kronika Galla M.txt

(467 KB) Pobierz
KRONIKA
MARCINA GALLA.

PRZEŁOŻONA  NA  JĘZYK  POLSKI  I  OBJAŚNIONA
przez
Z. KOMARNICKIEGO
Jeżeli przypadkiem nagość słów zarzucicie tej książce, weźcież z niej przynajmniej podstawę do napisania czegoś głębszego i dowodniejszego.
Gallus w przedsłowiu do księgi 3-ej.
Inni wszyscy, cokolwiek po nim pisali, brali z Długosza, którego ojcem dziejów polskich zowiemy, jak: Miechowita, Wapowskj, Kromer i inni.
Joachim Bielski w przedsłowiu do Zygm. III-go.

WARSZAWA.
W DKUKARnI  JÓZEFA  SIKORSKIEGO ulica Niecała
18 7 3.






ZABYTEK TEN
pierwotnych naszych czasów, w szate polska przebrany, poświęcam na pamiątkę pilnym mym niegdyś uczennicom dziejów i literatury krajowej,
Antoninie Trąbczyńskiej,
Leonii i Annie Kozłowskim.
Z. K.




Ludzie,  co niedawno Na kolanach dzieciństwo nasze piastowali, J lub dziejami przodków lub bajką zabawną, Duch w nas wieszczy i miłość kraju zapalali, Gdzież są?  Znikli ze świata; zmarli lub zgrzybiali, Z myślą znużoną, z sercem w pół skrzepłem już w łonie, Jako szczątki rozbicia nad brzegami fali, Czekają zda się, rychło jak morze w swem łonie, Wieczność ich coraz bliższa, zajmie i pochłonie. Dziewica  Jeziora,  w przekładzie Odyńca,



OD TŁÓMACZA.

Torowało mi drogę do niniejszego przedsięwzięcia,  to w duszy tkwiące głębokie przekonanie, iż pamiętnik cudzoziemca z początku wieku XII-go, który znać w młodzieńczych do Polski przybywszy latach, i większą też cześć wieku następnie w niej przepędziła zaczem tyle przedmiotów, pełnych żywotnego zajęcia, z przeszłości jej i teraźniejszości, w pamięci zgromadził; zaczem przez jakieś odznaczenie się niepospolite stanął w rzędzie kapelanów czyli kierowników sumienia królewskiego— wart z treści swej  większego niż dotąd rozpowszechnienia, między tejże Polski rodakami.  Nie mamy wszakże wiernego przekładu tego pamiętnika, przynajmniej w pożądanej całości zupełnej:  a to co się błąka po półkach księgarskich, pod napisem historyi Bolesława III, (przez znajomego z prac innych na tem polu, Kownackiego), zdaniem naszem, tak mało odpowiada celowi powyższemu, takiem jest tylko mozolnem łamaniem się z trudnościami łaciny średniowiecznej, iż nikt zapewne nie osądzi,  aby (po próbach wierszowych lub prozaicznych od ręki, jak pierwsza księga przez Michała Gliszczyńskiego), podjęcie tej pracy z gruntu i ponowne jej w całości wykończenie, stawało się przedsięwzięciem zbytecznem.
Kronika Marcina Galla. 

                                                
VI

Z innego zaś względu, gdyby czyjeś takie było zdanie, iż rozgłos wieści, tak skąpo rzucającej światło na dzieje zaginione, na pierwotne mianowicie zawiązki państwa, nie przynosi tak znakomitej zdobyczy dla plemienia lechickiego; odeż zwalibyśmy się wręcz przeciwnie, że to, co przestarzałem już było lub jako bajeczne skazanem na niepamięć, za czasów Galla, pod piórem tegoż odżyło, jak od iskry Prometeja. Pierwszy nasz kronikarz, mógłby w pewnym stosunku powiedzieć o sobie słowami tego bohatera Eschilowego:

Patrzyli oni, ale nie widzieli,
Słuchali uchem, ale nie słyszeli,
W snach żyli błędnych, w których ich postacie
Nierozróżnione w chaos się mieszały.

Aż uzbroiłem ich darem pamięci.

Jakoż staraniem jest najnowszej krytyki dziejowej, zbić błędne pojęcia o pisarzu, który miany przez jednych za dworaka-chwalcę, trzymającego „prawdę w garści", przez inną śniedź pisarską, za nieświadomego, obcego, „przybłędę", radzącego się źródeł niepewnych — dopiero lepiej poznanym być może, gdy odwzorowany prawie dosłownie w przekładzie z powołania, bez względu na swych powierzchownych oceniaczów, stanie wszem w obec, jakoby z żywem na ustach słowem.
Trudno już dziś, w rozbiorze wieści z dawnych wieków przezeń przynoszonej, na paskach stawiać kroki.
Jedyne to źródło autentyczne do rozpatrzenia się w dziejach naszych z początku wieku XlI-go, nie sięga, wzorem okrzyczańszych imion, potopu i odrodzenia plemienia ludzkiego na ziemi.  Pod tym względem, czyli pod względem


VII

wracania chłodnym wzrokiem do rzeczywistości, miga już w nim nawet pierwotne światełko dziejowej krytyki, dotąd nierozwiniętej.
Stosujemy w ogólności, do pierwowzoru naszego najpierwej, tę znaczącą wymówkę, w porę spotykaną u znajomego przewodnika na polu dziejopiskiem 1), iż „lubo pierwotne nasze dzieje krzyżowały się z podaniami innych ludów; rocznikarzy i kronikarzy naszych nie można posądzać o chęć fałszowania historyi, choćby przy braku owej idei zasadniczej czyli krytyki, w dzisiejszem tejże pojęciu, u nich widnej". Ale i to rzecz pewna, iż w samejże, niedostatecznie rozświeconej jego tradycyi dziejowej, obojętnie się rozpatrywać bynajmniej nie możemy. Jestto zaiste ważne ze wszech miar zadanie, umieć w nim odróżnić historyka, torującego sobie szlak bity wśród sprzecznych ech podaniowych, od urodzonego poety, dla którego złudzenia fantazyi, na równi częstokroć stoją z rozumowemi kryteryami. Jego np. zarys jeograficzny ówczesnej słowiańszczyzny, po Adryatyk rozpostartej i odwrotnie ścierającej się ze Skandynawią, gdzieś na kończynach znajomej Północy, jest jeszcze podziśdzień dla dziejowego badacza zabytkiem szanownym.
A nie zapominać też trzeba, iż chwila dziejowa, w której się zjawia wśród ludu leśnego, bez pisma i wykształconych obyczajów, niosła, że tak powiem, w powietrzu cześć i sławę wielkiego organizatora państwa, Bolesława, które ubarwiały samą naturę prostaczą, tak, iżby się zdawała, już Bóg wie jak dawnem podaniem i ta orężna dzielność i ta monarchia, dopiero na ostrzu szczerbca uzasadniona.

1) Zob. Maciejowskiego Roczniki polskie i kroniki str. 81.


VIII

Jego Bolesław Wielki, ani przez pokoleniowego tubylca nie mógłby więcej postacią być zamiłowaną. Dla tejto właśnie jego miłości, tak dalece zadziwiającej w rodaku obcej ziemi, wiele wybaczyć musi krytyka najwybredniejsza.
W dalszym zaś ciągu, rzeczy sobie dobrze wiadome, z prawdziwą odwagą obywatelską wypowiada. Wskażemy to i z naciskiem wymówimy przy każdej okoliczności. Chociaż także z góry to notujemy, iż w pewnych ważnych chwilach, ani jego zażyłość blizka z dygnitarzami najwyższej hierarchii państwa, nie ośmiela go do wykrycia prawdziwego stanu rzeczy w nagości bezwarunkowej. W tymto sposobie ucina rzecz nagle, z powodu krwawego czynu, w chwili obłędu Bolesława Śmiałego.
Nie chcemy pomimo to w objaśnieniach tu i ówdzie do tekstu dołączanych, pokrywać milczeniem, cokolwiek w nim niedokładnie wyrażonego lub nawet wątpliwego dostrzegamy. A miejsc takich w kronice może się wytknąć nawet liczba dość spora. Między innemi, zwracamy uwagę czytelnika na wątpliwość wynikłą (podziśdzień zaś, mimo starć polemicznych, nigdy jeszcze nierozwiązaną ostatecznie), co do treści rozdziału 10-go, księgi 1-ej, noszącego napis: „o powtórnej walce Bolesława z Rusinami", według którego utwierdzałby się fakt, innym źródłom, w kształcie dwoistej wyprawy na Kijów nieznany. Orzeczenie z naszej strony słów kilku w tym przedmiocie, staje się niezbędnem.
Inna już sprawa co do objaśnień przez nas dołączonych, w przedmiotach z przeszłości, które za życia jeszcze dla samegoż kronikarza, zawierały w sobie trudności nielada do rozwiązania. W razach podobnych, ciąży na nas obowiązek zestawienia w świetle przeciwpołożnem, zdań sprzecznych, z czasów późniejszych już zupełnie.


IX

Mniej nas obowiązywały, być może, poprawki filologiczne, jakieby się zdarzyły, co do odmianek zachodzących w ustaleniu łacińskiego tekstu; a przynajmniej, nie tuż obok przekładu, wdawaćbyśmy się w nie powinni. Odpowiedzialność z siebie w tym względzie składamy na teksty nam dostarczone, i powszechnie uznane za najlepsze: Winc. Bandkiego i Augusta Bielowskiego (już po przyłożeniu ostatniej ręki do tego zadania przez Szlachtowskiego, któremu zawdzięczają pożądaną pewność Dziejowe pomniki niemieckie Pertza). One wyłączną stają się dla nas podstawą w całości kroniki. Cokolwiekby przeto niedostatecznego dawało się dostrzedz w pojedynczych orzeczeniach,  za winę sobie nie poczytamy.
Wolimy wreszcie nie przemilczeć o takich tematach wyjątkowych, którym, jak sądzimy, odprawa stosowna jeszcze się nie daje, gdy np. powieści mityczne lub legendowe o Popielu i Piaście, odliczają się ryczałtowo pomiędzy „bajdy", (jak u Maciejowskiego w pracy pomienionej), pomiędzy „symbole" i gorzej jeszcze, albowiem pomiędzy „facecye" (jak w szkicu historycznym osobnym przez Szajnochę).
Nacisk silniejszy dając ostatecznie na oznaczenie „brak krytyki", zadawany mianowicie Gallowi, z powodu tonu legendy panującego w częściach kroniki wstępnych przed panowaniem Krzywoustego, starać się będziemy, z naszej również strony, odróżnić w częściach tych historyę od poezyi. Zkądinąd wszakże, wszyscy przyczyniający się jakimkolwiek udziałem do uprawy tej lechy dziejowej, łatwo przekonywamy się z doświadczenia, że odjąć w pewnej dobie naszej literatury i to rozpalające się zdała światło przewodnie, byłoby tę literaturę najniesłuszniej pozbawiać jedynej jeszcze, pełnej znaczenia pomocy,


X

Zamówić sobie musimy wolność powrotu do tej kwestyi w zmiankowanej na teraz pobieżnie, pod następującym z kolei tematem, którego nadpis zawieramy w wyrazach: Tak zwany Marcin Gallus,- ze względu na rodowitość swą i stanowisko w dziejownictwie krajowem mu przynależne. A słowo to wstępne zamykamy tymczasem, upomnieniem do spółziomków, gdzieindziej ze względu pojedynczej sztuki wyrze-czonem: „Jakikolwiek los gotuje Opatrzność dalszym pracownikom na tem polu, to rzecz pewna, iż nie jedną jeszcze wielką zagadkę znajdą oni do rozwiązania na przyszłość przed sobą. Na nich to brzemieniem swem cięży obowiązek, spojenia na nowo rozerwanego łańcucha czasów, i dołożenia usilności na drogach Pańskich, aby wznosili umysły górą nad poziom, i prostowali ich drogi, podtrzymując wytrwale ducha, w zawodzie zmierzającym do zbadania prawdy, przez poczucie jej piękna w całej swej ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin