybranym był naród żydowski. Sakralizacja tradycji była naj-'
wyższym stopniem tradycjonalizmu.
Czy więc ów drugi czynnik sprawczy dumy narodowej nie jest świa-
dectwem megalomanii? Zapytajmy inaczej, czy ten swoisty proces naro-
dowego samookreślenia jest wyjątkiem na tle Europy? Wystarczy porów-
nać piśmiennictwo innych krajów, by przekonać się, że genealogu staro-
żytnych poszukiwano dookoła Polski, a i elementy sakralizacji dziedzictwa
występowały nie tylko u nas.
Należy jeszcze zwrócić uwagę, iż w baroku dyskutowane były pojęcia
Sarmacji i Sarmatów, a więc problemy pochodzenia, obszaru, wartości
dziedzictwa. Dopiero w oświeceniu powstało pojęcie sarmatyzmu,
określające staroświecką kulturę i obyczaje szlachty barokowej.
Stan szlachecki (stanowiący ok. 10% ludności) był silnie zróżnicowany
wewnętrznie (magnateria, szlachta folwarczna, zagonowa, tj. osobiście
Zgłoś jeśli naruszono regulamin