2112 przekład 3.doc

(41 KB) Pobierz
Epizod 3

Epizod 3

BLETCHLEY, WIELKA BRYTANIA

 

Włóczymy się z Gregiem po lesie niedaleko Bletchley. Żołnierze, dyżurujący na rogatce, bez przeszkód wpuszczają i wypuszczają kandydatów z miasta, wystarczy tylko pokazać dokument tożsamości. Nie ma w tym nic dziwnego: nawet gdyby któryś z nas miał zamiar zdradzić tajemnice Bletchley Park, nie ma o czym opowiadać. Bezsensowne testy, jakim się nas poddaje, raczej nie można uznać za sekretne informacje.

Testy zresztą już się zakończyły. Jutro wysyłają nas do Londynu na kompleksowe badania medyczne. Co będzie dalej, na razie nie wiadomo: znajdziemy się w Dublinie czy w Karaczi – w każdym przypadku będzie to śmiertelnie niebezpieczne.

 

Przedzieramy się przez zarośla z uporem, lecz całkiem bezcelowo, nie zastanawiając się, dokąd idziemy i jaką ścieżką wrócimy. Obaj z Gregiem zajęliśmy się rozmową i po prostu idziemy naprzód. Mój przyjaciel po raz pierwszy od długiego czasu jest w wyraźnie lepszym humorze. Jak dzieciak tłucze kijem krzaki, podnosząc w powietrze chmury żółtych liści. Odrywają się od gałązek, odlatują, całkiem jak ludzie, żegnający się na zawsze z rodzinnymi stronami, aby w końcu umrzeć na obczyźnie. Odpędzam ten niepokojący obraz i szczerze mnie bawi to, co robi Greg. Nie muszę ukrywać przed nim uśmiechu – w ciągu tych dwóch tygodni zaczęliśmy sobie ufać bez zastrzeżeń.

- Do ataku! – podburzam Lestrade’a, a on uderza kijem w zarośla ze zdwojoną energią. Chichoczę. Żartować z siebie nawzajem też nam weszło w zwyczaj.

Przyjaciel… Przez wszystkie te miesiące po powrocie z Afganistanu tak mi brakowało prawdziwego przyjaciela!

Chłodne powietrze orzeźwia. Ciepło mi na duszy, że Greg jest obok. Mam wspaniały humor.

Zmierzcha się.

- Chyba zabłądziliśmy – oznajmiam raźnie. Ta niewielka przygoda mnie rozśmiesza. Ja też się czuję jak chłopczyk, który odszedł karygodnie daleko od domu.

- Nic podobnego – odpowiada Greg śmiało. – Wyobraź sobie, stary Greg jeszcze się do czegoś nadaje. Zdziwiony? Miałem dużą rodzinę. Potem nas rozrzuciło po świecie… Rodzice od dawna nie żyją, a bracia poginęli na forncie lub przepadli bez wieści. Generalnie jestem sam.

Znam to.

- Ale… - ciągnie Greg, porzucając ponure myśli. – Dorastaliśmy za miastem. I wszystkich nas dziadek uczył orientować się w lesie. Wyprowadzę cię stąd.

Znów się uśmiecham. Jestem naprawdę zdziwiony. Greg wydaje się pełen niespodzianek. Z każdym dniem moja sympatia do niego tylko się wzmacnia.

Stoimy pośrodku niewielkiej łączki. W zmierzchu i ciszy wszystko wydaje się nierealne. Całkiem jakby czas się zatrzymał.

- Co myślisz o Mycrofcie Holmesie?

Nieoczekiwane pytania Grega…

- No cóż… Jestem pod wrażeniem. I zaintrygowany. Ta jego przemowa…

Mój przyjaciel kiwa głową.

 

Tu nie ma miejsca na romantykę… Powinniście być gotowi umrzeć, ale nie pozwolić na zniszczenie naszego państwa, które poprzez wieki… Tragiczna chwila w światowej historii… Nigdy jeszcze Brytania nie stała w obliczu totalnego zniszczenia… Nasza wielowiekowa chwała, nasze wartości, cały nasz kraj stoi na krawędzi upadku… Anarchiści, terroryści, fanatycy religijni - ci, którzy w tej chwili znajdują się w więzieniach i marzą o wyrwaniu się na swobodę, cudzoziemscy rezydenci, świat przestępczy, wróg zewnętrzny i wewnętrzny…”

 

Holmes jest szlachetnie urodzony. Stuprocentowy brytyjski arystokrata. Nie rzucająca się w oczy, typowo angielska uroda, polor, nieskazitelne maniery, niezbyt głośny, dobrze postawiony, wyrazisty głos. Z początku sir Mycroft wydaje się nieznaczący i blady. A wkrótce potem człowiek zdaje sobie sprawę, że jest zahipnotyzowany jego ukrytą siłą. A nawet surowością. Jest niebezpieczny, ale niesie nadzieję. Holmes potrafi zmusić, by ludzie go słuchali i poddawali się jego woli.

Zbyt długo pozostawałem poza Londynem. Nie do końca rozumiem, co się tutaj dzieje.

- Co o nim mówią? O Mycroftcie.

- O Mycrofcie? No, różnie. Chodzą słuchy, że podlega mu wszystko i wszyscy. Mówi się, że MI5 praktycznie wzięło na siebie rządzenie krajem. Że to już więcej, aniżeli ogniwo struktury spec-służb. Obecnie Holmesowi otwarcie sprzeciwia się tylko premier. Twierdzi, że generalny dyrektor MI5 jest zdolny stać się tyranem dla Brytanii, porównuje go z Moriartym i przysięga, że nie da wojskowym zagarnąć władzy w kraju. Widocznie boi się tego, jak daleko sięga strefa wpływów Holmesa. Albo drży o swój stołek. Mycroft nieoficjalnie podporządkował sobie – nazywa to „konsultacjami” – MSZ i MO.[1] W Scotland Yardzie mówią, że nasz minister też dostaje rozkazy – hm – „konsultacje” bezpośrednio od Holmesa. Do tego najwyraźniej on jest jedynym, kto ma dostęp do króla. A skoro tak, wie dokładnie, gdzie ten się znajduje.

- Na Boga! – wyrwało mi się.

- Tak, ten nędznik siedzi w swoim bunkrze od „Dnia 2B” i zdaje się, że ufa tylko Holmesowi.

Kręcę głową, niewesołe nowiny. O niektórych rzeczach lepiej nie wiedzieć. Nasz król to jeszcze jeden powód ogólnonarodowego rozczarowania. Dwa lata temu na kontynencie doszło do potwornych aktów terroryzmu. Wysadzono dwie elektrownie atomowe. Radioaktywny obłok do nas nie dotarł, za to przybyły dziesiątki tysięcy uchodźców z Europy i Afryki. Te tragiczne wydarzenia weszły do historii jako „Dzień 2B” – od nazw zniszczonych elektrowni: Brokdorf w Niemczech i Belleville we Francji.

Od tamtej pory Jego Wysokość zniknął i nie pojawił się już nigdy publicznie. Zwraca się do swych poddanych tylko poprzez intel.[2] Przypominam sobie, jak kiedyś, jeszcze w szkole, wstrząsnęła mną historia o Jerzym VI. „Król jąkała”, jak go określono, w czasie drugiej wojny światowej wizytował stanowiska armii brytyjskiej w strefie działań wojennych, fabryki zbrojeniowe i szpitale. Obserwował lądowanie naszych sił zbrojnych w Afryce z okna swojego samolotu. Jerzy nie opuścił Pałacu Buckingham i został z londyńczykami nawet wtedy, kiedy na miasto zaczęły spadać bomby. Królewska rezydencja była na poły zrujnowana, a król uparcie odmawiał wyjazdu, chociaż proponowano mu ewakuację do Kanady. Myślę, że było mu po prostu wstyd postąpić w ten sposób. Bał się, że zostanie uznany za tchórza.

A nasz obecny król już niczego się nie wstydzi.

 

- Holmes pewnie ma rację. W tych czasach ktoś powinien przyjąć na siebie odpowiedzialność. Ostatecznie tylko armia i resort Holmesa zdołają przeciwstawić się Moriarty’emu. Dyplomacja jest tutaj bezsilna.

- Greg, czy ten Moriarty jest naprawdę tak groźny?

Lestrade wzrusza ramionami: po cóż zaprzeczać rzeczy oczywistej?

- To potężny lider. Bardzo silny. Nie wolno go lekceważyć. Z pomocą Arabów przekształcił IRA[3] w armię. To już nie jest tylko grupa separatystów, którzy robią lokalne terrorystyczne wypady. To armia, John. Realna groźba dla Wielkiej Brytanii. Nie będę zdziwiony, jeśli zechce wypowiedzieć wojnę Londynowi. Zdrajca.

 

James Moriarty. Kto wie czy nie główny nocny koszmar Brytyjczyków, ze wszech miar wyróżniająca się postać. Otrzymał doskonałe wykształcenie w Oksfordzie, na wydziale matematycznym. Zaczynał jako polityk, popierający niezależność Irlandii Północnej – skończył jako terrorysta. Dostał się do władz IRA i wkrótce stanął na czele organizacji, w jedną noc unicestwiwszy całe jej dowództwo. A potem rzucił na kolana cały kraj. Elokwentny. Ulubieniec Irlandczyków – nawiasem mówiąc, tylko tych, którzy pozostali przy życiu. Oponentów, a także Anglików, przebywających w Irlandii, tracono publicznie. Irlandczycy wybaczyli Moriarty’emu terror wobec współobywateli. Ubóstwiają go, a on karmi ich chlebem i igrzyskami, nie szczędząc na to „naftowych” pieniędzy od sponsorów z Bliskiego Wschodu. Urządza efektowne wojskowe parady, głosi wyższość nacji irlandzkiej nad innymi (a zwłaszcza Anglikami). Pretenduje do brytyjskiej korony i ogłosił jego Wysokość swoim celem nr 2. Celem nr 1 jest Mycroft Holmes. Moriarty to bestia, która utopiła we krwi własny naród. Mądry i okrutny fanatyk, którego, jak się okazało, nasze wszechmocne służby nie są w stanie zlikwidować. Myślę, że to właśnie Jamesa Moriarty’ego, a nie arabskich bossów Mycroft Holmes uważa za swojego arcywroga. Za największe, bezpośrednie zagrożenie.

 

Stoimy z Gregiem jakiś czas, przygnębieni, a potem po prostu odwracamy się i idziemy z powrotem do Bletchley Park. Kroczę za Gregiem, posępnie patrzę pod nogi, dopóki omal nie wpadam mu na plecy, kiedy zatrzymuje się nagle. Stoi blisko, w mroku widzę, jak niespokojnie i stanowczo błyszczą jego piękne oczy.

- Jesteś gotów za to wszystko umrzeć? Za ten spokój? – pyta ze wzburzeniem i milknie, przesuwając wzrokiem po lesie Bletchley. – Wiesz, John, ja jestem.

W ciszy każde słowo Lestrade’a brzmi jasno i ciężko.

Nie waham się z odpowiedzią ani sekundy.

- Tak, Greg. Tak. Ja też.

 

 

 


[1] MZS – Ministerstwo Spraw Zagranicznych. MO – Ministerstwo Obrony.

[2] Intel – skrót od internet-telewizja.

[3] IRA, Irlandzka Armia Republikańska, (irl. Óglaigh na hÉireann, ang. Irish Republican Army) – irlandzka organizacja separatystyczna, której celem jest pełna niezależność Irlandii Północnej od Zjednoczonego Królestwa i połączenie jej (części Ulsteru) z Republiką Irlandii. IRA w swych działaniach opiera się na poparciu części katolickiej społeczności Irlandii Północnej. Za głównych przeciwników uważa zwolenników zachowania prowincji w obrębie Zjednoczonego Królestwa. Przeciwstawia się zarówno brytyjskim strukturom wojskowym, jak i protestanckim ugrupowaniom zmilitaryzowanym.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin