Lynn Sandi 2013 - Na Zawsze 03. Razem.pdf

(753 KB) Pobierz
Sandi Lynn
Na Zawsze Tom 3
Razem
Przekład Małgorzata Stefaniuk i Ewa Ratajczyk
Prolog
Denny zawiózł nas do restauracji, w której umówiliśmy się z
Peyton i Henrym na kolację. Siedzieli już w loży, kiedy się zjawiliśmy.
Kelnerka wskazała nam miejsca, a Ellery stała i patrzyła na siedzisko.
– Co się stało? – spytałem.
– W życiu się tu nie zmieszczę. – Zmarszczyła brwi.
Ellery była duża, wyglądała tak, jakby lada dzień miała rodzić.
– Elle, przepraszam, powinnam była zarezerwować stolik. Nie
chcę, żebyś zmiażdżyła moją chrześniaczkę. – Peyton się roześmiała.
Przywołałem kelnerkę i powiedziałem, że potrzebujemy stolik.
Przesadziła nas od razu. Usiedliśmy i spytałem Ellery, czy jej
wygodnie. Spojrzała na mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać z tego, że
nie była w stanie się zmieścić w loży.
– Mam nadzieję, że to wszystko zrzucę – powiedziała.
– Będziemy chodzić razem na siłownię, wynajmę ci osobistego
trenera – powiedziałem.
Peyton chwyciła Henry’ego za rękę i oboje oznajmili, że chcą
nam coś powiedzieć. Wyciągnęła lewą rękę i pokazała piękny
pierścionek zaręczynowy. Ellery chciała podskoczyć i ją uściskać, ale nie mogła.
– Peyton, to cudownie! Gratulacje! – krzyknęła.
Wstałem, pocałowałem Peyton w policzek i uścisnąłem rękę
Henry’emu.
– Gratuluję wam i życzę cudownego wspólnego życia –
wzniosłem toast i wszyscy unieśli kieliszki z czerwonym winem, z
wyjątkiem Ellery, która piła wodę. Ellery odwróciła się do mnie i
spojrzała na mnie tak, jakby usiłowała czegoś dociec.
– Wiedziałeś, prawda? – spytała.
– O czym?
– Wiedziałeś, że Henry poprosi Peyton o rękę i mi nie
powiedziałeś. – Spojrzała na mnie gniewnie.
Uśmiechnąłem się i było to dla niej wystarczającym
potwierdzeniem.
– Pewnie, że wiedziałem. Jak myślisz, kto poszedł z nim
wybierać pierścionek? – roześmiałem się.
– Nieźle, Connor, jak mogłeś mi nie powiedzieć?
– Może dlatego, że to miała być niespodzianka, a wiedziałem, że
zadzwoniłabyś do Peyton i powiedziała o pierścionku.
– Nieprawda.
– Owszem, wygadałabyś jej i kazała udawać zaskoczoną. –
Pocałowałem ją w policzek.
Peyton spojrzała na Ellery.
– Ma rację, pewnie tak byś zrobiła.
– Wiem. – Przewróciła oczami.
Kelnerka przyniosła zamówione potrawy. Spojrzałem na Ellery,
ale nie jadła tyle co zwykle. Dziubała kurczaka.
– W porządku, skarbie? – spytałem.
– Tak, kochanie, nie jestem za bardzo głodna – uśmiechnęła się i
odwróciła do mnie.
Rozmawiałem z Henrym o sporcie, a Peyton i Ellery omawiały
pomysły na ślub. Kolacja była smaczna, a towarzystwo najbliższych
przyjaciół przemiłe. Nie mogłem wymarzyć sobie milszego wieczoru.
Zamówiłem po jeszcze jednym kieliszku dla każdego i deser dla
wszystkich. Kelnerka flirtowała ze mną i z Henrym przez cały wieczór.
Kiedy przyniosła deser, otarła się o mnie biustem.
– Chwileczkę – powiedziała Peyton. – Widziałam, co pani
zrobiła, i niech się pani nie wydaje, że nie zauważyłam, jak się pani zachowywała przez cały
wieczór. Ten mężczyzna, którego trąciła pani
biustem, jest żonaty i oczekuje dziecka, a ten obok mnie to mój
narzeczony. Gdyby jego żona nie była na ostatnich nogach, już dawno
skopałaby pani tyłek. Więc proszę się odwalić od naszych facetów, bo są zajęci. Niech sobie pani
poszuka kogoś, kto jest wolny.
Kelnerka spojrzała ze złością na nią, a potem na Ellery.
– Słyszała pani – wycedziła Ellery.
Kelnerka odwróciła się i odeszła szybkim krokiem. Henry wziął
Peyton za rękę i się roześmiał. Ellery położyła mi rękę na nodze pod stołem i ścisnęła. Odwróciłem
się do niej. Wpatrywała się we mnie.
– Connor, wody mi odeszły, to już…
1. ELLERY
Connor przyglądał się mi, jakby nie docierało do niego, co
mówię.
– Słucham? – rzucił.
– Odeszły mi wody, Connor. Poród się zaczął. Musimy jechać do
szpitala – oznajmiłam wolno i wyraźnie.
Poderwał się z miejsca, pomógł mi wstać i spojrzał na Henry’ego
i Peyton.
– Odeszły jej wody. Poród się zaczął! – krzyknął.
Peyton też się zerwała i podbiegła do mnie, jednak Henry
zachował spokój.
– O Boże! Ona rodzi! Henry, co mamy robić? – pytała Peyton w
panice.
– Spokojnie, spokojnie – mruczał Henry. – Ellery, masz skurcze?
– Nie, jeszcze nie.
– Okej, to dobrze. Chodźmy do mojego samochodu, zawieziemy
cię do szpitala. – Henry się uśmiechnął.
Connor otoczył mnie ramieniem i wyprowadził z restauracji.
Nagle, zanim dotarliśmy do samochodu, przystanęłam i z bólu zgięłam
się wpół.
– O cholera! – wrzasnęłam.
Connor też się zatrzymał i położył mi rękę na brzuchu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin