Michał Nowicki - Dlaczego GSR nie odpowiada.docx

(24 KB) Pobierz

Michał Nowicki - Dlaczego GSR nie odpowiada?


 

Mimo moich ponagleń, towarzysze z GSR nie raczyli niestety odpowiedzieć na tekst: „Którędy do dyktatury proletariatu?”, zamiast tego chowają się za autorytetem spartakusowców, i przesyłają w zastępstwie tekst z przed roku. Artykuł: „Decyduje klasa robotnicza”, przybliża nam znajomość ruchu robotniczego w II RP, ale nie odpowiada na moje pytanie.

 

Dlaczego GSR nie odpowiada?


 

Mimo moich ponagleń, towarzysze z GSR nie raczyli niestety odpowiedzieć na tekst: „Którędy do dyktatury proletariatu?”, zamiast tego chowają się za autorytetem spartakusowców, i przesyłają w zastępstwie tekst z przed roku. Artykuł: „Decyduje klasa robotnicza”, przybliża nam znajomość ruchu robotniczego w II RP, ale nie odpowiada na moje pytanie. Ani Komunistyczna Partia Polski, ani grupy trockistowskie z nią związane, nie przeprowadziły zwycięskiej rewolucji proletariackiej i mimo wielu zalet, nie mogą być uznawane za wzór dla dzisiejszych rewolucjonistów. Ruch robotniczy budowany w ciągu kilkudziesięciu lat, został rozbity w ciągu kilku miesięcy, i dość dużą odpowiedzialność za to ponosi naiwność kierownictwa KPP. Po procesach moskiewskich, o których przecież KPP i trockiści doskonale wiedzieli, należało z większym krytycyzmem podchodzić do polityki Stalina. Kierownictwo KPP popełniło błąd co zaowocowało likwidacją partii w 1938r. i śmiercią tysięcy komunistów.

 

Walka o dyktaturę proletariatu nie jest pod drodze z budową drugiej KPP – partii uzależnionej od zagranicznych mocodawców. W decydujących chwilach partia rewolucyjna musi być w stanie trzeźwo ocenić sytuację i przystąpić do rewolucji – nawet bez zgody swojej centrali. Po przedstawieniu historii KPP, GSR cytuje grantowców –wiecznych entrystów, którzy o „dyktaturę proletariatu” walczą w ramach liberalnej Partii Pracy Tony’ego Blaira. Na zakończenie mamy krótki akapit dotyczący sytuacji w Polsce: „W przypadku Polski najpewniej odrodzi się rewolucyjny ruch robotniczy pod postacią partii komunistycznej, której częścią składową stanie się, zapewne, niemrawa i podstarzała, powstała jakby mimo woli, po "likwidacji" przez organa sądownicze Związku Komunistów Polskich "Proletariat", partia o tradycyjnej nazwie - Komunistyczna Partia Polski.” Delikatnie mówiąc, dzisiejsza KPP zrobiła bardzo nie wiele, dla przybliżenia dyktatury proletariatu w Polsce. Zamiast rewolucyjnej działalności w kierunku dyktatury proletariatu, mieliśmy przez ten rok reformistyczną koalicję z udziałem KPP – Plankton. Czego jednak spodziewać się po partii, która spotyka się w siedzibie liberalnej SLD? Zdaje sobie sprawę z tego, że tekst był pisany rok temu – tym bardziej jednak należy skrytykować lenistwo towarzyszy z GSR, którzy na poważny moim zdaniem tekst – odpowiadają przedrukiem, który w żaden sposób nie odpowiada na polemikę. Ani historia KPP, ani wieczni entryści, ani reformiści z dzisiejszej KPP – nie są dla mnie – i dla żadnego rewolucjonisty, autorytetem w walce o dyktaturę proletariatu.

 

Pora jednak przejść do spartakusowców, za których autorytetem chowają się towarzysze z GSR. W odpowiedzi na nasz tekst, Cezary Cholewiński zadaję pytanie: „To jak można równocześnie chcieć być marksistą i rewolucjonistą, jeżeli zakładamy, że Marks nie był rewolucjonistą?”. W swoim tekście nie napisałem, że Marks NIGDY nie był rewolucjonistą, tylko, że nie był nim na starość – a to duża różnica. We wstępie Engelsa do „Walk klasowych we Francji”, napisanych w 1895 roku (czyli prawie 50 lat po wydaniu Manifestu Komunistycznego) http://www.marxists.org/polski/marks-engels/1850/wkwf/index.htmmożemy przeczytać rewizje swoich dawnych rewolucyjnych poglądów:

 

„Historia wykazała jednak, że i my nie mieliśmy racji i że nasze ówczesne poglądy były złudzeniem. Poszła ona jeszcze dalej: nie tylko rozwiała nasze ówczesne iluzje, lecz również zmieniła do gruntu warunki, w których ma walczyć proletariat. Metody walki z roku 1848 są już dzisiaj pod każdym względem przestarzałe(…)W Niemczech natomiast, gdzie przemysł dzięki deszczowi miliardów francuskich znalazł się we wręcz cieplarnianych warunkach i rozwijał się coraz szybciej - jeszcze szybciej i bardziej niezawodnie rozwijała się socjaldemokracja. Dzięki umiejętności, z jaką robotnicy niemieccy korzystali z zaprowadzonego w r. 1866 powszechnego prawa głosowania, zdumiewający wzrost partii ujawnia się całemu światu w niezaprzeczalnych cyfrach. W roku 1871-102.000, w r. 1874-352.000, w 1877-493.000 głosów socjaldemokratycznych. Potem nastąpiło uznanie tych postępów przez wysokie sfery rządowe w postaci ustawy przeciw socjalistom , partia na razie została rozgromiona, liczba głosów spadła w r. 1881 do 312.000. Ale przeszkody zostały wkrótce przezwyciężone i oto pod uciskiem ustaw wyjątkowych, bez prasy, bez jawnej organizacji, bez prawa związków i zgromadzeń, rozpoczął się dopiero prawdziwie szybki wzrost. W r. 1884 - 550.000 głosów, w 1887- 763.000, w 1890 - 1.427.000. Tutaj ręka państwa opadła bezsilnie. Ustawa przeciw socjalistom znikła. Liczba głosów socjalistycznych podniosła się do 1.787.000, co stanowiło więcej niż jedną czwartą wszystkich oddanych głosów(…)To skuteczne wykorzystanie powszechnego prawa wyborczego stanowi dla proletariatu zupełnie nowy, wciąż doskonalący się sposób walki. Okazało się, że instytucje państwowe, w których burżuazja organizuje swe panowanie, dają proletariatowi jeszcze nowe środki, za których pomocą może on te instytucje zwalczać

 

Ten przydługi cytat udowadnia, że to Engels jako pierwszy dokonał REWIZJI marksizmu i walkę rewolucyjną zastąpił walką parlamentarną. Choć Marks już wtedy nie żył -  to jednak to co w latach 90-tych stało się faktem, zaczęło się znacznie wcześniej –jeszcze za jego życia. Nie dziwi więc, że Marks i Engels na starość mówili do rewolucjonistów: „Wszystko co wiem, to to, że nie jestem marksistą”. O ile więc, prawie w całości zgadzam się z Manifestem Komunistycznym, który jest tekstem rewolucyjnym – to trudniej zgodzić się z tekstami Engelsa z lat 90-tych, które mają charakter reformistyczny.

 

Nie będę rozstrzygał kto miał rację w rozłamie w 1872 r. Stare polskie przysłowie mówi: „zgoda buduje, niezgoda rujnuje” i większość rozłamów kończy się obiektywnym osłabieniem ruchu robotniczego. Rozłam jest zawsze dramatem i należy go robić tylko w ostateczności. Błędem jest traktowanie rozłamu w 1872, jako nieuniknionej konfrontacji między marksizmem i anarchizmem. Oba obozy nie były jednolite, a dorobienie im etykietki ideologicznej było dziełem późniejszych pokoleń. Rozłam był spowodowany sekciarską postawą Rady Generalnej, która min. przewlekała zwołanie Kongresu. Walka z biurokracją w danej organizacji często zrzesza ludzi o różnych poglądach, których łączy jedynie nienawiść do kierownictwa.

 

Dalej w polemice C. Cholewińskiego czytamy: „Nic z tego. Przewaga sytuacji robotników Rosji nad sytuacją robotników Niemiec i innych państw europejskich polegała na czym innym. Rosyjscy okazali się w 1917 r. nie najsłabiej, lecz właśnie najlepiej zorganizowani, bo od 14 lat mieli już doświadczoną, zahartowaną w walkach klasowych partię komunistyczną, podczas gdy w Niemczech i innych krajach Zachodu dopiero zaczęto takie partie na gwałt tworzyć już w ogniu sytuacji rewolucyjnej związanej z końcem I wojny światowej.” Jak to się stało, że w ojczyźnie marksizmu – Niemczech – partia komunistyczna powstała dopiero w 1918 r.? Czy SPD, którą tak chwalił Engels nie była partią komunistyczną? Jest to oczywiście pytanie retoryczne, dlaczego jednak spartakusowcy boją się przyznać, że nie zgadzają się ze starym Engelsem? Przyczyną jest scholastyczny strach, przed podważaniem autorytetu. Bez trzeźwego spojrzenia na ojców marksizmu, nie jesteśmy w stanie zrozumieć kryzysu ruchu robotniczego, jaki przeżywamy do dziś.

 

Jeśli chodzi o rewolucję kubańską, to C. Cholewiński używa błędnej terminologii, która wypacza klasowy charakter rewolucji. Chłop, to nie to samo co robotnik rolny. O ile chłop jest właścicielem ziemi na której pracuje – to robotnik rolny, tak jak robotnik przemysłowy, jest najemnikiem, który pracuje na ziemi obszarnika. Kapitalizm rozwija się nie tylko w miastach, czego najlepszym dowodem są wszelkie kopalnie z dala od wielkich skupisk miejskich. Co prawda często wokół kopalni powstają miasta, nie zmienia to jednak faktu, że pierwsi górnicy mieszkali w osadach bardziej przypominających wsie. W Ameryce Łacińskiej – mamy strukturę rolną, która na ziemiach polskich nigdy nie zaistniała. Obszarnik jest właścicielem całej ziemi – i podczas żniw organizuje wyjazdy ciężarówkami robotników rolnych, którzy systematycznie koszą całe pole. Tym różni się to od sytuacji w Europie, że chłopi nie posiadają własnej ziemi (tzw. działki przyzagrodowej) – i że biorą udział w pracy – znacznie oddalonej od ich miejsca zamieszkania. Obszarnicy w Ameryce Łacińskiej posiadają wielkie połacie ziemi na terenach, gdzie nikt nie mieszka (np. gdzieś w tropikalnej dżungli) i robotnicy rolni przybywają tam tylko kilka razy w roku by zebrać plony. W Polsce i w ogóle w Europie terenów całkowicie nie zamieszkanych – właściwie nie ma.

 

Kraje Ameryki Łacińskiej od dawna są włączone w światowy kapitalistyczny rynek i eksportują masowo towary rolne takie jak: kawa czy trzcina cukrowa. Kapitalizm jest systemem światowym i istnieje w nim regionalny podział zadań. O ile więc kraje zachodnie, zajmują się przede wszystkim produkcją towarów wysoko przetworzonych – to kraje trzeciego świata zostały zepchnięte do roli eksporterów surowców. Choć robotnicy na zachodzie pracują w fabrykach, a robotnicy w krajach trzeciego świata na roli – to jednak jedni i drudzy są tak samo zainteresowani w obaleniu kapitalizmu. Rewolucja kubańska bazowała na robotnikach rolnych – i dlatego z pełną odpowiedzialnością można ją uznać za rewolucję socjalistyczną.

 

Opisując strukturę rolną Ameryki Łacińskiej zdaję sobie sprawę z tego, że istnieje tam także rolnictwo typu europejskiego z typowym „chłopem-właścicielem”. Jednak tak jak dla produkcji przemysłowej,  dominujące znaczenie mają wielkie fabryki, które nigdy nie wyparły drobnego rzemiosła, tak dla gospodarki w Ameryce Łacińskiej, kluczowe znacznie mają wielkie majątki obszarnicze.

 

Rewolucyjną rolę może też odegrać oczywiście chłopstwo – co najlepiej pokazuje przykład rewolucji październikowej. Dyktaturę proletariatu rozumiem jako porewolucyjne państwo, złożone z sił, które są zainteresowane obroną i rozszerzeniem rewolucji. GSR stara się odwoływać do starej lewicy, która „odrzucała eklektyczne nowinki”. Niestety jest to utopijny frazes, który nigdy nie miał miejsca – gdyż zarówno bolszewicy, którzy postulowali SOJUSZ ROBOTNICZO-CHŁOPSKI, jak i sam Marks, który sojusznika widział w różnych siłach narodowo-wyzwoleńczych (powstańcy styczniowi), byli według terminologii GSR eklektykami.

 

Problem polega na tym, że klasowy ruch robotniczy, o który tak walczy GSR – sam w sobie nie prowadzi do rewolucji. Ruch robotniczy, który koncentruje się na walce klasowej, musi wejść w układy z burżuazją i burżuazyjnym państwem. Nie da się wygrać strajku bez negocjacji – a wieczni negocjatorzy prędzej czy później coraz bardziej izolują się od mas, które mają reprezentować. Ciekawa jest tutaj sytuacja w Hiszpanii – podczas dyktatury Primo de Riviery. Po dojściu do władzy w 1923 dyktator zaczął prześladować anarchosyndykalistów z CNT, równocześnie rozpoczął współpracę z partią socjalistyczną Iglesiasa. Oba związki zawodowe, UGT (związany z partią socjalistyczną) i CNT (związany z hiszpańską federacją anarchistyczną) zrzeszały blisko milion robotników – jednak taktyka ich była zupełnie inna. CNT dążyła do wywołania rewolucji – UGT preferowała poprawę bytu robotników „tu i teraz” – bez rewolucji. Zastanawiam się po której stronie opowiedzieli by się wtedy towarzysze z GSR. UGT zaczęła pełnić rolę łamistrajków – gdziekolwiek wybuchały strajki organizowane przez anarchistów.

 

Koncepcja Primo była zbliżona do korporacjonizmu Mussoliniego. Zamiast walki klasowej – specjalne „komisje trójstronne” rozwiązywały konkretne problemy. W ciągu kilku lat dyktatury, hiszpańska klasa robotnicza zyskała wiele zdobyczy społecznych (wczasy pracownicze, ubezpieczenia społeczne, krótszy dzień pracy…) wszystko to było efektem kompromisu między dyktatorem i socjalistami. Jak widać silny ruch robotniczy kierowany przez socjalistów – nie jest jeszcze gwarancją dyktatury proletariatu.

 

Jedną z metod CNT, która rewolucjonizowała hiszpańskie społeczeństwo, o czym na pewno wiedzą działacze Czerwonego Kolektywu – była działalność terrorystyczna. Co ciekawe skala anarchistycznego terroru, ze względu na masowość tej organizacji – była ogromna, przy której Czerwone Brygady to rewolucyjne przedszkole. Dziwi więc bezkrytyczny stosunek CKLA do CNT i zajadłe ataki na LBC, z powodu publikowania tekstów RAF czy Czerwonych Brygad.

 

Wraz z rozwojem nowoczesnej sztuki wojskowej, wojna przestała być spontanicznym pospolitym ruszeniem ,a coraz większą rolę odgrywa strategia i wykorzystanie coraz szerszego arsenału różnych środków. Eklektyzm na polu walki jest po prostu skuteczniejszy i jeśli wróg zmienia broń – to dla skutecznej obrony też skuteczna jest zmiana. Sekciarska ortodoksja – to prosta droga do klęski. Przykładem może być niemiecka KPD, która „odrzuciła terroryzm jako narzędzie anarchistów”. Pod okiem KPD wyrosła partia NSDAP, która wprost mówiła, że po dojściu do władzy, zrobi porządek z komunistami. NSDAP rosła w siłę, a KPD bezczynnie się temu przyglądała. Zanim NSDAP wyrosła na wielką partię – można było ją zniszczyć jednym chirurgicznym cięciem. Wystarczyło zlikwidować Hitlera i jego otoczenie i problem by zniknął.

 

Owszem na pewno miało by to swoje konsekwencje, ale na pewno bilans byłby lepszy – niż los KPD po dojściu Hitlera do władzy. Wsadzenie komunistów koncentracyjnych miało miejsce nie tylko w Niemczech, ale we wszystkich krajach okupowanych przez faszystów. Jedna skuteczna akcja, mogła uratować miliony komunistów od śmierci, których do dzisiaj nam brakuje. To brak tych komunistów ułatwił stalinizację międzynarodowego ruchu robotniczego. Hitler nie był konspiratorem, lecz postacią publiczną, który przemawiał na wiecach do tysięcy ludzi. Niestety KPD tego nie wykorzystało.

 

Można się oczywiście spierać, na ile historia jest budowana przez jednostki. A na miejscu Hitlera pewnie pojawiłby się ktoś inny… Nie będę się wiec zajmował political-fiction. Faktem jest jednak to, że organizacja komunistyczna, która dopuszcza jedynie „konstytucyjne” rozwiązania – jest bezbronna wobec represji i jako taka skazana na klęskę.

 

Budowa partii rewolucyjnej ma różne etapy, na których taktyka się zmienia. Dziś jesteśmy na etapie teoretycznej dyskusji, która jest prowadzona przede wszystkim w Internecie i w dyskusji tej klasa robotnicza jest reprezentowana w stopniu minimalnym. Jest to sprawa normalna i partie rewolucyjne bardzo często powstawały z grup inicjatywnych o charakterze inteligenckim. Jako redaktor LBC po kilkunastu miesiącach istnienia strony zdążyłem się zorientować jakie są wady i zalety takiej działalności. Do robotników oczywiście można dotrzeć tą drogą, ale muszą oni o tej stronie wiedzieć. Wymaga to wielkiej pracy informacyjnej. Najlepiej w formie ulotek (plakatów, napisach na fabryce)  skierowanych do konkretnych robotników, rozdawanych pod bramą czasie zmiany – przez wiele dni, a może i tygodni. By jednak pracę taką wykonać – musi istnieć sztab przynajmniej kilkuanstosobowy, który będzie w stanie regularnie pisać nowe ulotki (interesujące dla robotników), równocześnie robić stronę (codzienna aktualizacja jest niezbędna), kolportować je pod fabryką przez kilka tygodni i oczywiście mający na to pieniądze.

 

Jednoczenie lewicy, dla samego jednoczenia nie ma sensu, bo papierowe porozumienia prędzej czy później się rozsypują – jeśli nie idzie za nimi konkretna działalność. Na dzień dzisiejszy mówienie przez Was „nasz portal w odróżnieniu od innych – jest skierowany do proletariatu” – jest bzdurą, która budzi uśmiech – nawet samych działaczy z GSR. Robotnicy o Waszym portalu niestety na razie nie wiedzą i zdecydowana większość Waszych czytelników, do klasy robotniczej nie należy. To samo dotyczy innych portali lewackich w Internecie – także LBC, choć w najmniejszym stopniu. Rozsyłanie mejli do związkowych aparatczyków (bo takie adresy są podawane na stronach internetowych związków zawodowych) mija się z celem, gdyż związkowa biurokracja – to akurat ta część klasy robotniczej, która nie jest zainteresowana obalaniem kapitalizmu.

 

Tak jak Socjalno Rewolucyjna Partia Proletariat powstała ze zjednoczenia różnych inteligenckich kółek dyskusyjnych (choć nie wszystkich) –tak w budowie przyszłej partii rewolucyjnej wezmą w dużej części udział działacze dzisiejszych sekt na radykalnej lewicy (choć też zapewne nie wszyscy – a nawet nie większość). Czy chcę tego czy nie – to oni są głównym odbiorcą portalu – a także tekstów GSR. Liczę oczywiście na to, że krąg czytelników „Dyktatury Proletariatu” rozszerzy się o ludzi nie znających LBC – ale jestem realistą i raczej w to wątpię.

 

Wasz podstawowy problem, polega na tym, że jedną skrajność, chcecie leczyć przy pomocy drugiej. Dzisiejszy brak zakorzenienia w klasie robotniczej chcecie leczyć bezkrytycznym propagowaniem doświadczeń II Międzynarodówki, bez uwzględnienia jej wad. Budowa klasowego ruchu robotniczego, zawsze będzie się stykać z problemem reformizmu i oderwania związkowych liderów. Na gruncie II Międzynarodówki nie było prostej recepty – jak ten problem rozwiązać – i rewolucyjni komuniści mogli jedynie międzynarodówkę opuścić. Redaktorzy Dyktatury Proletariatu w historii otarli się o reformizm i budzi to pewne niebezpieczeństwa. Tak więc towarzysze z GSR organizowali zebrania Nurtu Radykalnego PPS, który potem przekształcił się w Nową Lewicę, choć zarówno NR PPS jak i NL, to partie 100% reformistyczne. Z kolei redaktor naczelny –towarzysz Piotr Strębski, należał kiedyś do PPS i  koordynował kampanię prezydencką Piotra Ikonowicza w 2000 r.  Kontrowersyjna była też postawa tow. Strębskiego, podczas strajku w szpitalu „Omega” na jesieni 2002, co było jedną z przyczyn rozłamu w OA. Otóż skontaktował on walczące pielęgniarki z podsekretarzem stanu w resorcie Hausnera – Cezarym Miżejewskim… Nie wyciągam żadnych tajnych kwitów, bo zarówno Wy,  nie wstydzicie się organizowania zebrań NR PPS, jak i tow. Strębski nie wstydzi się PPS-owskiej przeszłości – jak i swojej działalności na strajku w Omedze – gdzie pomagał walczącym pielęgniarkom – zrobił min. stronę internetową i zorganizował zbieranie podpisów. Nie twierdze, że jesteście reformistami – uważam jednak, że nie rozumiecie istoty reformizmu i przez to jesteście narażeni na odejście w przyszłości od linii rewolucyjnej. Zaledwie garstka komunistów - działaczy SPD w końcu się przebudziła i prowadzeni przez Róże Luksemburg założyli Komunistyczną Partię Niemiec (jeszcze wcześniej Związek Spartakusa).

 

Tak jak zapowiadałem, temat dyktatury proletariatu na LBC nie zniknął, i zwlekanie z merytoryczną odpowiedzią kompromituje Was w oczach czytelników.

 

15 05 2004

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin