Malpas Ellen Jodi - Ta noc 05 - Przysięga.pdf

(757 KB) Pobierz
===LUIgTCVLIA5tAm9PfkhxRXVEZAViDGkaN1YW
JAp6Fg==
Korekta
Magdalena Stachowicz
Anna Suligowska-Pawełek
Projekt graficzny okładki
Małgorzata Cebo-Foniok
Zdjęcie na okładce
© Zbigniew Foniok
Tytuł oryginału
One Night: Denied
Copyright © 2014 by Jodi Ellen Malpas.
This edition published by arrangement with Forever,
New York, New York, USA.
All rights reserved.
For the Polish edition
Copyright © 2015 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-5382-4
Warszawa 2015. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.
02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63
tel. 620 40 13, 620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
Konwersja do wydania elektronicznego
P.U. OPCJA
juras@evbox.pl
===LUIgTCVLIA5tAm9PfkhxRXVEZAViDGkaN1YWJAp6Fg==
Prolog
W
illiam Anderson już ponad godzinę siedział w swoim lexusie na rogu znajomej
uliczki. Całą cholerną godzinę i wciąż nie znalazł w sobie dość siły, żeby wysiąść z sa​-
mochodu. Przez wszystkie te bolesne sekundy wpatry​wał się w stary wiktoriański dom
stojący w szeregu na tej ulicy. Unikał tej części miasta od ponad dwudziestu lat z
jednym wyjątkiem. Żeby odwieźć ją do domu.
Ale teraz musiał stawić czoło swojej przeszłości. Musiał wysiąść z samochodu. Musiał
zapukać do drzwi. I czuł lęk.
Nie miał innego wyjścia, choć rozpaczliwie próbował je znaleźć. Nic nie przychodziło
mu do głowy.
- Czas wypić piwo, którego nawarzyłeś, Will - szep​nął sam do siebie, wysiadając z
samochodu. Zamknął cicho drzwi i ruszył w stronę domu, zły, że nie potrafi zapanować
nad przyspieszonym biciem serca. Tłukło mu się w piersi tak mocno, że czuł
pulsowanie w uszach. Z każdym kolejnym krokiem jej twarz stawała się coraz
wyraźniejsza, aż w końcu zacisnął z bólu powieki.
- Bądź przeklęta, kobieto - mruknął, wzdrygając się.
Znalazł się przed frontowymi drzwiami znacznie
szybciej, niżby chciał. Zbyt wiele przykrych wspomnień atakowało jego biedny umysł.
Czuł się słaby. Nie było to uczucie, którego William Anderson często doświad​czał,
ponieważ sam tego pilnował. Po niej cholernie tego pilnował.
Odrzucił głowę do tyłu i zamknął na chwilę oczy, biorąc najgłębszy oddech w swoim
życiu. A potem uniósł drżącą dłoń i zapukał do drzwi. Puls przyspieszył mu na dźwięk
kroków, prawie przestał oddychać, gdy drzwi otworzyły się na oścież.
Nic się nie zmieniła, ale teraz musiała mieć... ile? Osiemdziesiąt lat? Minęło już tyle
czasu? Nie wyglą​dała wcale na zaskoczoną, a on nie był pewien, czy to dobrze, czy źle.
Oceni to, gdy już stąd wyjdzie. Mieli wiele spraw do omówienia.
Uniosła spokojnie siwe już brwi, a gdy zaczęła kręcić głową, William uśmiechnął się
blado. Był to nerwowy uśmiech. Trząsł się ze strachu.
- Patrzcie no, kogo tu przyniosło - westchnęła.
Rozdział 1
T
u jest idealnie. Ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby mojego umysłu nie zatruwały
niepokój, lęk i dezorientacja.
Przewracam się na plecy w podwójnym łóżku i spo​glądam w okna dachowe
wbudowane w sklepiony sufit naszego hotelowego apartamentu, w których widzę mięk​-
kie, puchate obłoki na jasnobłękitnym niebie. Widzę też sięgające nieba wieżowce.
Wstrzymuję oddech i wsłu​chuję się w znajome dźwięki nowojorskiego poranka - pisk
klaksonów, gwizdy i cały ten miejski zgiełk słychać aż na dwunastym piętrze. Otaczają
nas przeszklone dra​pacze chmur, przez co nasz budynek sprawia wrażenie zagubionego
w dżungli ze szkła i betonu. Nasze otocze​nie jest niewiarygodne, ale to nie ono
sprawia, że jest tu prawie idealnie. To mężczyzna leżący obok mnie na ogromnym
sprężystym łóżku. Jestem pewna, że łóżka w Ameryce są większe. W Ameryce
wszystko wydaje się większe - budynki, samochody, osobowości... moja miłość do
Millera Harta.
Jesteśmy tu już od dwóch tygodni i straszliwie tęsk​nię za babcią, chociaż rozmawiamy
ze sobą codziennie. Daliśmy się pochłonąć temu miastu i nie mieliśmy in​nego wyjścia,
jak tylko zanurzyć się w sobie nawzajem.
Mój doskonale niedoskonały mężczyzna rozluźnił się tutaj. Wciąż zdarzają mu się
skrajne zachowania, ale to jestem w stanie przeżyć. To dziwne, ale wiele jego natręctw
nabrało w moich oczach uroku. Teraz mogę to powiedzieć. I mogę to powiedzieć jemu,
nawet jeśli wciąż nie chce uznać faktu, że obsesje wciąż ograniczają większość
obszarów jego życia. Łącznie ze mną.
W Nowym Jorku przynajmniej nikt nie zakłóca naszego spokoju, nikt nie próbuje
odebrać mu jego najcenniejszego skarbu. Ja jestem jego najcenniejszym skarbem. I
noszę ten tytuł z radością. To także brzemię, które jestem gotowa dźwigać. Ponieważ
wiem, że azyl, jaki tu sobie stworzyliśmy, jest tymczasowy. Na hory​zoncie naszej
niemal idealnej egzystencji majaczy star​cie ze światem mroku. I jestem na siebie zła, że
wątpię, by starczyło mi sił do tej walki - sił, o których istnieniu Miller jest przekonany.
Lekkie poruszenie tuż obok ściąga mnie z powrotem do luksusowego apartamentu, który
jest naszym domem od przyjazdu do Nowego Jorku. Uśmiecham się, gdy Miller z
uroczym pomrukiem wtula nos w poduszkę. Czarne fale na jego cudownej głowie są
zmierzwione, na szczęce widać cień szorstkiego zarostu. Wzdycha i na wpół śpiąc,
maca ręką dookoła, aż jego dłoń odnajduje moją głowę, a palce moje rozwichrzone
loki. Leżę nie​ruchomo z szerokim uśmiechem, wpatrując się w jego twarz, gdy
przeczesuje mi palcami włosy. To kolejny nawyk mojego doskonałego dżentelmena na
niepełny etat. Bawi się moimi włosami całymi godzinami, nawet przez sen. Kilka razy
obudziłam się z kołtunami we włosach, czasem z wplecionymi w nie palcami Millera,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin