Brytyjska propaganda i dezinformacja imperialna i kolonialna tradycja.docx

(111 KB) Pobierz

Brytyjska propaganda i dezinformacja: imperialna i kolonialna tradycja

British Propaganda and Disinformation: An Imperial and Colonial Tradition

Wayne Madsen – 16.04.2018

British Propaganda and Disinformation: An Imperial and Colonial Tradition

Jeśli chodzi o fabrykację fałszywych wiadomości i rozwój fałszywych narracji, brytyjskie służby  wywiadowcze mają niewielu sobie równych. Faktycznie  Secret Intelligence Service (MI-6) utorowała drogę dla swoich amerykańskich "kuzynów" i partnerów Wspólnoty Brytyjskiej – od Kanady i Australii do Indii i Malezji – w ciemnej sztuce szerzenia kłamstw jako prawdę. Ostatnio świat widział takie matactwo MI-6 w wiadomościach mówiących, że Rosja przeprowadziła atak gazem nowiczok na rosyjskim émigré i jego córce w angielskim Salisbury. Po tej kampanii propagandowej był kolejna – najnowsza w serii podobnych fabrykacji – że syryjski rząd zaatakował bronią chemiczną cywilów koło Damaszku.

Nie powinno dziwić to, że amerykańskie media informacyjne polegają na głównych źródłach - brytyjskich korespondentach stacjonujących w północnej Syrii i Bejrucie. MI-6 zawsze polegała na nieoficjalnych tajnych agentach [non-official cover / NOC] udających głównie dziennikarzy, ale i na pracownikach pomocy humanitarnej, klerykach z Kościoła Anglikańskiego, międzynarodowych bankierach i kierownikach hoteli wykonujących zadania propagandowe. Ci z NOC są ulokowani na stanowiskach skąd mogą głosić dezinformacje brytyjskiego rządu niepodejrzewającym prawdziwym dziennikarzom i dyplomatom.

Przez dekady mało znana sekcja brytyjskiego MSZ – Departament Badań Informacji / Information Research Department (IRD) – prowadziła kampanie propagandowe z wykorzystaniem międzynarodowych mediów jako platformy w imieniu MI-6. Wiele lat zanim celami dla zachodniej destabilizacji i "zmiany reżimu" stali się Bashar al-Assad z Syrii, Saddam Hussein z Iraku, Muammar Qaddafi z Libii, i Omar al-Bashir z Sudanu. IRD wraz ze współpracownikami w BBC i w redakcjach dzienników przy Fleet Street, szczególnie  The Daily Telegraph, The Times, Financial Times, Reuters, The Guardian, i The Economist, prowadziły szkalujące kampanie przeciwko wielu liderom uważanym za lewicowców, komunistów, albo ich zwolenników.

Liderami tymi byli: prezydent Indonezji Sukarno, lider Korei Północnej (i dziadek obecnego lidera Pyongyangu) Kim Il-Sung, Egiptu Gamal Abdel Nasser, Cypru abp Makarios, Kuby  Fidel Castro, Chile Salvador Allende, Gujany Brytyjskiej Cheddi Jagan, Grenady Maurice Bishop, Jamajki Michael Manley, Nicaragui Daniel Ortega, Gwinei Sekou Toure, Burkina Faso Thomas Sankara, Australii Gough Whitlam, Nowej Zelandii David Lange, Kambodży Norodom Sihanouk, Malty Dom Mintoff, Vanuatu ks. Walter Lini, i Ghanay Kwame Nkrumah.

Po zimnej wojnie ta sama operacja propagandowa wzięła sobie na celownik serbskiego prezydenta Slobodana Milosevica, lidera Sinn Fein Gerry Adamsa, Wenezueli Hugo Chaveza, Somali Mohamada Farraha Aidida, i Haiti Jean-Bertranda Aristide. Dzisiaj jest kolej na Assada, premiera Węgier Viktora Orbana i lidera katalońskiej niepodległości Carlesa Puigdemonta, by znaleźć się na celowniku anglo-amerykańskiej propagandy państwowej. Nawet lider Mjanma Aung San Suu Kyi, dawna ulubienica zachodnich mediów i tacy ważniacy jak George Soros, teraz są na celowniku w kwestii zakazów wizowych i sankcji z powodu sytuacji muzułmańskich powstańców Rohingya w stanie Rakhine.

Poprzez wspólne działania propagandowe IRD-MI-6-CIA, wielu brytyjskich dziennikarzy otrzymało, świadomie lub nieświadomie, zapłatę od CIA za pośrednictwem słupa w Londynie o nazwie Forum World Features (FWF), którego właścicielem jest John Hay Whitney, wydawca New York Herald Tribune i byłego amerykańskiego ambasadora w Londynie. Nie jest łatwo uwierzyć, że podobne i jeszcze bardziej formalne relacje istnieją teraz między amerykańskim i brytyjskim wywiadem a tzw. Brytyjskimi "żurnalistami" relacjonującymi takie strefy działań wojennych jak Syria, Irak, Libia, Jemen, Afganistan i Strefa Gazy, jak również o atakach chemicznych takich jak ten w Salisbury, Anglia.

Ledwie zaczęły pojawiać się doniesienia prasowe z Douma o syryjskim ataku chlorem i sarinem, które zabiły od 40 d-70 cywilów, brytyjscy reporterzy na Bliskim Wschodzie i w Londynie zaczęli powtarzać dosłowne oświadczenia syryjskich "Białych Hełmów" i syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka.

W rzeczywistości Białe Hełmy - uważane przez zachodnie media jako pierwszą reagującą obronę cywilną, są działaczami islamskimi związanymi z radykalnymi grupami dżihady stów, finansowanymi przez Arabię Saudyjską - uważa się, że dokonały chemicznego ataku w Douma, wchodząc do szpitala miejskiego i polewając pacjentów wiadrami wody, mając kamery video w pogotowiu.

Białe Hełmy rozprowadzili swoje filmy do globalnych mediów informacyjnych, dzięki BBC i Sky News Ruperta Murdocha, zapewniając brytyjskie imprimatur kampanii propagandowej, twierdząc, że Assad przeprowadził kolejny atak chemiczny "bombą beczkową" przeciwko "własnym ludziom". I jak zawsze, finansowane przez MI-6 Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, anty-Assadowski front informacyjny, obsługiwany przez syryjskiego emigranta i brytyjskiego obywatela o nazwisku Rami Abdel Rahman ze swojego sklepu odzieżowego w Coventry, Anglia, zaczął dostarczać drugie źródła o ataku chemicznym dla opinii Białych Hełmów.

Z prezydentem Trumpem, sprowadzającym do swojego rządu coraz więcej neokonserwatystów, zdyskredytowanych za ogromne anty-irackie działania propagandowe w czasach Busha-Cheneya, świat jest świadkiem przedłużenia "doktryny Trumpa".

Doktrynę Trumpa można najlepiej wyjaśnić w ten sposób: państwo zostanie poddane amerykańskiemu atakowi wojskowemu zależnie od tego czy Trump ma się zmierzyć z ostrym skandalem politycznym czy seksualnym w kraju.

Tak było w kwietniu 2017, kiedy Trump nakazał atak rakietowy na wspólną syryjsko-rosyjską bazę lotniczą w Shayrat w Syrii. Trump w dalszym ciągu zwlekał z rezygnacją swojego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, Lt.-Gen. Michaela Flynna, w lutym z powodu mieszania swojej prywatnej firmy konsultingowej z oficjalnymi obowiązkami w Białym Domu. Trump potrzebował odwrócić uwagę, a fałszywe oskarżenie, że Assad użył sarin w wiosce Khan Sheikoun 4 kwietnia 2017 dostarczyło konieczną fabułę głodnym wojny mediom.

Najnowszy atak rakietowy odwrócił uwagę opinii  publicznej od osobistego adwokata Trumpa odwiedzonego przez FBI, skandalu seksualnego z udziałem Trumpa i aktorki porno, oraz książki "opowiadającej wszystko" przez zwolnionego przez Trumpa dyrektora FBI, Jamesa Comeya.

Chociaż te dwa skandale dawały możliwości neokonom testowania Trumpa operacjami fałszywej flagi w Syrii, nie były to pierwsze takie działania. W 2013 rząd syryjski obwiniono o podobny atak chemiczny na cywilów w Ghouta. W tym roku syryjscy rebelianci, przy wsparciu CIA, potwierdzili dziennikarzowi Associated Press na terenie Syrii, że dostali od Arabii Saudyjskiej zakazaną broń chemiczną, ale że kanistry z bronią wybuchły po niewłaściwym postępowaniu rebeliantów. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka i syryjskie organizacje rebelianckie działające z terenu Turcji natychmiast stwierdziły, że Assad użył bomby beczkowe z chemikaliami przeciwko "swojemu narodowi". Ale źródła tureckie, amerykańskie i libańskie potwierdziły, że to Państwo Islamskie z Iraku i Levant (ISIL) spartaczyły atak fałszywej flagi z sarinem na Ghoutę.

Niewiele zachodnich mediów zaniepokoiło się sarinem 19 marca 2013 zbuntowanej grupy Brygady Bashaira al-Nasr, powiązanej z Wolną Armią Syryjską wspieraną przez USA i Brytyjczyków. Rebelianci użyli niekierowanego pocisku "Bashair-3", zawierającego śmiertelny sarin, na ludności cywilnej w Khan al-Assal koło Aleppo. Co najmniej 27 cywilów zostało zabitych, a dziesiątki innych rannych w wyniku ataku. Syryjscy Kurdowie donieśli o użyciu przeciwko nim w tym samym czasie broni chemicznej przez syryjskie grupy rebeliantów wspierane przez Amerykę Turcję i Arabię Saudyjską Typowe akcje propagandowe - Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, Lekarze bez Granic, BBC, CNN i Sky TV - wszyscy milczeli na temat tych ataków.

Trump, teraz korzystający z rad słynnego neokona, Johna Boltona, nowego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, zaczął mówić o Assadzie jako o "zwierzęciu" i "potworze". Bolton wraz z szefem sztabu Dicka Cheneya, Irvingiem Lewisem "Scooter" "Libby, pomógł wymyślić podobny język przeciwko Saddamowi Husseinowi przed inwazją USA i okupacją Iraku w 2003. Nieprzypadkowo Trump - na wezwanie Boltona i innych neokonów – w pełni pełnego ułaskawił Libby'ego w tym samym dniu, w którym nakazał atak rakietowy na Damaszek i inne cele w Syrii. W 2005 Libby został skazany za krzywoprzysięstwo i nielegalne ujawnienie informacji dotyczących bezpieczeństwa narodowego.

Świat prosi się zony o przyjęcie za dobrą monetę słowa opatentowanych kłamców, takich jak Trump, Bolton i inni neokoni, którzy teraz zajęci są przyłączaniem się do administracji Trumpa z zawrotną szybkością. Media korporacyjne bezwstydnie zachowują się tak, jakby nigdy nie kłamały o powodach podanych przez Amerykę i Brytanię o rozpoczęciu wojny w Iraku i Libii. Dlaczego ktoś miałby im wierzyć teraz?

https://www.strategic-culture.org/news/2018/04/16/british-propaganda-and-disinformation-imperial-and-colonial-tradition.html

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin